Rano obudził mnie dzwięk mojego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz i zobaczyłam, że Zayn sie do mnie dobija. Odebrałam.
- Hallo? - Spytałam lekkp zaspanym głosem.
- Kochanie obudziłem cię? - Spytał Malik.
- Nie... - Odpowiedziałam.
- Czyli tak. Skarbie, bo jest taka sprawa... - Zaczął.
- Jaka? - Spytałam.
- Więc Modest prosił, a raczej kazał, żebyśmy my przyjechali do nich do biura. A mówiąć my mam na myśli ciebie, mnie i chłopaków... - Powiedział.
- O kurczę... - Mruknęłam.
- Więc radzę ci się szybko szykować, bo właśnie wyszliśmy z domu i jedziemy po ciebie. - Powiedział.
- Zayn idioto, trzeba było zadzwonić wcześniej! - Krzyknęłam.
- Dzwoniłem. Nie moja wina, że masz mocny sen. Młot pneumatyczny by cie nie obudził. - Zaśmiał się Malik.
- Tak jak ciebie. - Usłyszałam głos Liama. Na co się zaśmiałam.
- Dobra kończe. Pa. - Rozłączyłam się.
Szybko wzięłam prysznic, ubrałam się w to, zrobiłam makijaż i włosy spięłam w koka na czubku głowy. Zjadłam płatki w ekspresowym tempie i umyłam zęby. Gdy robiłam ostatnie poprawki przyszli chłopcy.
- Hej skarbie, gotowa? - Zapytał Zayn, gdy im otworzyłam drzwi.
- Tak tak. Tylko, jeszcze wezmę torebkę i możemy jechać. - Powiedziałam i wzięłam torbę. Zakluczyłam mieszkanie i pojechaliśmy do biura Modest'u. Trochę się zdenerwowałam, bałam się co powiedzą. Po 45 minutach dojechaliśmy.
- Ok. Jesteśmy. Ciekawy jestem po co kazali nam wszystkim przyjechać... - Powiedział Louis.
- Coś czuję, że to może mieć związek z Arianą i Zayn'em... - Powiedział Harry.
- Kochanie co się stało? - Spytał Zayn.
- Nic... Tylko chciałabym już mieć zdjęty ten gips. - Powiedziałam.
- Ale Ari pamiętasz, że dziś masz kontrolę? - Spytał Liam. W końcu on ze mną był u chirurga, bo Zayn se pobiegł pogadać z Nathanem. Nim sie obejrzałam weszliśmy już do biura.
- Dzień dobry chłopcy. - powiedziała jakaś kobieta siedząca za biurkiem.
- Dzień dobry Megan. - Odpowiedzieli chłopacy.
- Ari, to jest Megan, z nią podpisaliśmy umowę. Megan to jest Ariana, moja dziewczyna. - powiedział Zayn.
- Miło mi panią poznać. - Powiedziałam.
- Mi również. Dobra usiądźmy. Tomas dziś nie przyjdzie, ale zostawił mi wiadomość co i jak. - Megan. Wydawała się nie być miłą osobą.
- Więc po co nas tu wezwałaś? - Zapytał Liam.
- No jak wiecie, o Ari wie cały świat Directionerek. A z tego co wiem, to za bardzo za nią nie przepadają. Oni chcą Zarrie... - Megan.
- Ale Zerrie już nie ma. To jest skończone. - Wtrącił Zayn.
- Zayn, a pamiętasz, jak walczyłeś, by zaakceptowali Perrie? - Zapytała.
- Zerwałem z nią bo mnie zdradziła! Poznałem Arianę i teraz będę walczyć o to, żeby JĄ zaakceptowali! - Krzyknął wściekły.
- Zayn uspokój się. - Szepnęłam, a on wykonał moje polecenie.
- Więc kontynuując... Oni chcą Zarrie, ale, że jest teraz Zariana, muszą ją zaakceptować. I my mamy pomysł. Jeden z chłopaków, będzie udawał kuzyna Ariany. No wiecie, żeby zaakceptowali samą Arianę. Wypadło na Liam'a. Natomiast, żeby zaakceptowali Zarianę, musicie gdzieś jechać na wakacje. Wybraliśmy dla was Hawaje, na 2 tygodnie. Jutro po południu macie lot. Czyli o 16. - Megan. Nie wiedziałam co powiedzieć... Mocno się zdziwiłam, gdy dowiedziałam się, że mam być siostrą Liam'a.
- Kochanie zgadzasz się? - Zapytał Zayn.
- No dobrze... - Powiedziałam.
- A co my mamy z tym wspólnego? - Zapytał Harry.
- Uznałam, że wszyscy powinniście wiedzieć. - Megan.
- No dobrze. - Liam.
- Ariana co się stało w rękę? - Spytała.
- A nic wielkiego... - Odpowiedziałam.
- Czy to ma związek z Nathanem Sykesem? - Znów spytała.
- Tak... - Odpowiedziałam krótko.
- No dobrze... więc możemy już iść? - Spytał Niall.
- Tak tak. Do widzenia. - Megan.
- Do widzenia. - Powiedzieliśmy i wyszliśmy.
- Louis podwieziesz mnie do tego chirurga? - Spytałam pasiastego, gdyż on prowadził samochód.
- Pewnie. - Odparł.
- Dzięki Lou. - Powiedziałam.
- Nie ma za co. Poczekać na ciebie? - Spytał Louis.
- Nie. Jedźcie do domu, ja wrócę taksówką. - Uśmiechnęłam się.
- A ja cię nie zostawię. Pójdę z tobą. - Powiedział Zayn i razem ze mną wysiadł ze samo chodu.
- To pa Kevinki! - Krzyknął Lou.
- Pa... - Odpowiedzieliśmy i Louis pojechał do ich willi.
Szybko poszło. Zrobili mi znowu rendgen, i powiedzieli, że kość szybko się zrosła, więc, już nie musiałam nosić tego cholernego gipsu. Zayn razem ze mną pojechał do mnie. Zobaczyłam czyjeś walizki.
- Hej Jo. Co to za walizki? - Spytałam.
- Cześć. Wracam do LA. Potrzebują mnie tam. Szkoda, że tak mało czasu ze sobą spędziłyśmy, ale cóż. Będziemy się kontaktować. - Powiedziała.
- Pewnie, że będziemy... Kiedy masz lot? - Ja.
- Za 2 godziny. Muszę się już zbierać. - Joanne.
- No to paa. - Powiedziałam.
- Pa.. - Odparła, po czym mnie przytuliła.
- Cześć Jo. - Pożegnał ją Malik.
- Cześć. Pozdrów też chłopaków ode mnie. Ja już się wcześniej z nimi żegnałam. - Joanne.
- Okej. - Zayn.
- Pozdrów wszystkich ode mnie w LA. - Powiedziałam.
- Spoko. To paaa. - Powiedziała.
- Pa. - Odpowiedziałam jej z Malikiem i Joanne wyszła z domu.
- Więc, teraz ty będziesz się pakować? - Zayn.
- No a ty mi pomożesz... - Uśmiechnęłam się.
- Pod jednym warunkiem. - Obiął mnie w talii.
- Szantaż? - Spytałam.
- Może mały... - Uśmiechnął się cwano.
- No więc co, szantażysto? - Zapytałam, a on tylko śmiesznie poruszył brwiami i zaczął nami kołysać, w końcu straciliśmy równowagę i przewróciliśmy się. Na szczęście na kanapę.
- Oj ty już wiesz co... - Powiedział i zaczął mnie całować.
- No ale tutaj? Nie lepiej poczekać do jutra? - Spytałam.
- Dobra... - Powiedział niezadowolony.
- Chcesz coś do picia? - Spytałam.
- Wodę. - Odparł.
- To wstań ze mnie i ci przyniosę. - Powiedziałam.
- Muszę? Wygodnie się na tobie leży... - Zayn.
- Tak musisz. - Ja.
- No dobra. - Wstał.
- Zaraz wracam. - Powiedziałam i poszłam do kuchni. Z butelki nalałam wody do szklanki i przyniosłam ją Zayn'owi. Gdy znów pojawiłam się w salonie zobaczyłam, że mój chłopak ogląda moje zdjęcia, pierwsze zrobione z Joanne i Loganem, drugie z moimi rodzicami, a trzecie jak miałam 12 lat.
- Jesteś bardzo podobna do twojej mamy. - Powiedział Zayn.
- Kiedyś ktoś powiedział, że jesteśmy jak siostry... - Zaśmiałam się.
- A na tym pierwszym zdjęciu ten chłopak to Logan? - Spytał.
- Tak...- Odpowiedziałam.
- Ale nie macie już kontaktu? - Zayn.
- Nie, a co zazdrosny? - Śmiałam się z niego.
- Bardzo. - Podszedł do mnie.
- Twoja woda. - Podałam mu szklankę.
- Dziękuję. - Odpowiedział.
Poszliśmy do mojego pokoju. Wzięłam torbę i zaczęłam do niej pakować najpotrzebniejsze rzeczy. Trochę mi to zajęło, gdyż mój chłopak zaczynał się we mnie. Około 21 pojechał do domu. Zmęczona przebrałam się w piżamkę i oddałam się krainie Morfeusza.
___________________________________
Coś mało komentujecie. Więc nie będę wymuszała komentarzy. Choć nie obrażę się jeśli coś napiszecie.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Fajny no i miło że chcą pomóc naszym zakochanym:-)
OdpowiedzUsuńWpadaj do mnie na nowy rozdział:-)
zycie-z-one-direction-w-domu.blogspot.com