piątek, 31 maja 2013

27 - Świat jest nasz!

Z Joanne pojechałyśmy pożegnać się z chłopakami. Troche smutno, bo to aż 7 cholernie długich miesięcy...
- Dalej Jo wskakuj do walizki! Zmieścisz sie! - krzyczał Horan.
- Oszalałeś?! Chcesz, żebym się udusiła?! - Joanne.
- A ja mam w dupie tą trase i nie jadę. Zostaję z tobą. - Powiedział Zayn.
- Jedziesz. Wytrzymamy prawda? - Ja.
- Nie. Zostaje. - Zayn mocno mnie przytulił.
- Zayn proszę nie zachowuj się jak dziecko... - Powiedziałam.
- Dobra. - Zrobił grymas na twarzy.
Pożegnałyśmy się z chłopakami i pojechałyśmy do domu.
- Co będziemy robić? - Spytałam siadając na kanapie.
- Nie wiem... Dawno nie byłyśmy na zakupach.  - Usiadła koło mnie.
- Podbijamy Centrum Handlowe? - Spytałam.
- Ja prowadzę. - Wstałyśmy. Jo wzięła kluczyki i pojechałymy.
Cały dzień łażenia po sklepach. Zmęczone wróciłyśmy do domu.
- To co robimy jutro? - Spytałam.
- Na pewno nie jedziemy na zakupy. - Odparła.
- No to może joga? - Zaproponowałam.
- Pojebało? - Jo
- Możliwe. Ale spójrz na to z lepszej strony...- Ja
- Tu nie ma lepszej strony. - wtrąciła.
- Przestań być taką pesymistką! A lepsza strona jogi jest taka, że możesz się odprężyć i wyluzować, zapomnieć o otaczającym cię świecie... - Próbowałam ją przekonać.
- Nie jestem pestmistką, tylko... - I tu jej przerwałam.
- Tylko realistką. Tak tak. Znam tę gatkę na pamięć. Ale co ci szkodzi? - Wtrąciłam.
- No nic. - Mruknęła.
- Więc zapisujemy się na jogę. - Powiedziałam.
- Głodna jestem. - Powiedziała.
- Zamieniasz się w damską wersję Nialla. - Zaśmiałam się, a Joanne zaczęła mnie bić poduszką.
- Zakochałaś sie, huh? - spytałam.
- Dziwne co? Zawsze myślałam, że taka wredna suka jak ja, nie pozna kogoś takiego jak Niall, kogoś kto pokocha mnie i wszystkie moje wady... - Powiedziała gdg skończyła mnie bić.
- Nie jesteś wredną suką... Po prostu jesteś szczera do bólu. - Powiedziałam.
- Dzięki Ari, ale sama wiesz jaka jestem. - Jo
- No wiem. I czasami mnie to trochę martwi. - ja
- E, nie potrzebnie. To normalme u mnie. - Odparła.
- Skoro tak twierdzisz... - Powiedziałam.
***
Przez całe 7 miesięcy chodziłyśmy na różne zajęcia. Było nawet fajnie, a już jutro wracają chłopacy. Tak się cieszę! Wreście będę mogła poczuć zapach jego perfum wymieszane z tytoniem...
__________________________________________________
Przepraszam, że rozdziały coraz gorsze, ale ta choroba mnie wykańcza, nie mam weny, a w dodatku muszę się uczyć biologi.  Mam nadzieję, że kiedyś mi to wybaczycie. May xx

44895889 - moj nr gg. ( jakbyscie chcialy popisac... Xd)

środa, 29 maja 2013

26 - Trasa.

Obudziłam się 9 w objęciach Malika a jeszcze między nami leżała Ali.
- Już nie śpisz królewno? - Zapytał półżywy Zayn.
- Nie... Pójdę zrobić śniadanie, co? - Ja.
- A ja w tym czasie pójdę na spacer z Ali. - Uśmiechnął się.
- Ja mogę z nią pójść. - Powiedziałam.
- Ja z nią pójdę. - Odparł stanowczo.
- Jak chcesz. Nie będę się z tobą kłócić. - Zaśmiałam się i wstałam.
Ubrałam się w to, zrobiłam makijaż, a włosy spięłam w luźnego koczka, ale wcześniej wzięłam szybki prysznic. Gdy już wyszłam gotowa z łazienki, wybuchłam śmiechem. Czemu? Zayn gonił Ali po całym pokoju ze niebieską smyczą. Komicznie to wyglądało...
- Zayn, może ci pomóc? - Spytałam opanowując śmiech.
- Chętnie. Jest bardzo uparta i chyba mnie nie lubi. - Powiedział.
- Ali choć do mnie. Ze mną pójdziesz na spacerek. - Powiedziałam wystawiając ręce do psa, a ona szybko do mnie przybiegła.
- Pójdę z wami. - Odezwał się Zayn.
- Okej. Daj mi smycz. - Powiedziałam, a Zayn podał mi ją.
Zapięłam mojego kochanego szczeniaczka i razem z Zaynem wyszliśmy z domu. Ali załatwiła swoje potrzeby i wróciliśmy do domu, a tam już wszyscy na nogach. Harry coś gotował, Louis denerwował Liama, Niall już coś jadł, a Jo parzyła sobie kawę.
- Cześć wam. - Powiedział Zayn.
- O dzień dobry gołąbeczki! - Krzyknął radośnie Lou w naszą stronę.
- Widzę, że śniadanko robicie. - Powiedziałam.
- Nom... Głodna? - Harry.
- Może troszeczkę. - Uśmiechnęłam się, a Ali zaszczekała.
- Nie martw się Ali, też dostaniesz... - Harold.
- A no właśnie! Zayn przed chwilą dzwonił Paul i kazał przekazać, że jedziemy w 7-miesięczną trasę. - Odezwał się Liam.
- Co?! - Zayn.
- Za dwa dni mamy wylot. - Dodał Niall.
- Kiedy miałeś zamiar mi powiedzieć? - Zapytała zdenerwowana Joanne.
- Em... E... - Niall.
- Dobra nie ważne. - Jo.
- Dłuższej nie dało się wymyślić?! - Zapytał zdenerwowany Malik.
- Zayn uspokój się. Szybko minie, zobaczysz... - Powiedziałam.
- No oby... - Odparł.
Pod czas wspólnego śniadania panowała niezręczna cisza. Po śniadaniu porozchodziliśmy się do pokoi. Położyłam się na łóżku, a Zayn koło mnie ze swoim Macbookiem.
- Co tam patrzysz? - Spytałam.
- TT. - Odparł krótko.
- Oj Zayn, wiem, że nie pasuje ci ta trasa, ale zobaczysz, szybko minie. Będziemy się ze sobą kontaktować... - Powiedziałam.
- Nie chcę jechać, głównie dlatego, że dopiero wyszłaś ze szpitala, dopiero cię odzyskałem, a Paul wymyślił sobie trasę. Chciałbym się tobą trochę nacieszyć... - Spojrzał na mnie.
- Wiem, ale taką masz pracę. Musisz... - Lekko się uśmiechnęłam.
- Niestety... A najgorsze jest to, że prawdopodobnie nie będzie mnie na świętach, w sylwestra i w twoje urodziny... - powiedział.
- Skąd wiesz kiedy mam urodziny? Nigdy ci nie mówiłam... - Zapytałam zdziwiona.
- Oj kotku takie rzeczy się wie... - Zaśmiał się.
- Joanne ci powiedziała, prawda? - Zapytałam.
- No. Ale i tak bym się dowiedział. - Zaśmiał się triumfalnie.
- No ciekawe skąd... - Powiedziałam.
- Wydusiłbym to z ciebie. - Odparł.
- Aha... Ciekawa jestem jak...- odpowiedziałam.
- Mam ci pokazać jak? Znam twój słaby punkt. - zapytał.
- Na prawdę? - Ja.
- No. - Odparł i zaczął mnie łaskotać.
- Przestań! Zayn! Czemu ty taki złośliwy jesteś! No kurczę przestań! - Krzyczałam w niebogłosy.
- Jak dostane buziaka to przestanę. - Powiedział.
- Szantażujesz mnie? - Spytałam.
- Tak. - Odpowiedział stanowczo.
- Jak przestaniesz to się zastanowię. - Ja.
- Pfff. Nie ma bata, chce buziaka. - Zayn.
- No dobra. - Ja.
- Widzisz? Trzeba było tak od razu. - Przestał, a ja dałam mu obiecanego buziaka.
***
Długo rozmawialiśmy, co po chwilę wybuchaliśmy śmiechem. Za każdym razem jest jak na pierwszej randce. Jak młodzi zakochani. Następnego dnia tak samo. Rozmawialiśmy i rozmawialiśmy i skończyć nie mogliśmy. Ale skończyć musieliśmy, gdyż chłopaki jadą w 7-miesięczną trasę, a ja zostaje sama z Joanne w domu...
_______________________________________________________
Jak tam? U mnie koszmarnie... Jestem chora, a co najgorsze nie mam weny i się nudzę. Cały dzień w łóżku. Jak znacie jakieś ciekawe książki FANTASTYCZNE to mi proszę napiszcie w komentarzach, bo na prawdę się nudzę i muszę coś przeczytać... :/ Chora May żegna xx

poniedziałek, 27 maja 2013

25 - Wolność!

Na reszcie minęły te 2 tygodnie. Dziś wychodzę, teraz czekam na wypis i na Zayn'a, który miał mnie odebrać i przy okazji przywieść jakieś ciuchy.
- Jestem. Masz już wypis? - Do sali wszedł Zayn.
- Nie. Zaraz go przyniosą. Masz ciuchy? - Spytałam.
- Tak, tak. Masz. - Podał mi torbę, więc ja wstałam i się zachwiałam.
- Ojeju. Dawno nie chodziłam. - Powiedziałam próbując złapać równowagę.
- Pomogę ci co? - Zapytał.
- Dzięki. - Odparłam.
Pomógł mi dojść do łazienki, która była w sali. Ubrałam się w te ciuchy, makijaż był delikatny, a włosy rozpuszczone. Gotowa, czekałam na wypis, lecz długo nie czekałam, bo tylko chwilę.
- Jesteś wolna Ari. - Uśmiechnął się lekarz.
- Dziękuję za wszystko. - Powiedziałam.
- Nie ma za co... Leć już. - Odparł.
- Dobrze. Do widzenia. - Powiedziałam i razem z Malikiem opuściliśmy szpital. Pełno paparatzzi się kręciło i ciągle robili zdjęcia, ale co się dziwić... To w końcu ich praca.
Po godzinie jazdy dojechaliśmy do domu. Weszłam, a tam wszyscy zaczęli mnie witać, jakbym po paru latach ich odwiedzała.
- Na reszcie jesteś. - Powiedziała Joanne.
- Ciężko z tymi wariatami co? - Zaśmiałam się.
- Boże z nimi, to jak w horrorze. - Odpowiedziała.
- Współczuję. - Ja.
- Świetnie wyglądasz. - Powiedział Harry.
- Dziękuję. - Odpowiedziałam.
- Ari choć pokarzę ci te niespodzianki co mówiłem. - Powiedział Zayn i zaprowadził mnie na górę, przekroczyłam próg, a tam wyskakuje mały piesek.
- Ojeja, aleś ty słodki maluchu. - Powiedziałam do pieska i wzięłam do na ręce.
- Aż taki mały to ja nie jestem. - Odezwał się Zayn.
- Mówiłam do psa. Jak się nazywa? I czyj on jest? - Zapytałam.
- Nie ma imienia, jest JUŻ twój, a do domu sprowadziliśmy właściwie ją wczoraj. - Wyjaśnił Zayn.
- To chuaua, prawda? - Zapytałam.
- Tak. Więc jak ją nazwiesz? - Zayn.
- Hm... Aliya? - Spojrzałam na ukochanego.
- Ali. Nie złe... Podoba mi się. - Pocałował mnie.
- A tobie się podoba? - Spytałam Ali, a ona zaczęła szczekać.
- Mam nadzieję, że to z radości... Ale nie ważne. Druga niespodzianka, to fortepian. Joanne mówiła, że kiedyś grałaś, ale przestałaś. Czemu? - Zayn.
- Nie miłe wspomnienie związane z ojcem. - Odparłam i odstawiłam psa.
- Och. Czyli nic dla mnie nie zagrasz? - Spytał.
- Nie powiedziałam tego. Tylko pozostaje pytanie, czy ja jeszcze pamiętam jak sie gra... - Podeszłam do instrumentu, usiadłam na stołku i zaczęłam grać. Zagrałam Bella's lulaby, ze Zmierzchu.
- Pięknie grasz kochanie. - powiedział Zayn i pocałował mnie w policzek.
- Dzięki. Fajnie znów zatopić emocje w muzyce. - Powiedziałam.
- Udał mi się prezent? - Spytał.
- Bardzo. Dziękuję ci za wszystko. - Wstałam i dałam mu całusa, którego Zayn przedłużył.
- Muszę ci częsciej coś kupować. - Zaśmiał się.
- Nie... Piesek i fortepian wystarczy. - Odpowiedziałam.
________________________________________________________
Jeśli krótki, sorry, ale mój tata pojechał w delegację i pożyczył se mojego laptopa, do kompa nie mam dostępu, bo albo siedzi mój młodszy brat, albo moja mama... A w dodatku jestem chora, wszystko mnie boli, a najbardziej gardło przy przełykaniu, nawet śliny. Nie mam ochoty na nic, ale postaram się coś dodawać, więc się nie denerwujcie jak będą krótkie rozdziały. Żegna was strasznie chora May xx.

24 - Na reszcie.

Nagle poczułem, jak Ariana ściska delikatnie moją dłoń.
- Ariana ty żyjesz! - Krzyknął.
- Cud... - Szepnął Liam.
- Wiedziałem, że da radę. - Powiedział lekarz.
- Ja też. - Powiedziałem szczęśliwy.
Wszyscy zaczęli krzyczeć i się przytulać. Otworzyła oczy.
- Ariana... - Zwróciłem się do wiśniowowłosej.
- Żyję. - Szepnęła zachrypniętym głosem. Było słychać, że nie ma sił nic mówić na razie.
- Tak. To wspaniale. Boże jak ja się cieszę... - Odpowiedziałem.
- Długo mnie nie było? - Zapytała.
- Równe 6 miesięcy. Jak się czujesz? - Spytałem.
- Wszystko mnie boli, a najbardziej gardło. - Odpowiedziała.
- Więc kochanie nic nie mów. Wiedziałem, że będzie dobrze. Directionerki, też... - Powiedziałem.
- Tak. Pani narzeczony ma rację. Zaraz przyniesiemy pani leki. Zostawimy panią na parę dni i będzie pani wolna. - Powiedział uśmiechnięty lekarz i wyszedł.
*Oczami Ariany*
- Narzeczony? - Spytałam zdziwiona.
- Inaczej, by mnie do ciebie nie dopuścili. - Uśmiechnął się, a reszta się śmiała.
- Oj cicho... - Powiedziałam i zamknęłam oczy.
- Ariana nie umieraj znowu! - Wydarł się Zayn.
- Ale to chujowo brzmi. - Powiedziała Jo.
- Nie umieram. Oczu zamknąć nie mogę? - Spytałam.
- Nie strasz nas. - Louis.
- No ciebie synku nie mogłabym zostawić, po raz kolejny. - Uśmiechnęłam się.
- Kocham cię mamo. - Przytulił się do mnie Louis.
- Ja ciebie też synku, ale już mnie puść, bo ledwie oddycham. - Powiedziałam.
- Przepraszam. - Powiedział Louis.
- Nie ma za co. Ja chcę już wrócić do domu. - Powiedziałam.
- Wytrzymasz te parę dni. Przywiozę ci telefon i macbook i będziemy ciągle w kontakcie, więc nudzić się nie będziesz, będę cię odwiedzał... - Powiedział Zayn. Widać, że mu zależy.
- Dziękuję. - Szepnęłam. Moje gardło było coraz słabsze nie mogłam wydusić jednego słowa. Zagestykulowałam, żeby ktoś dał mi telefon. Pierwsza skapnęła się Jo.
- Masz. - Powiedziała i mi podała urządzenie.
Napisałam i im pokazałam: To miłe z twojej strony Zayn. Ale pamiętaj, że wieczności tu nie będę. :) Oby. Kurcze. Nic nie mogę powiedzieć. Czy to tak miało być?!
- Pójdę zapytać się lekarza. - Powiedział Liam i wyszedł.
- Spokojnie nie ma się czym martwić, mamo. - Pocieszał mnie Lou, a ja mu napisałam: Ryj syneczku.
Jo to zobaczyła i krzyknęła.
- Moja szkoła! - Joanne.
- Jakaś ty skromna kochanie. - Powiedział Niall.
- No sie wie. - Zaśmiała się. Napisałam: Są razem?. I pokazałam Malikowi.
- Wiele się zmieniło, przez te 6 miesięcy. - Uśmiechnął się. - Ja też się zmieniłem. Na lepsze. - A to ostatnie mi szepnął na ucho.
- Lekarz powiedział, że to minie, za jakiś czas. Długo nie gadałaś i nagłe mówienie to jakby lekki szok, dla twoich strun, czy czegoś tam i teraz calutkie gardło cię boli. - Powiedział Liam, wchodząc do sali, a ja szybko chwyciłam telefon i napisałam: A jak długo będą mnie tu więzić?!
- Jakieś 2 tygodnie. - Liam.
- Spokojnie skarbie, szybko minie. - Powiedział Zayn. Napisałam: No obyś miał rację! I nie nazywaj mnie skarbem.
- Przepraszam, zapędziłem się. Ale na prawdę chcę, żebyśmy znów byli razem. Choć pewnie nie wybaczysz takiemu dupkowi, jak ja... - Spuścił głowę.
- Zastanowię się. - Wyszeptałam z ledwością.
- Dziękuję. - Powiedział.
- Nie chcę przeszkadzać, ale niestety musicie iść. Pacjentka musi odpocząć. - Do sali weszła pielęgniarka.
- No dobrze... Choć Zayn. - Powiedział Liam.
- Przyjadę do ciebie jutro i ci wszystko przywiozę. - Powiedział Malik i razem, z pozostałymi wyszedł.
Następnego dnia, jak mówił Zayn, przyjechał i dał mi telefon, oraz laptop.
- Więc jak się dzisiaj czujesz? - Zapytał Zayn.
- Lepiej. Gardło już mnie tak nie boli, jak wczoraj. A co u was? jak w domu? - Ja.
- A w domu lepiej, przyznam, że było ciężko jak byłaś nie żywa. Przychodziłem do ciebie cały czas, mówiłem co i jak, szkoda, że nie pamiętasz... - Odpowiedział.
- Nic... Ale muszę ci coś powiedzieć. - Powiedziałam.
- Co takiego? - Zapytał.
- Wybaczam ci. Zrozumiałam, że jesteś dla mnie ważny i nie umiem bez ciebie normalnie funkcjonować. - To ostatnie zdanie zacytowałam.
- Słyszałaś, jak do ciebie mówiłem. - Powiedział.
- Coś tam słyszałam. Tak jakby byłam w 1/8 żywa. - Uśmiechnęłam się.
- Boże tak się cieszę. - Pocałował mnie. Jak ja tęskniłam za tymi ustami.
- Zapomniałam, jak dobrze całujesz. - Zaśmiałam się.
- A ja zapomniałem, jaka wspaniała i piękna dziewczyna, jest koło mnie. - Powiedział.
- Tsa, paszczet jakich mało. - Odparłam.
- Nie prawda. Dla mnie jesteś wspaniała. - Uśmiechnął się.
- Nie kłam. Dobra nie ważne. Już nie mogę się doczekać, aż mnie wypuszczą. - Zmieniłam temat.
- Jeszcze trochę. Ale pamiętasz jak się chodzi? - Zaśmiał się.
- Chyba... Ciągle mnie wożą wózkiem. Więc się trochę nadźwigasz księciu. - Odpowiedziałam z uśmiechem.
- Nie jesteś ciężka. Lekka jak piórko. - Powiedział.
- W snach. - Odparłam.
- Mam dla ciebie niespodziankę, ale dam ci ją dopiero jak wrócisz. Nie! W sumie to dwie. - Zayn.
- Jakie? - Spytałam zaciekawiona.
- A sie dowiesz za jakieś 1,5 tygodnia. - Odpowiedział.
- No ej. - Jęknęłam.
- Lece kochanie, bo do studia jeszcze jadę. Nowa płyta, nowe piosenki, więc... - Wstał z krzesła.
- Leć. Pa. - Pocałował mnie i wyszedł.
____________________________________________
Głupi ten rozdział. Nie podoba mi się. Cieszycie się, że jej nie uśmierciłam? Szczerze to miałam takie zamiary, ale no cóż... Pamiętajcie o komentarzach, bo jakby nie patrzeć to one motywują. :) May xx

niedziela, 26 maja 2013

23 - Obudź się!

*Oczami Zayna*
Nie mogę w to uwierzyć! Umarła! Wyszedłem z sali, zsunęłem się po ścianie i rozpłakałem jak małe dziecko, któremu właśnie zabrano ukochaną zabawkę. Widziałem jak Joanne wybiegła z sali mojej ukochanej i krzyczała, żeby ktoś ją uratował. Po chwili stado lekarzy przybiegło i gdzieś ją zawieźli. Wstałem i zaczepiłem jednego z lekarza.
- Doktorze, gdzie ją zabieracie? - Spytałem.
- Kim pan jest dla panny Collins? - Nie odpowiedział na moje pytanie.
- Narzeczonym. - Skłamałem, ale bardzo chciałbym nim być dla niej
- Proszę poczekać, będziemy robić zabiegi. - Odparł.
- Jakie? - Znów zapytałem, ale nie otrzymałem odpowiedzi, bo facet już zdążył pobiec.
Kazałem pozostałym jechać do domu. Nie chętnie się zgodzili, a mi czas się strasznie dłużył. Jest środek nocy, a ja nadal czekam. Parę godzin temu chłopaki przysyłali mi wiadomości, żebym wrócił do domu i się przespał, ale ja nie mogę. Po jakimś czasie przyszedł lekarz, którego wcześniej zaczepiłem.
- Robiliśmy wszystko co w naszej mocy... - Zaczął.
- Nie żyje? - Spytałem.
- No nie umiem tego do końca stwierdzić... Może jej serce zacznie pracować, ale szanse są bardzo małe. Jak już mówiłem, robiliśmy wszystko co w naszej mocy... - Powiedział.
- Mogę ją zobaczyć? - Zapytałem.
- Lepiej będzie, jak pan pojedzie i odpocznie. A pacjentka... Sam pan wie. - Lekarz.
- No dobrze... Ale mam jeszcze jedno pytanie... - Powiedziałem.
- Tak? - Lekarz.
- Ile będzie trzeba czekać, aż się obudzi? - ja.
- Normalnie inni lekarze daliby jej jakieś 2,3 miesiące, a ja daję jej całe pół roku. A to tylko dlatego, że jakieś 5 lat temu w Los Angeles Ariana miała wypadek, nie wiem, czy panu nie mówiła, wtedy miała jeszcze mniejsze szanse na przeżycie, ale się obudziła, więc teraz ja też daję jej szansę na przeżycie. I oby tą szansę wykorzystała... - Lekarz.
- Tak tak, coś tam mówiła... Będę ją mógł jutro odwiedzić? - Zapytałem.
- Pod jednym warunkiem. - Powiedział.
- Jakim? - Ja.
- że sam pan odpocznie. I nie ma tu picia kawy, tylko niech pan się położy i zaśnie, jak zobaczę, że pan jest ledwo przytomny, to już nigdy pana tu nie wpuszczę. - Zaśmiał się.
- Dobrze. Do widzenia. - Powiedziałem i poszedłem.
Taksówką pojechałem do domu. O dziwo tam były światła po zapalane. Od kluczyłem drzwi i zobaczyłem, że tam wszyscy siedzą, tylko Joanne przysypiała na ramieniu Niall'a, a Harry to oczywiście spał. Mam ochotę nakopać mu do dupy, ale obiecałem Arianie.
- Wy nie śpicie? - Spytałem.
- Czekamy na wieści od ciebie... - Powiedział Liam.
- Więc lekarze zabrali ją na jakieś zabiegi i jeden z nich powiedział, że jej serce jeszcze nie pracuje i jest małe prawdopodobieństwo, że się obudzi, a lekarz, który ją już kiedyś operował, czy leczył, dał jej pół roku. Jeśli przez to pół roku się nie wybudzi, wtedy będzie oficjalny zgon. - Wyjaśniłem.
- Kurczę. - Louis.
- Dobra, a teraz idziemy wszyscy spać, przynajmniej ja, bo ten facet powiedział, że jeśli zobaczy, że jestem nie przytomny i nie wyspany, nie wpuści mnie do niej. - Powiedziałem.
Rozeszliśmy się do pokoi. Położyłem się na łóżku, wziąłem mojego MacBooka i szybko ogarnąłem TT. Było dużo tweetów od fanek i pisały, że będzie dobrze, a Ari się obudzi i bla bla bla. No oby miały rację...
***
Przez całe 6 miesięcy odwiedzałem Arianę w szpitalu, opowiadałem jej co w wielkim świecie, śpiewałem jej nowe piosenki, które napisaliśmy z chłopakami. Co dzień błagałem ją, żeby się obudziła. Jutro mija jej szansa. Chciałbym, żeby się obudziła jak każdy.
***
Właśnie dziś. Siedzimy wszyscy w sali, czekamy. Nie tracimy nadziei.
- Ariana obudź się... Proszę. Ja wiem, że ty mnie słyszysz. Obudź się do cholery! Nie możesz mnie zostawić! Nie umiem bez ciebie normalnie funkcjonować! - Krzyczałem przez płacz. Nie wstydziłem się moich łez.
- Zayn, spokojnie. Jeszcze 2 godziny. Obudzi się zobaczysz... - Uspakajał mnie Liam. On był najbardziej opanowany.
- A co jeśli nie?! - Krzyknąłem na niego.
- Nie trać nadziei. - Odezwała się Joanne.
Już nic nie mówiłem, tylko siedziałem i głaskałem jej dłoń. Nagle przyszedł lekarz.
- To nie ma sensu. Przykro mi... Myśleliśmy, że te zabiegi coś nam dadzą, ale nie... - Powiedział.
Nagle...
___________________________________
Chciałabym dodać gadżet, jakiś chat i odtwarzacz. Ale nie wiem jak... Jeśli ktoś wie, skąd mogę to ściągnąć proszę napisać w komentarzu. DZIĘKUJĘ. Następny dodam wtedy, jak będzie mi się chciało. xD. May xx

sobota, 25 maja 2013

22 - Wiecznie jakieś komplikacje!

- Zayn musimy pogadać... - Zaczęłam.
- Co się stało? - Zapytał lekko zmartwiony.
- Bo chodzi o to dziecko... - Nie umiałam się wysłowić.
- Jest moje... No i co? - Lekko się zaśmiał.
- No właśnie chodzi o to, że ono nie jest twoje i ja mam dowód. Chciało mi się płakać, jak zobaczyłam kto jest ojcem... I... Nie mogłam uwierzyć, że tak na prawdę zranił nas obojga... - Byłam już na prawdę bliska rozpłakania się.
- Ari spokojnie. Kto jest ojcem, jak nie ja? - Podszedł do mnie.
- Harry. - Szepnęłam i podałam mu papier, który dała mi była przyjaciółka Perrie.
- Skąd to masz? - Zapytał.
- Byliśmy dzisiaj u Jade Thirlwall. Powiedziała, że była z Perrie zrobić te testy i je sfałszowała. Mówiła, że wyciągnęła jej to z torebki, bo ma dosyć tych jej kłamstw i uznała, że lepiej będzie, jak się o tym dowiem. - Wyjaśniłam
- Kurw... Mój najlepszy przyjaciel... - Malik chwycił się za głowę.
- Uznałam, że będzie lepiej, żebyś ty wiedział o tym... - Powiedziałam i otarłam samotną łzę spływającą po policzku.
- Ari nie płacz. Lepiej będzie jak sobie to z nią wyjaśnię. - Przytulił mnie.
- On ciągle mi powtarzał, że mnie kocha, że mnie nigdy nie zrani, a to było jedno wielkie kłamstwo. - Wtuliłam się w jego tors.
- Wiem, ale to Harry. Jedno mówi, a drugie robi. Połóż się, jesteś pewnie zmęczona... W ogóle coraz bladsza jesteś. Może powinnaś jechać z tym do lekarza? - Zapytał zmartwiony.
- Nie dziw się. Białaczka. - Przypomniałam i się uśmiechnęłam.
- I czemu ty się uśmiechasz? To nic śmiesznego, ani miłego! - Wyglądał na prawdę na zmartwionego.
- I tak umrę. Nie ważne, czy teraz, czy później. Nie boję się śmierci. - Usiadłam na łóżku Malika.
- Gdyby Joanne byłaby facetem, dałbym jej po ryju, za to, że zaraziła cię pesymizmem. - Mruknął.
- Ja nie jestem pesymistką. Jo tak. Ale ja jestem bardziej realistką. Byłam optymistką, ale przestałam wierzyć w prawdziwą miłość i w podobne bajeczki. - Spojrzałam na niego.
- A ja wierzę, że ty nie umrzesz. A Harry dostanie po ryju, za to co zrobił. - Powiedział stanowczo.
- I na chuj ci to? Szczerze Zayn. Co ci to przyniesie? Jaką satysfakcję, będziesz z tego miał? - Zapytałam.
- Będę miał pewność, że ten dupek cię już nie zrani. - Odparł.
- To miłe, ale nie mogę ci ta to pozwolić. - Powiedziałam.
- A ja nie prosiłem o pozwolenie. - Zayn.
- Ale ja ci mówię, że masz tego nie robić. Nie mówię, że sobie nie zasłużył, bo zasłużył, ale będziesz miał przez to kłopoty. - Ja.
- No dobrze. Zrobię to tylko i wyłącznie dla ciebie. - Podszedł do mnie.
- Dziękuję. - Odparłam.
- Nie ma za co. Przyniosę ci twoje rzeczy. Będziesz spała ze mną. - Powiedział i wyszedł.
- Nie trzeba było. Nie jestem kaleką.A spać mogę na kanapie. I tak to za długo nie potrwa. - Powiedziałam, gdy wszedł do pokoju.
- Nie będziesz, spała na tej kanapie. A po za tym ja nie gryzę i spokojnie będę trzymał łapy przy sobie. Żadnych sztuczek. Wiem... - Powiedział.
- Dziękuję. - Powiedziałam i wstałam.
- Gdzie ty idziesz? - Spytał.
- Na dół. - Odparłam i wyszłam z pokoju. Poszłam do kuchni i wzięłam moje leki. Znów było mi nie dobrze. Udałam się do salonu gdzie siedziała Joanne, z Liamem, Louisem, Niallem, Harrym i z Malikiem, który już zdążył do nich dołączyć.
- Ariana jak się czujesz? - Zapytał Liam.
- Dobrze, nawet z faktem, iż Harry oszukiwał i mnie i Zayn'a. - Sztucznie się uśmiechnęłam i spojrzałam na loczka.
- O co chodzi? - Spytał Niall.
- Ooo. Harry nie pochwaliłeś się, że jesteś ojcem dziecka Perrie? - Zapytałam.
- CO?! - Pytali z szokowani.
- Właśnie to. - Powiedziałam i usiadłam Zayn'owi na kolana i się w niego wtuliłam, a ten się tylko triumfalnie zaśmiał.
- Jesteście znów razem? - Zapytał Louis.
- Nie, ale na Zayn'ie wygodnie się śpi, więc się Malik tak nie ciesz. - Powiedziałam.
*5 miesiące później.*
Jest ze mną coraz gorzej i został mi tylko nie cały miesiąc życia. Jesteśmy przyjaciółmi z Zayn'em, ale nie ma już tej samej atmosfery, jaka między nami była, zanim zaczęliśmy ze sobą chodzić. Cały czas leżę w łóżku i ciągle ktoś dotrzymuje mi towarzystwa. Jakoś jeżdżę na różne kontrole, ale wyniki nie są pozytywne... Najgorsze jest to, że cały świat już wie, że Ariana Collins ma białaczkę i umiera. Powoli, ale umiera...
***
Jestem obecne w szpitalu. Podłączona do milionów aparatur, które przytrzymują mnie przy życiu. Dzień. Został mi tylko dzień. Wszyscy siedzą przy mnie i są smutni.
- Czemu jesteście smutni? - Spytałam.
- Mi umiera siostra... - Odezwała się Joanne.
- A mi przyjaciółka, która mnie ciągle pocieszała, jak miałem doła. - Niall.
- Przyjaciółka, z którą mogłem robić śmieszne żarty innym, m.in. Liamowi. - Louis.
- Przyjaciółka, która w najgorszej sytuacji umiała zachować spokój. - Liam.
- Osoba, którą zraniłem, a nie chciałem. - Harry.
- A mi osoba, którą kocham nad życie, a nie raz ją zraniłem, z którą chciałem się ożenić, mieć z nią mnóstwo dzieci, zestarzeć się z nią i z nią umrzeć. Osoba która miała do mnie cierpliwość, umiała mi doradzić co założyć itp. - Zayn.
Przez nich miałam łzy w oczach, które po chwili znalazły się na moich policzkach i spokojnie spływały.
- Będę was obserwowała z góry. Albo z dołu. Zależy, gdzie mnie wyślą. - Lekko się uśmiechnęłam.
- Oczywiście, że do góry. - Powiedział Zayn.
- Jesteście wspaniali. Jo, zawsze wiedziała, jak mnie podnieść na duchu i dała mi nadzieję, wtedy kiedy jej nie miałam, Niall pokazał mi co lepiej jeść, a czego nie, nawet jeśli przez to mogłam strasznie przytyć, Louis dał mi poczucie humoru, Liam pokazał mi jak zachować spokój, kiedy jest naprawdę źle, Harry jak imprezować, dużo wypić i nie upaść, a Zayn... Zayn dał mi szczęście, poczucie własnej wartości, pokazał co to miłość, dał mi wszystko to, co może dać ukochany swojej dziewczynie... - Powiedziałam i zamknęłam oczy, a maszyny dały znak, że umarłam.
__________________________________________________________
Ale czy to prawda? No nie wiadomo... Okaże się, wtedy, jak skończy się głosowanie, które jest obok postów. Głosujcie i komentujcie i bla bla bla, a ja se ide. May xx

21 - Ariana ja cię kocham i będę o ciebie walczył.

*Parę tygodni później*
Rano obudziłam się i tu taki zaspany Hazza.
- Cześć... - Powiedziałam.
- Dzień dobry, kochanie. - Uśmiechał się słodko.
- Od ilu minut się tak na mnie patrzysz? - Spytałam.
- Od jakiś 20 minut... - Odpowiedział.
- Czemu się tak szczerzysz? - Zadałam kolejne pytanie.
- Bo nie mogę uwierzyć w to, że jesteś caaaała moja. - Odparł.
- Zdefiniuj caaaaaała twoja... - Powiedziałam.
- No caaaaaała moja. Mogę cię pocałować kiedy chcę i się do ciebie przytulić kiedy chcę. No i bez wahania powiedzieć, jak bardzo cię kocham. - Odpowiedział.
- Słodki jesteś. - Uśmiechnęłam się.
- I seksowny. - Dodał.
- Znowu zaczynasz? - Zaśmiałam się.
- Może? - Pocałował mnie.
- Ogarnij się. - Powiedziałam.
- Pójdę zrobić śniadanie. - Odezwał się po chwili.
- To idź, a ja wezmę tabletki. - Odparłam.
- Kocham cię. - Wtulił się we mnie.
- Ja ciebie też. - Ja.]
Harry wstał i poszedł a ja wzięłam te cholerne pigułki, które mają mnie przytrzymać przy życiu dłużej, niż sześć miesięcy. O ile to w ogóle możliwe. Gdy odłożyłam pudełeczko z tabletkami, chwyciłam telefon do ręki i zobaczyłam, że ktoś zmienił mi tapetę w telefonie, jak ja śpię z loczkiem. No ciekawa jestem kto... Nagle do pokoju wszedł Zayn?
- Co ty tu robisz? - Spytałam.
- Chciałem ci powiedzieć, że miałaś rację, że to moje dziecko, niestety, ale rozmawiałem z Perrie i uzgodniliśmy, że nie będę musiał się opiekować tym dzieckiem , ale będę płacił wysokie alimenty, a druga sprawa jest taka, że to prawda, że masz zaawansowaną białaczkę? - Zapytał.
- Tak to prawda, a jeśli mi nie wierzysz, możesz przejść się do szpitala i zapytać. A po za tym to po co mówisz mi o waszym dziecku, skoro już nie jesteśmy razem? - Ja.
- Bo Ariana ja cię kocham i będę o ciebie walczył. To z tobą chce mieć mnóstwo dzieci, a nie z Perrie. To z tobą chce się zestarzeć, opowiedzieć naszym wnukom "to właśnie tak poznałem waszą babcię...". - Powiedział.
- To miłe, lecz za długo nie pożyję na tym świecie, bo lekarze dali mi maks. pół roku i ani dnia dłużej. I te pół roku chcę spędzić z osobą, którą kocham, czyli z Harrym. - Powiedziałam.
- Ważne, żebyś była szczęśliwa. - Odpowiedział i wyszedł, a po chwili wszedł Harry z tacą z jedzeniem.
- Co on tu robił? - Zapytał Hazz.
- Rozmawialiśmy. - odpowiedziała.
- Ale czego chciał? - Dopytywał.
- Powiedział, że jest ojcem tego dziecka, ale nie będzie się nim opiekował, ale będzie płacił wysokie alimenty. Chciał, jeszcze, żebym wróciła do niego, ale ja mu powiedziałam, że resztę życia chcę spędzić z tobą. - Wyjaśniłam, a ten odstawił tacę na szafkę, podszedł do mnie i pocałował.
- Kocham cię. - Szepnął.
- Ja ciebie też. - Odpowiedziałam.
- Jak się czujesz? - Zapytał.
- Fatalnie. Ale z dniem będzie coraz gorzej. - Odparłam smutno.
- Nie martw się. Wszystko będzie dobrze, a teraz marsz do łóżka. - Rozkazał, a ja wykonałam to polecenie.
Zjedliśmy śniadanie w łóżku i oglądaliśmy filmy i nadrabialiśmy seriale, a w trakcie Glee (taki serial na FOX, jakby ktoś nie wiedział) zadzwonił mój telefon.
- Hallo? - Przyłożyłam słuchawkę do ucha.
- Hej Ariana, tu Jade Thirlwall. Muszę ci coś powiedzieć. To bardzo ważne. Możemy się spotkać? - Jade to była przyjaciółka Perrie, ale co się stało?
- Skoro to ważne... A gdzie? - Spytałam.
- U mnie w domu. Adres to Victoria street 26. Wiem, że to trochę daleko od was, ale no inaczej się nie da... - Powiedziała.
- Okey, a Harry może pojechać ze mną? - Spytałam.
- Nawet będzie lepiej jak pojadą wszyscy oprócz Zayn'a... - Stwierdziła.
- Okey. To za ile mamy być? - Ja.
- No jak się ogarniecie wszyscy i w ogóle... - powiedziała.
- Spoko. To pa. - Powiedziałam i się rozłączyłam.
- Co się stało? - Zapytał Harry.
- Jade dzwoniła i powiedziała, że musimy pogadać. Powiedziała też, że będzie lepiej jak pojedziemy wszyscy oprócz Malika. - Wstałam z łóżka, podeszłam do mojej walizki i zaczęłam szukać w niej ubrań.
- Pójdę powiedzieć reszcie. - Powiedział i wyszedł.
Ubrałam się w to. Zrobiłam makijaż i rozpuściłam moje loczki. Gdy wszyscy byli gotowi pojechaliśmy do domu Jade. Miło nas przywitała i w ogóle, ale później przeszliśmy do sprawy, przez którą u niej jesteśmy.
- Więc... Chodzi o to, że Perrie sfałszowała wyniki testu na ojcostwo... Lepiej będzie jak powiem Arianie to w cztery oczy, więc choć Ari ze mną do kuchni. - Powiedziała Jade.
- Okej. - Odparłam i poszłam z nią.
- Wiem, że to może cię zranić, ale uznałam, że będzie lepiej jak ci powiem, kto jest ojcem dziecka Perrie. - Jade.
- Kto? - Spytałam.
- Harry. Byłam z nią jak robiła te testy. Zayn'a nie było, bo ona była pewna, że Zayn nie będzie ojcem. Ona go tylko chciała wrobić w alimenty. Wiem, że to straszne, ale mam dowód. Gdy ona błagała lekarzy, by wpisali Zayn'a zamiast Harry'ego, wyjęłam jej z torebki oryginał. - Powiedziała i podała mi papier. Totalnie mnie zamurowało. Harry cały czas mnie okłamywał? Ale nie tylko mnie, bo Zayn'a też! Własnego przyjaciela!
Po jakimś czasie pojechaliśmy do domu. Przez całą drogę nie odzywałam się do Harry'ego. Do jedynej osoby, do której się odzywałam, była Joanne.
- Ariana co się stało? - Zapytał mnie Harry, gdy tylko weszliśmy do pokoju.
- To, że Zayn nie jest ojcem tego bachora, tylko ty! - Krzyknęłam.
- Co?! Skąd ty to wzięłaś?! - Pytał zdziwiony i zarazem przestraszony.
- Przyznaj Harry, chciałeś mnie tylko przelecieć i zostawić. - Powiedziałam.
- Nie. Na prawdę cię pokochałem. Od razu, jak cię zobaczyłem, wtedy w studiu, jak robiłaś nam zdjęcia. Jak dowiedziałem się, że masz robić nam zdjęcia zamiast Joe'go skakałem ze szczęścia w duchu i pomyślałem, że ty jesteś tą jedyną. - Odparł.
- Nie kłam Harry. Idę pogadać z Zayn'em. - Powiedziałam.
- Nie! Proszę nie mów mu. Załamie się. - Powiedział Styles.
- Trzeba było pomyśleć o tym wcześniej z Edwards. - Powiedziałam i wyszłam do pokoju Zayn'a. Zapukałam i usłyszałam ciche prosze więc weszłam.
- Zayn musimy pogadać... - Zaczęłam.
____________________________________________________
Kolejny rozdział. :) Mam nadzieję, że się podoba. Jak myślicie, co Harry teraz zrobi?  

piątek, 24 maja 2013

20 - Jest coraz gorzej. Umieram.

- Ari ja muszę ci coś powiedzieć. Ja cię kocham. Zawsze, gdy przy mnie jesteś, albo ja przy tobie, po prostu czuję stado motyli w brzuchu. Chciałem ci wcześniej to powiedzieć, ale byłaś z Zayn'em, później się rozstaliście, a potem znów razem, a teraz ta sprawa z Perrie... Jeśli tego do mnie nie czujesz, rozumiem. Ale wiedz, że będę czekał na ciebie, aż do śmierci. Nie twojej, ale mojej. - Powiedział.
- Harry, ja... Też cię kocham, ale po prostu nie możemy. Będziemy razem, z dnia na dzień będzie coraz gorzej. Nie chcę, abyś patrzał jak umieram, jako mój chłopak, jako osobę, którą kocham nad życie... - Powiedziałam.
- Nie umrzesz! Rozumiesz to?! Nie zostawisz mnie samego na tym świecie! - Podniósł ton i wpił się w moje usta. Pocałunki Harry'ego różniły się znacznie od pocałunków Zayn'a. Harry całował czule i spokojnie, a Malik tak zachłannie...
- Kocham cię. - Wtuliłam się w jego tors.
- Ja ciebie też... Powiedziałaś Malikowi, że masz białaczkę? - Spytał po chwili.
- Nie. Powiedziałam mu tylko, że zemdlałam wylądowałam w szpitalu i byłam półtora dnia w śpiączce. - Odpowiedziałam.
- Chcesz iść na dół? - Zapytał.
- Nie... Położę się. Jestem trochę zmęczona. - Powiedziałam.
- Choć ci pomogę. - Chwycił mnie za biodra i szedł za mną prowadząc mnie do łóżka.
- Dziękuję. - Powiedziałam, gdy już usiadłam na łożu.
- Wolisz spać pod oknem, czy bliżej łazienki? - Zapytał.
- Pod oknem. - Odpowiedziałam.
- Okej. - Odparł krótko. Położyłam się na swoim miejscu, a Harry, tuż obok.
- Co ty robisz? - Spytałam.
- Kładę się koło mojej dziewczyny. A co? - Uśmiechnął się, ukazując te słodkie dołeczki.
- A nie chcesz iść na dół? - Zapytałam.
- Nie. Poleżę tu z tobą. - Odpowiedział.
- Jak chcesz. - Wtuliłam się w jego tors.
- Więc zostaję. - Zaśmiał się.
- Heh. Wygodny jesteś. - Uśmiechnęłam się PO RAZ PIERWSZY w tym jakże magicznym dniu.
- A no widzisz?! Ja to mam talent do rozśmieszania cię. - Zaśmiał się triumfalnie.
- Oj cicho. Muszę odpocząć. - Powiedziałam.
- Śpij kochanie. - Pocałował mnie.
Chwilę później zasnęłam. Po jakimś czasie się obudziłam. Zobaczyłam, że Harry'ego nie ma w pokoju i spojrzałam na zegarek. Pokazywał, że jest 19. Spałam 3 godziny. Ręką przeczesałam włosy. Wstałam i zeszłam do salonu, gdzie siedzieli wszyscy nawet Zayn.
- Jak się spało kochanie? - Zapytał Harry, pod chodząc do mnie.
- Wygodne to łóżko, ale ty jesteś wygodniejszy. - Dałam mu całusa.
- To wy jesteście razem? - Zapytał Zayn.
- Tak. Przynajmniej ja jej nie zranię tak jak ty. - Powiedział Harry.
- Harry to nie ma sensu. A ty Zayn się nie wtrącaj. Ty masz Perrie. - Powiedziałam.
- Nie jestem z nią. - Malik.
- Nie obchodzi mnie to, ale jak dałam ci wybór, wybrałeś ją. I Harry ma rację. Harry mnie nie rani, tak jak ty. - Powiedziałam.
- Wow. Już znalazłaś sobie kogoś na pocieszenie... - Zayn.
- Zayn uspokój się. - Powiedziała Jo.
- Malik ty się nie dziw, że Ari próbuje znaleźć szczęście w życiu, skoro ty jej tego nie dałeś. - Powiedział Liam.
- Nie wtrącajcie się! - Krzyknął Mulat.
- Nie Zayn. Oni mają rację. - Powiedziałam.
- Kochanie usiądź. Chcesz coś do picia? - Spytał Hazz.
- Nie dziękuję. - Odpowiedziałam i zajęłam wolne miejsce koło Joanne.
- Ari ty się jeszcze bardziej zrobiłaś blada, niż dzisiaj rano... Wzięłaś te leki, co ci lekarz dał? - Joanne.
- Kurczę. Zapomniałam. - Powiedziałam.
- Przyniosę ci. - Odezwał się Hazza i pobiegł po pudełko i szklankę wody.
- Po co ci te leki? - Spytał Zayn.
- Nie ważne. - Odpowiedziałam.
- Otóż Ariana ma białaczkę i te leki mają ją przytrzymać jak najdłużej przy życiu... - Jo.
- Joanne nie.. - Ja.
- Nie Ari . Niech wie. - Powiedziała stanowczo.
- Czemu mi nie powiedziałaś? - Spytał.
- Nie muszę ci nic mówić. - Powiedziałam.
- Jestem. - Do salonu wszedł Harry z lekami i wodą.
- Dzięki. - Wzięłam od niego. Wzięłam tabletkę i popiłam wodą.
- Oglądamy film? - Spytał Louis.
- Tak. - Odpowiedzieliśmy chórem oprócz Malika, w między czasie zadzwonił mu telefon.
- Hallo?... Poczekaj. Już jadę. ... Spokojnie, oddychaj. Zaraz będę. ... Pa. - Zayn.
- Kurwa. - Mruknął Malik.
- Em chłopaki teraz musimy się zapytać Zayna co mu się stało. - Powiedziała Joanne.
- Nie. nie musicie. Tylko Perrie rodzi. - Powiedział i wyszedł.
- Mamy to w dupie Malik! - Krzyknęła Joanne.
- Ale skurwiel! Ari jest chora, a ten leci, bo Perrie rodzi! - Niall.
- Ja bym nigdy tak nie zrobił. - Louis.
- Dobra zmieniamy temat. - Powiedziałam.
- Okej. Włączamy film. - Powiedział Liam.
Padło na jakiś horror. Nawet dwa. Gdy te filmy się skończyły poszłam razem z Harrym do NASZEGO pokoju. Wzięłam prysznic, przebrałam się w piżamkę i położyłam się koło Hazzy, który właśnie serfował w necie.
- Co tam masz? - Spytałam i wzięłam od niego MacBook'a. To co zobaczyłam zamurowało mnie.
"Właśnie urodziła mi się córeczka. <3 Boże jaka ona piękna. Tak samo jak mamusia. Eh... Słodko sobie śpią... " - Tak napisał Zayn na TT. I właśnie tak mnie kocha...  Nawet dodał zdjęcie jak Perrie i ten jej bachor sobie śpią.
- Nie przejmuj się tym. - Powiedział Harry.
- Nie przejmuję. Mam ciebie, loczku. Jesteś seksi i masz fajne loki. - Odpowiedziałam i go cmoknęłam.
- Ale inteligencją nie grzeszę. - Zaśmialiśmy się.
- Ale i tak cię kocham kocie. - Uśmiechnęłam się.
- A ja ciebie kocico. - Pocałował mnie czule.
- Chodźmy spać. Jest już późno. Jestem zmęczona i po leku... Hmmm? - Powiedziałam.
- Zróbmy jeszcze TweetCam'a. Chcę się tobą pochwalić. - Odparł.
- No nie wiem, nie wiem. - Udałam, że myślę.
- Plosę...? - Zrobił minę kota ze Shreka.
- Oj no dobrze. Ale krótko. - Powiedziałam.
- Okej, okej. Minimum 30 minut. - Odpowiedział.
- Harry! - Syknęłam na niego.
- Dobra. - Hazz.
Więc zrobiliśmy. Wiele fanów się zdziwiło, bo jeszcze parę dni temu byłam z Malikiem. Więc postanowiłam to wyjaśnić.
- Zerwałam z Zayn'em, ponieważ jakieś 4 miesiące temu Perrie przyszła do nas do domu i pochwaliła się, że jest w ciąży, i Zayn jest ojcem tego dziecka. Na początku się wypierał, ale później oferował pomoc Perrie i zaczął do niej coraz częściej jeździć, a ja zostałam odizolowana. Nie było go przy mnie, gdy go potrzebowałam, np. niedawno była rocznica śmierci moich rodziców. Zayn był przy Edwards, a ja potrzebowałam kogoś kto mnie mógł w tym dniu pocieszyć i tą osobą był Harry i moja przyjaciółka Joanne, oraz Louis, Liam i Niall. Tylko oni byli przy mnie. Zdenerwowałam się i dałam mu wybór, albo ja, albo Perrie. Wybrał Perrie, więc ja powiedziałam, że to koniec. Harry był cały czas przy mnie i... teraz jesteśmy razem... - Spojrzałam na Harry'ego.
- A po za tym, to Zayn niby tak kocha Arianę, że nawet jej w szpitalu, jak leżała nie odwiedził. Tylko ja, Joanne, Louis, Niall i Liam. . - Odezwał się Hazz i w ciągu sekundy pojawiło się mnóstwo pytań typu co się stało.
- To nic strasznego... Już jest wszystko dobrze. - Powiedziałam.
- Tak. A teraz my już lecimy. Już jest późno, a my jesteśmy zmęczeni więc pa! - Powiedział Harry i się rozłączył.
- Nie musiałeś oznajmiać całemu światu, że byłam w szpitalu. - Powiedziałam.
- Musiałem powiedzieć, jakim Malik jest dupkiem. - Hazz.
- Chodźmy już spać. - Ja.
- Dobrze kochanie. Dobranoc słońce. - Ułożył się Hazz.
- Dobranoc kocie. - Ułożyłam się na swojej połówce. Plecami do Harry'ego.
- Ekhem. Nie powinnaś leżeć gdzieś indziej? - Spytał.
- Ale masz problemy... - Powiedziałam i się do niego odwróciłam, po czym  przysunęłam się bliżej niego.
- No. Teraz możemy iść spać. - Hazz.
- Kochany idiota. - Powiedziałam i zasnęłam.
__________________________________________________________________________
No na razie jej nie uśmiercam, ale kto wie... Może później. xD May

19 - Mam tego dosyć!

*4 miesiące później*
Perrie jest już w 8 miesiącu ciąży. Skąd wiem? Co po chwilę dzwoni do Zayn'a, prosi go o pomoc, a ten jej nie odmawia. Mam tego dość. Oddalamy się od siebie. Czasami Zayn nie wraca do domu, bo panna Edwards potrzebuje pomocy. Rozmawiamy wtedy, jak coś potrzebujemy, np. "- Ariana, widziałaś moją czarną bluzkę z białym napisem ROCK MY WORLD? - Jest w praniu, załóż inną. ", albo "- Zayn gdzie jest ta czarna sukienka, którą dostałam na urodziny od ciebie? - Nie wiem.". No w chuj dużo rozmawiamy no nie? Nawet chłopakom i Jo się to nie podoba.
Dziś rano się obudziłam wcześniej niż zwykle. Było mi nie dobrze. Pędem pobiegłam do łazienki i zaczęłam wymiotować. Ciąża? Na pewno nie. Nie robiliśmy tego z Zayn'em dość długo, a z nikim innym się nie pieprzyłam, nie jestem taka. Gdy ta męczarnia się skończyła, umyłam zęby i opukałam twarz wodę. Gdy stałam oparta o umywalkę, przyszedł Zayn.
- Ariana wszystko gra? - Zapytał.
- Tak, a czemu by nie? - Spytałam ze sztucznym uśmiechem.
- Ariana, o co ci znowu chodzi?! - Spytał zdenerwowany.
- To, że masz mnie w dupie, a zajmujesz się Perrie! Jakby to było twoje dziecko, a 4 miesiące temu mówiłeś, że nie będziesz się nią zajmował i  nie będziesz jej pomagał! - Krzyknęłam i oburzona wyszłam z łazienki.
- Pomagam jej, bo ona nie ma już nikogo! Jej własne przyjaciółki z którymi była w zespole ją odrzuciły, rodzice też ją zostawili! To co miałem zrobić?! To, że jej pomagam, nie oznacza, że cię nie kocham! - Chwycił mnie mocno za nadgarstki.
- Nie chcę się z tobą kłócić, ale wybieraj. Albo ona, albo ja... - Powiedziałam.
- Ari, ja... - Nie dokończył.
- Wiedziałam... Powodzenia, wam życzę. - Uśmiechnęłam się lekko i odeszłam od niego i podeszłam do dużej szafy. Wyciągnęłam z niej jakieś ciuchy i się w nie ubrałam. Wyszłam z pokoju i poszłam do kuchni i siedziałam tam sama. Po jakimś czasie zeszła Joanne do kuchni.
- Co się stało? - Spytała.
- Wybrał ją. - Powiedziałam
- Jak mu zaraz... - Nie dokończyła Jo, chciała już iść na górę, ale ją przytrzymałam.
- Nie Jo. Niech ten bachor ma ojca w całości. - Powiedziałam.
- No dobrze... Ari, ty wiesz, że jesteś rozpalona? Ty masz gorączkę! - Krzyknęła i zaczęła mnie dotykać po policzkach i czole.
- Wiem i nie czuję się zbyt dobrze... - Odpowiedziałam.
- Może pojedziemy do lekarza? - Spytała.
- Nie... Nie trzeba. - Odparłam.
- Właśnie, że trzeba, ty na prawdę fatalnie wyglądasz. Poczekaj tu na mnie, ja się ogarnę i jedziemy. - Powiedziała i pobiegła do pokoju. Po chwili zakręciło mi się w głowie i upadłam.
Obudziłam się w białej sali. To był chyba szpital.
- Co się dzieje? - Spytałam.
- Ariana! Nareszcie się obudziłaś! Po czekaj pójdę po lekarza. - Powiedziała Joanne.
- Chłopaki co ja tu robię? - Spytałam i spojrzałam na całą czwórkę. No oczywiście, szanownego pana Malika nie było, bo był z Edwards.
- Zemdlałaś wczoraj rano i dopiero teraz się obudziłaś, a jest 16. - Wyjaśnił mi Liam.
- Dzień dobry panno Collins. Jak się pani czuje? - Spytał lekarz wchodząc do sali, a zanim Joanne.
- Strasznie mnie głowa boli. - Odpowiedziałam.
- Nie dziwię się, skoro upadła pani na kafelki. Zrobiliśmy pani badania i nie mamy dobrych wieści. Chce pani, żeby pani przyjaciele przy tym byli, czy raczej nie? - Powiedział lekarz
- Niech zostaną. - Odparłam.
- Więc ma pani lekko zaawansowaną białaczkę, którą bardzo ciężko wyleczyć, albo i wcale... - To co powiedział lekarz wywołało u mnie łzy.
- To dlatego zemdlałam? - Spytałam.
- Tak. - Odpowiedział krótko.
- Ile mi zostało? - Znów zapytałam
- Dajemy pani maksimum 6 miesięcy. Ani dnia dłużej. - Powiedział.
- O mój boże. - Powiedziała Joanne.
- Ariana, będzie dobrze. Zobaczysz. - Powiedział Niall.
- Ari dasz radę. - Powiedział Liam.
- Na pewno nie umrzesz. - Harry.
- Zostaniesz z nami. - Louis.
- Zostawię państwa samych. - Powiedział lekarz i wyszedł.
- Zabierzcie mnie do domu. Proszę. - Powiedziałam przez szloch.
- Pójdę zapytać się lekarza kiedy cię wypuszczą. - Odezwała się Jo i wyszła.
- Nie umrzesz Ari. Nie teraz. - Przytulił mnie Hazz.
- Oby. - Szepnęłam.
- Więc lekarz powiedział, że do jutra cię zostawią na obserwacji. - Przyszła Joanne.
- Dobrze. Dziękuję. - Odparłam.
- Potrzebujesz czegoś? - Spytał Liam.
- Tylko mojego telefonu. A tak w ogóle co z Zaynem? - Spytałam.
- Cały czas z Perrie, ale nie będziemy ci o tym mówić. - Harry.
- A Perrie, już urodziła? - Zapytałam.
- Za tydzień ma termin. - Louis.
***
Następnego dnia mnie wypuścili. Dobrze być w domu. Jestem lekko osłabiona, no co się dziwić, choruję na białaczkę. Z dnia na dzień będzie gorzej. Gdy przekroczyłam próg domu, od razu się skierowałam do pokoju mojego i Zayn'a.
- Ariana co ty tu robisz?! - Spytał zdziwiony Zayn.
- Jak widać mieszkam. Do pokoju wejść, nie mogę? - Ja.
- Gdzie ty byłaś? - Zapytał.
- W szpitalu. - Odpowiedziałam.
- Co?! Czemu?! Dlaczego nie zadzwoniłaś?! - Krzyczał zdziwiony.
- Zemdlałam i byłam w śpiączce. Dopiero wczoraj się obudziłam, a z tego co wiem to byłeś z Perrie. Przyszłam tu tylko po ciuchy. - Powiedziałam i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam z niej dużą walizkę i zaczęłam pakować do niej ciuchy.
- Wyprowadzasz się? - Spytał.
- Nie. Harry powiedział, że mogę spać u niego w pokoju. Nie będę przeszkadzać tobie i Edwards. - Odpowiedziałam.
- Ariana nie rób tego. Ja cię kocham. - Powiedział.
- Za późno. Dałam ci wybór, ty wybrałeś ją. To koniec. tak jak i mojego życia. - To ostatnie szepnęłam prawie nie słyszalnie.
- Ariana... - Zayn.
- To koniec. - Powiedziałam. Dokończyłam pakowanie i wyszłam i skierowałam się do pokoju Hazzy.
- Mogłaś mnie zawołać. Pomógłbym ci. - Powiedział lokowaty.
- Nie... Dziękuję, że pozwoliłeś mi tu spać przez TEN czas. - Powiedziałam.
- Nie umrzesz. Zobaczysz. Będzie dobrze, tylko musisz w to uwierzyć. - Odpowiedział.
- Masz 100% pewności? Słyszałeś co powiedział lekarz. Chciałabym uwierzyć w to, że będzie dobrze, ale nie mogę. - Odparłam smutno.
- Ari, ja muszę ci coś powiedzieć. Ja....
______________________________________________________________________
I co powiedział Harry? Piszcie w komentarzach. Pa. May xx.

18 - Co ta dziwka robi tu robi?!

Był to mały piknik, były świece, a w dodatku słońce zachodziło. Piękny widok.
- I ty nie jesteś romantyczny? - Zaśmiałam się.
- Oj cicho. Choć. Na pewno jesteś głodna... - Powiedział i ciągnął mnie za rękę w kierunku koca z przekąskami.
- Troszeczkę. - Uśmiechnęłam się.
Usiedliśmy na kocu i zaczęliśmy się karmić różnymi przysmakami, takimi jak np. truskawki w czekoladzie. Było dużo śmiechu i rozmów. Opowiadaliśmy sobie śmieszne historyjki z dzieciństwa...
- Na prawdę wyrzuciłeś telewizor przez okno? - Spytałam przez śmiech.
- No tak. Miałem jakieś 5, 6 lat... Było śmiesznie. - Odparł, również śmiejąc się i paląc papierosa jednocześnie.
- A czemu? Co ten biedny telewizor ci zrobił, że go tak potraktowałeś? - Pytałam.
- Zdenerwował mnie i nie chciał włączyć mi bajeczki na dobranoc. - Odpowiedział.
- I to był powód? - Śmiałam się.
- A ty co mądralo zbroiłaś? - Spytał.
- Nie powiem. To głupie. - Odpowiedziałam.
- Ja ci opowiedziałem najgłupszą moją historię z dzieciństwa, więc teraz ty mów. - Powiedział.
- Oj no dobrze. Więc kiedyś rodzice nie pozwolili mi iść na jakiś koncert, a że mój ojciec był kiedyś policjantem miał kajdanki, nawet parę... I mamę przypięłam do jakiegoś słupka od schodów, a tatę z drugiej strony. A sama wyszłam, biorąc tylko to co mi potrzebne. Po koncercie, nadal byli przypięci do tych słupków i spali. Odpięłam ich i poszłam do pokoju spać. Następnego dnia się trochę działo... - Powiedziałam...
- Wow... Normalnie Bad Girl. - Śmiał się Zayn.
- Oj cicho. Jak będziesz niegrzeczny to też cię tak przypnę i zostawię, a kluczyk dam Niallowi do zjedzenia. - Powiedziałam i go pocałowałam, a gdy chciałam się oderwać, Malik mnie przytrzymał i całował dalej. W końcu zabrakło nam tlenu.
- Wracajmy do domu, póki chata wolna... - Powiedział.
- A tak w ogóle, gdzie są chłopacy? - Spytałam.
- A u Elki się zatrzymali, bo najbliżej mieszka... - Odparł.
- A Dani? Przecież ona mieszka w centrum... - Znów zapytałam.
- Liam i Dan się rozstali, a po za tym, to ona wyjechała do Australii, miała jakieś pokazy, czy coś... Oj kochanie nie jesteś na bieżąco... - Wyjaśnił mi i dał mi całusa.
- Ojeju... A byli taką piękną parą... - Powiedziałam.
- Nic nie trwa wiecznie, oprócz naszej miłości.. - Odpowiedział.
- To było słodkie. - Uśmiechnęłam się.
- Staram się. Ale teraz wracajmy już. Pewnie ci zimno w tej sukience, która jest piękna i świetnie w niej wyglądasz... - Powiedział.
- Trochę jest mi zimno i dziękuję. Ta sukienka również mi się podoba. - Odparłam.
Zayn wstał i pomógł mi wstać. Szybko zabrał koc i koszyk z resztkami jedzenia, które zostawiliśmy Niallowi. Wsiedliśmy w samochód i pojechaliśmy do domu. Drzwi były otwarte, a ponoć Joanne miała dołączyć do chłopaków i jechać do Eleaonor.
- Ej Joanne! Jeszcze nie pojechałaś? - Krzyknęłam zdejmując szpilki z nóg.
- Joanne już dawno pojechała! - Również krzyknęła osoba, której szczerze nienawidziłam od zawsze.
- Co ta dziwka tu robi?! - Spytałam wściekła jak osa, Malika.
- Skąd ja mam to wiedzieć?! - Odpowiedział pytaniem.
- Kochanie przyjechałam ci przekazać wspaniałą wiadomość i na pewno się ucieszysz misiaczku. - Przyszła Perrie.
- Perrie powiedziałem ci, że masz się tu więcej nie pokazywać i tak przy okazji jak ty tu weszłaś, skoro nikogo tu nie ma? - Spytał zdenerwowany.
- Po pierwsze musiałam. Po drugie, kiedy byliśmy razem i tu nocowałam, a ty w tym czasie brałeś prysznic, od cisnęłam sobie klucz i dorobiłam... Głupiutki mały miś... - Przy niej normalnie krew mnie zalewała.
- Co znowu?! - Malik.
- Jestem w ciąży, a ty zostaniesz tatusiem, a ta kurwa się wyprowadzi i zniknie z naszego życia! - Krzyknęła radośnie.
- Jak ci zaraz.... - Nie dokończyłam bo przerwał mi Zayn.
- Ari nie warto... A ja nie mogę być ojcem tego dziecka, bo ty mnie zdradzałaś od początku naszego związku. Więc jak urodzi się ten twój bachor domagam się testu na ojcostwo, żeby udowodnić ci, że nie jestem ojcem tego dziecka. - Powiedział.
- Jak chcesz misiaczku... Ale i tak udowodnię ci, że nim jesteś. - Powiedziała Perrie.
- Wypierdalaj stąd Perrie! - Krzyknęłam.
- A ty się ucisz mała dziwko. To nie twój dom, więc się tak nie rządź. Wyobraź sobie, że ja tu byłam krótko przed tobą. Też tu mieszkałam... - Zaśmiała się.
- Perrie wyjdź stąd. - Powiedział Zayn.
- Ja i tak tu wrócę. - Odparła różowo-włosa i wyszła z domu.
- Okłamałeś mnie! - Krzyknęłam po chwili.
- Nie okłamałem! Niby kiedy?! Ariana nie słuchaj jej Perrie kłamie! Ja nie jestem ojcem tego dziecka! A ciebie kocham ponad wszystko! - Również krzyczał.
- Tak?! A masz jakiś dowód na to, że nie jesteś?! No właśnie nie masz! Więc jest duża pewność, że jesteś! A po za tym to jak ja mam jej nie słuchać, skoro ona tu będzie przyjeżdżać, bo ty będziesz musiał jej pomagać! Albo "a ta kurwa się wyprowadzi i zniknie z naszego życia" i "jak chcesz misiaczku, ale i tak udowodnię ci, że nim jesteś". Boże Zayn ty nie rozumiesz, że ja tego nie przeżyję emocjonalnie?! - Łzy leciały mi z oczu.
- Ari, ja ciebie kocham, a nie ją. To z tobą chcę mieć mnóstwo dzieci, a nie z Perrie. Jestem pewien, że to nie moje dziecko, bo Perrie ruchała się na prawo i lewo. Mogła z każdym wpaść. - Przytulił mnie.
- A co jeśli wyjdzie, że to ty? Co zrobisz? Przecież nie będziesz mógł się wyrzec tego dziecka, Perrie to wykorzysta i będą hejty i cały zespół na tym ucierpi. Na prawdę tego chcesz? - Spytałam ocierając łzy.
- Wtedy coś się wymyśli. Pogadamy z chłopakami, może coś oni nam doradzą... - Pocałował mnie w czubek głowy.
- Idę spać. Za dużo emocji na raz... - Od kleiłam się od niego i poszłam do pokoju.
Wzięłam prysznic, przebrałam się w piżamkę i położyłam spać. Rano obudziłam się o 9. Poprawiłam się do pozycji siedzącej. Nagle przypomniało mi się wszystko z wczoraj. Najpierw było tak pięknie, a później... Szkoda gadać. Rozejrzałam się po pokoju i zorientowałam się że nie ma Zayn'a w pokoju. Wzięłam prysznic i ubrałam się w to. Zrobiłam makijaż, a włosy związałam w niesfornego koka na czubku głowy. Zeszłam na dół i poszłam do kuchni, a tam siedziała cała szóstka.
- Cześć. - Powiedziałam.
- Ari wszystko gra? Wyglądasz na przybitą... - Skierowała się do mnie Joanne.
- Nie. Zayn wyjaśni wam o co chodzi, a ja idę się powiesić. - Z lodówki wyciągnęłam wodę, zrobiłam łyka i wyszłam z kuchni i poszłam do pokoju. Usiadłam na parapet i patrzałam na deszcz padający za oknem.
- Nie wieś się! - Nagle do pokoju wparował Hazz.
- Harry, ale ja nie miałam takiego zamiaru. - Zaśmiałam się.
- To czemu powiedziałaś "Zayn wyjaśni wam o co chodzi, a ja idę się powiesić." ? - Spytał.
- Oj kochany debilku. Tak się tylko mówi, jak jest się przybitym. No wybacz, ale inteligencją nie grzeszysz... - Odpowiedziałam mu.
- Ale za to jestem seksi. - Uśmiechnął się.
- No masz fajne loki. - Tsa... Harry wie jak pocieszyć. Jo to bardziej groźna jest... Czasami się jej boję. Najczęściej jak coś gotuje. Noże i inne przyrządy...
- A co się stało, że jesteś taka smutna i przybita, jakby ci kota zamordowali? - Zapytał.
- Kota mi nie zamordowali, nawet do nie mam. A smutna jestem ponieważ Perrie tu wczoraj była i powiedziała, że jest w ciąży z Zayn'em. Zayn twierdzi, że nie jest, bo ona się ruchała na prawo i na lewo, więc może być z każdym. Ale ja i tak boję się, że ojcem może być Zayn, a tego dziecka wyrzec się nie będzie mógł, bo Perrie to wykorzysta, a ja ją znam od dzieciństwa, bo razem dorastałyśmy i chodziłyśmy do tej samej szkoły i wgl. - Wyjaśniłam mu na szybko.
- Nie martw się Ari... - Mocno mnie przytulił.
- Aua Harry! - Krzyknęłam.
- Dobra. A teraz leć na śniadanie, bo wyglądasz jakbyś co dopiero z grobu wstała. - Zaśmiał się Harry i mnie puścił.
- Okey... - Odpowiedziałam i razem z loczkiem zeszliśmy na dół, ale ja i tak nie odezwałam się ani słowem do Zayn'a.
___________________________________________________
I kolejny. 

środa, 22 maja 2013

17 - To nie fair, że wyglądasz lepiej w moich ciuchach!

Weszłam do studia tatuaży i podeszłam do lady, gdzie stała Jane, czerwonowłosa koleżanka Malika, cała w tatuażach. Znam ją, bo Malik zaciągnął mnie tu, bo robił sobie kolejny tatuaż... Heh.
- Hej Ariana. Co cię tu sprowadza? - Spytała Jane.
- Chcę sobie zrobić tatuaż. Byłabyś w stanie mi go zrobić, jakoś teraz? - Spytałam.
- Dla ciebie zawsze... Jaki ma być? - Jane
- Ten. - Pokazałam jej małą karteczkę, którą miałam w kieszeni.
- Twój szkic? - Spytała.
- Tak. - Odparłam.
- Całkiem nie zły. - Pochwaliła.
- Dzięki... Starłam się. - Uśmiechnęłam się.
- To widać. Dobra choć zrobię ci ten tatuaż. - Powiedziała i poszłyśmy do pomieszczenia obok. Po jakiejś godzinie tatuaż był gotowy, ale cholernie bolał...
- Dzięki... To ile płacę? - spytałam.
- Nic. Taki prezent ode mnie. - Uśmiechnęła się.
- Dziękuję. - Przytuliłam ją.
- Nie ma za co. Pozdrów Zayn'a i chłopaków. - Odpowiedziała.
- Okej. Dzięki jeszcze raz. Muszę lecieć. Pa.. - Powiedziałam i wyszłam.
Szybko pojechałam do studia. Wjechałam windom na odpowiednie piętro i weszłam w odpowiednie drzwi. Chłopaki nagrywali, a Jo się tak nudziła, że grała w Angry Birds. Heh. Cała Jo...
- Ariana! - Wydarł się Zayn.
- Zamknij się idioto i nagrywaj. - Syknęłam i usiadłam koło Joanne.
- Hej. - Powiedziała Jo.
- Hej... Nudzisz się, huh? - Zaśmiałam się.
- Boże od 11 z tymi debilami, a jest 15... A tak w ogóle to ty do 15 spałaś? - spytała.
- Nie... Do 13, ale się jeszcze ogarnęłam, jakoś o 13 30 pojechałam do studia tatuaży, godzinę tam siedziałam i teraz przyjechałam tu... - powiedziałam.
-  Zrobiłaś sobie kolejny tatuaż? - Spytała,
- No... - Oparłam i pokazałam jej. Szybko zaryłam, gdy zobaczyłam, że chłopaki wychodzą z pomieszczenia obok.
- Ariana! - Krzyknął Zayn i się na mnie rzucił.
- Ogarnij się debilu i mnie puść. - Powiedziałam.
- Stęskniłem się za tobą... - Odpowiedział.
- Ja też, ale na serio, puść mnie. - Odparłam.
- No dobra... Wy wiesz, że masz twardy sen? budziłem cię a ty nic... Myślałem,że nie żyjesz... - Powiedział.
- Nie budziłeś jej. Powiedziałeś, że tak słodko wygląda, że nie odważysz się jej obudzić. - Wtrącił się Liam.
- Wiedziałam! I ojej... - Powiedziałam i dłońmi zaryłam poliki.
- Masz tatuaż?! - Krzyknął zdziwiony Zayn.
- Nawet dwa... - Powiedziałam.
- I nic mi nie powiedziałaś? - Spytał.
- Oj tam. Tu mam ptaka, a tu mam takie coś, co dzisiaj przed przyjazdem do studia wytatuowałam. - Powiedziałam i pokazałam mu tatuaże.
- Mam na ciebie focha. - Powiedział Zayn i się ode mnie odwrócił.
- Co ja ci znowu zrobiłam?! - Krzyknęłam.
- To nie fair, że wyglądasz lepiej w moich ciuchach! W mojej ulubionej bluzce! - Krzyknął.
- Idiota... - Zrobiłam facepalm.
- Oj dobra nie umiem się dłużej na ciebie gniewać. - Powiedział i mnie pocałował.
- Pff... Tylko tyle na ciebie stać? - Spytałam.
- No ale skarbie tak przy ludziach? - Zayn.
- Zbok! - Krzyknęłam.
- Przestańcie, bo zaraz rzygne - Jo.
- A no właśnie. Porywam cię dzisiaj na miasto... - Powiedział mi Malik.
- O której? - Spytałam.
- O 20. - Odparł.
- A gdzie? - Zapytałam.
- A to już niespodzianka. - Uśmiechnął sie.
- No dobrze. - Odparłam.
- Idźcie już Kevinki... - Śmiał się Louis.
- Ale wy macie próbę... - Powiedziałam.
- Aaa! Brzuch mnie boli! Czyli próba odwołana! - Krzyknął Harry i złapał się za brzuch.
- Do szpitala! - Krzyknęłam.
- Już mnie nie boli... Ale próba tak, czy tak odwołana, gdyż Niall jest głodny. - Hazz.
- Aaa! no właśnie... Jestem strasznie głodny... - Niall.
- Peszek. Jedźcie już... - Powiedziała Joanne. Ona też wie o co chodzi?!
- Zabezpieczajcie się! - Rzucił Liam, jak wychodziliśmy, a reszta się śmiała
Dojechaliśmy do domu, jakoś o 16, albo 17... Nie ważne. Malik zamknął mnie na klucz w pokoju i powiedział, że on wychodzi, a ja w tym czasie mam się przebrać. Więc nie czekając ani chwili dłużej, wzięłam prysznic, umyłam i wysuszyłam włosy, wybrałam tę sukienkę, zrobiłam makijaż, a włosy spięłam tak. Na nogi wsunęłam czarne obcasy i założyłam tego samego koloru kolczyki.Do torebki schowałam mojego iPhona, oraz ulubiony brzoskwiniowy błyszczyk. Usiadłam na łóżko i czekałam, aż Zayn łaskawie otworzy mi drzwi, ponieważ nadal były zamknięte. Po jakiś 15 minutach, gdy wybiła 20, otworzyły się drzwi. Dziwne. Chłopacy mówili, że wrócą ok. 18, 19, a tu nic?
- Zayn! - Krzyknęłam, ale brak odpowiedzi.
- Zayn!!! Jeśli tu nie przyjdziesz idę się spakować i już nigdy nie wrócę! - To zawsze na niego działa. Nagle na podłodze znalazłam małą karteczkę. Pismo Malika, więc pewnie on mi ją zostawił...
"Jesteś dla mnie wszystkim. Nie umiem bez ciebie wytrzymać. Kocham cię jak wariat i nie umiem przestać. Jeśli spytasz, tak jak na filmach, czy zrobię dla ciebie wszystko, odpowiem, że nie. Bo jeśli poprosisz mnie, abym przestał cię kochać, nie przestanę... Spotkajmy się tam, gdzie się poznaliśmy. Mam nadzieję, że pamiętasz, gdzie to jest... :P    Zayn xx"
Czyli wybieram się do parku, gdzie Zayn rozczaskał mój aparat. Wyszłam z domu i szybkim krokiem poszłam do parku. Dokładnie do tego miejsca w którym to się działo. Spotkałam go tam. Stał przodem do mnie, trzymając różę w ręku.
- Po co to wszystko? - Spytałam podchodząc do niego.
- Zauważyłem, że za mało wychodzimy na miasto i, że jestem zbyt mało romantyczny. Róża dla ciebie. Jest piękna, ale nie piękniejsza od ciebie. - Powiedział i wręczył mi kwiat.
- Dziękuję, ale po co kazałeś mi tu przyjść? To jest ta niespodzianka, o której mówiłeś? - Pytałam.
- Zabieram cię gdzieś, i to jeszcze nie wszystko. Teraz wsiądziemy do mojego samochodu i cię gdzieś zabiorę. - Powiedział, chwycił mnie za dłonie i czule pocałował.
- A nie możesz mi powiedzieć gdzie jedziemy? - Spytałam.
- Nie. Mmm lubię twój brzoskwiniowy błyszczyk... - Powiedział.
- Ja też go lubię. - Uśmiechnęłam się
- Choć. - Chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę jego samochodu.
- Zamknęłeś mnie w pokoju na klucz, jak później się otworzyły, skoro ciebie nie było? - Spytałam.
- Joanne była w domu. - Odparł
- Ale z was świnie! Krzyczałam, żeby ktoś mnie wypuścił i nic. - Powiedziałam.
- Inaczej nic by się nie udało... - Uśmiechnął się.
- Nie ważne...- Odparłam.
I pojechaliśmy. W połowie drogi Zayn kazał mi zawiązać sobie oczy chustką. Gdy samochód się zatrzymał, wyszliśmy z niego i Malik mnie gdzieś prowadził. Po jakimś czasie Mulat zdjął mi z oczu chustkę. Widok mnie zszokował. Był to...
_______________________________________________________________
I kolejny rozdział... <3 I myślałam i to dużo (łeb mnie od myślenia teraz boli!) i zdecydowałam, że zawieszam tego bloga, bo nie komentujecie. Pa. May się odmeldowuje. :*

poniedziałek, 20 maja 2013

16 - Wszystko już w pożądku...

Jaka ulga... Jestem znów z Zayn'em i mam nadzieję, że nic nas nie rozdzieli... Tak jak wszyscy planowaliśmy, razem z Jo wprowadziłyśmy się do chłopaków.
Lot był długi... Strasznie długi... No ale nie ważne. Z lotniska odebrali nas chłopacy. Jak by jeden nie mógł przyjechać. No ale nie ważne. Grunt, że dojechaliśmy.
- To co idziemy na imprezke? - Zapytał Harry, kiedy załadowali walizkami i kartonami (które należały do mnie i do Jo), przekroczyliśmy próg.
- Pojebało? Najpierw muszę się rozpakować. - Powiedziałam.
- Ja ci pomogę... - Uśmiechnął się tajemniczo Zayn.
- Tsa. - Mruknęłam.
- Więc ja pomogę Joanne. - Powiedział Harry i objął ją ramieniem.
- Nie, nie pomożesz. Pokażcie mi tylko gdzie ja mam spać... - Joanne strąciła z siebie ramię Stylesa.
- U mnie skarbie... - Odparł Styles i znów ją objął.
- Marzysz... - Odpowiedziała.
- Więc... Przez ten czas, jak byłyście w Los Angeles, my postanowiliśmy zrobić tam taką gratownie, więc możesz spać ze mną, albo ze Harrym... - Odezwał się Niall.
- Pójdę do ciebie, bo Hazzy nie lubię... Bez urazy Hazz. - Powiedziała Jo.
- Widzisz Harry Jo lubi mnie bardziej. - Zaśmiał się triumfalnie Niall.
- Oj tam oj tam. To nie oznacza, że będzie ci gotować. - Powiedział Harry.
- Jezu dzieci, ale wy problemy macie. - Odezwała się Jo.
- Chodźmy cię rozpakować... - Powiedział Malik i pociągnął mnie i walizki w stronę NASZEJ sypialni.
- Och Zayn... Ty tylko o jednym myślisz... - Powiedziałam, gdy weszliśmy do pokoju.
- Nie prawda... W sumie... Myślę tylko o tobie, o sobie, no o nas ogólnie. - Objął mnie w pasie.
- Seksu i tak nie będzie. - Odparłam.
- No ale czemu? Okres? - Spytał smutno.
- Nie. Po prostu jestem zmęczona, ledwie na nogach stoję, a jeszcze trzeba rozpakować moje walizki... - Dałam mu całusa.
- A jutro? - Zapytał.
- Jak będziesz grzeczny to się jeszcze zastanowię... - Powiedziałam.
- Osz ty szantażystko. - Zaczął mnie łaskotać, przez co wyginałam się na wszystkie możliwe strony.
- Przestań! - Krzyczałam.
- Nie! - Odkrzyknął.
- No przestań no! Bo seksu nie będzie! - Krzyczałam.
- Nie ma bata! - Odparł.
- Foch! - Tupnęłam nogą.
- Oj kochanie. - Przestał.
- Nadal foch. - Powiedziałam.
- Kotku... - Chciał mnie pocałować, ale ja zrobiłam unik.
- Foch. - Powtórzyłam.
- Ari... - Powiedział i spojrzał na mnie uwodzicielskim spojrzeniem, przez który zawsze ulegam.
- Prze... Przes...Przestań! - krzyknęłam i odwróciłam głowę, tak, żeby nie spojrzeć mu w oczy.
- Nadal foch? - Spytał.
- Nadal foch. - Powiedziałam stanowczo.
- Nie przestanę tak patrzeć, dopóki nie będziesz miała unfocha. -Odparł.
- Oh no dobra. - Odpuściłam.
- No widzisz... To zawsze na ciebie działa. - Zaśmiał się triumfalnie.
- Oj zamknij się. Następnym razem się nie dam. - Powiedziałam.
-  Za każdym razem to mówisz... - Odparł.
- Oj cicho bądź i pomóż mi się rozpakować. - Odpowiedziałam.
Więc zaczęliśmy mnie rozpakować. Trochę nam to zajęło, bo aż ok. 3 godzin, czyli jakoś do 2 rozpakowywaliśmy mnie. Położyłam się bezsilnie na łóżku i zasnęłam w ciuchach. Nawet nie miałam siły przebrać się w piżamę.
Obudziłam się ok 13. trochę długo... Podparłam się na łokciach i zobaczyłam, że nigdzie nie ma Zayn'a, a w domu jest cicho, za cicho, jak o tej porze. Zauważyłam małą karteczkę równo złożoną na pół, leżącą na poduszce Malika. Wzięłam ją do ręki i odczytałam:
"Oj kochanie, ale ty masz twardy sen. Nawet czołg cię nie obudzi... :p Nie ważne. Jakby co jestem z chłopakami i Joanne w studiu. Przyjedź do nas, chyba, że ci się nie chce. W razie co to wrócimy do domu wieczorem. Pewnie tak o 18, 19. 
Zayn xoxo. :* "
Nie mam twardego snu. A on na pewno mnie nie budził. Heh nie ważne. Wstałam leniwie z łóżka i spostrzegłam, że nie jestem w moich ciuchach tylko w koszulce Zayna i mojej bieliźnie. Uśmiechnięta poszłam do łazienki i wzięłam prysznic. Owinęłam się szczelnie ręcznikiem i powędrowałam do szafy. Ukradłam Zaynowi jego ulubioną koszulkę, wzięłam moje kochane rurki i czarne conversy. Ubrałam się w owe ciuchy i zrobiłam delikatny makijaż.Włosy zostawiłam rozpuszczone. Zeszłam na dół i zrobiłam sobie płatki po czym je zjadłam. Umyłam zęby i taksówką pojechałam do studia tatuaży. Kolejny tatuaż... Hue hue.
_____________________________________________________________________
Nie podoba mi się ten rozdział, ale co mi tam. Więc zakładam nowego bloga i on nie będzie o one direction, tylko o ROOM 94. mam nadzieję, że będziecie go odwiedzać i komentować...Link podam w następnym rozdziale. I mam na was focha ponieważ nie komentujecie. Dwie osoby komentują : Agucha Malik i I LOVE YOU ZAYN. Dziękuję chociaż wam. :* Dostaniecie w nagrodę dedyka. May

czwartek, 16 maja 2013

15 - "Nothing fine, I'm torn."

Co ja mam do cholery zrobić?! Kocham go, ale nie mogę mu jeszcze wybaczyć. Wzięłam gitarę i zaczęłam grać to.
- Nothing fine, I'm torn... Torn... - Zaśpiewałam do siebie i odłożyłam gitarę na jej miejsce.
- Hej... - Nagle do pokoju przyszła Joanne.
- Cześć. - Odpowiedziałam i z miękkiego łóżka przeniosłam się na parapet.
- Przyniosłam ci kakałko. - Powiedziała i podała mi kubek.
- Dziękuję. - Odebrałam naczynie.
- Jak się czujesz? - Spytałam.
- A jak mogę się czuć? Źle, nawet gorzej. - Odpowiedziałam.
- To dupek. Po prostu zapomnij o nim. - Powiedziała.
- Jak mam o nim zapomnieć skoro go kocham, ale z drugiej strony, boli mnie to co zrobił. Gdyby coś takiego się powtórzyło, nie wytrzymałabym i totalnie się załamała. Bym gorzej wyglądała, niż teraz wyglądam. - Spojrzałam na nią.
- Jeju, ty naprawdę do kochasz... - Mocno mnie przytuliła.
- Nawet nie wiesz jak mocno... - Ja.
- Wybacz mu... Daj się zaprosić na kawę, albo coś. Nie mogę widzieć, jak ty cierpisz. - Joanne.
- A co będzie, jeśli on znowu mnie zrani? - Spytałam.
- Wtedy zrobię mu włam na chate i se z nim pogadam... - Odpowiedziała.
- Jesteś kochana. Wiesz? - Uśmiechnęłam się.
- O weź ble. Bo rzygnę. - Powiedziała z czego ja się zaśmiałam.
- Przepraszam, ale naprawdę. Kocham cię siostrzyczko. - Przytuliłam się do niej.
- Weź już do niego pisz, dzwoń, albo coś, bo naprawdę rzygnę. I to nie tęczą. -  Powiedziała.
- Ok. - Odkleiłam się od niej, chwyciłam mój telefon i napisałam do Malika.
"- Myślałam i to dużo... I wybaczam ci. Nie umiem bez ciebie żyć... Mam nadzieję, że nie wyjechałeś z LA... " - Ja.
"- Joanne nie ładnie korzystać z czyjegoś telefonu. :P" - Odpisał po minucie, a ja się zaśmiałam.
"- Debilu, to ze mną piszesz, a nie z Joanne. Powiedziałam, że dam ci znać, jak podejmę decyzję, więc się odezwałam. :D Chyba, że już kogoś masz... :(" - Ja.
"- A ja ci powiedziałem, że będę czekać. Nawet wieczność. I jestem właśnie na odprawie. Więc... :(" - Zayn.
- Jo rusz dupę, albo daj mi kluczyki do samochodu. Jadę na lotnisko. - Powiedziałam.
- Przebież się, nie pojedziesz w piżamie, masz 5 minut i jedziemy. - Odparła i wyszła.
Włosy rozpuściłam, w wyniku tego powstały mocne fale. Rozczesałam je palcami i wzięłam się za makijaż, a po nim ubrałam się w to . Szybko z Joanne wsiadłyśmy w samochód i pojechałyśmy na lotnisko. Kurczę, ona prowadzi jak jakiś psychopata po prochach... Wyszłam z pojazdu i zaczęłam biec w stronę odprawy. Cholera, ale zimno. Szukałam Zayn'a.
- Zayn! - Krzyknęłam, a on się odwrócił i od razu uśmiechnął. Zaczęłam biec coraz szybciej, a on zaczął biec w moją stronę.
- Jednak to prawda... - Mocno mnie przytulił.
- Po pierwsze, miażdżysz mnie, po drugie, przecież nie kłamię idioto, po trzecie, gorszego tekstu się nie dało?, a po czwarte, kocham cię debilu. - Powiedziałam.
- Ja ciebie też myszko. - Pocałował mnie, a część zgromadzonych ludzi zaczęła klaskać.
- Obiecaj mi, że już nigdy mnie nie zostawisz, ani nie zranisz itp... - Spojrzałam w jego czekoladowe tęczówki.
- Obiecuję. Przepraszam Ari. Tak strasznie tego żałuję. Czyli teraz jesteśmy oficjalnie znów razem? - Uśmiechnął się.
- Oficjalnie. - I znów się pocałowaliśmy.
- Przepraszam, czy mogłabym zrobić sobie z tobą zdjęcie? - Zaczepiła mnie jakaś dziewczynka.
- Pewnie. - Uśmiechnęłam się i zrobiłyśmy sobie zdjęcie.
- A autograf też mogę? - Zapytała z nadzieją.
- Oczywiście, że możesz. Jak masz na imię? - Spytałam.
- Katniss. - Odpowiedziała i wręczyła mi mały notesik oraz długopis.
- Proszę cię bardzo. - Powiedziałam i oddałam jej zeszyt, gdy już podpisałam.
- Katniss, a nie chciałabyś autograf od tego ciacha z One Direction? - Spytał Zayn.
- To Harry też tu jest?! - Zdziwiła się.
- Nie od niego! - Zayn.
- Niall?! - Katniss.
- Nie!. - Zayn.
- Liam?! - Katniss.
- Nieee. - Malik.
- To może Louis?! - Spytała.
- Nie. Chodziło mi o mnie. - Zayn.
- Od ciebie nie chce. - Katniss.
- Ale czemu?! - Spytał Zayn.
- Szczerze? - Katniss.
- No powiedzmy... - Odpowiedział Zayn.
- Bo jesteś głupi i dałeś się omamić Perrie. Ona leci na kasę, a ty kupowałeś jej wszystko czego zapragnie. Ariana jest fajniejsza. - Powiedziała i poszła.
- Szczała prosto w serce. Co Zayn? - Spojrzałam na Mulata.
- Jaki ja głupi byłem. Boże... Katniss ma rację. Ariana przepraszam cię. Wynagrodzę ci to. Zrobię wszystko. - Powiedział.
- Uspokój się. Nie musisz wszystkiego dla mnie robić. Wybaczyłam ci, ale nie chcę, żebyśmy o tym kiedykolwiek wspominali.- Odpowiedziałam.
- Dobrze. Czemu masz mokre włosy? - Zmienił temat.
- Bo je myłam, ale nie wysuszyłam i rozmawiałam z Joanne, no i ona mówiła, żebym ci wybaczyła, Więc napisałam do ciebie, szybko ogarnęłam i jechałyśmy na lotnisko, a ona prowadziła jak jakiś psychopata po prochach i dalej już wiesz co się działo... - Szybko powiedziałam.
- To wyjaśnia, dlaczego nie masz bluzy i masz gęsią skórkę. Masz moją bluzę. Nie chcę, żebyś się przeziębiła. - Powiedział i narzucił na mnie jego bejsbolówkę.
- Dziękuję, ale tobie nie będzie zimno? - Spytałam.
- Nie... A no właśnie. Muszę już iść, bo odlecą beze mnie... - Powiedział smutno.
- Nie idź. Przenicujesz u Joanne. Proszę. Dopiero cię odzyskałam... - Spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem.
- Dobrze... Komuś się jeszcze przyda ten bilet. - Uśmiechnął się.
Więc pojechaliśmy do domu Jo. Tym razem jechała normalnie. Bogu dzięki... Postanowiłyśmy z Joanne, że zamieszkamy z chłopakami. Tak jak planowaliśmy wszyscy. Następnego dnia wszystko zapakowaliśmy i polecieliśmy do Londynu...
__________________________________________________________
No jakoś mnie nie przekonałyście, żebym nie usuwała... Min. 7 kom. Jeśli nie będzie do przyszłego wtorku, to usuwam... I nie ma jeśli parę komentarzy doda ta sama osoba. May... next nie wiem kiedy. Jak mi się będzie chciało to dodam. ale też liczy się liczba komentarzy. min 4 = następny rozdział.
May... xoxo

14 - "Nic nie mów, nie chcę słuchać twoich wyjaśnień. Nie mów mi, bo to boli."

*Jakieś 3 tygodnie później*
Rano obudziłam się dość obolała. Poprawiłam się do pozycji siedzącej i chwyciłam mój telefon. Hm. Komuś się nudziło, bo dzwonił do mnie aż 69 razy (nie mogłam się powstrzymać xd). Ten ktoś nie ma na co kasy wydawać, tylko do mnie wydzwania?! Spojrzałam od kogo... Od Zayn'a... Wow, jakoś się nie zdziwiłam. Co on wampir, że w nocy do mnie wydzwania i rano?! Nagle mój telefon zadzwonił. O nie znowu on. Ale mimo to odebrałam. Czemu? Bo jestem idiotką.
- Czego chcesz? - Spytałam.
- No nareszcie odebrałaś! Martwiłem się o ciebie. Gdzie ty jesteś?! Wracaj do domu. - Odezwał się Malik.
- A jakoś wcześniej jakoś się o mnie nie martwiłeś. A poza tym to co cię to obchodzi, gdzie ja jestem?! - Ja.
- Ariana nie wygłupiaj się. Wracaj do domu, albo ja przyjadę do ciebie. - Zayn.
- Haha! Proszę ciebie! Ja się wygłupiam?! A Londyn to nie mój dom i nigdy nie był... Zrozum, że to co było między nami nie wróci. Nie widzę już naszej przyszłości... - Łzy już leciały mi po policzkach.
- Ariana. Proszę cię. Powiedz mi gdzie ty jesteś. Ja cię naprawdę kocham, ale ty mi nie chcesz uwierzyć... - Zayn.
- Jesteś dupkiem. Skończonym dupkiem i idiotom. Zaufanie do ciebie straciłam gdy zauważyłam, jak obściskujesz się z tą blondyną z Hawajów, a po drugie nie przeprasza się dziewczyn przez telefon, jest to w każdej komedii romantycznej. Pa. - Powiedziałam, rozłączyłam się i rozpłakałam jak dziecko.
*Oczami Zayn'a*
Ariana ma rację. Jestem skończonym dupkiem i idiotom. Jak mogłem ją przeprosić przez telefon?! Tak mógł postąpić tylko debil, którym jestem. Czasami po prostu nie myślę. Ale chyba wiem, kto może wiedzieć gdzie Ariana jest... Joanne! Od razu chwyciłem telefon i wybrałem nr Jo.
- Hallo? Jo? Cześć. Mówi Zayn. - Powiedziałem, kiedy odebrała.
- Hej. Czemu do mnie dzwonisz? - Joanne.
- Bo mam taką sprawę... Przedwczoraj pokłóciłem się z Ari i... nie wiesz przypadkiem, gdzie ona jest? - Ja.
- Nie... Ojeju. Gdy tylko będę coś wiedzieć dam ci znać. Ale teraz sorry, ale muszę lecieć. Pa. - Powiedziała i się rozłączyła. Nie ufam jej. Jest niezłą aktorką.  Moim ostatnim kołem ratunkowym jest, a raczej są chłopaki. Nie zwlekałem tylko od razu zbiegłem do salonu, gdzie jak zwykle oglądali filmy.
- Chłopaki musicie mi pomóc. - Zacząłem.
- Co się stało? - Louis.
- Wiem, że wiecie, gdzie jest obecnie Ariana. Powiedzcie mi gdzie ona do cholery jest! - Wybuchłem.
- Zayn nie obraź się, ale powinieneś pomyśleć zanim ją zdradziłeś i to 2 razy. Teraz zobacz co zrobiłeś. - Powiedział Liam.
- Liam proszę cię. Staram się to wszystko naprawić... Ale nie umiem, dlatego proszę pomóżcie mi w tej jednej rzeczy. Powiedzcie mi gdzie ona jest, a resztę bałaganu posprzątam sam. - Powiedziałem spokojnie.
- Liam sorry, ale ja już tak nie mogę. Ona cierpi, on cierpi, wszędzie cierpienie, a ja chcę żeby Ariana wróciła. Chcę, żeby było jak dawniej, wszędzie śmiechy, radość i miłość pomiędzy nimi. Jestem TEAM ZARIANA! - Wybuchł nagle Niall.
- Niall powiedz mi gdzie jest, a nie jakieś przemówienie urządzasz. - Naciskałem.
- Niall proszę. Obiecaliśmy Arianie, że mu nie powiemy. Jeśli będzie chciała z nim gadać, to sama mu powie, gdzie jest, albo wróci. - Powiedział Louis.
- Louis ma rację. - Poparł go Harry.
- Błagam was. - Ja.
- Jest w... - Niall chciał powiedzieć, gdzie, ale Harry zakrył mu ręką buzię.
- Nie mów. Nie daj się złamać. - Mówił Hazz do blondyna.
- W takim razie odchodzę z zespołu, idę golić żyły. Nie mam po co żyć. Wszystko jest do dupy. - Powiedziałem.
- Nie możesz nas szantażować emocjonalnie. - Liam.
- Ale to nie szantaż! Na prawdę idę to zrobić. Nie mam po co i dla kogo, żyć, więc sorry. - Powiedziałem.
- A jak ci powiemy? - Spytał Li.
- Pojadę do niej, będę błagał na kolanach o wybaczenie... Jeśli mi wybaczy, będę przepraszał ją do końca życia, ślub, dzieci... A jeśli nie idę golić żyły. - Odparłem.
- Biada ci. Jeszcze ci dokopię. - Liam.
- To... Gdzie ona jest? - Spytałem.
- W Los Angeles u Joanne. - Liam.
- Dziękuję Liam. - Powiedziałem.
- Jedź już do niej bo mnie denerwujesz. - Pogonił mnie.
- Jadę. - I wyszedłem.
*Oczami Ariany*
Jak co wieczór, po prysznicu, ubrałam się w piżamkę, usiadłam na łóżku, wzięłam coś do pisania i mój pamiętnik i pisałam. Joanne siedziała w salonie. Po jakiejś dłuższej chwili usłyszałam jak przyjaciółka woła mnie, gdyż ktoś do mnie przyszedł. Gdy zobaczyłam GO to mnie zamurowało. Chłopaki mi obiecali, że mu za nic nie powiedzą. W drzwiach stał nie kto inny, tylko Zayn z bukietem róż.
- Po co tu przyszedłeś? - Spytałam podchodząc do drzwi.
- Przyszedłem, żeby ci to wszystko wyjaśnić. I przy okazji dać ci ten bukiet.- Wręczył mi kwiaty.
- Nie chcę ich słuchać, ale kwiaty przyjmę, bo są piękne, aż żal je wywalić. - Powiedziałam.
- Ariana proszę... - Błagał. (włączcie to. dla efektu. :*)
- Nie. Wybacz, ale jeszcze nie umiem ci wybaczyć. Zayn 2 razy mnie zdradziłeś. To za bardzo boli. - Łza już leciały mi po policzkach.
- Ariana, ja tego wszystkiego, żałuję co zrobiłem. Byłem piany, nie myślałem, a ta sprawa z Perrie, to wina Modestu, powiedzieli, że mam się z nią spotykać, flirtować, żeby rozpromować 1D. Przepraszam. - Powiedział.
- Jakoś w to nie wierzę. Lepiej będzie jak już wrócisz do Londynu. - Szybko wytarłam łzy.
- Będę o ciebie walczyć. Nie poddam się. Będę czekał. Będę kochał cię tak długo, dopóki wszystkie róże nie zwiędną. - Pocałował mnie nie spodziewanie, ale odwzajemniłam pocałunek, po czym Zayn wyszedł.
Co ja mam teraz zrobić? Jestem całkowicie rozdarta...
__________________________________________________________
O boże jakie to moje opowiadanie jest nudne.. Chyba je usunę... May.

środa, 15 maja 2013

13 - LA powróciłam! Genialnie...

Wylądowałam jakoś nad ranem. Taksówką dojechałam do domu Joanne, coś około 8, albo 9. Jestem strasznie zmęczona i obolała... W dodatku przejeżdżałam koło mojego byłego domu. Wszystkie wspomnienia znów wróciły...
*Reteospekcja*
- Tracimy ją! - Krzyczeli lekarze.
- Panie doktorze co robimy?! - Krzyknął jakiś drugi.
Dajcie respirator! - Doktor.
- Raz dwa trzy... Trzask! - Ktoś tam.
- Udało się! - krzyczeli
- A co z jej rodzicami? - Ktoś spytał.
- Nie stety.... - Inny doktor.
- Kto jej przekaże? - Ktoś inny.
- Później pomyślimy. Na razie czekamy, aż się obudzi... O ile w ogóle się obudzi... Jest duże ryzyko, jej serce jest zbyt słabe. - Doktor.
***
- Panie doktorze gdzie moi rodzice?! - Spytałam.
- Niestety... Ty tylko przeżyłaś ten wypadek... - Odparł.
- Co?! To nie możliwe! Gdzie oni są?! - Pytałam przez szloch, doktor nie odparł, tylko zaprowadził mnie w jakieś miejsce, gdzie leżały trupy. Niestety moi rodzice byli pośród nich...
*Inna retrospekcja*Przed wypadkiem i w jego trakcie*
- Mamo no proszę! Mogę z wami jechać? - Błagałam moją mamę. 
- Nie kochanie. Ty musisz się uczyć. Masz pełno testów, a tak mało czasu. - Odparła.
- Ale mamo! Błagam cię! Nie będziemy tam wieczności, a chcę odwiedzić James'a (starszy kuzyn).
- No dobrze... - Uległa.
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję! - Krzyczałam i mocno przytuliłam mamę. 
***
- Pasy! - Ostrzegł tata.
- Pozapinane. - Powiedziałam.
- Więc jedziemy. - Uśmiechnął się tata.
*Koniec retrospekcji*
Pamiętam, że o coś się kłócili, ale nie pamiętam o co... Z zamyśleń wyciągnął mnie taksówkarz, który prosił o zapłatę. Dałam mu tyle ile trzeba i zadzwoniłam do drzwi. Moje oczy były podpuchnięte, od płaczu. Chwila moment i Joanne otworzyła mi drzwi.
- Hej! Co się stało? Płakałaś?- Joanne.
- Hej... Tak płakałam. Wszystko ci wyjaśnię, tylko mnie wpuść. - Powiedziałam, bez żadnego życia.
- Chcesz coś do picia? - Wpuściła mnie.
- Sok poproszę. - Odparłam, walizki zostawiłam na korytarzu i poszłam usiąść się na kanapę do salonu, a Joanne była w kuchni.
- Masz. - Podała mi szklankę, gdy tylko weszła do salonu.
- Dziękuję. - Odparłam i odebrałam naczynie.
- Więc opowiadaj, ze szczegółami co się stało. - Zajęła miejsce koło mnie.
- Więc Zayn zdradził mnie 2 razy. Raz go przyłapałam, gdy byliśmy na Hawajach. Był piany. A o drugim razie dowiedziałam się z internetu. Siedziałam tak sobie na TT, aż tu nagle "Zayn Malik i Ariana Collins oficjalnie zerwali..." Weszłam w link, żeby dowiedzieć się więcej, a tu nagle, że Zayn poznał jakąś Perrie, były zdjęcia jak się całowali... Było napisane, że mówił jej, że jest najpiękniejsza, a mi to ciągle też powtarzał... Boże Joanne, to tak boli... - Znów się rozpłakałam.
- Wiem... Zamorduję go, gdy tylko go spotkam... Obiecuję ci. - Przytuliła mnie.
- Nie. Mogłabym się u ciebie zatrzymać na jakiś czas, dopóki nie znajdę jakiegoś mieszkania? - Spytałam.
- Nawet możesz tu zamieszkać na stałe. Tylko nie zrób jakiegoś głupstwa, przez tego dupka. - Powiedziała.
- Nie odważę się zostawić najlepszej przyjaciółki. - Lekko się uśmiechnęłam.
- No ja myślę. - Zaśmiała się.
- Dziękuję Joanne. - Powiedziałam.
- Nie ma za co... - uśmiechnęła się.
- To prawda, że ty też miałaś chłopaka, z którym nie dawno zerwałaś? - Spytałam.
- Tsaaa. To był Michael. - Powiedziała.
- Przykro mi. - Powiedziałam
- Nie potrzebnie... Dobra ogarnij się, ja w tym czasie zrobię śniadanie, zjemy i idziemy na zakupy. - Powiedziała.
- Ok. - Powierdziłam.
Poszłam do pokoju gościnnego, który stał się moim pokojem. Wzięłam prysznic, wysuszyłam włosy i ubrałam się w to, zrobiłam makijaż, a moje włosy spięłam w niesfornego koka na czubku głowy. Zeszłam na dół, a Joanne właśnie nakładała jajecznice na talerze.
- Może weźmiemy ze sobą Logana? Dawno się nie widzieliście... - Joanne.
- Jak chcesz... - Odparłam nadal jakby bez życia.
- Oj uśmiechnij się... No dalej. Gdzie jest ten uśmiech? - Powiedziała.
- Poszedł se. - Odparłam.
- Naskarżę Loganowi. - Powiedziała.
- A se skarż. I tak sie nie uśmiechnę, ponieważ, zerwałam wczoraj z Zayn'em, a ja go tak w chuj mocno kocham, dlatego, że mnie zranił zdradzając mnie. - Wyrzuciłam z siebie.
-  Przepraszam, że staram się ci pomóc. - Joanne.
- To ja przepraszam, ale to na prawdę mnie boli. W ciągu dnia tracisz osobę którą najbardziej kochasz, która cię uszczęśliwia, a ty ją. Jak pstryk światełkiem. Normalnie, gdybym u ciebie nie mieszkała, bym siedziała skulona w pokoju, nie wiedząc co zrobić... Na pewno zastanawiałabym się, czy się nie zabić. - Powiedziałam.
- Wiem, że cię to boli. Sama to przechodziłam, a Zayn to twoja pierwsza miłość, ale musisz też zrozumieć, że w życiu nie ma happy endów, a jeśli są to jest ich w chuj mało. - Przytuliła mnie.
- Niestety... - Szepnęłam.
Szybko zjadłyśmy i pojechałyśmy do domu Logana Waitha (czyt.łejta). Zadzwoniłyśmy do drzwi, a po chwili otworzył nam piwnooki brunet, w którym się kiedyś kochałam, który nazywał się Logan. Heh...
- Czy mnie oczy nie mylą, czy to jest Ariana Collins?! - Zaśmiał się i mnie przytulił.
- Tęskniłam za tobą... - Powiedziałam.
- Ja za tobą też Ari... - Odparł.
- A za Jo już nikt nie tęskni! - Odezwała się Joanne.
- My się przed wczoraj widzieliśmy, ale tak czy tak tęskniłem, za moją siostrzyczką. - Powiedział Log.
- Ja też tęskniłam, więc nie kłam. - Razem z Loganem przytuliliśmy Joanne.
- Ojej czuję się taka kochana. - Powiedziała.
- No dobra, koniec tych czułości. - Powiedział Logan i się wszyscy od siebie odsunęliśmy. - Ari, dlaczego przyleciałaś? Słyszałem, że w Londynie dobrze ci się układa...
- Układało... Ale to długa historia i nie chcę nikogo uśpić. - Lekko się uśmiechnęłam.
- Tu jest ten uśmiech! - Krzyknęła Joanne i pokazała palcem na moje usta.
- O co chodzi? - Log.
- Jo próbowała mnie rano rozśmieszyć i sie ciągle pytała gdzie jest mój uśmiech... - Wyjaśniłam.
- Oh ty Jo wariacie. - Logan.
- Oj cicho. - Jo.
- Ale tak z innej beczki, po co tu przyjechałyście? - Spytał Logan.
- Jedziemy na miasto, a ty jedziesz z nami. - Joanne.
- Niech zgadnę znów zakupy, jak za dawnych lat? - Zaśmiał się.
- Oj jak ty nas dobrze znasz. - Zaśmiałam się.
- Jesteście moimi siostrami, więc was znam. - Log.
Cały dzień nam tak zleciał. Od sklepu do sklepu. Nawet zrobiłam sobie wymarzony tatuaż.  Zrobiłam zdjęcie i wstawiłam na TT z podpisem: "Zaczynam nowe życie... Tylko szkoda, że bez ciebie... ;("
_____________________________________________________________________
Ehhh nie mogłam się powstrzymać. Musiałam go dodać. Tak a propos kolejnego rozdziału, nie wiem kiedy będzie, bo w sobotę przyjeżdża do mnie przyjaciółka, a w przyszły wtorek mam test całoroczny z historii i wiele innych, tak samo w tym tygodniu. Może wcześniej, może później, a wy w tym czasie możecie pokomentować. Nie obrażę się. xD May... <3

wtorek, 14 maja 2013

12 - Tajemnica

Nie mogłam mu powiedzieć o tym, że widziałam jak całuje inną. Dla pozostałych chłopaków też jestem wredna, bo oni na pewno o tym całym zajściu wiedzieli. Tylko dla Nialla i Joanne jestem miła.
-Idę wziąć prysznic. Będzie mnie no któryś podglądał to w szpitalu skończy, lub od razu w grobie. - Wstałam leniwie z kanapy.
- Będę ich pilnował. - Uśmiechnął się Zayn.
- To ciebie też się liczy. Chłopaki macie tu jeszcze jeden pokój? - Spytałam.
- Tak, a po co? - Liam.
- Bo nie będę sama z wami mieszkała, może namówię Jo, by sie wprowadziła... Już ona z wami porządek zrobi. - Powiedziałam.
- Yeah! - Wydarł sie Hazza.
Poszłam na górę do mojego i Zayna pokoju i zadzwoniłam do przyjaciółki. Na szczęście się zgodziła, przynajmniej nie będę mieszkała sama z 5 debili. Poszłam się wykąpać w tym mleku (bleee), a później wzięłam zwykły prysznic. Ubrałam się w piżamkę, a moje mokre włosy związałam w niesfornego koka na czubku głowy. Z mojej torebki chciałam wyjąć mój pamiętnik, lecz go tam nie było. O kurczę, a co jeśli Zayn go znalazł i przeczytał? Zaniepokojona zeszłam na dół.
- Dobra, gdzie jest mój zeszyt Zayn? - Od razu spytałam.
- Jaki zeszyt? - Zdziwił się.
- Ten taki owaki z czaszkami i napisem "Nie dotykać, grozi utratą zdrowia, lub od razu śmiercią" - Powiedziałam.
- Ten taki czarny? - Spytał.
- Tak, gdzie on jest? - Ja.
- Powinien być w pierwszej szufladzie, w stoliku nocnym z mojej strony. - Uśmiechnął się.
- Biada ci, jeśli jeszcze raz dotkniesz ten zeszyt. Zatłukę. - Powiedziałam i pobiegłam do Naszego pokoju i wyciągnęłam pamiętnik z owej szuflady. Chwyciłam zeszyt, oraz długopis i usiadłam na łóżku. Nareszcie mogłam wyrzucić wszystkie emocje burzące się w mojej głowie. Gdy napisałam wszystko to co chciałam, odwróciłam zeszyt i wzięłam się za kolejną smutną piosenkę. Zawsze tak robiłam... Gdy skończyłam odłożyłam pamiętnik w bezpieczne miejsce jakim jest moja torebka. Dostałam SMS-a. Był od Joanne. Napisała mi, że jutro rano ma wylot o 11 i pewnie będzie jakoś popołudniu, lub wieczorem. Więc skoro Joanne przyjeżdża wieczorem, będę miała czas, żeby iść do studia tatuaży. Heh nie ma to jak sobie coś wydziarać. Jeszcze nie wiem jaki konkretnie chcę tatuaż, ale wiem, że będzie on związany z wolnością.
Wzięłam mojego MacBooka i weszłam na TT. Jak zwykle nic ciekawego. Katy Perry znów się pofarbowała, tym razem na zielono z oczojebnymi pasemkami, Kelly Clarkson napisała kolejną piosenkę, Cody Simpson ogłosił bunt przeciwko jakiejś tam wytwórni, Zayn Malik i Ariana Collins oficjalnie zerwali... Zaraz, chwila co?! Oficjalnie zerwali?! Weszłam w ten link, bo jakoś nie mogłam w to uwierzyć.
"Zayn Malik i Ariana Collins oficjalnie zerwali. 20-letni piosenkarz i jego dziewczyna Ariana, a teraz raczej już ex dziewczyna zerwali. Nie dawno Zayn przyznał się, że poznał dziewczynę o imieniu Perrie Edwards. Nie dawno przyłapaliśmy ich na czułym pocałunku w parku. Zanim wyjechał on z Arianą na wakacje na Hawaje. Malik przyznał, że jest cudowna i jest najpiękniejszą kobietą jaką spotkał. Czyli jednak to koniec Zariany, a początek Zerrie. Jak długo nowa para wytrzyma? " O nie to już szczyt wszystkiego. Wtedy widziałam, go, jak był nachlany, ale teraz?! Łzy napływały mi do oczu. Nagle przyszedł Zayn.
- Ej Ari co się stało? - Spytał i chciał mnie przytulić, ale ja się odsunęłam i wstałam.
- Zostaw mnie. Masz mnie nigdy więcej nie dotykać! Rozumiesz! - Mówiłam, a raczej krzyczałam przez płacz.
- Ale co się stało? Co ci jest? - Pytał.
- Ty mi się pytasz co mi jest?! Cały internet huczy, że oficjalnie zerwaliśmy! Że poznałeś jakąś Perrie! Że mnie z nią zdradziłeś! Boże jaka ja byłam naiwna, że ci od razu zaufałam! Byłam głupia! - Krzyczałam na niego.
- Co?! - Zdziwił się.
- Oj nie udawaj, wiem, że wiesz... Na pewno chłopacy też wiedzieli. - Powiedziałam.
- Ariana to nie prawda! Nie wierzysz mi?! - Krzyczał na mnie, również wstał i chwycił mnie mocno za nadgarstki.
- Już nie... Nawet cię przyłapałam, kiedy całowałeś inną na Hawajach. Byliśmy na jakiejś imprezie. Pamiętam bo piłam same bez alkoholowe. Nie pamiętasz? Bo ja doskonale. - Wyrwałam mu się, chwyciłam telefon i napisałam do Joanne, żeby odwołała swój lot, bo ja wracam do LA. Wzięłam moje walizki i zaczęłam wszystko pakować jak leci.
- Ari, nie rób tego... Nie zostawiaj mnie... Proszę. - Błagał. W jego głosie można było dostrzec smutek, lecz klamka zapadła.
- Powiedz mi, czy ty mnie z nią rzeczywiście zdradziłeś? - Spojrzałam mu w oczy.
- Ariana... Ja... - Nie mógł nic wydukać.
- Tak też myślałam. Ale czy ty miałeś pojęcie, jak ja cię mocno kocham, i jak bardzo mnie to zabolało i nadal boli? Właściwie, nie kocham, tylko kochałam. Czas przeszły... - Łzy leciały mi strumieniami.
- Przepraszam... Jestem skończonym idiotą. - Powiedział.
- Przepraszam, już niczego nie załatwi.- Odpowiedziałam i wyszłam z pokoju, zostawiając zdezorientowanego chłopaka.
- Ejeje Ari co ci się stało? - Podbiegł do mnie Horan.
- To koniec... - Szepnęłam i się do niego przytuliłam.
- Ale? Co? Czemu? - Zapytał Harry, który momentalnie znalazł się z resztą wokół mnie.
- Zayn mnie zdradził, w internecie, jest napisane, że oficjalnie zerwaliśmy, ponieważ Malik poznał jakąś Perrie Edwards i znów mnie zdradził, wyznał też mediom, że to ona jest tą jedyną i jest najpiękniejszą dziewczynę, jaką poznał, a co najśmieszniejsze, to mi to ciągle powtarzał. J ja tak dłużej nie mogę. Nie mogę ukrywać, że wszystko w porządku, Joanne powiedziała, że mam się bronić wrednością, ale ja tak nie umiem.... - Mówiłam przez szloch.
- I co teraz? - Zapytał Louis.
- Wyjeżdżam do Los Angeles, wprowadzam się tym czasowo do Joanne. Wszystko przemyślę, poukładam... Mam nadzieję, że będziecie mnie odwiedzać. Ale proszę bez niego... Czy mógłby któryś z was mnie odwieść na lotnisko? - Spytałam.
- Ja cię odwiozę. - Zgłosili się wszyscy.
- To miłe z waszej strony, ale potrzebuję jednego. - Lekko się uśmiechnęłam.
- Ja cię odwiozę. Nie ufaj im. - Zaśmiał się Liam.
- Dziękuję. Bądźcie grzeczni, nie psujcie wszystkiego co popadnie i bla bla bla. - Pożegnałam się z pozostałą trójką i razem z Liamem pojechaliśmy na lotnisko... Kupiłam bilet na najbliższy lot, pożegnałam się z Li i poszłam na odprawę. W samolocie było jeszcze gorzej. Płakałam jak dziecko...
_______________________________________________
Dzień dobry! Jak tam? Sorry, że ta godzina, ale urządziłam se z moim ojcem maraton filmowy. Uhuhu. Więc mogę liczyć na 7 komentarzy? Chyba dużo nie wymagam? Next w piątek też pewnie ok. 21, ponieważ tak wracam do domu... May.

piątek, 10 maja 2013

11 - "Wyglądacie jakbyście miesiąc siedzieli na słońcu."

...Nagle zobaczyliśmy jak podjeżdża do nas Van One Direction.
- O nie... - Mruknęłam.
- A ci idioci po co do szczęścia? - Jęknął Malik.
- A mnie sie pytasz?! To twoi koledzy. - Odpowiedziałam.
Nagle z vana wyszła cała trójka. Nialla nie było.
- Ale sie opaliliście... - Śmiał się Hazza.
- Harry. Obiecuję ci, że cię zamorduje. Bój się. - Powiedziałam groźnym tonem.
- A ja ci jeszcze pomogę. - Dodał Zayn.
- Wyglądacie, jakbyście miesiąc siedzieli na słońcu. - Powiedział Liam.
- I ty Liamie przeciwko mnie? - Zayn.
- Jeden dzień... - Szepnęłam pod nosem.
- Dajcie te bagaże, bo wyglądacie, jakbyście mieli zaraz umrzeć. - Powiedział Liam, a ja z Malikiem posłaliśmy mu wrogie spojrzenie, zaraz po czym cała trójka się zaczęła z nas śmiać. No bo po co współczuć spalonemu na słońcu, skoro można się z niego śmiać ile wlezie.
- Oj chyba nasze Kevinki nie posmarowały się kremikiem. - Powiedział Louis.
- Za chwilę wybuchnę. - Powiedziałam.
- I nagle bum! - Harry.
- Po jakiego chuja tu przyjechaliście?! A szczególnie ty Harry! Czemu nie mógł przyjechać Niall, albo sam Liam?! - Kurzyłam się.
- Niall jest załamany. Zamknął się w pokoju i nie chce wychodzić. - Wytłumaczył Louis.
- Jeny, a co się stało? - Spytałam.
- Nie chce nam powiedzieć. Ale coś czuję, że to ma związek z tą całą Holly. -Harry.
- Dobra jedziemy do domu. Może Arianie uda się coś zdziałać. - Odezwał się Malik.
- Czemu ja? - Zdziwiłam się.
- Bo ty jesteś dla nas jak psycholog. - Uśmiechnął się Harry.
- Nie lubię cię Styles. - Powiedziałam.
- Ale Harry ma rację. - Liam.
- Dobra jedźmy już im szybciej tym lepiej. - Ja.
Szybko dojechaliśmy do domu. Do ich domu, żeby nie było. Trochę bałam się o Niallera bo jest dla mnie jak brat, którego nie mam. Nie da się ukryć, że nasz blondynek jest bardzo wrażliwy. Gdy tylko przekroczyłam próg wejścia od ich willi, skierowałam się do pokoju Horana.
- Niall? Niall proszę otwórz. No mi chyba otworzysz, no nie? Nialler! Otwieraj te cholerne drzwi, bo je wyważę. Znam parę sztuk walki. - Dobijałam się do jego drzwi.
- A sama jesteś? - Spytał.
- Tak jestem sama. Chłopacy są w salonie. - Odpowiedziałam.
- Okey. - Odparł i od kluczył drzwi.
- Jeny Niall co się stało? - Spytałam.
- A se siedzę w pokoju. - Odparł.
- Mnie nie oszukasz. Chłopacy mówią, że od półtora tygodnia nie wychodzisz z pokoju. - Usiadłam na jego miękkim łóżku.
- Będziesz się śmiała jak ci powiem. Wstydzę się tego. - Horan.
- Jesteś dla mnie jak brat, a z brata się śmiać nie będę. No wyjątkiem byłby Harry. Z niego zawszę będę się śmiała, bo to idiota. - Powiedziałam.
- Obiecujesz? - Spytał.
- Obiecuję. Nie wierzysz mi? - Uśmiechnęłam się.
- Ok. No bo chodzi o to, że pare dni po twoim i Zayn'a wyjeździe, poznałem taką Holly. Śliczna, urocza i mądra. Przez jakiś czas byliśmy ze sobą, a tu nagle ona wysłała mi parę dni temu takie coś: "Niall nie mogę być z takim pedałem jak ty. Wyglądasz jak, gej, zachowujesz się jak gej. I w dodatku jesteś w 1D. No tego to już za wiele, a tak po za tym to i tak poznałam kogoś lepszego, a wtedy to byłam lekko piana.". To mnie zabolało, bo muszę być tym pierdolonym wrażliwcem. - Niall.
- Oj Niallerku... Nie była ciebie wart. Nie doceniła cię i tyle. A gdybyś był wrażliwcem płakałbyś z byle powodu. Powiem ci jedno, ten cytat mam w głowie od wielu lat... Trochę jest dziwny ten cytat, ale jest na prawdę życiowy, "Ruchaj, albo zostań wyruchany." Wiesz kto to powiedział? - Ja.
- Nie. Kto? - Niall.
- Axl Rose. Taki piosenkarz z zespołu Guns N Roses. Sam jako dzieciak dużo przeżył, jego ojciec był pedofilem i alkoholikiem, w szkole go dręczyli, ale jakiś czas później wkurwił się i powiedział: dość. Zaczął ubierać się na rockowo, zaczął pić, ćpać i palić, zaczął się bić i tak zdobył respekt. I ty też powinieneś się wziąść w garść. Tylko nie masz pić, ćpać i palić. Masz być sobą, tylko z mocniejszym charakterem. Wiem kto ci może w tym pomóc... - Ja.
- Niech zgadnę Joanne? - Niall.
- Dokładnie. Auaaa, ale mnie wszystko boli... Jebane słońce. - Jęknęłam wstawając.
- Ale siara... - Jęknął.
- Ogarnij się. Bądź odważny. A teraz wybacz idę wziąść zimny prysznic, gdyż spaliłam się na słońcu i wyglądam cała jak pomidor. - Ja.
- Spoko siostrzyczko. - Uśmiechnął się.
- Od razu lepiej no nie? - Zaśmiałam się.
- Dziękuję Ari. - Powiedział i mnie przytulił.
- To moja praca. - Odpowiedziałam.
- Ty pracujesz jako psycholog? - Spytał.
- Nieee, ale zawsze chciałam to powiedzieć. - Odparłam i poszłam na dół do chłopaków.
- I co z nim? - Zapytał Zayn.
- Wszystko ok. - Uśmiechnęłam się.
- Co ty mu pranie mózgu mu zrobiłaś? - Spytał Harry.
- Nie, powiedziałam mu tylko o Axl'u Rose'ie. - Odparłam.
- O tym wokaliście z Guns'ów? - Liam.
- Tak. Wychowywałam się na jego muzyce, czytałam o nim książkę, więc trochę o nim wiem... - Ja.
- Nie źle.... - Louis.
- Bo moja dziewczyna jest mądra! - Krzyknął triumfalnie Zayn i starał się mnie przytulić, ale wszystko nas bolało.
- Radziłbym wam się wykąpać w kozim mleku. - Powiedział Liam.
- Fuj. - Skomentowałam razem z Malikiem.
- Też tak mówiłem, ale to mleko cuda działa. - Li.
- Zayn wypierdalaj do sklepu po to mleko. - Zwróciłam się do mojego chłopaka.
- Czemu ja?! Jestem tak samo poszkodowany jak ty! - Zayn.
- Dobra. Louis do sklepu! - Krzyknęłam.
- Czemu ja?! - Louis.
- Bo jak ty to ująłeś jestem twoją matką i karze ci iść do sklepu. - Wyjaśniłam.
- To ma sens. - Lou.
- Dalej Lou, słuchaj się matki! - śmiał się z niego Harry.
- A ty z czego rżysz? Zaraz ty polecisz. - Ja.
- Nie mam skrzydeł. - Hazz.
- Nie denerwuj mnie... - Ja.
- Oj no dobra. - Louis wstał i poszedł do sklepu.
- Louis przyjdzie, da mi to mleko i któryś z was mnie zawiezie do domku. Okey? - Ja.
- Nie! Zostajesz tu na zawsze! - Krzyczał na mnie Zayn.
- Czemu nie mogę  jechać do domu? - Spytałam.
- Bo... Ty tam już nie mieszkasz. - Malik.
- CO?! - Zdziwiłam się.
- Sprzedaliśmy twoje mieszkanie... - Li.
- Co?! Czemu?! - Pytałam.
- No bo, chcieliśmy, żebyś z nami zamieszkała. - Zayn.
- A co z moimi rzeczami? Pomyśleliście o tym? - Ja.
- No są w moim pokoju. - Zayn.
- A tak w ogóle czemu nie zapytaliście się mnie?! - ja.
- No chciałem cię mieć przy sobie... Będziesz mnie była? - Zayn.
- Teraz nie. -Powiedziałam.
- Boję się ciebie. - Liam.
- To dobrze. Ja pierdole sama z 5 idiotów. - Mruknęłam.
- Nie pierdol skarbie bo ci sie rodzinka powiększy, chociaż mieć takie małe Zayniątka latające po domu i ogródku... - Zayn.
- Nie. - Pokiwałam przecząco głową.
- Ej! - Krzyknęli po chwili chłopacy. No tak opóźniony tok myślenia.
- Ale wy szybcy jesteście... - Ja.
- Jestem i mam to kozie mleko! - Krzyknął Louis wchodząc do pomieszczenia.
- Cool. Daj mi to mleko. Ble, aż mi się nie dobrze robi na myśl. - Ja.
- Ale w chuja nas nie robisz? - Zapytał Malik.
- Jeśli robi, źle skończy. Tak jak Hazza. - Wtrąciłąm.
- Nie robię! Chcecie się zapytać mojej matki?! - Liam.
- Dobra dobra. Zayn idziesz pierwszy. - Powiedziałam.
- Czemu ja?! - Zayn.
- Bo nie ja. - Odparłam.
- Co dostanę w zamian? - Spytał.
- W pysk. - Odpowiedziałam.
- Oj co ty taka wredna? - Zrobił smutną minkę.
- Nie wiem. - Skłamałam. Nie mogłam mu powiedzieć o...
________________________________________________
No właśnie. O czym Ariana nie mogła powiedzieć Zayn'owi? Dowiecie się w 12 rozdziale. Zachęcam do komentowania, zrewanżuję się, jeśli macie jakiegoś bloga. A propos dodawania rozdziałów, będę dodawała we wtorki i piątki. Jest mi trochę smutno, bo widzę, że od chuja was jest, a chyba tylko dwie, czy jedna osoba to komentuję. I LOVE YOU ZAYN, dzięki za miłe komentarze. Przynajmniej wiem, że ty jesteś prawdziwa. xD
May xoxo