- To co z tym robimy? - Zapytała.
- Ty mi się kurwa pytasz? Jesteś Joanne Brown gdzie ta wredna suka, którą o dziwo kochałam, bo nie była dla mnie wredna? - Zapytałam.
- Niall ją zamknął w szafie. - Odparła.
- To ją uwolnimy. - Pokuśtykałam do szafy i ją odtworzyłam. - Tu jest? Czy mamy już pomysł?
- Zemsta... - Uśmiechnęła się tajemniczo.
- Nawet mam pomysł na tą zemstę, ale potrzebujemy chłopaków. - Powiedziałam.
- Co proponujesz? - Spytała.
- Em... Pobudki zimną wodą, wyłączenie mu budzika, e... I to chyba wszystko. Albo poprostu strzeli mu się liścia, czy dwa i to powinno chba załatwić sprawę. - Powiedziałam.
- Nie złe. To co wołamy ich? - Spytałam.
- Ok, ale Harry nie może się dowiedzieć. Więc, jak? - Jo.
- I tak ma wszystko w dupie, więc co? - Ja.
- Ok... Zejdźmy na dół i udajmy, jakby nigdy nic się nie stało. - Powiedziała.
- No dobra, tylko daj mi chwilę, bo jakby nie patrzeć to mam gips na całej nodze. - Odpowiedziałam.
- Czekaj pomogę ci... - Odparła Joanne i mi pomogła zejść na dół. Chłopacy siedzieli w salonie, ale Hazzy było.
- A Stylesa gdzie wywiało? - Spytałam podchodząc do kanapy.
- Wyszedł. Mogłaś zawołać, bym ci pomógł... - Powiedział Zayn i usadził mnie na swoich kolanach.
- Czemu traktujesz mnie jak kalekę? Umiem chodzić. - Odparłam.
- Ale masz oszczędzać tą nogę... Im bardziej będziesz na nią uważać, tym szybciej wyciągną cię z gipsu. - Wyjaśnił.
- Ale ja tu tylko na chwile... Wykorzystam to, że nie ma Harryego w domu. Razem z Joanne wymyśliłyśmy zemstę na Harryego. Wy będziecie jeździć do studia, a mu się budzik wyłączy, bo spać się nie da. A później, ja, bo zostanę w domu, to obudzę go wiaderkiem wody... A wy będziecie dla niego wredni. Taka mała przyjacielska zemsta. - Odparłam.
- Ale dziewczyny, czy to dobry pomysł? - Zapytał Niall.
- Tak! Mam dosyć, że traktuje nas jak dziwki. Nie pamiętacie, co się działo jak Ariana żyła ostatnie 6 miesięcy? Wtedy jak miała białaczkę? Ukrywał przed nami, że jest ojcem dziecka LASKI Zayna. Zdradził i przyjaciela i dziewczynę. - Wyjaśniła Joanne.
- BYŁEJ laski. - Zaznaczył Zayn.
- Jeden kij. - Odparła Joanne.
- Chore to wszystko. Ta cała sytuacja... - Powiedziałam.
- Zgodzę się z tobą. - Poparł mnie Malik.
- To co pomożecie nam? - Spytała Joanne.
- Ja wchodzę. - Zayn.
- Ja też... - Powiedział Niall.
- No dobra. - Louis.
- Liam? - Zapytałam.
- Damy mu porządną nauczkę. - Liam.
- Zayn zanieś mnie do pokoju. - Zmieniłam temat.
- Serio? Teraz? Może najpierw coś zjesz? - Zapytał Mulat.
- 2 tosty z serem i oczywiście szynką, nie zapomnij o pomidorze, ogórku zielonym i rzodkiewce. - Odparłam.
- A może jednak głoduj? - Malik.
- Jestem tak strasznie głodna...- Zrobiłam smutną minkę.
- Grr... - Warknął i poszedł.
- Ari jakie wymagania... - Zaśmiał się Louis.
- No co? U mnie taka kolacja to nic... Poczekajcie do rana. - Odpowiedziałam.
- Ohoho! - Zaśmiali się.
- Dobra ludzie. Uciekam. - Ledwie wstałam z pomocą Nialla i Joanne z kanapy.
- Może ci pomogę siostrzyczko? - Zapytał Niall.
- No w sumie... Mógłbyś. Tyle jest tych schodów... - Spojrzałam na schody.
- Nigdzie się nie ruszasz! Najpierw zjesz! - Krzyknął z kuchni Zayn.
- Wiejemy! - Powiedziałam i pokuśtykałam do schodów.
- Ariana lepiej żebyś siedziała w salonie na kanapie... - Ostrzegł Malik.
- A nie mogę zjeść w pokoju? - Zapytałam robiąc słodką minkę.
- No dobra. Niall pomóż mi. - Powiedział Zayn, a mój brat od razu znalazł się przy nim i czekał aż Malik da mu talerz z moimi tostami.
- O nie głodomorze. Malik bierze talerz. - Powiedziałam a mój brat wziął mnie na ręce, a Zayn z bananem na ryju trzymał talerz.
- No to może chociaż gryza? - Zapytał Blondyn.
- Gryza, a nie pół kanapki Niall. - Ostrzegłam a ten ugryzł moją kanapkę.
- Dobra. Maliczku.... - Zwrócił się do mojego chłopaka.
- Ile? - A ten załapał o co chodzi i się spytał.
- Zaskocz mnie. - Niall położył mnie na łóżku i wyszedł z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Z kim ja pracuję... - Mruknął Zayn.
- Z nimi. - Uśmiechnęłam się i zaczęłam się zajadać moją kolacją.
- Chcesz coś jeszcze kochanie? - Zapytał.
- Rozwal mi gips. - Odpowiedziałam.
- Chciałbym skarbie, ale nie mogę. - Powiedział smutno.
- To sama rozwalę. Przynieś młotek. - Rozkazałam.
- Nie, bo kość ci się nie zrośnie prawidłowo i będą ci łamać na nowo i będziesz jeszcze dłużej w gipsie. Nie chcesz tego. Przeżyłem takie coś i nie jest to fajne. - Odpowiedział.
- Ugh! - Jęknęłam.
- Posiedzieć tu z tobą? - Zapytał.
- Idź do nich, a ja se wejdę na FB. - Powiedziałam.
- Nie chce mi się. - Ułożył się obok mnie i oparł głowę o moje ramię.
- A tobie co? - Spytałam.
- Kocham cię. - Szepnął.
- Ja ciebie też, ale fryzura ci się rozwali. - Odpowiedziałam.
- Mam to gdzieś. Tylko ty możesz psuć mi fryzurę. - Odparł.
- Czuję się zaszczycona... - Zaśmiałam się.
- I powinnaś. - Również się zaśmiał.
- Podasz mi MacBooka? - Spytałam, a ten bez słowa wstał i podał mi to o co prosiłam, po czym wrócił do poprzedniej czynności, czyli leżenie obok mnie, z głową na moim ramieniu.
Weszłam na FB. Kilka osób zaprosiło mnie do grona znajomych. Zdziwiło mnie kto to był...
___________________________________________
Jak widzicie, powróciłam! Nie uśmierciłam ich i będę kontynuować to opowiadanie, chyba że nie chcecie. :( Mam nadzieję, że będziecie ładnie komentować jak kiedyś. :) Przepraszam was, że chciałam usunąć tego bloga. Nie bijcie! ;( Wynagrodzę to wam. :P May xx