wtorek, 30 kwietnia 2013

3 - Randka

Po śniadaniu poszłam z Joanne na zakupy. Trochę nam to zajęło, gdyż łaziłyśmy od sklepu do sklepu, a ja nadal nie mam idealnego zestawu na randkę. Zmęczone pojechałyśmy do domu zahaczając o StarBuks Coffee. Gdy weszłyśmy do domy wzięłam prysznic, włosy wysuszyłam, w wyniku czego ułożyły sie w delilatne loki. Zrobiłam makijaż i ubrałam się w to. Zeszłam na dół.
- Ale wyglądasz... - Powiedziała Joanne.
- Aż tak źle? Pójdę do siebie, a jak przyjdzie Zayn to powiedz, że bardzo źle się czuję. - Odpowiedziałam.
- O nieee od rana chwali sie na TT, że nie może sie doczekać, a ty wyglądasz zajebiście siostrzyczko. - Przytuliła mnie.
- Dzięki. Wiesz jak człowieka pocieszyć... - Powiedziałam.
- Ja pierdole. Muszę przestać być miłą. - odparła.
- Nie pierdol bo rodzinka ci sie powiększy. - Uśmiechnęłam się.
- Czy twój komentarz był konieczny? - Spytała.
- Nie wiesz jak bardzo konieczny. Ok, jest za 3, 19. Za chwile będzie Zayn. O boże... - Czułam jak coś zżera mnie od środka.
- Dasz radę Ari... Nie będzie, aż tak źle. - Pocieszała mnie.
- Ok. Dam radę. Będzie dobrze. Co ja się martwię... - Powiedziałam.
- No więc właśnie. - Joanne.
Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Dobra leć już i biada jak mi wrócisz przed północą. - Powiedziała groźnie.
- Dobrze mamo.- Spuściłam głowę i poszłam otworzyć te cholerne drzwi.
- Cześć Ari. - Powiedział Zayn.
- Hej. - Przywitałam się.
- To dla ciebie. Nie wiedziałem, jakie kwiaty lubisz, więc wziąłem róże, bo są piękne, ale ty jeszcze piękniejsza. - Uśmiechnął się i wręczył mi bukiet.
- Oh dziękuję. Wstawię je do wazonu i możemy iść. - Powiedziałam.
- Ok.
Szybko wstawiłam kwiaty do wazonu i poszłam razem z Zayn'em. Poszliśmy do restauracji. Dużo rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, opowiadaliśmy sobie śmieszne historie z dzieciństwa i te smutne też. Zajęło nam to parę godzin. Można stwierdzić, że znamy siebie na wylot. Chyba...
- Może pojedziemy na spacer? - Spytał.
- Ok. - Uśmiechnęłam się.
- Muszę ci coś powiedzieć... - Zaczął Zayn.
- Co takiego? - Spytałam.
- Zakochałem się w tobie, od razu kiedy cię zobaczyłem. Nie mogę przestać o tobie myśleć, nie mogę się skupić... Boże kocham cię, jak szalony i mogę to wykrzyczeć całemu światu. Ale ty pewnie tego nie odwzajemniasz, więc se już pójdę. - Powiedział.
- Skąd wiesz co ja czuję, albo myślę. Poznaliśmy się kilka dni temu, spodobałeś mi się, ale pomyślałam, że ty pewnie nie interesujesz się takim szarakiem, jak ja, więc... Ale cieszę się, że poznaliśmy, że zaprosiłeś mnie na kolację, że powiedziałeś co czujesz, właśnie teraz. Mało jest na świecie takich facetów, jak ty. Też cię kocham. - Ja.
- Kocham cię. - Powiedział i pocałował mnie, a ja to odwzajemniłam.
- Ja ciebie też... - Wtuliłam się w jego tors.
- Ehh... Czyli mam cię tylko dla siebie... Fajnie. Jesteś tylko i wyłącznie moja. - Uśmiechnął się.
- Tak... A ja przegrałam zakład... Jednak nie polecę za darmo na Hawaje... I nie zmuszę cię do tańczenia hula, ganganam style i gentelmana... Szkoda.. - Powiedziałam.
- Skąd wiesz może polecimy na Hawaje? Zabiorę cię wszędzie, gdzie tylko zechcesz kochanie. A tańców nie wykonam. - pocałował mnie.
- Nie będę cię wykorzystywała. Ludzie pomyślą, że jestem z tobą dla kasy, a im mniej hejtów, tym lepiej. - Ja.
- Wiem kotku. - Przytulił mnie.
Szliśmy tak przytuleni i w ogóle. Para doskonała?
- Może pójdziemy do mnie? - Spytał po chwili.
- Chciałabym, ale przyjaciółka do mnie przyleciała prosto z Los Angeles... - Odpowiedziałam.
- Ale mówiłaś, że zerwałaś z LA wszystkie kontakty.- Zdziwił się.
- Bo zerwałam, ale wczoraj, jak ty poszedłeś już do domu, przyleciała do mnie Joanne i nie udawaj głupka, bo wiem, że dałeś jej mój adres. Wygadała się. - Powiedziałam.
- Ja? Nie prawda... - Odparł.
- Wiem, że kłamiesz. Jo zna Nialla i spotkała was w LA w Nandos, na obiedzie. - Ja.
- Oj no dobra. Ale obiecała mi, że nic nie powie. A szczególnie tobie. - Zayn.
- Ma się swoje sposoby... - Uśmiechnęłam się.
- W takim razie zadzwonimy do Joanne i powiemy jej, że nie wrócisz na noc. - Powiedział.
- Szkoda, że na Wikipedii nie napisali, że jesteś nie obliczalny... - Odpowiedziałam, a Zayn pisał do kogoś SMS'a.
- I powiedziała, że masz nie wracać do domu, przed 15. Ale najlepiej wcale.  - Odparł odrywając się od ekranu komórki.
- Zayn, czy ty mnie słuchasz? Jeny ona jest nie możliwa... - Spytałam.
- Tak tak. Coś tam mówiłaś o Wikipedii i mojej nie obliczalności. Chodźmy już. - Powiedział i zaprowadził do jego samochodu i pojechaliśmy do jego domu. Po 40 minutach dojechaliśmy chyba na miejsce..
- Nie przejmuj się chłopakami. To idioci... - Zayn.
- Mówisz czy myślisz? - spytałam.
- Wejdź. Chłopaki wróciłem! - Wpuścił mnie do domu i krzyknął.
- O hejka Ari! - Krzyknął Harry i mnie przytulił.
- Ręka z dupy Styles. - Powiedziałam groźnie.
- Harry nie podrywaj mojej dziewczyny! - Wydarł się na loczka Zayn.
- Twoją dziewczynę?! - Zdziwił się Styles.
- Tak moją dziewczynę. - Odparł Mulat.
- Ariana powiedz, że to co on mówi to kłamstwo. - Powiedział Loczek.
- To prawda... - Powiedziałam.
- Jej Ari zamieszka z nami! - Krzyknął Niall i mnie przytulił.
- Ale ja tu na nocke przyjechałam, bo Joanne mnie z własnego domu wyrzuciła. - Powiedziałam lekko zdziwiona.
- Też mnie kiedyś z mojego domu wyrzuciła, no widzisz ile nas łączy Ari... - Horan.
- No w chuj dużo... -Mruknęłam.
- Ari pomóż mi! - Krzyknął Louis.
- Co się stanęło? - Spytałam.
- Nie wiem jaką bluzkę wybrać, a Liam nie chce mi pomóc. - Powiedział Lou, machając mi przed oczami dwoma identycznymi bluzkami.
- Nie że nie chce. Nie wiem. - Li.
- Ok. weź tę granatową. - Powiedziałam, a Lou mocno mnie przytulił i zaczął dziękować.
- Dobra zostawcie ją. Idziemy na górę. - Powiedział Zayn, chwycił mnie za rękę i powędrowaliśmy na górę.
- Tylko sie zabezpieczajcie! - Usłyszeliśmy głos Hazzy.
- Idioci... Zayn, jak ty z nimi wytrzymujesz? powiedz mi jak! - Spojrzałam na Malika.
- Sam zadaje to pytanie... - Odparł.
- Biedulek... - Przybliżyłam się do niego.
- Wiem... - Przytulił mnie.
- Wow. Tu panuje taki porządek, a tam jakby tornado 5 razy przeleciało... - Zmieniłam temat.
- Ja lubię mieć wszystko na swoim miejscu, lecz tu nie da się utrzymać porządku na 5 minut. - Zaśmiał się.
- Jeny, czyli ty robisz za sprzątaczkę tak? - Spytałam.
- Nieee, ja jestem Bad Boy'em, a złym chłopcom nie wypada. Liam jest sprzątaczką... - Odparł.
- Fajnie wiedzieć... - Śmiałam się.
- Więc co robimy? - Spytał.
- Nie wiem... Może obejrzymy film? - Zaproponowałam.
- Ale nie z tymi debilami? - Spytał z nadzieją.
- Nie wiem, może na laptopie? - Ja.
- Uf... - Zayn.
- Nawet nie chce oglądać filmu z tymi zbokami... - Powiedziałam.
- Ja też nie martw się... - Pocałował mnie.
Położyliśmy się w łóżku, Zayn włączył film i zaczęliśmy oglądać, nawet nie zauważyłam, kiedy zasnęłam...
__________________________
3 kom i next?

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

2 - Joanne

Mój plan dnia jest taki sam jak wczorajszy.No prawie, bo dziś mam trening taneczny. Uczę tam małych dzieciaków z wielkimi marzeniami.Taka praca dorywcza. Wstałam, wzięłam prysznic i ubrałam się w to, włosy rozpuściłam i zrobiłam makijaż. Zjadłam jabłko i pojechałam do pracy, ale najpierw zahaczyłam o StarBuks Coffiee. Musiałam kupić kawe Joe'mu i sobie. Nie ma to jak pyszna kawa z rana.
- Hej Joe. - Powiedziałam, gdy tylko weszłam do studia.
- Cześć cześć. - Odparł, jak zawsze uśmiechnięty Joe.
- Kawa dla ciebie. Taka jak zawsze. - Uśmiechnęłam się.
- Oh dziękuję. - Odpowiedział.
- Nie ma za co... Więc dziś co? - Zapytałam popijając kawę.
- 1D i jakaś grupa taneczna może dwie. Znasz Eve. Nigdy nie wtajemnicza, a jak już sie zdecyduje wtajemniczyć kogoś to tylko w połowie. - Powiedział.
- Uhuhu. A ty jak zwykle papierki? - Ja.
- A żebyś wiedziała... Jestem fotografem, wypełniającym papiery, a wynagrodzenie marne. - Joe.
- Wiesz, że mi zawsze możesz coś podrzucić, jakieś papiery albo coś... Chętnie pomogę. - Uśmiechnęłam się do bruneta.
-  Nie... i tak wykonujesz 55% mojej pracy. Normalnie to byś tylko siedziała i patrzała jak to robię. Dzięki ci. - Joe.
- Aż 55%... Widzisz jaka jestem pomocna... - Zaśmiałam sie.
- Jak ci się mogę odwdzięczyć? - Zapytał.
- E wystarczy wolny piątek i w weekend. - Uśmiechnęłam się.
- Ok. - Joe.
- To ty se idź już do biura, wypełniaj te papiery, ja rozstawie sprzęt i wezmę się do pracy. Idź już bo Eve cie zastrzeli. - Zaśmiałam się.
- Ok ok. Ufam ci. - Powiedział i poszedł.
Pierwsi byli chłopacy z One Direction.
- Hej. - Powiedzieli chłopcy.
- Cześć. - Odpowiedziałam.
- Ari możemy pogadać? - Zapytał Zayn.
- Zayn nie zarywaj. - Zaśmiał się Harry, a Zayn rzucił się na niego.
- Ejeje rozejm chłopaki, rozejm! - Rozdzieliłam ich.
- Ok. - Harry.
- Ty se Harry idziesz na koniec sali, a ty sie Zayn ogarnij i powiedz to co chciałeś. Louis, Liam i Niall idą z Harry'm, a jak nie to wpierdol. - ja.
- Spokojnie. - powiedzieli i poszli do Hazzy.
- Więc chciałem cię zapytać, czy byś się ze mną nie umówiła? Wiem, że nie znamy się za długo, ale chciałbym cię lepiej poznać... Więc...- Zayn.
- Ok. Tylko powiedz mi kiedy, gdzie i o której. - Ja.
- Więc piątek, czyli jutro, o 20, w Bredstix. Może być? - Zayn.
- Pewnie. - Uśmiechnęłam się.
- Ale wpadnę tak po ciebie o 19, bo zanim dojedziemy do centrum to trochę minie... - Powiedział.
- Spoko. To zapiszę ci adres i numer mojego telefonu tylko potrzebuję kawałek papieru i coś do pisania.- Odparłam i ze stolika wzięłam jakąś czystą karteczkę i długopis, zapisałam, po czym podałam ją Zaynowi.
- Dzięki. - Uśmiechnął się.
- Dobra panowie, czas brać się do roboty. - Powiedziałam.
Sesja trwała dłużej niż przewidywałam, bo aż 3, 5 godziny. Później oni pojechali i zaczęłam przyjmować innych klientów. Z pracy wyszłam o 15, więc wróciłam do domu wzięłam torbę z ciuchami na przebranie i pojechałam do szkoły w której uczę tańca. Weszłam do szkoły przebrałam się w to (tylko bluzka, top i spodnie. bez reszty). Po treningu wróciłam do domu. Wzięłam prysznic i przebrałam się w piżamkę. Usiadłam na kanapie i nagle dostałam SMS'a od Malika.
"- Co powiesz na spacer??? " - Zayn.
"- Bardzo chętnie, ale jestem już w piżamie, więc może ty wpadniesz do mnie? " - Ja.
"- Zaraz będę. ;D" - Zayn.
"- Będę czekać. :P" - Ja
Po 15 minutach usłyszałam, że ktoś puka i wali do drzwi.
- Malik idioto bym usłyszała gdybyś zadzwonił raz dzwonkiem. - Powiedziałam otwierając mu drzwi.
- Oj tam oj tam. - Uśmiechnął się.
- Wejdź. Chcesz coś do picia? - Spytałam.
- Sok? - Malik.
- Idź do salonu, a ja przyniosę picie. - Powiedziałam.
- Dzięki. - Odpowiedział, gdy tylko podałam mu szklankę ze sokiem.
- Więc co cię do mnie sprowadza o 21? Jesteśmy na jutro. - Spytałam  zajmując miejsce obok niego na kanapie.
- Tęsknota. - Spojrzał na mnie. Ahh te jego oczy... Czy ja się w nim zakochuję?! O nie! tak nie może być! On wielka gwiazda, a ja? Zwykła dziewczyna, która chce zostać fotografem, choć jej prawdziwym marzeniem jest taniec... Szkoda gadać.
- Ta, akurat. Tęsknić, za takim paszczetem jak ja? - Zaśmiałam się.
- Nie jesteś paszczetem. Taylor Swift jest paszczetem. Ty jesteś piękna. - Uśmiechnął się.
- Dobra zmieniamy temat. Nie lubię gadać na temat mojego wyglądu. No chyba, że chodzi o strój. To jest wyjątek. - Powiedziałam.
- Okej. Więc skąd pochodzisz? - Zayn.
- Z Los Angeles. - Ja.
- Łał, a co cię sprowadziło do deszczowej krainy zwanej Londynem? - Malik.
- Praca i nic więcej... - Ja.
- Nie tęsknisz za domem i za rodziną? Bo wiesz to trochę daleko, ja mam rodziców w kraju, a ty aż w Ameryce. - Nie miłe wspomnienie wróciło.
- Bardzo za nimi tęsknię. Bardzo też chciała bym ich odwiedzić lecz to nie możliwe. - Ja.
- Mogę cię o coś spytać? - Zayn.
- Pewnie. O co chodzi? - Ja.
- Czemu nie możesz ich odwiedzić? - Zayn.
- Bo oni nie żyją. Zginęli w wypadku samochodowym. Ja jako jedyna przeżyłam. To było jakieś 4 lata temu. - Powiedziałam.
- Przepraszam. Nie wiedziałem... - Przytulił mnie.
- Zayn weź mnie puść co? Dusisz. - Ja.
- Wybacz. Więc nie praca cię tu sciągnęła. Prawda? - Zayn.
- Nie... Po prostu chciałam zapomnieć, a tam wszystko mi przypomina o tamtym wypadku. Powiedziałam tak, bo nikt się nigdy nie pyta co i jak. - Uśmiechnęłam się.
- Przepraszam. Jestem idiotom. - Spuścił głowę.
- Nie nie jesteś. - Powiedziałam.
- Na prawdę tak myślisz? - Spytał.
- Tak. Poczytałam trochę o tobie na wikipedii i muszę powiedzieć, że całkiem niezła z ciebie dupa. Mówię tak bo ja patrzę nie tylko na wygląd, ale też na charakter i mam nadzieję, że to co o tobie tam piszą to jest prawda... - Ja.
- A co o mnie piszą? - Zapytał.
- Że jesteś miły, choć czasami łatwo cię zdenerwować, że potrafisz być bardzo opiekuńczy, szalenie zazdrosny, że jesteś zabawny i w ogóle... - Ja.
- W sumie prawda, lecz nie zgadzam się z tą zazdrością. Nie jestem zazdrosny. No dobra czasami jestem, ale nie szalenie zazdrosny. - Zayn.
- Oh ty... Co powiesz na pizze? Zgłodniałam trochę... - Ja.
- Ok. Ja płacę. - Zayn.
- Śnisz kotku. Ty jesteś gościem, więc ja płacę. - Powiedziałam.
- Uhuhu, aż tak mnie lubisz że kotkiem mnie nazywasz? - Zaśmiał się Zayn.
- Wal sie. Ja płace i kropka. - Powiedziałam stanowczo.
- Oj kochanie przyznaj, że mnie lubisz... - Zayn.
- Nie kochaniuj mi tu, bo możesz dostać w papę. - Powiedziałam.
- Kotku... - Powiedział.
- Zayn mogę cię pocałować milion razy i nic to na mnie nie zadziała. - Odpowiedziałam.
- Przekonamy się? - Uśmiechnął się cwano.
- Czy ty proponujesz zakład? - Spytałam.
- Tak. Jeśli ulegniesz mojemu urokowi, czyli się we mnie zakochasz, będziemy razem i spełnią się twoje marzenia. - Powiedział, przez co ja wybuchłam śmiechem.
- Spełnią się moje marzenia? Proszę cię... A jeśli nie ulegnę? - Mówiłam przez śmiech.
- To będę twoim sługom na jakiś miesiąc, góra 2 i sprezentuję ci wycieczkę, gdzie chcesz i na jak długo zechcesz. - Zayn.
- Kupuj bilet na Hawaje, na 2 tyg. pierwszą klasą. I obyś lubił tańczyć... - Spojrzałam na niego.
- Nie ma tak łatwo. Nie poddam się. - Zayn.
- To będzie fajnie, bo ja też. - Powiedziałam stanowczo.
Zamówiliśmy pizzę, później zjedliśmy ją, a 2 godz po tym Zayn poszedł do domu. Gdy ogarniałam szybko salon usłyszałam, że ktoś dzwoni do drzwi. Myślałam, że Zayn czegoś zapomniał, lecz się zdziwiłam. Za drzwimi stała moja przyjaciółka z LA.
- Joanne co ty tu robisz? - Zapytałam zdziwiona.
- Przyjechałam się dowiedzieć, czemu wyjechałaś z LA tak poprostu bez porzegnania. - Joanne mnie przytuliła.
- Przepraszam. Wszystko ci wyjaśnie. Wejdź. - Powiedziałam i wpuściłam ją do środka.
- Jesteś mi to winna. Dzwoniłam, ale zdążyłaś zmienić numer. Nie odzywałaś się. Czy to ma związek z tym wypadkiem? - Joanne.
- Ja już dłużej nie mogłam tam wytrzymać. Musiałam. Przepraszam, że się nie odzwywałam, uznałam, że tak będzie lepiej, jeśli zerwe wszystkie kontakty i zacznę nowe życie tu. Układa się całkiem nieźle. Poznałam chłopaka, mam pracę... A co się dzieje w LA? - Ja.
- Smutno bez ciebie. Wszyscy sie pytają co sie z tobą dzieje, gdzie jesteś... A najbardziej Logan... - Usiadła na kanapie.
- Logan... Wow. - Usiadłam koło niej.
- Masz zamiar tam wrócić? - Spytała.
- Jak na razie nie, choć też za wami tęsknie... - Odpowiedziałam.
- Wszystko w swoim czasie. - Uśmiechnęła się.
- A tak przy okazji. Jak mnie znalazłaś? - Spytałam.
- Ktoś mi pomógł, ale nie mogę powiedzieć kto. Anonim. - Joanne.
- To Zayn prawda? - Spojrzałam na nią.
- Jaki Zayn. Ja znam duuużooo Zaynów. - Jo.
- Oj przestań, wiesz który Zayn. Zawsze byłaś dobrą aktorką, ale mnie nie oszukasz. - Ja.
- No ale obiecałam mu... - Powiedziała.
- A my jesteśmy przyjaciółkami. Powiedz mi. - Ja.
- Zayn Malik z One Direction... - Odpowiedziała.
- A to menda... A tak w ogóle skąd go znasz? - Spytałam.
- Heloł, przyjaźnię sie z Niallem... To znaczy przyjaźniłam, bo kontakty sie urwały i później odżyły, bo spotkałam go w Nando's z kolegami, no i bla bla... Bardzo długa historia. - Joanne.
- Oj Jo Jo... Dobra chodźmy już spać, bo jest trochę późno... - Uśmiechnęłam sie.
- Ok ok. - Odparła.
Joanne poszła do pokoiku gościnnego, a ja do swojego pokoju. Przebrałam sie w piżamkę i poszłam spać. Rano ubrałam się w to, włosy spięłam w kłosa i zrobiłam delikatny, lecz ciemny makijaż. Zeszłam na dół, a Joanne już na nogach, ogarnięta i w ogóle, coś pichciła.
- Dzień dobry. - Powiedziałam wchodząc do kuchni.
- Hej. Jajecznicy? - Spytała.
- Chętnie. - Odpowiedziałam.
- Wybacz moją śmiałość, ale natknęłam się na karteczkę z napisem "KOLACJA Z ZAYN'EM O 20." Randka?- Joanne.
- Nie randka, tylko spotkanie towarzyskie. I muszę być gotowa na 19. - Odparłam.
- Oj tam. Musimy iść na zakupy. Nie możesz iść w byle czym. - Jo.
- Okej. - Ja.

czwartek, 25 kwietnia 2013

1 - Nowa...

15.06.2012 r.
Właśnie dziś przyleciałam do Londynu. Jest tu pięknie, lecz inaczej niż w LA. Tam słońce, a tu? Deszcz. Przeprowadziłam się tu ze względu na pracę. Przyjęli mnie jako stażystka. Będę pracować jako fotograf sław...
Wynajęłam małe mieszkanko w centrum Londynu. Bagaże rozpakowane, wszystko ładnie urządzone...
Jest popołudnie, no prawie wieczór, zdecydowałam, że pójdę na spacer do parku. Porobiłam kilka zdjęć i zdecydowałam, że już czas wracać do domu. Szłam powolnym krokiem, ale jakiś idiota biegł i przewrócił mnie i rozczaskał mój aparat.
- Nic ci nie jest? - Zapytał wstawając.
- Mi nic, ale rozczaskałeś mój aparat debilu! - Krzyknęłam na niego.
- Przepraszam, odkupie ci go. Obiecuję... - Powiedział.
- No ja myślę. Tani to on nie był. Potrzebuję go do pracy. - Odpowiedziałam.
- Jestem Zayn, ale ty pewnie to wiesz... - Zayn.
- Ariana. I nie wiem, bo cie nie znam. Co ja wyrocznia jakaś? - Ja.
- Nie znasz mnie? Nie jesteś fanką One Direction? - Zdziwił się.
- No gdybym była waszą fanką, to bym chyba inaczej zareagowała. Prawda? - Ja.
- Oj no co ty taka nie miła? - Zapytał.
- Jakiś idiota zniszczył mój aparat. - Powiedziałam.
- Przykro mi. Nie wiesz jak to być sławnym... - Zayn.
- Wolę siedzieć w cieniu niż sie pchać w show biznes. - Odparłam.
- Lubię ostre dziewczyny, jak ty. - Uśmiechnął się.
- A ja nie lubię ciebie. Sorry, ale idę, bo jak tak patrze na ciebie, to aż mnie mdli. - Powiedziałam, sztucznie sie uśmiechnęłam i chciałam iść, ale Zayn chwycił mój nadgarstek.
- Może pójdziemy na shake'a? - Zapytał.
- Nie dzięki. Muszę iść. - Odparłam i poszłam dalej
- Jak mam ci później przekazać aparat? - Zayn.
- Zaskocz mnie. - Powiedziałam i poszłam do domu.
Od razu poszłam wziąść prysznic i poszłam spać. Rano obudził mnie budzik. Wzięłam prysznic, ubrałam się w to, zrobiłam makijaż, a włosy spięłam tak. Wypiłam jogurt, umyłam zęby i pojechałam do pracy. Po 45 minutach byłam na miejscu.
- Hej Joe. - Zwróciłam się do mojego "opiekuna" w dredach.
- Hej młoda. - Odparł.
- Więc co mnie dzisiaj czeka? - Zapytałam.
- Zrobisz dziś zdjęcia 3 zespołom. Nie powiem ci kto pierwszy,bo niestety Eve nie raczyła mnie wtajemniczyć w szczegóły... A ja w tym czasie będę wypełniał papiery. Ufam ci, więc zostawiam cię samą. - Joe.
- Aha Joe, mógłbyś dać mi swój sprzęt? - Zapytałam.
- A co zrobiłaś ze swoim? - Joe.
- Jakiś debil na mnie wpadł i rozczaskał mi aparat. Więc jak? - Ja.
- Wiesz gdzie co leży, weź se. - Joe.
- Dziękuję. - Powiedziałam i pocałowałam go w policzek.
- Ta ta. Stawiasz mi kawę. - Odparł.
- Dobra. - Odpowiedziałam, a Joe poszedł do swojego biura.
Rozłożyłam sprzęt i czekałam, aż przyjdzie 1 zespół.
- Dzień dobry. - Odezwał się jakiś chłopak. Znajomy dla mnie głos.
- Cześć. - odpowiedziałam odwracając się.
- TY?! - Zdziwiłam się razem z Zayn'em.
- Rozumiem, że wy już się znacie...- Odezwał się chłopak w koszulce w paski
- My do Joe'ego. A ty co tu robisz? - Zayn.
- Ja tu pracuję. Właściwie jestem stażystką, a Joe to mój tak jakby opiekun. Dziś ja wam zrobię zdjęcia, bo Joe jest zajęty. - Ja.
- Zayn nie przedstawisz nas? - Odezwał się loczek.
- Ariano to jest Harry,Louis, Niall i Liam. Chłopcy to Ariana dziewczyna, której niechcąco rozwaliłem aparat. - Zayn.
- A to ona... - Odezwał sie Niall.
- Łał... Świetnie. Teraz się ustawcie, bo im szybciej to skończymy, tym lepiej dla mnie. Mam dużo pracy, a tak mało czasu. - powiedziałam.
- Zayn miałeś racje, mówiąc, że jest sztywna. - zwrócił się Harry do Zayn'a.
- Nie jestem sztywna. mogę to udowodnić chłoptasiu. - Powiedziałam do Harry'ego.
- Trochę wredna też jest. - Louis.
- Jeny nie jestem wredna. Możemy przejść do pracy? Więcej pozowania, mniej gadania. - Ja.
- Jest sztywniejsza od Daddy'iego. - Niall.
- Nie wiedziałem, że można być sztywniejszym od Liam'a. - Zayn.
- Ja tu jestem! - Krzyknęłam równo z Liamem.
- Ok. ok. - Odpowiedziała reszta.
Zrobiłam kilka fotek i gotowe. 
- Ok. Wszytko na dziś. - Powiedziałam.
- Prześlesz zdjęcia mailem? - Zapytał Louis.
- Pewnie. Na prawdę świetnie wyszliście. - Powiedziałam przeglądając aparat.
- Zaraz czy ty powiedziałaś coś miłego? - Zdziwił się Zayn.
- Eee, czy to dziwne? - Zapytałam.
- No trochę... - Zayn.
- Ari The Wanted już czekają na korytarzu. Zawołać ich? - Zza drzwi wysunęła się Cleo, sekretarka.
- Niech chwilę poczekają. - Zwróciłam się do wysokiej blondynki.
- Ok. Aha i przekaż Joe'emu, że ja już wychodzę. - Cleo. 
- Okey. Pa. - Ja.
- Papa. - Odparła i wyszła.
- A no właśnie. Odkupiłem ci aparat. Taki sam jak tamten rozwaliłem. - Zayn podał mi aparat.
- Dzięki. - Odpowiedziałam i wzięłam od niego sprzęt. 
- Nie ma za co... - Uśmiechnął się.
- Dobra Malik nie zarywaj. Musimy iść. - Powiedział Louis.
- To pa Ari. - Zayn.
- Pa... - Odparłam i poszli. 
Włożyłam mój nowy aparat do torebki i pobiegłam do recepcji, gdyż stamtąd dobiegały jakieś krzyki. Zobaczyłam, że Nathan z The Wanted szarpie sie z Zaynem. Szybko ich rozdzieliłam.
- Hej! Koniec bójki! O co poszło?! - Krzyknęłam.
- Nie ważne.- odpowiedział Zayn.
- W takim razie 1D już idzie, a The Wanted idzie ze mną na sale. - ja.
- Pa Ari. - powiedziało 1D i poszło, a ja z 2 grupom wróciłam na sale.
Im również zrobiłam parę zdjęć.
- Hej Ariana może skoczymy do Milk Shake City? - zapytał mnie Nathan.
- Nie dzięki. - odparłam.
- Nie mów mi,że jesteś fanką tych pedałów... - Nathan.
- Nie jestem ich fanką i raczej oni pedałami nie są bo pedały inaczej wyglądają. Prędzej wy jeseście pedałami niż oni. - ja.
- Chłopaki zmywamy się. - powiedział Nathan i wszyscy poszli.
Ostatnia grupa jakiej robiłam zdjęcia to były dziewczyny z Little Mix.
Do domu wróciłam o 17. Jak obiecałam chłopcom z 1D wysłałam im zdjęcia. Chwilę z nimi pochatowałam i poszłam spać.