Dziś jest poniedziałek. Witam ponownie szara rzeczywistości. Rano wstałam wzięłam prysznic, ubrałam się w to, uczesałam i zrobiłam makijaż. Zjadłam szybko śniadanie, umyłam ząbki i pojechałam do pracy. Gdy dojechałam tam doznałam szoku.
- Hej Joe... Co ty robisz? - Spytałam opiekuna w dredach.
- Cześć. Pakuję się. Dałem Eve twoje zdjęcia, które zrobiłaś i gratulacje. Dostałaś awans. - Powiedział.
- To fajnie, ale czemu ty sie pakujesz? - Znów spytałam.
- Wywaliła mnie. Ty dostałaś moją posadę. - Odpowiedział.
- CO?! - Zdziwiłam się.
- Słyszałaś... - Joe.
- Joe ty nie możesz odejść. Pójdę z nią porozmawiać, a ty sie rozpakuj. - Rozkazałam.
- Nie, bo ciebie też wyleje... - zbuntował się.
- Mam to w dupie. Nie możesz odejść. Komu będe kupowała kawe, kto będzie mi dawał sprzęt jak rozwalę swój? Jesteś dla mnie jak brat, a brata stracić nie chce. - Przytuliłam go.
- Cieszę się że tak mówisz siostrzyczko, ale tak bywa. - Joe.
- Wiem... Pójdę do niej. - Powiedziałam i poszłam.
Szczerze mówiąc bałam się Eve. Ona jest straszna. No ale chcę pomóc Joe'mu, bo on też mi pomógł i to nie raz, więc czas na moją kolej. Podeszłam do drzwi szefowej i zapukałam. Weszłam, gdy usłyszałam ciche, ale słyszalne "proszę".
- Co cię do mnie sprowadza Ariano? Joe chyba ci przekazał, że dostałaś awans? - Spytała ciemnoskóra.
- Tak tak. Tylko, czy to konieczne, żeby on odchodził z pracy? - Zapytałam.
- Ariano. Jesteś niezwykle utalentowaną nastolatką. Fakt faktem, że Joe nie popracował tu za długo, bo aż 3 lata. Muszę przyznać, że jesteś lepsza od niego, dla tego to zrobiłam. Jestem też trochę zdenerwowana, na niego, bo ty jako stażystka wykonywałaś większość jego pracy. On wypełniał tylko papiery. Nie mogę pozwolić na takie coś. Zrozum... - Odpowiedziała.
- Ale Eve, mi to nie przeszkadzało. Sama chciałam mu pomóc... - Ja.
- Ari. Ty jesteś stażystką. Wg przepisów powinnaś obserwować jeszcze 2, albo 3 miesiące Joe'go pod czas pracy, a on to zlekceważył i dał ci normalnie pracować. Jestem pod wrażeniem, bo robisz fantastyczne zdjęcia, to kolejny powód dlaczego wylałam Joe'go. Miałam do wyboru, albo ty zostaniesz wylana albo on. Wybrałam go. Niestety. Przykro mi bardzo. W Londynie jest wiele innych ludzi poszukujących fotografów takich jak Joe. Ciebie nie mogę wyrzucić, bo ty jesteś zbyt cenna. - Eve.
- Dobrze... - ja.
- A teraz wybacz, ale muszę wracać do pracy... - Eve.
- Do widzenia. - Powiedziałam i wróciłam do Joe'go.
- Mówiłem, że nie uda ci się nic zdziałać. - Powiedział.
- No mówiłeś... - Odpowiedziałam.
- Pa młoda... - Przytulił mnie.
- Będę za tobą tęsknić wiesz? - Przywiązałam się do niego. Jest dla mnie jak brat. Chciało mi się płakać. No kurczę.
- Ja za tobą też. Będę cię odwiedzał. Pamiętaj. - Joe.
- Będzie fajnie jak o mnie nie zapomnisz. - Uśmiechnęłam się.
- Starałaś się mi pomóc. Nie będę mógł o tobie zapomnieć. - Również się uśmiechnął.
- Ale to dzięki tobie tu pracuję. - Powiedziałam.
- Muszę już iść. Obiecaj, że będziesz starała się wypełniać tą robotę najlepiej jak umiesz. - Joe.
- Obiecuję. - Odparłam.
- Więc idę. - Powiedział i poszedł.
Westchnęłam i wzięłam się w garść. Znów poszłam do szefowej, by dowiedzieć się kogo mam dziś obsługiwać. Joe miał racje mówiąc, że wtajemnicza tylko w połowie. "1D i ktoś jeszcze". Bla bla bla. Czekałam i czekałam, aż w końcu zjawił się mój chłopak z kolegami.
- Hej misiu. - Przywitał się ze mną Zayn, po czym czule mnie pocałował.
- Cześć. - Odpowiedziałam.
- Czemu jesteś taka przygaszona? - Spytał Malik.
- Dostałam awans. - Odparłam.
- To świetnie, więc czemu się nie cieszysz? - Zayn.
- Bo dostałam posade Joe'go, a go wywalili, a on był moim tak jakby opiekunem. Był dla mnie jak brat. - Wyjaśniłam.
- Przykro mi kotku. - Zayn.
- Daj spokój, to nie twoja wina... - Posłałam mu delikatny uśmiech.
- Joanne jest w domu? - Spytał Horanek.
- Powinna być. A coś się stało? - Spytałam.
- Nie nic. Tak sie pytam. - odpowiedział.
- Nasz Horanek sie zakochał... - Powiedział Louis.
- No kurcze. Wam to już nic nie wolno powiedzieć. - Oburzył się Niall.
- I co w tym złego, że Niall sie zakochał? - Spytałam.
- Dziękuje Ari. Jedyna normalna... - Niall.
- Nie ma za co. Dobra chłopcy, czas brać się do pracy. Mam jeszcze 2 grupy i jeszcze papiery do wypełnienia. Masakra... - Powiedziałam.
- Dasz radę kotku... - Motywował mnie Zayn.
- Rodzić nie rodzę Zayn. - Ja.
- Ariana jest chyba trochę zmęczona i zdenerwowana... - Powiedział Liam.
- Mówisz czy myślisz? - Spytałam go.
Po sesji zdjęciowej jeszcze chwile pogadałam z chłopakami i pojechali do studia. Następni byli The Wanded. Uhg... Chciałam, żeby ta sesja skończyła się jak najszybciej, lecz jak na złość mijała wolno... Ale po 2 godzinach moje męczarnie się skończyły.
- Hej Ari. Może gdzieś skoczymy? - Zapytał Nathan.
- Sorry, ale nie. - Odpowiedziałam.
- Czemu? - Spytał.
- Mam chłopaka. - Odparłam.
- No i co... Nie obrazi cie jak cie na chwilkę porwę. - Uśmiechnął się.
- Oj obrazi się, a poza tym nie jesteś w moim typie.- Powiedziałam.
- Oj kotku... - Nathan.
- Nie nazywaj mnie tak. Nie jestem twoją dziewczyną. - Ja.
- A kim jest ten twój chłoptaś? - Spytał.
- To Zayn. Idźcie już mam dużo pracy. - Powiedziałam.
- Wow... Wiedz, że stać na kogoś lepszego, niż Malik. - Nathan.
- Na kogo? Na taką piankę, jak ty? - Zaśmiałam się.
- Nie przychodź do mnie, jak cie wykorzysta i rzuci... - Powiedział po czym mnie pocałował.
- CO TO MIAŁO BYĆ?! - Zdenerwowałam się, po czym uderzyłam go z całej siły . Niestety nie jestem za silna... Ręka mnie przez to cholernie boli.
- Wiedz, że podobasz mi się i będę czekał nawet wieczność na ciebie. - Powiedział.
- Czas już na was. - Powiedziałam i wskazałam na drzwi.
Na szczęście nie miałam już nikogo do przyjęcia, zostało mi tylko wypełnić papiery i mogłam pojechać do domu. Trochę tego było, ale cóż, udało mi się z tym szybko uporać. Ręka mnie nadal boli. Chyba nie można połamać sobie ręki przez uderzenie kogoś w twarz prawda? Oby nie.
- Hej Jo. - Przywitałam przyjaciółkę gdy weszłam do mieszkania.
- Cześć. Coś się stało? Wyglądasz na smutną... - Jo.
- Nathan z The Wanted mnie pocałował, a ja w zamian za to uderzyłam go w twarz i ręka mnie cholernie boli... - Streściłam jej krótko co dziś się wydarzyło.
- Oj... Zayn wie? - Spytała.
- Nie. Wścieknie się i boję się, że dojdzie do rękoczynów. Lubię pracować, jako fotograf, ale nie chcę tam pracować. Nie chcę już tam widzieć Nathana. Co ja mam zrobić? - Ja.
- Po pierwsze powiedz Zayn'owi o tej sytuacji, po drugie, jeśli ta prawa ręka będzie cię dalej boleć idź do chirurga, a jeśli chodzi o pracę to...
_______________________
5 kom i next. Ten rozdział coś mi się nie udał... Co sądzicie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz