wtorek, 25 czerwca 2013

38 - Studia cz.6

* 12. 03. 2015 r. *
Dziś z Joanne mamy jakieś wiosenne przedstawienie. Od rana mamy różne treningi, by wieczorem pokazać na co nas stać. Ćwiczymy i ćwiczymy. Niestety los chciał mi zrobić na złość i zrobiłam jeden nie właściwy krok i chyba złamałam sobie nogę. Przyjechała karetka i mnie zabrała. Lekarz powiedział, że musi mi jakieś śruby wkręcić w kolano, czy jakoś tak.
***
- Joanne? Co ja tu robię? Czemu mam całą nogę w gipsie? - Od razu zaczęłam serię pytań.
- Spokojnie. Na próbie przed przedstawieniem potknęłaś się i złamałaś nogę. Miałaś operację i po 3 miesiącach się obudziłaś. Musieli ci wkręcić śruby w kolano. Zayn jest w Nowym Jorku i właśnie tu jedzie. - Powiedziała.
- Co? Który dzisiaj? - Spytałam.
- 20 czerwca. - Odpowiedziała.
- Za tydzień koniec roku i wracamy do Londynu prawda? - Ja.
- Tak. - Odparła.
- Co przegapiłam? - ja.
- Jak Matt dostaje po ryju od Zayn'a. Popłakał się jak mała dziewczynka.. - Zaśmiała się.
- Serio? - Zdziwiłam się.
- Tak. Matt się sadził na Malika, więc ten mu dał w pysk. - Odpowiedziała.
- Chcę stąd wyjść. - Powiedziałam.
- Dopiero za 3 dni. - Joanne.
- Mam to w dupie mają mnie wypuścić! - Krzyknęłam.
- O widzę, że pani się już obudziła... Jak się pani czuje? - Do sali wszedł lekarz.
- Nieźle. Może mnie już pan wypuścić do domu. - Powiedziałam.
- Hm. Bardzo chętnie, ale nie mogę. - Odparł.
- Mogę wypisać się na własne życzenie. Więc proszę przynieść wypis. - Odpowiedziałam.
- Może się pani wypisać dopiero jutro. - Odparł i wyszedł.
- To... Zayn zaraz będzie... Tak? - Spytałam Joanne.
- Ta...Przywiezie ci telefon, żebyśmy mogli z tobą jakoś skontaktować. - Odpowiedziała, a do sali wparowali chłopacy.
- Kochanie przepraszam, ale Joanne dopiero wczoraj wieczorem mnie o tym poinformowała. - Powiedział Zayn i mnie pocałował.
- No co?! Nie wiedziałam, czy mu powiedzieć, czy nie! - Krzyknęła.
- Dobrze zrobiłaś Joanne. - Powiedziałam.
- Ja powinienem o tym wiedzieć. Jestem twoim bratem. - Odezwał się Niall.
- Oj tam. - Odpowiedziałam.
- Kiedy cię wypuszczają? - Zapytał Liam.
- Jutro na własne życzenie. - Odparłam.
- A czemu nie dzisiaj? - Spytał Harry.
- Nie pozwolili mi... - Powiedziałam.
*28. 06. 2015r.*
Zakończenie szybko minęło. Chłopaki pomogli zapakować mi i Joanne nasze bagaże. Tzn. jej, bo mi nie pozwolili mi się ruszyć z tą nogą. Nie lubię tak siedzieć w jednym miejscu.
- Dobra. Wszystko spakowane. - Ogłosił Niall.
- Hej... - Do pokoju wszedł Matt.
- Cześć. - Odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do niego.
- Pa... - Powiedział chamsko Malik.
- Zayn spokojnie. - Uspokoiłam go.
- Dobra... - Mruknął zdenerwowany.
- Wow... Dawno cię nie widziałem... Fajny gips. - Uśmiechnął się.
- Dzięki... W tym gipsie będę przez jakieś 3 miesiące, jak dobrze pójdzie... - Odpowiedziałam.
- A czemu cię nie było w szkole przez tak długi czas? Od tego złamania.... - Spytał.
- Była w śpiączce. - Odpowiedziała za mnie Joanne.
- Aha... Czyli teraz wracacie do Londynu tak? - Matt.
- Tak. A tak właściwie co ty tu robisz, skoro skończyłeś studia rok temu? - Spytała go Joanne.
- Em, mieszkam nie daleko, a chciałem się z wami pożegnać... - Wyjaśnił.
- To pa... - Zayn.
- Zayn proszę cię. - Powiedziałam i próbowałam wstać.
- Poczekaj pomogę ci. - Powiedział Harry i pomógł mi.
- Dziękuję. - Odpowiedziałam.
- Stoisz? - Spytał.
- Nie, latam...  Pewnie, że stoję. Tylko musisz mi podać kule. - Powiedziałam, a on podał mi to o co prosiłam.
- Masz. - Odparł Harry, a ja do kuśtykałam do Matt'a i go przytuliłam.
- Dzięki za wszystko. - Powiedziałam.
- Będę za tobą tęsknić. - Odparł.
- A za mną nie będziesz? - Spytała Joanne.
- Wylałaś na mnie kawę. Prosto na głowę. 10 razy w ciągu tygodnia. - Powiedział Matt.
- Dobrze! High Five! - Krzyknął ze śmiechem Zayn i przybił piątkę z Joanne.
- Zayn!- Syknęłam na niego.
- No co?! - Spytał.
- Em, dobra. Musimy się zbierać, taksówka czeka. - Ogłosił Liam.
- To pa Ariana. - Powiedział, pocałował mnie w policzek i poszedł.
- Nie lubię go. - Powiedział Harry.
- Ja też. - Zayn.
- No nareszcie ktoś podziela moje zdanie. - Odparła Joanne.
- To tylko znajomy! - Krzyknęłam.
- Dobra chodźmy. - Powiedział Niall.
- Chodź kochanie, pomogę ci. - Powiedział Zayn i wziął mnie na ręce.
- Wariacie co ty robisz? Umiem sama zejść. - Zdziwiłam się.
- Nie. Masz oszczędzać nogę, a po za tym to jak się potkniesz to co? - Spytał.
- Jeny, ale masz problemy... - Powiedziałam.
Więc wracamy do Londynu. Prywatnym odrzutowcem chłopaków. Z jednej strony cieszę się jak głupia, że wracam do domu, ale z drugiej strony, jestem smutna, bo naprawdę polubiłam Nowy Jork. Tyle się tam wydarzyło...
_______________________________________________________
I jest kolejny. :3 Pamiętajcie, żeby komentować tego i mojego 2 bloga. Link macie po prawej stronie >>>
Kocham was! Jesteście wspaniałe. :* <3 May xx

37 - Studia cz. 5

***1.09.13r.***
Zaczęłyśmy studia w Julliard' ie. Poniedziałek... Pierwsza lekcja, Historia sztuki. Wstałam o 6, wzięłam szybki prysznic, ubrałam się w TO, włosy związałam w niedbałego koka na czubku głowy, a makijaż był delikatny. Po mojej porannej toalecie obudziłam Joanne.
- Jo wstawaj, bo się spóźnimy. - Powiedziałam lekko potrząsając ją.
- Jeszcze 5 minut, mamo. - Odparła całkiem zaspana.
- Nie. Na 7:30 mamy zajęcia. - Odpowiedziałam.
- A która godzina? - Zapytała.
- 6:55. - Skłamałam. Tak na prawdę była godzina 6:45, ale chciałam, żeby się pośpieszyła.
- O kurwa! - Krzyknęła i pobiegła do łazienki. Po jakiś 20 minutach była gotowa.
- Już? - Spytałam.
- Tak. Możemy iść. - Powiedziała.
- Poczekaj mamy jeszcze czas. Jest dopiero 5 po 7. - Odpowiedziałam.
- Co? Ale ja tam siedziałam jakieś 20 min... - Jo.
- Nom. Ale gdybym ci powiedziała jaka jest dokładnie godzina zaczęłabyś się guzdrać i byśmy się spóźniły. - wyjaśniłam.
- A... Skąd masz bransoletkę Harry' ego? - Zapytała.
- Jak byliśmy razem to mu ją zabrałam... Nie wiem skąd ona znalazła się w mojej torbie, skoro ja ją odkładałam na stolik, jak zerwaliśmy. Ale fajna jest i to jedyna fajna pamiątka jaka mi po nim została. - Wyjaśniłam.
- Aha... A może jeszcze pójdziemy do Starbuksa? - Joanne.
- Ok. - Odparłam i poszłyśmy.
Matt akurat był w starbuksie, tylko nie za ladą.
- Hej Matty. - Powiedziałam.
- Cześć brzydalu. - Powiedziała Joanne.
- Joanne... - Ja.
- No co? - Jo.
- Idź zamów kawę. - Powiedziałam, a Jo poszła.
- Co tam śliczna? - Zapytał Matt.
- Ale ty wiesz, że mam chłopaka? - Spytałam.
- Wiem... Malik. I co? -  Matt.
- Przestań Matt. Nie śmieszne... - Odpowiedziałam.
- Zapytałem tylko: co tam śliczna. No bo jesteś śliczna... A zawsze można odbić... - Uśmiechnął się.
- Nie, nie można. Joanne chodź stąd. - Powiedziałam, a ciemnowłosa akurat odbierała napój.
- Pędzę. - Odparła i wyszłyśmy.
Od razu poszyłyśmy na zajęcia. Szybko zleciało...
______________________________________
Przepraszam, że taki krótki, ale wena mnie znów opuszcza. Za to na moim nowym blogu [LINK] są bohaterowie i 1rozdział. Tak też komentujcie. Również o 1D. :) Mogę na was liczyć? May xx

sobota, 22 czerwca 2013

36 - Studia cz.4

Weszłam do pokoju nr 169, czyli mojego i Jo, aż nagle zobaczyłam, że Joanne nie ma w łóżku.
- Odłóż tą kawę i chodź. - Powiedziała.
- Po co? Gdzie? - Pytałam.
- Po prostu chodź. - Odparła. Odłożyłam napoje na stolik i poszłam za nią. Weszłyśmy do jakiegoś parku.
- Po co tu przyszłyśmy?! Joanne Brown! Czekam na wyjaśnienia! - Krzyczałam.
- Zaraz zobaczysz. - Powiedziała.
- Hej! - Krzyknęli Louis, Liam, Harry i Niall. Zayn'a nie było.
- Jezu chłopaki co wy tu robicie?! - Spytałam zszokowana i przytuliłam każdego po kolei.
- Trasa. - Odpowiedział Nialler i wpił się w usta Joanne.
- A Zayn? - Spytałam.
- Tu jestem. - Odparł za mną. Ja się odwróciłam i rzuciłam mu na szyję.
- Boże jak ja za tobą tęskniłam... - Powiedziałam.
- Ja za tobą też. Wszystkiego najlepszego kotku. - Odpowiedział.
- Tobie również. - Odparłam, a on mnie pocałował
- Dostałyście się? - Zapytał Niall.
- Tak. - Odpowiedziałyśmy równo.
- Wiedziałem, że dasz radę. - Pocałował mnie kolejny raz Malik.
- Zayn! - Krzyknęła za nim Safaa.
- Zapomniałem o tobie... Wybacz młoda. - Powiedział Zayn zwracając się do jego siostry.
- Cześć Safaa. - Przywitałam się z nią.
- Hej Ari. - Odpowiedziała 8-latka.
- Em, więc pewnie się zastanawiasz co tu robi Safaa. Więc byłem 2 dni temu w Bradford i rodzice poprosili mnie, żebym wziął ją do nas, bo starsze se wyjechało na kolonie, a oni... Rozumiesz... - Wytłumaczył Malik.
- Rozumiem... - Uśmiechnęłam się do niego.
- 2 tygodnie z nim... - Jęknęła Safaa.
- Ale spójrz na lepsze strony. Zayn pokupuje ci pamiątki. - Zwróciła się do niej Jo.
- Albo zabierze cie np. do zoo. - Dodałam.
- Plus w szkole się będziesz mogła powiedzieć, że spędziłaś całe magiczne 2 tygodnie z One Direction. - Powiedział Harry.
- Mam się tym chwalić, czy żalić? - Safaa.
- Na pewno nie jest aż tak źle. - Ja.
- Zostawili mnie samą w metrze, zamknęli w samochodzie, że już nie wspomnę, że musiałam targać walizki, moje, Zayna i Harryego. - Powiedziała.
- Jak możecie ją tak wykorzystywać? - ja
- No właśnie jak?! - Safaa.
- Zapomnieliśmy. - Zayn.
- Em, może stąd pójdziemy bo stoimy tu jak takie debile co się pół wieku nie widzieli? - Spytała Joanne.
- Jo ma rację. Może pójdziemy do Starbuksa? - Zaproponowałam.
- A później do Nandos! - Krzyknął Niall.
- Niall tu nie ma Nandos. - Powiedziała Joanne.
- Jak to nie ma?! - zdziwił się blondyn.
- No normalnie nie ma. - Odparła.
- Chodźcie. - Powiedziałam. Chwyciłam Zayn'a za rękę, a z mojej drugiej strony była Safaa która trzymała mnie za rękę.
- Może wyskoczymy gdzieś później tylko we dwoje? - Spytał Zayn szeptem.
- A co zrobisz ze Safaa' ą? - Zapytałam.
- Poprosimy chłopaków, żeby się nią zajęli tak do 19 bo o 20 mamy koncert i musimy się przygotować... - Odparł.
- A na ile tu przyjechaliście? - Ja.
- 5 dni. Dzisiaj koncert, jutro wolne, później koncert, wolne i koncert. - Odpowiedział.
- To nieźle... A jak myślisz zgodzą się? - Ja.
- Próbować zawsze warto. - Powiedział.
- Braciszku.... - Zaczęłam.
- Oj. Mam się bać? - Zapytał.
- Nie. Mam tylko malutką prośbę. - Powiedziałam.
- Jaką? - Niall.
- Przypilnowalibyście Safaa' y tak do 19? - Zapytałam.
- Proszę... Wynagrodzę to wam. - Powiedział Zayn.
- No dobra. Po obiedzie sobie idziecie, a my niańczymy małą. Tak? - Harry.
- Tak. - Odpowiedziałam.
- Dziękujemy wam. - Zayn.
Po obiedzie poszłam z Malikiem do kina. Było cudownie, a później zabrał mnie na kolację. Kurczę. Moje małe marzenie się spełniło. Dzień z Zaynem w dniu naszej rocznicy. Aww. No ale ta sielanka musiała się skończyć, bo Zayn miał koncert. Nie wiadomo czemu kazał mi założyć sukienkę. Zrobiłam makijaż, a moje delikatne loki zostały rozpuszczone. Gdy dojechałyśmy na miejsce wszystko było gotowe, a chłopacy się przebierali.
- Safaa gdzie chłopacy? - Spytałam siostry Zayna.
- Przebierają się. Wow, ale wyglądasz.... - Odparła.
- Też tak zareagowałam. - Powiedziała Jo.
- Mam nadzieję, że to pozytywne wow. - Odpowiedziałam.
- Raczej. - Safaa
- Em Ariana pójdziesz ze mną na fajkę? Nie chce sama... - Joanne.
- Okej. Sama zapalę. - Uśmiechnęłam się i poszłam z przyjaciółką na zaplecze.
Zapaliłyśmy papierosa, a koncert się zaczął bo słyszałam muzykę.
- Chodź. Zaczęło się. - Powiedziałam i pociągnęłam Joanne w stronę kulis.
- Poczekaj, jeszcze nie spaliłam. - Joanne.
- No chodź. - Ja.
- Dobra. - Zgasiła ćmika i poszła ze mną.
Minęło parę piosenek i chłopacy sobie zrobili przerwę, lecz żaden z nich nie schodził ze sceny.
- Dzisiaj, jest dla mnie wyjątkowy dzień z dwóch powodów. Pierwszy powód, dziś jest rocznica moja i Ariany, pierwsza odkąd jesteśmy razem, szkoda że nie ślubu, lecz kto wie... A drugi powód, że jestem tu z moimi przyjaciółmi i z nią. Moją ukochaną. Ari pokażesz się? - Mówił z dumą Zayn.
- Co stoisz jak słup?! Idziesz! - Krzyczała Joanne, a ja poszłam powolnym krokiem uśmiechnięta od ucha do ucha.
- Moi drodzy Ariana Horan! Siostra Niallera! - Krzyknęli chłopacy, a Zayn wystawił do mnie dłoń.
- O Boże to się nie dzieje na prawdę... - Powiedziałam.
- Dzieje. - Zayn.
- Kochany jesteś. Ale jest jakiś inny powód dla którego stoję w tym właśnie miejscu spytałam? - Spytałam.
- Tak. Pamiętasz, jak mówiłaś, że zawsze chcesz zaśpiewać przed publicznością chociaż raz? - Zayn.
- Do czego zmierzasz? - Zdziwiłam się.
- Masz mikrofon i pokaż swój talent. Pokaż na co cię stać. - Odparł.
- Ale... - ja.
- Żadnego ale. Kto chce, żeby Ari śpiewała krzyczy Ari! - Krzyknął Harry, a fanki krzyknęły moje imię.
- Wariaci... Ale nawet nie mam podkładu muzycznego. - Powiedziałam.
- Tak się składa, że mamy fortepian. - Niall.
- No dobrze. - Mruknęłam i usiadłam przy owym instrumencie. Zaczęłam grać piosenkę Demi Lovato - In Case. Wszyscy bili brawa.
- Ma talent. - Zayn.
- Tsa... Dobra jeśli chcecie, żeby oni dokończyli swój koncert bijcie brawa, a ja znikam. Nikt nie klasnął oprócz mnie.
- Ale jesteście mili... - Louis.
- Awww... Jesteście uroczy, ale to nie mój koncert. Jestem wdzięczna Zaynowi i chłopakom też, że spełnili moje marzenie. Jesteście kochani chłopcy. - Powiedziałam i przytuliłam ich po kolei, lecz Zayn przytrzymał mnie w uścisku.
- Nie puszczę cię. - Szepnął mi na ucho.
- Dziękuję za to wszystko. - Pocałowałam go.
- Kocham cię. - Powiedział.
- Ja ciebie mocniej. - Odpowiedziałam.
- Śnij dalej. - Odparł, a wszyscy zrobili takie długie Awww.
- Dobra. Oddaję wam ich. Ja lecę. - Powiedziałam.
- Czemu? - Zrobił smutną minkę Zayn.
- To wasz koncert. - Odpowiedziałam.
- A ja se ide po moją Jo. - Powiedział Niall, zniknął za kulisami i wrócił z Joanne.
- To takie wzruszające... - Powiedział Louis i zaczął udawać, że płacze.
- Będzie dobrze Lou... - Pocieszał go Liam.
- Niech Jo coś zaśpiewa. Ja już śpiewałam, teraz czas na nią. - Powiedziałam.
- No właśnie. - Potwierdziła reszta.
- A żeby was... - Mruknęła. Wzięła mikrofon Nialla i zaśpiewała Lego House - Ed Sheeran.
***
Było cudownie! Najlepszy dzień mojego życia.! Boże...
___________________________________________
Stwierdziłam, że napiszę szybko rozdział zanim pojadę do Joanne... Cieszycie się? Next nie wiem kiedy. *le ja pokazuję kciuk do góry. :P
Jeszcze jedno! Zapraszam was na mojego nowego bloga. Nie będzie on o 1D... Mam nadzieję, że wam się spodoba i, że będziecie go odwiedzać, komentować, obserwować itd. Już są bohaterowie, a pierwszy rozdział nie wiem kiedy.
http://me-in-new-york-with-dream.blogspot.com/
May xx

piątek, 21 czerwca 2013

35 - Studia cz. 3

Wylądowałyśmy dopiero ok. 10. Z lotniska pojechałyśmy od razu do Julliarda. Jesteśmy mega zmęczone, a jeszcze musimy jechać do dyrektora na rozmowę...
Zapłaciłyśmy taksówkarzowi i weszłyśmy do budynku. Miła brunetka siedząca w recepcji od razu skierowała nas do pana Chow-Honga, dyrektora tej szkoły.
Chwile z nim pogadałyśmy i zaprowadził nas do naszego pokoju, który był ogromny, prawie, że apartament. Dopiero za 2 dni mamy przesłuchanie. Strasznie się denerwuje...
- To co idziemy na imprezkę? - Spytała Joanne odkładając swoje torby.
- Zwariowałaś? Jo, leciałyśmy całe 10 godzin, jestem padnięta... A po za tym, to muszę wymyślić jakiś układ i zadzwonić do Zayn'a. - Usiadłam na łóżko.
- Nie ma tak. Musisz improwizować... A do Malika możesz zadzwonić jutro. - Powiedziała.
- Obiecałam mu... A co do tej imprezy to się zdrzemniemy i wyjdziemy o 21. Chwile poimprezujemy i wracamy, nie pijemy za dużo. Zrozumiano? - Odpowiedziałam.
- Tak jest mamo. - Odparła.
- Oj zamknij się Jo. Wystarczy mi, że mam syna. Jeszcze córka do kompletu? - Powiedziałam.
- Tak. - Zaśmiała się, po czym zapukał ktoś do drzwi.
- Proszę. - Powiedziałyśmy równo, a do pokoju wszedł ON. Boski blondyn z niebieskimi oczami.
- Cześć. - Zaczął i się uśmiechnął ukazując swoje dołeczki.
- Hej. - Odpowiedziałam.
- Czego? - Zapytała Joanne chamskim tonem.
- Joanne! - Syknęłam na nią, na znak, żeby była milsza.
- No co? Przecież spytałam się najgrzeczniej jak tylko umiałam! - Joanne.
- Nie denerwuj mnie. Więc... Co cię do nas sprowadza? - Spytałam nieznajomego.
- Emm, przysłał mnie Chow-Hong powiedział, że mam oprowadzić, 2 dziewczyny z pierwszego roku z pokoju 169, po terenie szkoły. A tak w ogóle jestem Matt Blacksmith, jestem na drugim roku wydziału teatralno-muzycznego. Miło poznać. - Wyjaśnił.
- Ja jestem Ariana Horan, a to jest Joanne Brown. Jesteśmy na wydziale muzyczno-tanecznym. - Przedstawiłam mnie i Joanne.
- Wiedziałem, że skądś was znam. Widziałem was parę razy gazecie. Więc kiedy będę mógł was oprowadzić? - Zapytał.
- Jak świnie polecą... - Odezwała się Joanne.
- Joanne... Matt wybacz za nią. Ona taka jest od urodzenia. Daj nam chwilę, tylko się ogarniemy. Jesteśmy trochę zmęczone po locie... - Wyjaśniłam blondynowi.
- Spoko, to może za godzinę przy recepcji? - Zapytał.
- Pewnie. - Uśmiechnęłam się, a Matt wyszedł.
- Widać na kilometr, że leci na ciebie... - Powiedziała Jo.
- Tylko, że ja mam chłopaka, którego kocham i nic mnie z nim nie rozdzieli... - Odpowiedziałam.
- Nie lubie go... - Jo.
- Zayna, czy Matta? - spytałam.
- Obu. - Odparła.
- Oj Jo...- Mruknęłam.
Wzięłam szybki prysznic i ubrałam to, a włosy rozpuściłam. W Nowym Jorku jest trochę cieplej niż w Londynie. Joanne też się ogarnęła i poszłyśmy w umówione miejsce z Matt'em. Już na nas czekał.
- Jesteśmy. - Powiedziałam.
- Więc chodźmy. - Odparł.
Pokazał nam calusieńką szkołę. Trochę duża jest ta placówka, no ale nic. Wróciłyśmy do swojego pokoju.
- Jak on mnie wkurwia! - Krzyknęła Joanne.
- A co Matt ci takiego zrobił? - Spytałam biorąc mój telefon do ręki.
- Całym sobą! Widać, jaki z niego laluś. Widziałaś jak dziewczyny patrzały na niego? Jak na jakiś 8 cud świata! - Joanne.
- Zayn ci kazał tak się zachowywać? - Ja.
- Może... - Odpowiedziała, a ja zrobiłam typowy facepalm.
- Ile ci dał? - Ja.
- Nie wyznaczył ceny... - Odparła.
- Masz przestać, a ja se z nim porozmawiam... - powiedziałam i wykręciłam ciąg cyferek, które znam na pamięć. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci i w końcu odebrał
*ROZMOWA TELEFONICZNA*
- Hej skarbie... - Przywitał się.
- Cześć... Ile dałeś Joanne za to przedstawienie? - Zapytałam prosto z mostu.
- Em, jakie przedstawienie? - Udawał zdziwionego.
- Oj przestań, wygadała się. - Powiedziałam.
- Przyjacielska przysługa. Poprosiłem ją, żeby pilnowała, żeby żaden facet cię tam nie podrywał. - Odparł.
- Zayn sama umiem o siebie zadbać... Spokojnie nikt mnie tobie nie zabierze. - Odpowiedziałam.
- Oj no bo zazdrosny jestem, jak tam pełno facetów, a ty tam sama... - Powiedział.
- Heh, spokojnie Zayn. A jak w domu? Jeszcze stoi? - Spytałam.
- Jeszcze tak... - Odpowiedział.
- Dostałeś mój plan? - Ja.
- Tak... I muszę powiedzieć, że trochę długo masz te zajęcia... - Powiedział.
- No wiem, ale to Julliard. Wysoki poziom i bla bla bla. - Odpowiedziałam.
- Niestety. Tęsknię za tobą... - Zayn.
- Ja też. Zayn muszę już lecieć. Idziemy z Joanne zwiedzić okolicę, żeby później ktoś nas nie zgwałcił i nie zakopał. - Powiedziałam smutno.
- To pa... Buziaki. - Zayn.
- Pa pa. Pozdrów wszystkich i dopilnuj, żeby dom stał i nie spłonął. - Powiedziałam i się rozłączyłam.
*Koniec rozmowy.*
- Więc idziemy na zakupy? - Spytała.
- No przecież musimy mieć jakieś ciuchy na imprezę. Musimy pokazać, że też umiemy zabłysnąć. - Wstałam z łóżka.
- Co ćpałaś? - Zapytała.
- Nic. To NY tak na mnie działa. - Uśmiechnęłam sie.
- Dalej idziemy. - Pogoniła mnie.
Wzięłam moją torebkę i razem z Jo poszłyśmy do centrum handlowego.
 *30 czerwca 2013r.*
Dziś jest 1 rocznica, moja i Zayna. Dziś mija równy rok, odkąd jestem Zayn'em. Szkoda, że nie możemy spędzić chociaż tego dnia razem... Jeśli chodzi o przesłuchanie to Joanne i ja dostałyśmy się bez problemu... Od 1 września będziemy studentkami Julliarda. Ściągnęli nas wcześniej po to, żebyśmy wzięły udział w przesłuchaniu. Jeśli byśmy się nie dostały to byśmy wróciły do domu, a tak to mamy czas, żeby się zadomowić.
Wstałam, wzięłam prysznic i ubrałam to, a moje włosy spięłam w niedbałego koka na czubku głowy, zrobiłam delikatny makijaż. Joanne spała, a ja poszłam po kawę do StarBuksa. Zobaczyłam, że Matt stoi za ladą.
- Matt? - Zdziwiłam się.
- Hej Ari, co dla ciebie? - Spytał.
- Em, dwie duże Mochato z orzechami i bitą śmietaną. - Powiedziałam.
- Już się robi... - Uśmiechnął się i zabrał się za robienie kawy.
- Ty tu pracujesz? - Spytałam.
- Tsaaa. Taka praca dorywcza. Jak nie jestem na uczelni jestem tu. - Odparł.
- Wow. To ile płacę? - Spytałam, gdy Matt przygotował napój.
- 27 dolców. - Odparł, a ja mu podałam pieniądze.
- Dzięki. Lecę. Pa. - Powiedziałam i wyszłam.
Wróciłam do pokoju nr 169, czyli mojego i Jo, aż nagle...
___________________________________________________________
No właśnie! Co to, za nagle? Piszcie w komentarzach i w ogóle.... Next nie wiem kiedy, gdyż moja Best Friend Joanne do mnie na nocke przyjeżdża... Co się będzie działo? Dużo tyle powiem. I pamiętajcie, że was KOCHAM! Wasza May xx :*

wtorek, 18 czerwca 2013

34 - Studia cz.2

Rano byłam zmuszona do obudzenia się o 9. Dziś o godzinie 20, razem z Joanne mam lot do NY. Kurcze... Teraz to mi się trochę smutno zrobiło. No ale nic... Ważnie, że chociaż będę się z nim kontaktować i z chłopakami też.
Wstałam i poszłam do łazienki, a Zayn spał. Po orzeźwiającym prysznicu, ubrałam się w to, zrobiłam makijaż, a włosy związałam w niedbałego koka na czubku głowy. Gotowa wyszłam z łazienki i podeszłam do śpiącego Malika.
- Kochanie wstawaj. - Powiedziałam łagodnie.
- Jeszcze chwila. - Odparł całkiem zaspany.
- Dzisiaj o 19 jadę na lotnisko z Joanne i chciałabym spędzić z tobą trochę czasu przed odlotem... - Odpowiedziałam, a on się podniósł na łokciach.
- Już nie śpię. - Uśmiechnął się do mnie i czule pocałował.
- Będę za tym tęsknić wiesz? - Zapytałam.
- Ja za całą tobą. Bez ciebie tu zwariuję. - Wstał z łóżka.
- Dasz radę. Będziesz jeździł w trasy, ale jak będziesz w Nowym Jorku to zadzwoń do mnie od razu nawet jak będę w szkole. - Powiedziałam i się przytuliłam do jego nagiego torsu.
- Obiecuję. Teraz pewnie będziemy mieli Take Me Home Tour, więc będziemy przejeżdżać przez NY, więc na pewno się spotkamy. - Uśmiechnął się.
- Będę czekać. - Zaśmiałam się.
- Kurcze już jest maj, nie długo czerwiec, a ty musisz lecieć do Julliarda. - Powiedział smutno.
- Teraz mają przesłuchania, niby nas przyjęli, ale muszą sprawdzić, czy jesteśmy wystarczająco dobre. Mają tam strasznie wysoki poziom. - Odpowiedziałam.
- Ze spokojem się dostaniesz. - Pocieszył mnie.
- Oby... Ale teraz chodź na śniadanie. Chce spędzić z wami ostatni dzień w Londynie. - Powiedziałam.
- Poczekaj tylko szybciutko się ogarnę. - Cmoknął mnie i poleciał do łazienki.
Po 15 minutach wyszedł w samym ręczniku. Tak seksownie wyglądał, a jeszcze jego mokre włosy, które już układały się w artystyczny nie ład... Ach....
- Pospiesz się cudny. - Powiedziałam.
- Och... Nie wiem w co się ubrać... - Odparł, a ja się zaśmiałam.
- Zayn proszę zlituj się nade mną. Pospiesz się. - Odpowiedziałam. Ja zawsze nie wiem w co się ubrać, a on mówi, żebym się nad nim zlitowała.
- Dobra mam. - Powiedział i wyciągnął z szafy jakieś ciuchy i wrócił to toalety.
- Nareszcie. - Powiedziałam.
Zayn się ubrał i zeszliśmy na dół. Wszyscy siedzieli oprócz Harry'ego.
- Gdzie Hazza? - Spytałam.
- Śpi. - Odpowiedział Liam.
- To czas na naukowe pytanie numer 6. Co dziś robimy do godziny 19? - Zapytała Joanne.
- Może pójdziemy do wesołego miasteczka? - Zaproponował Louieh.
- Nie zły pomysł... - Powiedzieliśmy.
- To może obudzimy Harryego, zjemy śniadanie i pójdziemy? - Jo.
- To Ari pójdzie go obudzić, a my weźmiemy się za śniadanie. - Niall.
- Czemu ja? - Spytałam.
- Bo nikt inny nie chce. - Wyjaśnił Zayn.
- Jesteście źli. - Powiedziałam i skierowałam się do pokoju loczka.
Weszłam i go obudziłam.
- Dalej Harry wstawaj. - Powiedziałam.
- Już wstaję piękna. - Odparł.
- Albo teraz się podnosisz i idziesz się ogarnąć, albo wracam tu z wiadrem z wodą i to nie ciepłą. - Odpowiedziałam, ale nic, więc wyszłam i tak jak mówiłam, wróciłam z zimną wodą w wiadrze. Całą wodę wylałam na Styles'a.
- Oszalałaś?! - Krzyknął.
- Mówiłam. Rusz dupe i wstawaj. - Powiedziałam i wyszłam. Jeny jak on mnie denerwuje coś ostatnio.
- Jestem. - Powiedziałam uśmiechnięta.
- Obudziłaś go? Jak? - Liam.
- Wystarczyła zimna woda we wiadrze. - Usiadłam koło Zayn'a na krześle.
- Jestem. - Na dół zszedł ogarnięty Harry.
- O Jaśnie Pan zszedł. - Powiedziałam.
- Ariana, czemu ty się dla mnie taka wredna zrobiłaś?! - Zapytał zdenerwowany Hazz.
- E... Bo okłamywałeś mnie przez te parę tygodni co byliśmy razem i później okazało się, że jesteś ojcem bachora Perrie... Dalej wymieniać? - Spytałam.
- Nie dzięki. - Odparł.
Po śniadaniu pojechaliśmy do wesołego miasteczka. Było świetnie, lecz o godzinie 16 wróciliśmy do domu, ponieważ ja i Joanne musimy się spakować...
dwie godziny zajęło spakowanie mnie. Wzięłam to co najpotrzebniejsze. Gdy skończyłam Zayn zaniósł moją torbę  do samochodu.
- Będę tęsknić... -Powiedział smutno obejmując mnie w talii.
- Damy radę? - Spojrzałam w jego lekko zaszklone oczy.
- Uważaj na siebie. Dzwoń, pisz i ogólnie dawaj jakieś oznaki życia... - Odpowiedział.
- Wiem... Ty też dzwoń. Od razu jak dostanę plan zajęć to ci go wyślę mailem, żebyś mi nie dzwonił w trakcie lekcji. - Uśmiechnęłam się.
- Ariana, ale ja nie wiem czy to jest dobry pomysł, żebyś jechała na studia... - Zaczął.
- Czemu? - Spytałam.
- Bo niedawno miałaś białaczkę, z której ledwo cię wyleczyli. Pamiętam jak po roku wybudziłaś się ze śpiączki i nie mogłaś chodzić, a teraz tak na studia do szkoły artystycznej... - Dokończył.
- Zayn... Wszystko będzie dobrze zobaczysz. - Powiedziałam.
- Oby. - Odparł.
- No nic... Trzeba się zbierać. - Powiedziałam.
- Niestety. Chodź. - Chwycił mnie za dłoń i zeszliśmy na dół.
Całą grupą pojechaliśmy na lotnisko. Był płacz. Oj był. Po długich pożegnaniach Zayn pocałował mnie ostatni raz czule i namiętnie, jakbyśmy mieli się już nigdy nie spotkać  i poszłam z Joanne na odprawę, a po niej wsiadłyśmy do latającej puszki zwanej samolotem.
_______________________________________________
I jak się podoba rozdział? Ja uważam, że jest chujowy, tak jak inne. May xx

niedziela, 16 czerwca 2013

33 - Studia cz.1

- Braciszku... - Powiedziałam wchodząc do salonu.
- Tak siostrzyczko? - Zapytał Niall.
- Więc chodzi o to, że wyjeżdżam do Nowego Jorku razem z Joanne na studia. - Powiedziałam.
- CO?! - Zapytał zdziwiony.
- Em. Ari ja mu jeszcze nie powiedziałam o Julliardzie. - Odezwała się Jo.
- No to ja mu mówię teraz. Niall jadę z Joanne na studia na Julliard. - Odparłam.
- Oszalałyście? - Spytał. - Nie puszczę was samych do NY. - Dodał.
- Nie nie oszalałyśmy. Rok temu złożyłyśmy tam papiery i parę dni temu dostałyśmy odpowiedź i nas przyjęli. to zawsze było nasze marzenie. Chyba nie pozwolisz żeby twoja siostra i ja, nie spełniły swoich marzeń... - Powiedziała Joanne.
- Ale nie chcę, żeby której z was coś się stało. - Niall.
- Nie ufasz mi? - Zapytała Jo.
- Ja ci nie ufam. - Odezwał się Zayn.
- Em... Kochanie nie złość się, ale zgadzam się z Malikiem. Znając ciebie, to pójdziesz na jakąś imprezę, upijesz się, a jak jesteś piana to bywasz nie obliczalna jak wtedy jak spałaś na drzewie. - Niall.
- Oj tam. A Ariana? Jej ufasz? - Pytała. - No bo Ari, by mnie pilnowała... - Dodała po chwili.
- Jo... Ufam Arianie, bo ona jest ta grzeczna, ale to moja młodsza siostrzyczka... A ty masz dar przekonywania, który na mnie nie działa. No ogólnie na nas. - Niall.
- Mam cie w dupie i tak pojade. - Wstała, tupnęła nogą i poszła na górę.
- A ty Ariana też się zbuntujesz? - Zapytał Zayn.
- A żebyś wiedział. - Również tupnęłam nogą i se poszłam na górę, a Malik za mną.
- Oj Ari, Ari... Nie odpuścisz co? - Spytał.
- Nie. - Odparłam stanowczo.
- Jestem z ciebie dumny. - Powiedział.
- Bo...? - Zdziwiłam się.
- Zbuntowałaś się przeciwko mnie i Niall'owi. Podziw...  Ale i tak nie jedziesz. - Zayn.
- No to się przekonamy. Bilet mam zarezerwowany do NY na pojutrze. I pojadę tam spełniać swoje marzenia, czy tego chcesz, czy nie. A teraz wybacz, ale idę wziąść prysznic. - Ja.
- Mogę z tobą? - Zapytał z wielkim bananem na twarzy.
- Śnij dalej... - Powiedziałam i poszłam do łazienki.
Po orzeźwiającym prysznicu przebrałam się w piżamę. Wyszłam z łazienki, a Zayn znów coś rysował.
- Co robisz? - Spytałam, lecz nie otrzymałam odpowiedzi, więc wślizgnęłam się do łóżka i chwyciłam mój telefon.
- No dobra. - Odezwał się po długiej chwili.
- Co dobra? - Znów zapytałam.
- No bo, chcesz jechać do NY spełniać marzenia, a ja jakoś to przeboleję, ale będziemy do siebie dzwonić SMS-ować, rozmawiać na skypie i innych takich. Również będę cię odwiedzał. - Powiedział.
- Tak czy tak, bym pojechała kocie. - Zaśmiałam się.
- I tak bym do ciebie dzwonił i SMS-ował. - Odparł.
- Pokaż co tam narysowałeś. - Powiedziałam i wzięłam jego zeszyt.
Narysował mnie w samolocie do NY, a on płakał.
- Rysuję to co czuję. - Powiedział.
- Zayn... Nie masz się co martwić. Będzie dobrze. Nie wyjeżdżam na zawsze 3 lata, z czego będziemy się odwiedzać, w tedy, kiedy będziemy mogli, plus będziemy do siebie SMS-ować, dzwonić, rozmawiać na Skype... - Odpowiedziałam.
- Kocham cię. I nie chcę cię stracić. Znam tamtejszych facetów i proszę uważaj na siebie. - Mówił mi.
- Jestem tylko twoja. Nie stracisz mnie. A ty sobie nie myśl, że teraz jak ja będę na studiach, to będzie ci wszystko wolno. Teraz moje zakazy. Zakaz palenia, chodzenia do klubów ze striptizem, masz dużo nie pić alkoholu i proszę kontaktuj się ze mną i nie zarywaj do innych lasek. Ja cie za dobrze znam. -Powiedziałam.
- Jestem tylko twój. Nie ufasz mi? - Odparł.
- Tak, ale cię znam. Jest internet, więc łatwo się dowiem co robiłeś pod czas mojej nie obecności. - Odpowiedziałam.
- Jak to mądrze brzmi... - Zaśmiał się.
- Bo jadę do kujonów, żeby nie być gorsza, muszę być chamska, zarozumiała, kujońska, muszę mądrze się wypowiadać i ogólnie zachowywać się jak oni... Więc nie śmiej się patafianie. - Powiedziałam.
- Chyba się wczułaś... - Powiedział.
- I to jak... No nic. Ide spać. - Odparłam.
_______________________________________
Jak się miewają moje miśki? Przepraszam was, ale wena mnie opuszcza, znowu chora, wiec wrazie co miejcie duzo cierpliwosci... May xx

środa, 12 czerwca 2013

32 - Irlandia, czyli dom.

Samochodem pojechaliśmy do Mullingar... Chłopacy na zmianę prowadzili samochód, a mnie usadzili na tylnym siedzeniu. Jechaliśmy w ciszy. No nie zupełnie, bo Joanne, jechała z nami i sobie z nią gadałam. No co oni w dwójkę, a ja sama? Nie ma mowy. Jechaliśmy 8 godzin, w tym jakieś 2,5 promem. Gdy wjechaliśmy do Irlandii Niall prowadził, bo tylko on znał drogę. Dojechaliśmy, a moje ciało obleciał strach, ale musiałam to zrobić, choć w tym momencie mam ochotę skoczyć z wysokiego mostu.
Podeszliśmy do drzwi i zapukałam. Była 9 rano, więc na pewno nie śpią. Otworzyła nam mama Nialla i już moja.
- O Niall przyjechałeś, ze znajomymi! - Krzyknęła radośnie.
- Przyjechaliśmy to wyjaśnić. MAMO. - Zaakcentowałam  ostatnie słowo i podałam kobiecie akt adopcji i urodzenia.
- Ja... Emm... Wejdźcie. - Z jej twarzy znikł uśmiech i wpuściła nas do środka.
- O cześć synu. - Powiedział ojciec, gdy z kamiennymi twarzami weszliśmy do salonu.
- A z córką się nie przywitasz? - Spytałam.
- Słucham? - Odparł zdziwiony.
- Tato ona o tym wie. Mama wysłała mi te akty, a ja dałem je Arianie. I czekamy na wyjaśnienia. - Powiedział Niall.
- Chcecie coś do picia? - Zapytała mama.
- Nie dziękuję. - Odpowiedzieliśmy chórem.
- My tylko na chwilę. - Powiedziałam.
- No dobrze. Więc... Wysłałam te akty, po to... Nie umiałam już z tym żyć. Musiałam ci powiedzieć o tym. - Zwróciła się mama do Nialla.
- Dlaczego mnie oddaliście? - Zapytałam.
- I dlaczego wiedział o tym Greg, a ja nie? - Również spytał Niall.
- Ja... My... Ariana to trudne do wyjaśnienia, po prostu my... - Nie mogła nic wydukać.
- Nie chcieliście mnie... - Dokończyłam.
- Nie! To nie prawda! Kochaliśmy cię nad życie... - Maura.
- To czemu mnie oddaliście?! - Ja.
- Rachele i Jackson, byli zabójcami i to nie byle jakimi. Byli zawodowcami. Kiedyś tu mieszkali. Jak ja byłam w ciąży, oni się tu pojawili i powiedzieli, że mam oddać ciebie po urodzeniu. Grozili nam, wszystkim, że nas zabiją, a ty będziesz z nimi bezpieczna. Powiedzieli też że mogą zjawić się tu gorsi. Więc nie mieliśmy wyboru. Jak skończyłaś 3 lata, oni znów się tu pojawili i mówili, że mam im cię oddać. Więc z bólem oddałam... I to jest ta historia. - Maura.
- A czemu Greg o tym wiedział, a ja nie?! I czemu mnie trzymaliście od niej najdalej?! - Dopytywał Niall, gdy ja siedziałam z twarzą w dłoniach, a Zayn mnie obejmował.
- Greg był strasznie ciekawski, a ty byłeś gadułą. Baliśmy się również o ciebie, że wezmą i ciebie. Greg'a nie chcieli. Zabrali Arianę i słuch o nich zaginął. A ten wypadek co mieliście, to nie był przypadkiem. - To ostatnie ojciec skierował do mnie.
- Córciu przepraszamy, że dopiero teraz, ale nie wiedzieliśmy jak ci powiedzieć. - Powiedziała Maura.
- I myślisz, że teraz przytulę się do ciebie i powiem "nic nie szkodzi mamo" i będzie dobrze? Grubo się mylisz. Oszukiwaliście mnie przez 18 lat a wypadek był jakieś 5 lat temu! - Krzyknęłam.
- Przepraszamy... - Powiedział Bob.
- Może kiedyś wam wybaczę, ale nie teraz. Nie umiem... Muszę to przemyśleć. Niall proszę wracajmy już do domu. - Powiedziałam, a łzy cały czas leciały...
- Ariana ma rację. Mnie też oszukiwaliście. Jedziemy. - Ogłosił Niall i wyszliśmy.
Kolejne 8 godzin jazdy. Tylko tym razem w ciszy. Joanne coś rozmawiała z Niallem, ale ja siedziałam i wypłakiwałam się w ramię Zayn'a, a on tylko gładził po plecach. Ale tak czy tak zasnęłam.
- Kochanie wstawaj... Już jesteśmy. - Powiedział Zayn.
- Długo spałam? - Spytałam podnosząc się z torsu Zayn'a.
- Nie... Jakieś 2 godzinki, może nawet mniej. - Odparł.
- Poplamiłam ci ulubioną koszulkę. - Powiedziałam smutno.
- Trudno. Wypierze się. - odpowiedział.
- No dobra. - Powiedziałam.
Weszliśmy do domu, a tom chłopacy sobie w Dance Central grają.
- Hej... - Powiedziałam bez życia.
- Ari Ari patrz jestem Michael'em Jackson'em. - Śmiał się Harry.
- A ja wróciłam od rodziców. - Powiedziałam.
- Czyli to prawda? - Liam
- Yep, ale nie narzekam. Mam fajnego brata, kochanego chłopaka i zajebistych przyjaciół i mega pokręconą pozytywnie przyjaciółkę. - Powiedziałam.
- Zagrasz? - Spytał Louis.
- Głodna jestem. - Mruknęłam.
- Czyli masz coś z Niall'a. - Zaśmiali się.
- Oj no cicho. Po prostu nic od rana nie jadłam i jestem bardzo blisko zemdlenia. - Udałam obrażoną i poszłam do kuchni. Wzięłam jogurt i wróciłam do nich.
- Odważysz się księżniczko stanąć w pojedynku z mistrzem? - Zaśmiał się Hazz.
- A gdzie ten mistrz? - Zapytałam z powagą.
- A przed tobą skarbie. - Odparł Loczek.
- Harry nie zapominaj się. - Odezwał się Zayn.
- Sorry. - Loczek.
- Tylko nie płacz głośno jak przegrasz. - Wstałam z kanapy, odkładając mój jogurt na stolik.
Oczywiście ja wygrałam.
- Jak to możliwe?! - Pytał Harry.
- Wow jesteś jedyna która z nim wygrała... - Powiedział Lou.
- Ma się ten talent. - Zaśmiałam się i wróciłam do jogurtu.
Po grze poszłam z moim ukochanym do naszej sypialni. Położyłam się na łóżku i zaczęłam rozmyślać.
- Zayn... - Zaczęłam.
- Tak kochanie? - Spytał grzebiąc coś w komputerze.
- Może pójdę na studia? Kiedyś wysłałam zgłoszenie do Julliarda i ostatnio dostałam list i mnie przyjęli. - Powiedziałam.
- Co?! Ale będziemy się mniej widywać... - Zayn.
- No wiem, ale popatrz z mojego punktu widzenia, ty zaczniesz jeździć w trasy, a ja z Joanne będziemy się nudzić w domu...  - powiedziałam.
- Fakt, ale jak my będziemy w domu, to wy będziecie na uczelni w Nowym Jorku. Nie będziemy się widzieć. - Powiedział smutno.
- Zayn to moje i Joanne marzenie. Od dziecka marzyłyśmy, żeby iść na Julliard. I teraz mamy okazję, bo nas przyjęto... -  Odpowiedziałam.
- A Niall? Nie puści cię samej do Nowego Jorku. Teraz jak się dowiedział, że jesteście rodzeństwem to na pewno cię nie puści. - Odparł.
- Ale przecież pojadę z Joanne. - Ja.
- Nie ufam jej. Trochę straszna... Nie z wyglądu, a z charakteru. - Powiedział.
- Ale ona nie jest straszna, ona jest potulna jak baranek, jak będzie się dla niej miłym i będzie się spełniało jej zachcianki. Ale ze mną tak nie jest. Bo mnie się tak nie wykorzystuje. - Zaśmiałam się.
- Zobaczysz. Niall się nie zgodzi. - Powiedział.
- No to chodźmy do niego. - Wstałam.
- Dobra. - Więc poszliśmy do mojego brata.
- Braciszku...- powiedziałam, gdy weszliśmy do salonu.
- Tak siostrzyczko? - Zapytał.
- Więc... - Zaczęłam.
______________________________________________
I jest kolejny rozdział... Komentujcie i wchodźcie też na mojego drugiego bloga. NIE O 1D. Tu macie linka, jakbyście zechciały... [LINK].  May

wtorek, 11 czerwca 2013

31 - Ariana musisz to zobaczyć.

Obudziliśmy się późno. Coś ok. 15. Więc tak. Joanne znalazła się na drzewie (nie dziwię się skoro w chuj dużo wypiła...), Niall tulił lodówkę (to też nie dziwne...), Eleaonor na kanapie, Louis na podłodze, Daniell z Liamem się przenieśli do pokoju (chyba jedyni normalni w tej naszej familii...), Harry prawie nagi w szafie, a ja z Zayn'em nadzy we swoim łóżku. Pamiętam, że to zrobiliśmy więc pewnie dlatego jesteśmy goli. Głowa mnie boli i mam kaca.
- Niall do cholery pomóż mi zejść! - Krzyczała Joanne.
- Już ide po tą drabinę... - Odpowiedział jej blondyn.
- Ale mnie głowa boli... - Jęknął Zayn.
- Trzeba było jeszcze więcej pić. - Powiedziałam.
- Oj tam. Ale było fajnie. - Odpowiedział.
- Dziwne, że coś pamiętasz, ale fajnie było... Edwardzie. - Zaśmiałam się i wstałam.
- Edwardzie?! - Zdziwił się i również wstał.
- Tak. Nie pamiętasz? Latałeś w bokserkach po ulicy, później wróciłeś, powiedziałeś, że NIE jest ci zimno, bo jesteś zimnym wampirem i na koniec ugryzłeś Louis'a w szyję, nie mówiąc o skakaniu po kanapie i próbowaniu polecenia, a na koniec wziąłeś mnie na ręce, krzycząc, że porywasz Belle i zaczęliśmy to robić. - Streściłam.
- Czyli nie było ze mną, aż tak źle. - Zaśmiał się.
- Idę wziąść prysznic. - Powiedziałam i poszłam do łazienki.
Po długim i relaksacyjnym prysznicu, ubrałam się w to, a włosy spięłam w niedbałego koka na czubku głowy, a makijaż delikatny. Zeszłam do salonu, a tam chłopacy siedzą jak na stypie.
- Co się stało? - Spytałam siadając Zaynowi na kolana.
- Musisz to zobaczyć. Dzisiaj matka wysłała mi to mailem i sam nie mogę w to do teraz uwierzyć. Wszystko się zgadza... - Powiedział Niall i podał mi jakiś papier. To co przeczytałam mnie totalnie zamórowało.
"Akt urodzenia
Imię dziecka: Ariana Horan
Data urodzenia: 12.01.1995 r. 
Miejsce narodzin: Mullingar, Irlandia.
Rodzeństwo: Niall i Greg Horan
Rodzice: Maura i Bob Horan
Kolor oczu: Brązowe
Kolor włosów: Ciemny brąz"
Ale była też druga kartka
"Akt adopcji
Zmiana nazwiska: Ariana Collins
Rodzice: Rachele i Jackson Collins
Rodzeństwo: Brak."
- O boże... - Jęknęłam.
- Ciężko w to uwierzyć co? - Zapytał Horan.
- Wszystko się zgadza... Każdy szczegół.- Szepnęłam.
- Ari, będziesz płakać? - Spytał Zayn.
- Czemu miałabym płakać. Jestem zła na moich biologiczynych i tych przyszywanych rodziców! Mam tyle pytań... Czemu biologiczni mnie oddali do domu dziecka, a przyszywani oszukiwali przez 18 lat?! - Krzyczałam.
- Ariana, ja nie mam pojęcia, oni nic mi nie mówili... - Tłumaczył Niall.
- Spokojnie Niall, na ciebie nie jestem zła.  Ale po jakiego chuja to zrobili?! - Nie umiałam się uspokoić przez tą całą sytuację...
- Ariana spokojnie, wszystko się wyjaśni. - Powiedział Zayn.
- Nie będę spokojna! Mam to w dupie jadę do Irlandii, a ty Niall ze mną. - Powiedziałam stanowczo, wstałam i poszłam do swojego i Zayn'a pokoju.
Spod łóżka wyjęłam moją torbą i spakowałam do niej najpotrzebniejsze rzeczy. Usiadłam na łóżku z twarzą w dłoniach, a tuż po chwili do pokoju wpadł Niall i Zayn.
- Ariana jak się czujesz? - Zapytał zmartwiony Malik.
- A jak mogę się czuć?! Moi prawdziwi rodzice oddali mnie do domu dziecka, nie wiadomo czemu, a osoby których kochałam nad życie, których nazywałam rodzicami i przez których obwiniałam się dniami i nocami po tym cholernym wypadku okłamywali mnie przez cały czas! - Krzyknęłam spoglądając na Mulata.
- Ariana ja... Przepraszam... - Powiedział Horan.
- Za co? - Spytałam.
- No za nich... Ja na prawdę nie wiedziałem, a oni na pewno zrobili to dla twojego dobra... - Tłumaczył się.
- Spokojnie Niall. Pojadę tam i wyjaśnię to sobie z nimi. Tylko adres mi musisz podać. - Uśmiechnęłam się do blondyna.
- Ja pojadę z nią. - Odezwał się Malik.
- A ja z wami. Ja też chcę wysłuchać wyjaśnień. Też mi są to winni, bo nic mi nie mówili. Ciekaw jestem czy chociaż Greg wie o co chodzi... - Greg to 23-letni brat Nialla, może powinnam powiedzieć, że nasz?
- To dzwoń do niego! - Rozkazałam.
- Dobra. Zaraz wracam. - Powiedział i wyszedł z pokoju.
- To się nie dzieje na prawdę... - Mruknęłam.
- Ari, wszystko się ułoży zobaczysz... - Przytulił mnie.
- Oby... - Zsunęłam rękaw mojej bluzy.
- Co ty tam masz? Ukrywasz coś perzde mną? - spytał i podwinął rękaw, a tam parę blizn. No tak... ostatnio dużo się dzieje w moim życiu, no i ten tego...
- To nic wielkiego. - Powiedziałam.
- Ariana ty się tniesz?! - Krzyknął na mnie.
- Będziesz mi prawił kazanie? - Spytałam.
- Tak, będę. Ale najpierw chcę wiedzieć dlaczego? Tak ci ze mną, źle, że chcesz odejść z tego świata? - Pytał.
- Nie. Kocham cię nad życie, nie mogłabym cię zostawić... - odpowiedziałam.
- To czemu to zrobiłaś? - Zapytał zdenerwowany.
- Wiele w moim życiu się wydarzyło, ty na moim miejscu też byś to zrobił. - Powiedziałam.
- Przepraszam, ale nie rób tego proszę. Przetniesz jakąś żyłę i będzie po tobie. Nie chcę cię tak wcześnie stracić.
- Em, nie chce wam przeszkadzać, ale Ari Nialler cie woła. Mówi, że to pilne. - Do pokoju weszła Joanne.
- Już idę. - Wstałam i razem z brunetką poszłam do jej chłopaka.
-  Greg wiedział o tym. Gdy ciebie oddawali, on miał 8 lat, ponoć ja byłem w innym pokoju. Specjalnie trzymali nas osobno, ale czemu to nie wiedział. Mama powiedziała, że ma mi nie mówić, bo będę chciał odnaleść siostrę. Pojebane to wszystko. - Powiedział farbowany.
- Mnie to mówisz? - Spytałam retorycznie.
- Przepraszam siostrzyczko. Muszę się przyzwyczaić... Chcesz Horan Huga? - Zaśmiał się.
- Ja też i od brata nie od mówię. - Wystawiłam ręce.
- Wszystko się ułoży, siostra. - Przytulił mnie.
- To nie fair, że jestem taka niska, a to tylko 2 lata różnicy. - Powiedziałam.
- Nie martw się, jeszcze urośniesz. - Zaśmiał się i mnie puścił.
- Oj zamknij się. - Odparłam.
- A tak w ogóle, to kiedy jedziemy do Mullingar? - Zmienił temat.
- Za chwilę. Chcę to wszystko jak najszybciej wyjaśnić. Więc się zbieraj. - Odpowiedziałam.
- Okej. - Odparł, a ja wyszłam z pokoju i poszłam do Zayn'a. Bez słowa przytuliłam się do niego.
- Kocham cię wiesz? - Spytałam.
- Ja ciebie też. Bez względu na to jak masz na nazwisko, czy cokolwiek. - Pocałował mnie.
- To jedziemy, czy nie? - Spytał Horan wchodząc do pokoju.
____________________________________________________________________
U miss me? Nie ważne. Macie kolejny rozdział. Komentujcie i w ogóle... :* Kocham was :* <3 May xx

piątek, 7 czerwca 2013

30 - Party Time cz.3

Po nowym roku byly przygotowania do moich i Zayna. Ale szaleją. Wielkie halo z niczego robią. No co? To tylko moja 18-nastka i 20-dziestka Zayna. Nic wielkiego...
*12.01.2013r.*
- Kochanie jesteś gotowa? - Spytał mnie Zayn, gdy byłam w łazience.
- Daj mi minute. - Odpowiedziałam kończąc malowanie się.
- Wszyscy już czekają. Wow. Pierwszy raz uszykowałem się szybciej od ciebie. - Zaśmiał się.
- A no widzisz. Zawsze musi być ten pierwszy raz. - Wyszłam z łazienki.
- Pięknie wyglądasz... - Obiął mnie w talii.
- Ty też całkiem nie źle. A ta sukienka od ciebie jest idealna. - Dałam mu całusa.
- Cieszę się, że dobrą wybrałem i, że ci sie podoba. - Powiedział.
- Dużo osób przyjechało? - Zmieniłam temat.
- Aż tak dużo nie. Pare naszych znajomych i my oczywiście. - Odpowiedział.
- Idź i powiedz, że ja się położyłam bo boli mnie głowa, a wy sie bawcie. A ja pooglądam zaległe odcinki Glee, albo może CSI: Miami. - Powiedziałam.
- Ari, wiem, że nie lubisz świętować, ale każdy powinien uczcić swoje 18 urodziny. Nawet jeśli nie lubi. - Odparł.
- No dobra. - Odpowiedziałam z grymasem na twarzy. I poszliśmy.
Byłam ubrana w to, makijaż był nieco ciemniejszy, a moje farbowane na blond włosy zostały pofalowane.
Wszyscy już czekali z drinkami w rękach. Nerwy zżerały mnie od srodka. Nie wiem czemu. Gdy Jo mnie zobaczyła podbiegła do mnie pierwsza ścigając się z chłopakami.
- Jestem na szpilkach szybsza niż wy. - Zaśmiała się triumfalnie.
- O co chodzi? - Spytałam zdezorientowana.
- O to, kto złoży ci życzenia. Wszystkiego najlepszego! - Krzyknęła mi prosto w twarz lekko nachlana Jo.
- Dzięki, ale nie pij więcej. Nie chce cie znaleść na drzewie, jak kiedyś w LA. Nialler weź ją pilnuj, albo coś. - Zwróciłam sie do Irlandczyka.
- Spoko. Liam słyszałeś? - Czyli Niall też wypił.
- A tak w ogóle to Joanne się spóźniłaś, bo byłem pierwszy. - Odezwał się Zayn.
- Chyba śnisz Romeo. - Odpowiedziała Joanne.
- Nie, on mówi prawdę. Spóźniłaś sie, ale liczą się starania. Następne urodziny za rok.  - Powiedziałam.
- Za rok masz kolejną 18-nastkę? - Spytała.
- Nie. Ale urodziny to urodziny. - Odpowiedziałam.
- Malik mam cię na oku... - Powiedziała groźnie Jo i poszła do Niallera.
- Najlepszego rodzice! - Pojawił się przy nas Louis.
- Oj Lou ty zawsze wiesz jak pocieszyć człowieka... - Zaśmiałam się.
- No a jak... Życzę ci Ariano, żebyś miała do nas siłę i cierpliwość, a szczególnie do tego pana stojącego koło ciebie. Tu masz prezent. - Powiedział i dał mi małe pudełeczko, a w nim naszyjnik z moim imieniem.
- Dziękuję Louis jest piękny. - Odpowiedziałam i przytuliłam przyjaciela.
- Razem z Eleaonor wybierałem... No dobra ona wybierała, a ja płaciłem. Nie będę matki okłamywał. - Zaśmiał się.
- A ona gdzie jest? Nie przyjechała? - Spytałam.
- Za jakieś 10 minut powinna być. - Odpowiedział.
- Dziękuję jeszcze raz. - Powiedziałam.
- Do mnie najwięcej siły? - Ożywił się Malik.
- A do kogo? Przecież nie do mnie. - Zaśmiał się Lou i gdzieś poszedł, a kolejna osoba to był Harry.
- No kochanie, 18-nastka ci strzeliła. Najlepszego kotku. - Typowy Hazz.
- Dzięki Haroldzie. Dla mnie skróciłeś loczki? - Spytałam.
- Dla ciebie wszystko. Oj Zayn... Masz farta. Zazdroszcze ci takiej dziewczyny jak Ariana. - Powiedział Harry.
- No sie wie. - Powiedział Zayn i pocałował mnie czule, a Hazza se już poszedł.
- Cześć Ariana. Kope lat. - Podeszła do nas Daniell i Liam, trzymający się za ręce.
- Hej Dan... Nie wiedziałam, że jesteście znów razem... - Powiedziałam
- Od tygodnia. - Powiedział dumnie Liam.
- Tak się cieszę. - Odpowiedziałam i ich przytuliłam.
- Dobra dobra. Starczy tych czułości. Nie po to przyjechałam aż Hestings, żebyście nas tulili czy coś, tylko po to, bo macie urodziny. Najlepszego wam życzę i żebyście nie zrywali, bo zamorduje. A szczególnie ciebie Zayn. - Powiedziała Dan.
- No wy ode mnie chcecie! Ja ją kocham i jej nigdy nie zostawie! Nawet jeśli nie będzie mnie chciała. - Powiedział i mnie mocno przytulił.
- Zayn to troszeczkę boli. - Powiedziałam.
- Nigdy cię nie puszczę. - Szepnął mi na ucho.
- To fajnie, ale mnie to boli. - Odpowiedziałam.
- No hej. Sorry, ale lekkie korki na mieście były. - Do domu weszła Eleaonor.
- Cześć El. Bardzo podoba mi się ten naszyjnik, który wybierałaś, a Louis za niego płacił. - Przywitałam się z brunetką.
- Zabiję go. Miał nie mówić. - Powiedziała El.
- Spokojnie El. Możesz zabić tego obok mnie, bo mnie puścić nie chce. - powiedziałam, a Zayn się szybko ode mnie odsunął.
- Widzisz jaki mam respekt? - Zaśmiałyśmy się.
- No widzę widzę. - Odpowiedziałam.
- Ari chcesz drinka? - Zapytał Zayn.
- Nie piję, ale ty idź, bo wiem, że chcesz. - Powiedziałam.
- Jak możesz nie pić na swojej 18-nastce. Ja ze swojej nic nie pamiętam. - Zaśmiała się Elka.
- I dobrze, bo się działo. - Podszedł do nas Louis.
- Ja po prostu za alkoholem nie przepadam. Czasami wypiję, co jest rzadkością, czasami nie. - Odpowiedziałam.
- Ale dzisiaj wyjątkowo, będziesz piła. - Powiedział Zayn.
- A jeśli się nie zgodzę? - Spytałam ukochanego.
- Wtedy sięgnę po siłę wyższą, czyli poskarżę się Joanne, a wiesz doskonale jaka ona jest. - Odpowiedział.
- Joanne nic mi nie zrobi kotku. - Powiedziałam.
- No to sie jeszcze przekonasz. - Zayn.
Dużo tańczyliśmy i piliśmy też. Ja wypiłam trochę mniej, a Liam wcale, ale to nie oznacza, że się dobrze nie bawiliśmy. Były różne gry, np. kto wyceluje do kubeczka z napojem, piłeczką. Nie ma to jak te fajne gry po pianemu. Nawet Rock Band było. I muszę powiedzieć, że Louis w różowej sukience, która nie wiadomo do kogo należała, nie pasuje do perkusisty. Ale Zayn jako Edward ze Zmierzchu jako gitarzysta lepszy, a Joanne lepiej rapuje od Nicki Minaj. Ta impreza była najlepsza, od tych na których byłam, choć na 18-nastce Joanne też dużo się działo. Ale uspokoiliśmy się około 4, albo to była 5... nie ważne. Ale pamiętam, że zasnęliśmy w różnych miejscach.
***
Obudziliśmy się późno. Coś ok. 15. Więc tak. Joanne znalazła się na drzewie (nie dziwię się skoro w chuj dużo wypiła...), Niall tulił lodówkę (to też nie dziwne...), Eleaonor na kanapie, Louis na podłodze, Daniell z Liamem się przenieśli do pokoju (chyba jedyni normalni w tej naszej familii...), Harry prawie nagi w szafie, a ja z Zayn'em nadzy we swoim łóżku. Pamiętam, że to zrobiliśmy więc pewnie dlatego jesteśmy goli. Głowa mnie boli i mam kaca.
- Niall do cholery pomóż mi zejść! - Krzyczała Joanne.
- Już ide po tą drabinę... - Odpowiedział jej blondyn.
- Ale mnie głowa boli... - Jęknął Zayn.
- Trzeba było jeszcze więcej pić. - Powiedziałam.
- Oj tam. Ale było fajnie. - Odpowiedział.
- Dziwne, że coś pamiętasz, ale fajnie było... Edwardzie. - Zaśmiałam się i wstałam.
- Edwardzie?! - Zdziwił się i również wstał.
- Tak. Nie pamiętasz? Latałeś w bokserkach po ulicy, później wróciłeś, powiedziałeś, że NIE jest ci zimno, bo jesteś zimnym wampirem i na koniec ugryzłeś Louis'a w szyję, nie mówiąc o skakaniu po kanapie i próbowaniu polecenia, a na koniec wziąłeś mnie na ręce, krzycząc, że porywasz Belle i zaczęliśmy to robić. - Streściłam.
- Czyli nie było ze mną, aż tak źle. - Zaśmiał się.
______________________________________________________________________
I jest nn rozdział, ale tak czy tak mam focha i nadal się zastanawiam, czy nie usunąć tego bloga, nie przekonujecie mnie, czyli nie zależy wam... PS Do mojej przyjaciółki, która jest dla mnie jak siostra, której nie mam, Jo wybacz ale musiałam to napisać z tym drzewem. I masz rację z tym, że masz tam dobry zasięg WiFi. :p
Ciasto też dobre. :3 May xx

wtorek, 4 czerwca 2013

29 - Party Time! Cz.2

Po jakiś 5 godzinach dojechaliśmy z przystankami.
- Kochanie już jesteśmy. - Obudził mnie Zayn. Zawsze lubiłam sobie zasnąć podczas dłuższej podróży.
- Boję się. Zayn a co będzie, jeśli mnie nie polubiom? - spytałam.
- Nie panikuj. Pokochają cię. - Powiedział.
- A co jeśli nie? - Uniosłam lekko ton.
- To ja będę kochał cię jeszcze mocniej. - Cmoknął mnie.
- Raz kozie śmierć. Mam nadzieję, że przyjdziesz na mój pogrzeb. - Powiedziałam.
- Przestań. Weź Ali i idziemy. - Odparł, wysiadł z samochodu, ja chwyciłam psa, a Zayn otworzył mi drzwi.
- Jaki dżentelmen... - Zaśmiałam się.
- Staram się. - Uśmiechnął się i wziął bagaże, czyli 2 walizki.
- Mogę wziąść tą swoją walizkę. - powiedziałam
- Nie. Dam radę. - Odparł.
Podeszliśmy do drzwi, po czym Zayn zapukał.  Po chwili otworzyła nam dziewczyna, podobna do Zayna, może starsza o rok od Malika.
- Na reszcie przyjechaliście. Wejdźcie, bo zamarzniecie. - Powiedziała ciepłym głosem i nas wpuściła.
- Ari, poznaj moją starszą siostrę, Doniya'e. Doniya poznaj Ari. Moja dziewczyna. - Powiedział odkładając walizki.
- Cześć. Miło cię w końcu poznać osobiście, Zayn tyle o tobie gada i gada i japa mu sie nie zamyka. - Zaśmiała się i podała mi dłoń.
- Mam nadzieje, że same dobre rzeczy. - Uścisnęłam jej dłoń.
- Zayn! - Krzyknęła jakaś mała dziewczynka, tak na moje oko miała ok. 9 lat.
- Hej... Ari poznaj moją najmłodszą siostrę Safaa'ę. Safaa poznaj Arianę. - Powiedział Zayn.
- Hej Ari. - Przytuliła mnie.
- Cześć. - Ja.
- O hejka. Jestem Waliya, a ty pewnie Ariana. Miło mi. - Powiedziała.
- Hej. - Odpowiedziałam.
- Chodź Ari poznasz rodziców. - powiedział Zayn i pociącnął mnie w stronę kuchni.
- Dzień dobry. - Powiedziałam, gdy weszliśmy do owego pomieszczenia
- O cześć dzieci, pewnie jesteście zmęczeni podróżą. Długo jechaliście? - Przywitała ciepło nas jego mama.
- 5 godzin z przystankami. - Odparł.
- Może pani pomóc? - Spytałam.
- Nie, chociaż... Mogłabyś pokroić pomidory w kostkę na sałatkę? - Spytała Trish.
- Pewnie. - Uśmiechnęłam się, umyłam ręce i wzięłam się za krojenie pomidorów.
- Mamo, a tata gdzie jest? - Zapytał Zayn.
- W salonie mecz ogląda. - Odparła.
- Zaraz wrócę kochanie. Wy w tym czasie możecie pogadać, poplotkować, a ja sie przywitam z tatą. - Powiedział Zayn i wyszedł z kuchni.
- Nie długo wasze urodziny huh? - Trish
- Tak. Kompletnie nie wiem co mu dać. Tekst "ucieszę się bez względu na to co mi dasz" nie pomógł. - ja
- Zayn zawsze taki był, lubił rozpieszczać bliskich. - Trish.
- Tak... Ale po wielu próbach wydusiłam z niego co chciałby ode mnie dostać na święta i na urodziny. Nie było to łatwe, ale sie udało. - Zaśmiałyśmy się.
- Ciężko, co nie? I co mu dajesz? - Pytała.
- Na święta daje mu bilet VIP na ostatni koncert jego ulubionego, czyli *NSYNC. Mówił, że nigdy nie miał okazji iść, a na urodziny, chciał koszulkę z Jackiem Danielsem i Jacka Danielsa. - Na to ostatnie Trish zaśmiała się razem ze mną.
- Bywa nie obliczalny... - Powiedziała.
- To prawda... - Odparłam.
- O czym sobie gadacie? - Do kuchni wpadł Zayn.
- A tak ogólnie. - Odpowiedziała mu Trish.
- Pomidory pokrojone proszę pani.- Powiedziałam.
- Żadne Pani. Mów mi mamo. Wiem co spotkało twoich rodziców... Przykro mi. - Trish.
- Trudno się mówi, żyje się dalej... Dziękuję... Mamo. - To miło z jej strony.
- Ari... - Zaczął Zayn.
- Zaczyna się... Co się stało? - Spytałam.
- Chodź do salonu, poznasz tatę, to raz, a po drugie, to daj buziaka. - Powiedział.
- Jak mama z nim przez prawie 20 lat wytrzymała? - Spytałam stojącej koło mnie Trish.
- Właśnie sama się zastanawiam... Zayn, wiesz że zaraz kuzyni przyjadą? - Spytała.
- Ari poznasz całą rodzinę. - Powiedział.
- C...całą? - Wyjąkałam.
- Spokojnie Ari dasz radę. - Zayn.
***
Święta u państwa Malik były wspaniałe. Zayn co po chwilę mnie chwalił. Babcia Zayn'a opowiadała różne historie z jej i jej męża życia. To były pierwsze święta bez niego, lecz wszyscy mimo to uśmiechnięci od ucha do ucha. Od Zayn'a dostałam piękny naszyjnik w kształcie serca. Nie mógł mi uwierzyć, że daje mu bilet na ostatni koncert jego ulubionego zespołu. Po paru dniach wróciliśmy do Londynu.
__________________________________________________________
Tak skróciłam, bo by był za długi.... Ale se wcześniej myślałam i chyba zawieszę tego bloga, bo za mało komentujecie.
Next = nie wiem kiedy.
May.

niedziela, 2 czerwca 2013

28 - Party time! cz1.

Chłopacy wyrobili się z koncertam itp. przed świętami. Wigilię spędzamy razem, a w drugi dzień świąt jedziemy do swoich rodzin. Miałam jechać z Joanne do LA, ale ona jedzie z Niallem do Mulingar, a ja z Zaynem do Bradford. On chce mnie przedstawić swojej rodzinie. Powiedział mi wczoraj przez telefon, że powiedział już im, że przyjadę razem z nim. Uhg! A co jeśli mnie nie polubią? Przecież nie jestem muzłumanką. U nich to pewnie wielki minus.
Dzisiaj wstałam o 9. Wzięłam prysznic i ubrałam się w to, włosy zostawiłam rozpuszczone, a makijaż był delikatny. Zjadłam śniadanie, zrobione przez Joanne, a po nim ogarnęłyśmy calutką chatę i zmęczone opadłyśmy na sofę. Po 2 godzinach przyjechali chłopacy. Od razu rzuciłam się Zaynowi na szyję.
- Chyba troszeczkę za mną tęskniłaś... - Powiedział Malik obejmując mnie w pasie.
- Troszeczkę? Ona bez ciebie wariowała. - Wtrąciła Jo.
- Ale nie tak jak ty za Niallem. - Wystawiłam jej język.
- Ooo moja słodziudka Jo za mną wariowała. - Przytulił ją Horan.
- Ble nie jestem słodka! - Krzyknęła Jo.
- Oj jesteś. - Horan.
- Weź ty sie lepiej za te kanapki co ci zrobiłam. - Powiedziała, a Niall jak poparzony poleciał do kuchni.
- A my księżniczko chodźmy na górę. - Szepnął mi na ucho Malik. Wiedziałam co mu po głowie chodzi..
- A zmęczony nie jesteś? - Spytałam.
- Nie. - Odparł stanowczo i pociągnął mnie w stronę naszego pokoju. Drzwi zamknął na klucz, a jego walizki rzucił gdzieś w kąt.
- Ty chyba też za mną troszeczkę tęskniłeś. - Zaśmiałam się.
- Bardzo... A gdzie Ali? - Zmienił temat.
- W ogródku. - Odparłam a Malik zaczął mnie całować i rozbierać. Nie byłam mu dłużna. Po jakiejś chwili zaczęliśmy to robić. Gdy już oboje doszliśmy, opadliśmy na miękkie poduszki, znajdujące się na łóżku.
- Jesteś cudowna. - Szepnął mi na ucho przykrywając nasze nagie ciała kołdrą.
- Ty też. - Odparłam i cmoknęłam go w usta.
- Strasznie mi cię brakowało. - powiedział.
- Słodki jesteś. Ale nudzić tutaj to myśmy się nie nudziły. - Odpowiedziałam.
- A co robiłyście? - Zapytał.
- Na joge chodziłyśmy, imprezy, zakupy, więcej zakupów, grałyśmy w różne gry karciane i planszowe... Ale przede wszystkim było dużo imprez i zakupów. A wy? - Odparłam.
- Koncerty, wywiady, sesje, pare imprez, spanie, odpoczynek, tweetowanie i oczywiście tęsknota. - Zayn
- I dużo papierosów. Co ty myślisz, że nie wyczuję? - Spytałam.
- Staram się rzucić palenie. - Powiedział.
- No mam nadzieję. To bardzo nie zdrowe i możesz przez to szybciej umrzeć, a chcę mieć ciebie jak najdłużej przy sobie. - Odpowiedziałam.
- Dobrze, ale teraz ubierzmy się i idziemy z Ali na spacerek. Stęskniłem się za nią. Bardzo płakała? - Zayn.
- No raczej nie tęskniła za tobą. Świetnie się w trójkę bawiłyśmy. - Zaśmiałam się.
- Wstawaj i sie ubieraj.- Rozkazał.
- No dobra. - Wstałam.
Wzięłam prysznic i ubrałam się w to co poprzednio... Gotowa wyszłam z łazienki, podśpiewując piosenkę z serialu Glee - Move Like Jagger/ Jumping Jack Flash.
- Pięknie śpiewasz. - Powiedział Malik obejmując mnie w talii.
- Dzięki. - Odpowiedziałam.
- I ja się pytam, czemu ty jeszcze nie jesteś sławna? - Zapytał.
- Bo nie chce? - Odpowiedziałam pytaniem.
- Ale to fajna sprawa. Koncertujesz, zwiedzasz świat, masz miliony fanów... - Powiedział.
- Zero prawdziwych przyjaciół i brak czasu dla rodziny. - Dodałam.
- My jesteśmy twoimi prawdziwymi przyjaciółmi, tylko, że ja jestem chłopakiem. - Odparł.
- Wiem, ale takie życie to nie dla mnie. Może Joanne spróbuje, ona ma lepszy głos niż ja. - Powiedziałam.
- Nie mam pojęcia. Chodźmy już na ten spacer. Zahaczymy jeszcze o Starbuksa. - Zayn.
- Ok. - Odparłam.
***
Dziś są święta. Dzisiaj jedziemy do Bradford. Wstałam, cała obolała. Czemu? Wczoraj były urodziny Louis'a i ostro balowaliśmy... No ale nic. Zwlokłam swoje zwłoki z łóżka i doczłapałam się do łazienki, a Zayn w tym czasie słodko spał. Wzięłam gorący prysznic, po czym ubrałam się w to, mój makijaż był lekko ciemniejszy, a włosy wysuszyłam, rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone. Gotowa wyszłam z łazienki, a Malik nadal spał. Lecz niestety musiałam go obudzić.
- Zayn... Pora wstawać. - Ukucnęłam przy nim.
- A która godzina? - Spytał całkowicie zaspany.
- Em, 8:50. Ale sam powiedziałeś, że trzeba wstać przed 9. - Powiedziałam.
- Tak, tak. Już wstaję. - Odparł i się podniósł.
- Zayn, a co my zrobimy z Ali, skoro nikt nie zostanie z nami? - Spytałam.
- Pojedzie z nami. Moja rodzina lubi psy więc... Tylko spakuj jej łożysko i smycz. Miski i karmy mamy. - Odpowiedział.
- Ok. - Odparłam i spakowałam to co miałam. Nasze ciuchy wcześniej spakowaliśmy.
- Pójdę wziąść prysznic. - Powiedział Zayn i poszedł do łazienki.
- A ja wyjdę z Ali na spacer. - odpowiedziałam, zapięłam małą drugą smyczą i wyszłam z nią na mróz, jaki panował, wcześniej ubrałam mój czarny płaszcz, czapkę, szalik, oraz moje czarne botki na obcasie.
Strasznie bałam się wizyty w domu państwa Malik, ale cóż. Nie mogę się wiecznie przed nimi ukrywać.
Gdy wróciłam do domu z Ali, dokończyłam pakowanie z Malikiem i pojechaliśmy do Bradford.
__________________________________________________________________
Postanowiłam, że ten rozdział podzielę na parę części. I myślałam też i rozdział będzie dodawany raz w tygodniu, bo nie komentujecie, jeśli będzie więcej komentarzy, to się zastanowię.
Next = Środa.
May xx