sobota, 5 października 2013

41 - Wow.

Skąd ekipa z Glee mnie zna?! Nie jestem sławna, choć mówili kilka razy o mnie w TV. "Siostra Nialla Horana..." "Dziewczyna Zayna Malika..." "Przyjaciółka 1D..." "Jednokierunkowe szaleństwo z Arianą Horan..." "Ariana Horan złamała nogę... " "Ariana Horan walczyła o życie przez 6 miesięcy!" Kilka razy i już jestem sławna?! Zdziwiło mnie to, lecz ucieszyło zarazem. Lea Michele, Cory Monteith, Chris Colfer, Dianna Argon, Amber Riley, Kevin McHale, Jenna Ushkowitz, Mark Salling, Heather Morris, Darren Criss, Naya Rivera, Chord Overstreet, Damian McGinty, Vanessa Lynne-Marie Lengies, Dean Stanley Geyer (kocham go *.*), Nolan Gerard Funk, Harry Shum Jr., Alex Newell, Melissa Benoist, Becca Tobin, Blake Jenner, a nawet Neil Patrick Harris! Ale serio, skąd oni mnie znają?!
- Co się stało? - Spytał Zayn.
- Ekipa z Glee zaprosiła mnie do grona znajomych na FB. - Odpowiedziałam.
- Co? - Zdziwił się.
- No właśnie to! Ja nie jestem sławna, więc skąd oni wiedzą o moim istnieniu?! - Ja.
- No wiesz... Jesteś siostrą Niallera, moją dziewczyną, pokazujesz się z nami, mówili o tobie w TV... Więc jesteś celebrytką. - Zaśmiał się.
- Ale GLEE?! - Krzyknęłam.
- Wierz mi, lub nie, ale też chciałbym mieć ich w znajomych. - Powiedział.
-A no widzisz jaka jestem zajebista? - Zaśmiałam się.
- Najzajebistrza na świecie. I tylko moja. - Szepnął i zaczął mnie całować.
- Chciałabym nie mieć już tego gipsu... - Powiedziałam smutno.
- Ja też, ale jak będziesz go nosić, to może szybciej ci zdejmą. Wytrzymamy? - Spojrzał mi w oczy.
- Nie. - Odparłam stanowczo.
- A jak ładnie poproszę? - Spytał.
- To powiem, że dla ciebie się postaram. - Odpowiedziałam.
- Kocham cię. - Odezwał się po chwili ciszy.
- Udowodnij to. - Powiedziałam.
- Jak? - Spytał.
- Wykrzycz to całemu światu. - Odparłam.
- Kocham cię. - Szepnął mi tak seksownie do ucha.
- Czemu szepnąłeś? - Zapytałam.
- Bo to ty jesteś moim caaaaałym światem. - Zaśmiał się.
- Nie zrobię ci loda. - Powiedziałam.
- Nie myślę tylko o seksie. Co ja Harry jestem? - Spytał.
- Zayn to, że jestem młodsza od ciebie o 2 lata, to nie oznacza, że nie znam facetów i życia. Nie miałam wielu chłopaków, ale każdy chciał tylko i wyłącznie tego. Gdy odmawiałam nastawał koniec związku. - Podciągnęłam kolana do twarzy.
- Ej... Ari... To nie oznacza, że ja taki jestem. Ja nie będę ci groził, że jak nie prześpisz się ze mną, albo jak nie zrobisz mi loda to będzie koniec związku i nie będzie już nas. Moje KOCHAM CIĘ, nie są puste, tak jak tamtych gnojków. Mówię to, bo mi na tobie zależy, a nie,  na tym żeby cię przelecieć. Wiem, są plotki, jak traktuję dziewczyny, ale to wszystko są kłamstwa! - Krzyknął. Przyznaję w tamtej chwili trochę się go bałam.
- Przepraszam... - Szepnęłam płacząc. Wstałam, ale mocno chwycił mnie za nadgarstki. - To boli... - Nadal szeptałam.
- To ja przepraszam... Nie powinienem na ciebie krzyczeć. Po prostu mam dosyć tych kłamstw, które ludzie o mnie wygadują, lub piszą w internecie, a ty w to uwierzyłaś. To mnie najbardziej zraniło. Wierzysz tym kłamstwom... - Powiedział.
- Skąd mam wiedzieć jaki jesteś, skoro nic mi nie mówisz? Znam cię tylko z internetu, więc jak mam nie wierzyć tym kłamstwom? Lepiej wierzyć w kłamstwa, niż nie znać w ogóle prawdy... - Powiedziałam.
- Przepraszam Ari... - Pocałował mnie. Odwzajemniłam pocałunek. Jaki boski smak miały jego usta! Nie mogłam się oprzeć...

niedziela, 22 września 2013

40 - Zemsta.

- To co z tym robimy? - Zapytała.
- Ty mi się kurwa pytasz? Jesteś Joanne Brown gdzie ta wredna suka, którą o dziwo kochałam, bo nie była dla mnie wredna? - Zapytałam.
- Niall ją zamknął w szafie. - Odparła.
- To ją uwolnimy. - Pokuśtykałam do szafy i ją odtworzyłam. - Tu jest? Czy mamy już pomysł?
- Zemsta... - Uśmiechnęła się tajemniczo.
- Nawet mam pomysł na tą zemstę, ale potrzebujemy chłopaków. - Powiedziałam.
- Co proponujesz? - Spytała.
- Em... Pobudki zimną wodą, wyłączenie mu budzika, e... I to chyba wszystko. Albo poprostu strzeli mu się liścia, czy dwa i to powinno chba załatwić sprawę. - Powiedziałam.
- Nie złe. To co wołamy ich? - Spytałam.
- Ok, ale Harry nie może się dowiedzieć. Więc, jak? - Jo.
- I tak ma wszystko w dupie, więc co? - Ja.
- Ok... Zejdźmy na dół i udajmy, jakby nigdy nic się nie stało. - Powiedziała.
- No dobra, tylko daj mi chwilę, bo jakby nie patrzeć to mam gips na całej nodze. - Odpowiedziałam.
- Czekaj pomogę ci... - Odparła Joanne i mi pomogła zejść na dół. Chłopacy siedzieli w salonie, ale Hazzy było.
- A Stylesa gdzie wywiało? - Spytałam podchodząc do kanapy.
- Wyszedł. Mogłaś zawołać, bym ci pomógł... - Powiedział Zayn i usadził mnie na swoich kolanach.
- Czemu traktujesz mnie jak kalekę? Umiem chodzić. - Odparłam.
- Ale masz oszczędzać tą nogę... Im bardziej będziesz na nią uważać, tym szybciej wyciągną cię z gipsu. - Wyjaśnił.
- Ale ja tu tylko na chwile... Wykorzystam to, że nie ma Harryego w domu. Razem z Joanne wymyśliłyśmy zemstę na Harryego. Wy będziecie jeździć do studia, a mu się budzik wyłączy, bo spać się nie da. A później, ja, bo zostanę w domu, to obudzę go wiaderkiem wody... A wy będziecie dla niego wredni. Taka mała przyjacielska zemsta. - Odparłam.
- Ale dziewczyny, czy to dobry pomysł? - Zapytał Niall.
- Tak! Mam dosyć, że traktuje nas jak dziwki. Nie pamiętacie, co się działo jak Ariana żyła ostatnie 6 miesięcy? Wtedy jak miała białaczkę? Ukrywał przed nami, że jest ojcem dziecka LASKI Zayna. Zdradził i przyjaciela i dziewczynę. - Wyjaśniła Joanne.
- BYŁEJ laski. - Zaznaczył Zayn.
- Jeden kij. - Odparła Joanne.
- Chore to wszystko. Ta cała sytuacja... - Powiedziałam.
- Zgodzę się z tobą. - Poparł mnie Malik.
- To co pomożecie nam? - Spytała Joanne.
- Ja wchodzę. - Zayn.
- Ja też... - Powiedział Niall.
- No dobra. - Louis.
- Liam? - Zapytałam.
- Damy mu porządną nauczkę. - Liam.
- Zayn zanieś mnie do pokoju. - Zmieniłam temat.
- Serio? Teraz? Może najpierw coś zjesz? - Zapytał Mulat.
- 2 tosty z serem i oczywiście szynką, nie zapomnij o pomidorze, ogórku zielonym i rzodkiewce. - Odparłam.
- A może jednak głoduj? - Malik.
- Jestem tak strasznie głodna...- Zrobiłam smutną minkę.
- Grr... - Warknął i poszedł.
- Ari jakie wymagania... - Zaśmiał się Louis.
- No co? U mnie taka kolacja to nic... Poczekajcie do rana. - Odpowiedziałam.
- Ohoho! - Zaśmiali się.
- Dobra ludzie. Uciekam. - Ledwie wstałam z pomocą Nialla i Joanne z kanapy.
- Może ci pomogę siostrzyczko? - Zapytał Niall.
- No w sumie... Mógłbyś. Tyle jest tych schodów... - Spojrzałam na schody.
- Nigdzie się nie ruszasz! Najpierw zjesz! - Krzyknął z  kuchni Zayn.
- Wiejemy! - Powiedziałam i pokuśtykałam do schodów.
- Ariana lepiej żebyś siedziała w salonie na kanapie... - Ostrzegł Malik.
- A nie mogę zjeść w pokoju? - Zapytałam robiąc słodką minkę.
- No dobra. Niall pomóż mi. - Powiedział Zayn, a mój brat od razu znalazł się przy nim i czekał aż Malik da mu talerz z moimi tostami.
- O nie głodomorze. Malik bierze talerz. - Powiedziałam a mój brat wziął mnie na ręce, a Zayn z bananem na ryju trzymał talerz.
- No to może chociaż gryza? - Zapytał Blondyn.
- Gryza, a nie pół kanapki Niall. - Ostrzegłam a ten ugryzł moją kanapkę.
- Dobra. Maliczku.... - Zwrócił się do mojego chłopaka.
- Ile? - A ten załapał o co chodzi i się spytał.
- Zaskocz mnie. - Niall położył mnie na łóżku i wyszedł z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Z kim ja pracuję... - Mruknął Zayn.
- Z nimi. - Uśmiechnęłam się i zaczęłam się zajadać moją kolacją.
- Chcesz coś jeszcze kochanie? - Zapytał.
- Rozwal mi gips. - Odpowiedziałam.
- Chciałbym skarbie, ale nie mogę. - Powiedział smutno.
- To sama rozwalę. Przynieś młotek. - Rozkazałam.
- Nie, bo kość ci się nie zrośnie prawidłowo i będą ci łamać na nowo i będziesz jeszcze dłużej w gipsie. Nie chcesz tego. Przeżyłem takie coś i nie jest to fajne. - Odpowiedział.
- Ugh! - Jęknęłam.
- Posiedzieć tu z tobą? - Zapytał.
- Idź do nich, a ja se wejdę na FB. - Powiedziałam.
- Nie chce mi się. - Ułożył się obok mnie i oparł głowę o moje ramię.
- A tobie co? - Spytałam.
- Kocham cię. - Szepnął.
- Ja ciebie też, ale fryzura ci się rozwali. - Odpowiedziałam.
- Mam to gdzieś. Tylko ty możesz psuć mi fryzurę. - Odparł.
- Czuję się zaszczycona... - Zaśmiałam się.
- I powinnaś. - Również się zaśmiał.
- Podasz mi MacBooka? - Spytałam, a ten bez słowa wstał i podał mi to o co prosiłam, po czym wrócił do poprzedniej czynności, czyli leżenie obok mnie, z głową na moim ramieniu.
Weszłam na FB. Kilka osób zaprosiło mnie do grona znajomych. Zdziwiło mnie kto to był...
___________________________________________
Jak widzicie, powróciłam! Nie uśmierciłam ich i będę kontynuować to opowiadanie, chyba że nie chcecie. :(  Mam nadzieję, że będziecie ładnie komentować jak kiedyś. :) Przepraszam was, że chciałam usunąć tego bloga. Nie bijcie! ;( Wynagrodzę to wam. :P May xx

poniedziałek, 1 lipca 2013

39 - Nareszcie w domku...

Lot był jak zwykle długi i wyczerpujący. Ta noga mnie strasznie mocno boli. Zauważyłam, że Harry zaczął się przystawiać do Joanne. Oj źle to się skończy.
W domu byliśmy dopiero o 19.  Zayn pomógł doczołgać się do pokoju. Nareszcie w swoim łóżeczko.
- Mój boże... - Jęknęłam rozkładając się na łożu.
- Zapomniałaś jak jest wygodnie co? - Zaśmiał się.
- Już pamiętam. - Uśmiechnęłam się i poprawiłam się do pozycji siedzącej.
- Oj teraz to se poleżysz w tym łóżku. - Odpowiedział.
- Nie denerwuj mnie. - Syknęłam.
- Rozchmurz się kochanie, będę dotrzymywał ci towarzystwa. - Uśmiechnął się i położył koło mnie.
- Ale ja w ogóle nie chcę leżeć... Wiesz doskonale jaka jestem. Nie umiem siedzieć w jednym miejscu. - Jęknęłam.
- Wiem... A kiedy zdejmują ci gips? - Zapytał.
- Za trzy miesiące. - Odparłam smutno.
- Dasz radę... - Uśmiechnął się.
***
Właśnie teraz całą rodziną robimy kolację. Nawet ja.
- Harry ja pierdole weź sie ogarnij i mnie zostaw! - Krzyknęła Joanne i strzeliła mu liścia, po czym poszła.
- Pójdę za nią. - Oznajmiłam i pokuśtykałam za po mocą kuli do jej i Nialla pokoju.
- Czego?! - Spytała groźnie.
- Spokojnie to tylko ja... - Powiedziałam.
- Jak on mnie wkurwia! - Krzyknęła.
- To co ja miałam powiedzieć? Wytrzymałam z tym idiotą pół roku... - Mruknęłam.
________________________________________________
Wybaczcie, że taki krótki! Nie miałam pomysłu... Ktoś to w ogóle jeszcze czyta??? :P Powróciłam! I to z wielkim hukiem!. :P Tadaaaa! May xx :*

wtorek, 25 czerwca 2013

38 - Studia cz.6

* 12. 03. 2015 r. *
Dziś z Joanne mamy jakieś wiosenne przedstawienie. Od rana mamy różne treningi, by wieczorem pokazać na co nas stać. Ćwiczymy i ćwiczymy. Niestety los chciał mi zrobić na złość i zrobiłam jeden nie właściwy krok i chyba złamałam sobie nogę. Przyjechała karetka i mnie zabrała. Lekarz powiedział, że musi mi jakieś śruby wkręcić w kolano, czy jakoś tak.
***
- Joanne? Co ja tu robię? Czemu mam całą nogę w gipsie? - Od razu zaczęłam serię pytań.
- Spokojnie. Na próbie przed przedstawieniem potknęłaś się i złamałaś nogę. Miałaś operację i po 3 miesiącach się obudziłaś. Musieli ci wkręcić śruby w kolano. Zayn jest w Nowym Jorku i właśnie tu jedzie. - Powiedziała.
- Co? Który dzisiaj? - Spytałam.
- 20 czerwca. - Odpowiedziała.
- Za tydzień koniec roku i wracamy do Londynu prawda? - Ja.
- Tak. - Odparła.
- Co przegapiłam? - ja.
- Jak Matt dostaje po ryju od Zayn'a. Popłakał się jak mała dziewczynka.. - Zaśmiała się.
- Serio? - Zdziwiłam się.
- Tak. Matt się sadził na Malika, więc ten mu dał w pysk. - Odpowiedziała.
- Chcę stąd wyjść. - Powiedziałam.
- Dopiero za 3 dni. - Joanne.
- Mam to w dupie mają mnie wypuścić! - Krzyknęłam.
- O widzę, że pani się już obudziła... Jak się pani czuje? - Do sali wszedł lekarz.
- Nieźle. Może mnie już pan wypuścić do domu. - Powiedziałam.
- Hm. Bardzo chętnie, ale nie mogę. - Odparł.
- Mogę wypisać się na własne życzenie. Więc proszę przynieść wypis. - Odpowiedziałam.
- Może się pani wypisać dopiero jutro. - Odparł i wyszedł.
- To... Zayn zaraz będzie... Tak? - Spytałam Joanne.
- Ta...Przywiezie ci telefon, żebyśmy mogli z tobą jakoś skontaktować. - Odpowiedziała, a do sali wparowali chłopacy.
- Kochanie przepraszam, ale Joanne dopiero wczoraj wieczorem mnie o tym poinformowała. - Powiedział Zayn i mnie pocałował.
- No co?! Nie wiedziałam, czy mu powiedzieć, czy nie! - Krzyknęła.
- Dobrze zrobiłaś Joanne. - Powiedziałam.
- Ja powinienem o tym wiedzieć. Jestem twoim bratem. - Odezwał się Niall.
- Oj tam. - Odpowiedziałam.
- Kiedy cię wypuszczają? - Zapytał Liam.
- Jutro na własne życzenie. - Odparłam.
- A czemu nie dzisiaj? - Spytał Harry.
- Nie pozwolili mi... - Powiedziałam.
*28. 06. 2015r.*
Zakończenie szybko minęło. Chłopaki pomogli zapakować mi i Joanne nasze bagaże. Tzn. jej, bo mi nie pozwolili mi się ruszyć z tą nogą. Nie lubię tak siedzieć w jednym miejscu.
- Dobra. Wszystko spakowane. - Ogłosił Niall.
- Hej... - Do pokoju wszedł Matt.
- Cześć. - Odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do niego.
- Pa... - Powiedział chamsko Malik.
- Zayn spokojnie. - Uspokoiłam go.
- Dobra... - Mruknął zdenerwowany.
- Wow... Dawno cię nie widziałem... Fajny gips. - Uśmiechnął się.
- Dzięki... W tym gipsie będę przez jakieś 3 miesiące, jak dobrze pójdzie... - Odpowiedziałam.
- A czemu cię nie było w szkole przez tak długi czas? Od tego złamania.... - Spytał.
- Była w śpiączce. - Odpowiedziała za mnie Joanne.
- Aha... Czyli teraz wracacie do Londynu tak? - Matt.
- Tak. A tak właściwie co ty tu robisz, skoro skończyłeś studia rok temu? - Spytała go Joanne.
- Em, mieszkam nie daleko, a chciałem się z wami pożegnać... - Wyjaśnił.
- To pa... - Zayn.
- Zayn proszę cię. - Powiedziałam i próbowałam wstać.
- Poczekaj pomogę ci. - Powiedział Harry i pomógł mi.
- Dziękuję. - Odpowiedziałam.
- Stoisz? - Spytał.
- Nie, latam...  Pewnie, że stoję. Tylko musisz mi podać kule. - Powiedziałam, a on podał mi to o co prosiłam.
- Masz. - Odparł Harry, a ja do kuśtykałam do Matt'a i go przytuliłam.
- Dzięki za wszystko. - Powiedziałam.
- Będę za tobą tęsknić. - Odparł.
- A za mną nie będziesz? - Spytała Joanne.
- Wylałaś na mnie kawę. Prosto na głowę. 10 razy w ciągu tygodnia. - Powiedział Matt.
- Dobrze! High Five! - Krzyknął ze śmiechem Zayn i przybił piątkę z Joanne.
- Zayn!- Syknęłam na niego.
- No co?! - Spytał.
- Em, dobra. Musimy się zbierać, taksówka czeka. - Ogłosił Liam.
- To pa Ariana. - Powiedział, pocałował mnie w policzek i poszedł.
- Nie lubię go. - Powiedział Harry.
- Ja też. - Zayn.
- No nareszcie ktoś podziela moje zdanie. - Odparła Joanne.
- To tylko znajomy! - Krzyknęłam.
- Dobra chodźmy. - Powiedział Niall.
- Chodź kochanie, pomogę ci. - Powiedział Zayn i wziął mnie na ręce.
- Wariacie co ty robisz? Umiem sama zejść. - Zdziwiłam się.
- Nie. Masz oszczędzać nogę, a po za tym to jak się potkniesz to co? - Spytał.
- Jeny, ale masz problemy... - Powiedziałam.
Więc wracamy do Londynu. Prywatnym odrzutowcem chłopaków. Z jednej strony cieszę się jak głupia, że wracam do domu, ale z drugiej strony, jestem smutna, bo naprawdę polubiłam Nowy Jork. Tyle się tam wydarzyło...
_______________________________________________________
I jest kolejny. :3 Pamiętajcie, żeby komentować tego i mojego 2 bloga. Link macie po prawej stronie >>>
Kocham was! Jesteście wspaniałe. :* <3 May xx

37 - Studia cz. 5

***1.09.13r.***
Zaczęłyśmy studia w Julliard' ie. Poniedziałek... Pierwsza lekcja, Historia sztuki. Wstałam o 6, wzięłam szybki prysznic, ubrałam się w TO, włosy związałam w niedbałego koka na czubku głowy, a makijaż był delikatny. Po mojej porannej toalecie obudziłam Joanne.
- Jo wstawaj, bo się spóźnimy. - Powiedziałam lekko potrząsając ją.
- Jeszcze 5 minut, mamo. - Odparła całkiem zaspana.
- Nie. Na 7:30 mamy zajęcia. - Odpowiedziałam.
- A która godzina? - Zapytała.
- 6:55. - Skłamałam. Tak na prawdę była godzina 6:45, ale chciałam, żeby się pośpieszyła.
- O kurwa! - Krzyknęła i pobiegła do łazienki. Po jakiś 20 minutach była gotowa.
- Już? - Spytałam.
- Tak. Możemy iść. - Powiedziała.
- Poczekaj mamy jeszcze czas. Jest dopiero 5 po 7. - Odpowiedziałam.
- Co? Ale ja tam siedziałam jakieś 20 min... - Jo.
- Nom. Ale gdybym ci powiedziała jaka jest dokładnie godzina zaczęłabyś się guzdrać i byśmy się spóźniły. - wyjaśniłam.
- A... Skąd masz bransoletkę Harry' ego? - Zapytała.
- Jak byliśmy razem to mu ją zabrałam... Nie wiem skąd ona znalazła się w mojej torbie, skoro ja ją odkładałam na stolik, jak zerwaliśmy. Ale fajna jest i to jedyna fajna pamiątka jaka mi po nim została. - Wyjaśniłam.
- Aha... A może jeszcze pójdziemy do Starbuksa? - Joanne.
- Ok. - Odparłam i poszłyśmy.
Matt akurat był w starbuksie, tylko nie za ladą.
- Hej Matty. - Powiedziałam.
- Cześć brzydalu. - Powiedziała Joanne.
- Joanne... - Ja.
- No co? - Jo.
- Idź zamów kawę. - Powiedziałam, a Jo poszła.
- Co tam śliczna? - Zapytał Matt.
- Ale ty wiesz, że mam chłopaka? - Spytałam.
- Wiem... Malik. I co? -  Matt.
- Przestań Matt. Nie śmieszne... - Odpowiedziałam.
- Zapytałem tylko: co tam śliczna. No bo jesteś śliczna... A zawsze można odbić... - Uśmiechnął się.
- Nie, nie można. Joanne chodź stąd. - Powiedziałam, a ciemnowłosa akurat odbierała napój.
- Pędzę. - Odparła i wyszłyśmy.
Od razu poszyłyśmy na zajęcia. Szybko zleciało...
______________________________________
Przepraszam, że taki krótki, ale wena mnie znów opuszcza. Za to na moim nowym blogu [LINK] są bohaterowie i 1rozdział. Tak też komentujcie. Również o 1D. :) Mogę na was liczyć? May xx

sobota, 22 czerwca 2013

36 - Studia cz.4

Weszłam do pokoju nr 169, czyli mojego i Jo, aż nagle zobaczyłam, że Joanne nie ma w łóżku.
- Odłóż tą kawę i chodź. - Powiedziała.
- Po co? Gdzie? - Pytałam.
- Po prostu chodź. - Odparła. Odłożyłam napoje na stolik i poszłam za nią. Weszłyśmy do jakiegoś parku.
- Po co tu przyszłyśmy?! Joanne Brown! Czekam na wyjaśnienia! - Krzyczałam.
- Zaraz zobaczysz. - Powiedziała.
- Hej! - Krzyknęli Louis, Liam, Harry i Niall. Zayn'a nie było.
- Jezu chłopaki co wy tu robicie?! - Spytałam zszokowana i przytuliłam każdego po kolei.
- Trasa. - Odpowiedział Nialler i wpił się w usta Joanne.
- A Zayn? - Spytałam.
- Tu jestem. - Odparł za mną. Ja się odwróciłam i rzuciłam mu na szyję.
- Boże jak ja za tobą tęskniłam... - Powiedziałam.
- Ja za tobą też. Wszystkiego najlepszego kotku. - Odpowiedział.
- Tobie również. - Odparłam, a on mnie pocałował
- Dostałyście się? - Zapytał Niall.
- Tak. - Odpowiedziałyśmy równo.
- Wiedziałem, że dasz radę. - Pocałował mnie kolejny raz Malik.
- Zayn! - Krzyknęła za nim Safaa.
- Zapomniałem o tobie... Wybacz młoda. - Powiedział Zayn zwracając się do jego siostry.
- Cześć Safaa. - Przywitałam się z nią.
- Hej Ari. - Odpowiedziała 8-latka.
- Em, więc pewnie się zastanawiasz co tu robi Safaa. Więc byłem 2 dni temu w Bradford i rodzice poprosili mnie, żebym wziął ją do nas, bo starsze se wyjechało na kolonie, a oni... Rozumiesz... - Wytłumaczył Malik.
- Rozumiem... - Uśmiechnęłam się do niego.
- 2 tygodnie z nim... - Jęknęła Safaa.
- Ale spójrz na lepsze strony. Zayn pokupuje ci pamiątki. - Zwróciła się do niej Jo.
- Albo zabierze cie np. do zoo. - Dodałam.
- Plus w szkole się będziesz mogła powiedzieć, że spędziłaś całe magiczne 2 tygodnie z One Direction. - Powiedział Harry.
- Mam się tym chwalić, czy żalić? - Safaa.
- Na pewno nie jest aż tak źle. - Ja.
- Zostawili mnie samą w metrze, zamknęli w samochodzie, że już nie wspomnę, że musiałam targać walizki, moje, Zayna i Harryego. - Powiedziała.
- Jak możecie ją tak wykorzystywać? - ja
- No właśnie jak?! - Safaa.
- Zapomnieliśmy. - Zayn.
- Em, może stąd pójdziemy bo stoimy tu jak takie debile co się pół wieku nie widzieli? - Spytała Joanne.
- Jo ma rację. Może pójdziemy do Starbuksa? - Zaproponowałam.
- A później do Nandos! - Krzyknął Niall.
- Niall tu nie ma Nandos. - Powiedziała Joanne.
- Jak to nie ma?! - zdziwił się blondyn.
- No normalnie nie ma. - Odparła.
- Chodźcie. - Powiedziałam. Chwyciłam Zayn'a za rękę, a z mojej drugiej strony była Safaa która trzymała mnie za rękę.
- Może wyskoczymy gdzieś później tylko we dwoje? - Spytał Zayn szeptem.
- A co zrobisz ze Safaa' ą? - Zapytałam.
- Poprosimy chłopaków, żeby się nią zajęli tak do 19 bo o 20 mamy koncert i musimy się przygotować... - Odparł.
- A na ile tu przyjechaliście? - Ja.
- 5 dni. Dzisiaj koncert, jutro wolne, później koncert, wolne i koncert. - Odpowiedział.
- To nieźle... A jak myślisz zgodzą się? - Ja.
- Próbować zawsze warto. - Powiedział.
- Braciszku.... - Zaczęłam.
- Oj. Mam się bać? - Zapytał.
- Nie. Mam tylko malutką prośbę. - Powiedziałam.
- Jaką? - Niall.
- Przypilnowalibyście Safaa' y tak do 19? - Zapytałam.
- Proszę... Wynagrodzę to wam. - Powiedział Zayn.
- No dobra. Po obiedzie sobie idziecie, a my niańczymy małą. Tak? - Harry.
- Tak. - Odpowiedziałam.
- Dziękujemy wam. - Zayn.
Po obiedzie poszłam z Malikiem do kina. Było cudownie, a później zabrał mnie na kolację. Kurczę. Moje małe marzenie się spełniło. Dzień z Zaynem w dniu naszej rocznicy. Aww. No ale ta sielanka musiała się skończyć, bo Zayn miał koncert. Nie wiadomo czemu kazał mi założyć sukienkę. Zrobiłam makijaż, a moje delikatne loki zostały rozpuszczone. Gdy dojechałyśmy na miejsce wszystko było gotowe, a chłopacy się przebierali.
- Safaa gdzie chłopacy? - Spytałam siostry Zayna.
- Przebierają się. Wow, ale wyglądasz.... - Odparła.
- Też tak zareagowałam. - Powiedziała Jo.
- Mam nadzieję, że to pozytywne wow. - Odpowiedziałam.
- Raczej. - Safaa
- Em Ariana pójdziesz ze mną na fajkę? Nie chce sama... - Joanne.
- Okej. Sama zapalę. - Uśmiechnęłam się i poszłam z przyjaciółką na zaplecze.
Zapaliłyśmy papierosa, a koncert się zaczął bo słyszałam muzykę.
- Chodź. Zaczęło się. - Powiedziałam i pociągnęłam Joanne w stronę kulis.
- Poczekaj, jeszcze nie spaliłam. - Joanne.
- No chodź. - Ja.
- Dobra. - Zgasiła ćmika i poszła ze mną.
Minęło parę piosenek i chłopacy sobie zrobili przerwę, lecz żaden z nich nie schodził ze sceny.
- Dzisiaj, jest dla mnie wyjątkowy dzień z dwóch powodów. Pierwszy powód, dziś jest rocznica moja i Ariany, pierwsza odkąd jesteśmy razem, szkoda że nie ślubu, lecz kto wie... A drugi powód, że jestem tu z moimi przyjaciółmi i z nią. Moją ukochaną. Ari pokażesz się? - Mówił z dumą Zayn.
- Co stoisz jak słup?! Idziesz! - Krzyczała Joanne, a ja poszłam powolnym krokiem uśmiechnięta od ucha do ucha.
- Moi drodzy Ariana Horan! Siostra Niallera! - Krzyknęli chłopacy, a Zayn wystawił do mnie dłoń.
- O Boże to się nie dzieje na prawdę... - Powiedziałam.
- Dzieje. - Zayn.
- Kochany jesteś. Ale jest jakiś inny powód dla którego stoję w tym właśnie miejscu spytałam? - Spytałam.
- Tak. Pamiętasz, jak mówiłaś, że zawsze chcesz zaśpiewać przed publicznością chociaż raz? - Zayn.
- Do czego zmierzasz? - Zdziwiłam się.
- Masz mikrofon i pokaż swój talent. Pokaż na co cię stać. - Odparł.
- Ale... - ja.
- Żadnego ale. Kto chce, żeby Ari śpiewała krzyczy Ari! - Krzyknął Harry, a fanki krzyknęły moje imię.
- Wariaci... Ale nawet nie mam podkładu muzycznego. - Powiedziałam.
- Tak się składa, że mamy fortepian. - Niall.
- No dobrze. - Mruknęłam i usiadłam przy owym instrumencie. Zaczęłam grać piosenkę Demi Lovato - In Case. Wszyscy bili brawa.
- Ma talent. - Zayn.
- Tsa... Dobra jeśli chcecie, żeby oni dokończyli swój koncert bijcie brawa, a ja znikam. Nikt nie klasnął oprócz mnie.
- Ale jesteście mili... - Louis.
- Awww... Jesteście uroczy, ale to nie mój koncert. Jestem wdzięczna Zaynowi i chłopakom też, że spełnili moje marzenie. Jesteście kochani chłopcy. - Powiedziałam i przytuliłam ich po kolei, lecz Zayn przytrzymał mnie w uścisku.
- Nie puszczę cię. - Szepnął mi na ucho.
- Dziękuję za to wszystko. - Pocałowałam go.
- Kocham cię. - Powiedział.
- Ja ciebie mocniej. - Odpowiedziałam.
- Śnij dalej. - Odparł, a wszyscy zrobili takie długie Awww.
- Dobra. Oddaję wam ich. Ja lecę. - Powiedziałam.
- Czemu? - Zrobił smutną minkę Zayn.
- To wasz koncert. - Odpowiedziałam.
- A ja se ide po moją Jo. - Powiedział Niall, zniknął za kulisami i wrócił z Joanne.
- To takie wzruszające... - Powiedział Louis i zaczął udawać, że płacze.
- Będzie dobrze Lou... - Pocieszał go Liam.
- Niech Jo coś zaśpiewa. Ja już śpiewałam, teraz czas na nią. - Powiedziałam.
- No właśnie. - Potwierdziła reszta.
- A żeby was... - Mruknęła. Wzięła mikrofon Nialla i zaśpiewała Lego House - Ed Sheeran.
***
Było cudownie! Najlepszy dzień mojego życia.! Boże...
___________________________________________
Stwierdziłam, że napiszę szybko rozdział zanim pojadę do Joanne... Cieszycie się? Next nie wiem kiedy. *le ja pokazuję kciuk do góry. :P
Jeszcze jedno! Zapraszam was na mojego nowego bloga. Nie będzie on o 1D... Mam nadzieję, że wam się spodoba i, że będziecie go odwiedzać, komentować, obserwować itd. Już są bohaterowie, a pierwszy rozdział nie wiem kiedy.
http://me-in-new-york-with-dream.blogspot.com/
May xx

piątek, 21 czerwca 2013

35 - Studia cz. 3

Wylądowałyśmy dopiero ok. 10. Z lotniska pojechałyśmy od razu do Julliarda. Jesteśmy mega zmęczone, a jeszcze musimy jechać do dyrektora na rozmowę...
Zapłaciłyśmy taksówkarzowi i weszłyśmy do budynku. Miła brunetka siedząca w recepcji od razu skierowała nas do pana Chow-Honga, dyrektora tej szkoły.
Chwile z nim pogadałyśmy i zaprowadził nas do naszego pokoju, który był ogromny, prawie, że apartament. Dopiero za 2 dni mamy przesłuchanie. Strasznie się denerwuje...
- To co idziemy na imprezkę? - Spytała Joanne odkładając swoje torby.
- Zwariowałaś? Jo, leciałyśmy całe 10 godzin, jestem padnięta... A po za tym, to muszę wymyślić jakiś układ i zadzwonić do Zayn'a. - Usiadłam na łóżko.
- Nie ma tak. Musisz improwizować... A do Malika możesz zadzwonić jutro. - Powiedziała.
- Obiecałam mu... A co do tej imprezy to się zdrzemniemy i wyjdziemy o 21. Chwile poimprezujemy i wracamy, nie pijemy za dużo. Zrozumiano? - Odpowiedziałam.
- Tak jest mamo. - Odparła.
- Oj zamknij się Jo. Wystarczy mi, że mam syna. Jeszcze córka do kompletu? - Powiedziałam.
- Tak. - Zaśmiała się, po czym zapukał ktoś do drzwi.
- Proszę. - Powiedziałyśmy równo, a do pokoju wszedł ON. Boski blondyn z niebieskimi oczami.
- Cześć. - Zaczął i się uśmiechnął ukazując swoje dołeczki.
- Hej. - Odpowiedziałam.
- Czego? - Zapytała Joanne chamskim tonem.
- Joanne! - Syknęłam na nią, na znak, żeby była milsza.
- No co? Przecież spytałam się najgrzeczniej jak tylko umiałam! - Joanne.
- Nie denerwuj mnie. Więc... Co cię do nas sprowadza? - Spytałam nieznajomego.
- Emm, przysłał mnie Chow-Hong powiedział, że mam oprowadzić, 2 dziewczyny z pierwszego roku z pokoju 169, po terenie szkoły. A tak w ogóle jestem Matt Blacksmith, jestem na drugim roku wydziału teatralno-muzycznego. Miło poznać. - Wyjaśnił.
- Ja jestem Ariana Horan, a to jest Joanne Brown. Jesteśmy na wydziale muzyczno-tanecznym. - Przedstawiłam mnie i Joanne.
- Wiedziałem, że skądś was znam. Widziałem was parę razy gazecie. Więc kiedy będę mógł was oprowadzić? - Zapytał.
- Jak świnie polecą... - Odezwała się Joanne.
- Joanne... Matt wybacz za nią. Ona taka jest od urodzenia. Daj nam chwilę, tylko się ogarniemy. Jesteśmy trochę zmęczone po locie... - Wyjaśniłam blondynowi.
- Spoko, to może za godzinę przy recepcji? - Zapytał.
- Pewnie. - Uśmiechnęłam się, a Matt wyszedł.
- Widać na kilometr, że leci na ciebie... - Powiedziała Jo.
- Tylko, że ja mam chłopaka, którego kocham i nic mnie z nim nie rozdzieli... - Odpowiedziałam.
- Nie lubie go... - Jo.
- Zayna, czy Matta? - spytałam.
- Obu. - Odparła.
- Oj Jo...- Mruknęłam.
Wzięłam szybki prysznic i ubrałam to, a włosy rozpuściłam. W Nowym Jorku jest trochę cieplej niż w Londynie. Joanne też się ogarnęła i poszłyśmy w umówione miejsce z Matt'em. Już na nas czekał.
- Jesteśmy. - Powiedziałam.
- Więc chodźmy. - Odparł.
Pokazał nam calusieńką szkołę. Trochę duża jest ta placówka, no ale nic. Wróciłyśmy do swojego pokoju.
- Jak on mnie wkurwia! - Krzyknęła Joanne.
- A co Matt ci takiego zrobił? - Spytałam biorąc mój telefon do ręki.
- Całym sobą! Widać, jaki z niego laluś. Widziałaś jak dziewczyny patrzały na niego? Jak na jakiś 8 cud świata! - Joanne.
- Zayn ci kazał tak się zachowywać? - Ja.
- Może... - Odpowiedziała, a ja zrobiłam typowy facepalm.
- Ile ci dał? - Ja.
- Nie wyznaczył ceny... - Odparła.
- Masz przestać, a ja se z nim porozmawiam... - powiedziałam i wykręciłam ciąg cyferek, które znam na pamięć. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci i w końcu odebrał
*ROZMOWA TELEFONICZNA*
- Hej skarbie... - Przywitał się.
- Cześć... Ile dałeś Joanne za to przedstawienie? - Zapytałam prosto z mostu.
- Em, jakie przedstawienie? - Udawał zdziwionego.
- Oj przestań, wygadała się. - Powiedziałam.
- Przyjacielska przysługa. Poprosiłem ją, żeby pilnowała, żeby żaden facet cię tam nie podrywał. - Odparł.
- Zayn sama umiem o siebie zadbać... Spokojnie nikt mnie tobie nie zabierze. - Odpowiedziałam.
- Oj no bo zazdrosny jestem, jak tam pełno facetów, a ty tam sama... - Powiedział.
- Heh, spokojnie Zayn. A jak w domu? Jeszcze stoi? - Spytałam.
- Jeszcze tak... - Odpowiedział.
- Dostałeś mój plan? - Ja.
- Tak... I muszę powiedzieć, że trochę długo masz te zajęcia... - Powiedział.
- No wiem, ale to Julliard. Wysoki poziom i bla bla bla. - Odpowiedziałam.
- Niestety. Tęsknię za tobą... - Zayn.
- Ja też. Zayn muszę już lecieć. Idziemy z Joanne zwiedzić okolicę, żeby później ktoś nas nie zgwałcił i nie zakopał. - Powiedziałam smutno.
- To pa... Buziaki. - Zayn.
- Pa pa. Pozdrów wszystkich i dopilnuj, żeby dom stał i nie spłonął. - Powiedziałam i się rozłączyłam.
*Koniec rozmowy.*
- Więc idziemy na zakupy? - Spytała.
- No przecież musimy mieć jakieś ciuchy na imprezę. Musimy pokazać, że też umiemy zabłysnąć. - Wstałam z łóżka.
- Co ćpałaś? - Zapytała.
- Nic. To NY tak na mnie działa. - Uśmiechnęłam sie.
- Dalej idziemy. - Pogoniła mnie.
Wzięłam moją torebkę i razem z Jo poszłyśmy do centrum handlowego.
 *30 czerwca 2013r.*
Dziś jest 1 rocznica, moja i Zayna. Dziś mija równy rok, odkąd jestem Zayn'em. Szkoda, że nie możemy spędzić chociaż tego dnia razem... Jeśli chodzi o przesłuchanie to Joanne i ja dostałyśmy się bez problemu... Od 1 września będziemy studentkami Julliarda. Ściągnęli nas wcześniej po to, żebyśmy wzięły udział w przesłuchaniu. Jeśli byśmy się nie dostały to byśmy wróciły do domu, a tak to mamy czas, żeby się zadomowić.
Wstałam, wzięłam prysznic i ubrałam to, a moje włosy spięłam w niedbałego koka na czubku głowy, zrobiłam delikatny makijaż. Joanne spała, a ja poszłam po kawę do StarBuksa. Zobaczyłam, że Matt stoi za ladą.
- Matt? - Zdziwiłam się.
- Hej Ari, co dla ciebie? - Spytał.
- Em, dwie duże Mochato z orzechami i bitą śmietaną. - Powiedziałam.
- Już się robi... - Uśmiechnął się i zabrał się za robienie kawy.
- Ty tu pracujesz? - Spytałam.
- Tsaaa. Taka praca dorywcza. Jak nie jestem na uczelni jestem tu. - Odparł.
- Wow. To ile płacę? - Spytałam, gdy Matt przygotował napój.
- 27 dolców. - Odparł, a ja mu podałam pieniądze.
- Dzięki. Lecę. Pa. - Powiedziałam i wyszłam.
Wróciłam do pokoju nr 169, czyli mojego i Jo, aż nagle...
___________________________________________________________
No właśnie! Co to, za nagle? Piszcie w komentarzach i w ogóle.... Next nie wiem kiedy, gdyż moja Best Friend Joanne do mnie na nocke przyjeżdża... Co się będzie działo? Dużo tyle powiem. I pamiętajcie, że was KOCHAM! Wasza May xx :*

wtorek, 18 czerwca 2013

34 - Studia cz.2

Rano byłam zmuszona do obudzenia się o 9. Dziś o godzinie 20, razem z Joanne mam lot do NY. Kurcze... Teraz to mi się trochę smutno zrobiło. No ale nic... Ważnie, że chociaż będę się z nim kontaktować i z chłopakami też.
Wstałam i poszłam do łazienki, a Zayn spał. Po orzeźwiającym prysznicu, ubrałam się w to, zrobiłam makijaż, a włosy związałam w niedbałego koka na czubku głowy. Gotowa wyszłam z łazienki i podeszłam do śpiącego Malika.
- Kochanie wstawaj. - Powiedziałam łagodnie.
- Jeszcze chwila. - Odparł całkiem zaspany.
- Dzisiaj o 19 jadę na lotnisko z Joanne i chciałabym spędzić z tobą trochę czasu przed odlotem... - Odpowiedziałam, a on się podniósł na łokciach.
- Już nie śpię. - Uśmiechnął się do mnie i czule pocałował.
- Będę za tym tęsknić wiesz? - Zapytałam.
- Ja za całą tobą. Bez ciebie tu zwariuję. - Wstał z łóżka.
- Dasz radę. Będziesz jeździł w trasy, ale jak będziesz w Nowym Jorku to zadzwoń do mnie od razu nawet jak będę w szkole. - Powiedziałam i się przytuliłam do jego nagiego torsu.
- Obiecuję. Teraz pewnie będziemy mieli Take Me Home Tour, więc będziemy przejeżdżać przez NY, więc na pewno się spotkamy. - Uśmiechnął się.
- Będę czekać. - Zaśmiałam się.
- Kurcze już jest maj, nie długo czerwiec, a ty musisz lecieć do Julliarda. - Powiedział smutno.
- Teraz mają przesłuchania, niby nas przyjęli, ale muszą sprawdzić, czy jesteśmy wystarczająco dobre. Mają tam strasznie wysoki poziom. - Odpowiedziałam.
- Ze spokojem się dostaniesz. - Pocieszył mnie.
- Oby... Ale teraz chodź na śniadanie. Chce spędzić z wami ostatni dzień w Londynie. - Powiedziałam.
- Poczekaj tylko szybciutko się ogarnę. - Cmoknął mnie i poleciał do łazienki.
Po 15 minutach wyszedł w samym ręczniku. Tak seksownie wyglądał, a jeszcze jego mokre włosy, które już układały się w artystyczny nie ład... Ach....
- Pospiesz się cudny. - Powiedziałam.
- Och... Nie wiem w co się ubrać... - Odparł, a ja się zaśmiałam.
- Zayn proszę zlituj się nade mną. Pospiesz się. - Odpowiedziałam. Ja zawsze nie wiem w co się ubrać, a on mówi, żebym się nad nim zlitowała.
- Dobra mam. - Powiedział i wyciągnął z szafy jakieś ciuchy i wrócił to toalety.
- Nareszcie. - Powiedziałam.
Zayn się ubrał i zeszliśmy na dół. Wszyscy siedzieli oprócz Harry'ego.
- Gdzie Hazza? - Spytałam.
- Śpi. - Odpowiedział Liam.
- To czas na naukowe pytanie numer 6. Co dziś robimy do godziny 19? - Zapytała Joanne.
- Może pójdziemy do wesołego miasteczka? - Zaproponował Louieh.
- Nie zły pomysł... - Powiedzieliśmy.
- To może obudzimy Harryego, zjemy śniadanie i pójdziemy? - Jo.
- To Ari pójdzie go obudzić, a my weźmiemy się za śniadanie. - Niall.
- Czemu ja? - Spytałam.
- Bo nikt inny nie chce. - Wyjaśnił Zayn.
- Jesteście źli. - Powiedziałam i skierowałam się do pokoju loczka.
Weszłam i go obudziłam.
- Dalej Harry wstawaj. - Powiedziałam.
- Już wstaję piękna. - Odparł.
- Albo teraz się podnosisz i idziesz się ogarnąć, albo wracam tu z wiadrem z wodą i to nie ciepłą. - Odpowiedziałam, ale nic, więc wyszłam i tak jak mówiłam, wróciłam z zimną wodą w wiadrze. Całą wodę wylałam na Styles'a.
- Oszalałaś?! - Krzyknął.
- Mówiłam. Rusz dupe i wstawaj. - Powiedziałam i wyszłam. Jeny jak on mnie denerwuje coś ostatnio.
- Jestem. - Powiedziałam uśmiechnięta.
- Obudziłaś go? Jak? - Liam.
- Wystarczyła zimna woda we wiadrze. - Usiadłam koło Zayn'a na krześle.
- Jestem. - Na dół zszedł ogarnięty Harry.
- O Jaśnie Pan zszedł. - Powiedziałam.
- Ariana, czemu ty się dla mnie taka wredna zrobiłaś?! - Zapytał zdenerwowany Hazz.
- E... Bo okłamywałeś mnie przez te parę tygodni co byliśmy razem i później okazało się, że jesteś ojcem bachora Perrie... Dalej wymieniać? - Spytałam.
- Nie dzięki. - Odparł.
Po śniadaniu pojechaliśmy do wesołego miasteczka. Było świetnie, lecz o godzinie 16 wróciliśmy do domu, ponieważ ja i Joanne musimy się spakować...
dwie godziny zajęło spakowanie mnie. Wzięłam to co najpotrzebniejsze. Gdy skończyłam Zayn zaniósł moją torbę  do samochodu.
- Będę tęsknić... -Powiedział smutno obejmując mnie w talii.
- Damy radę? - Spojrzałam w jego lekko zaszklone oczy.
- Uważaj na siebie. Dzwoń, pisz i ogólnie dawaj jakieś oznaki życia... - Odpowiedział.
- Wiem... Ty też dzwoń. Od razu jak dostanę plan zajęć to ci go wyślę mailem, żebyś mi nie dzwonił w trakcie lekcji. - Uśmiechnęłam się.
- Ariana, ale ja nie wiem czy to jest dobry pomysł, żebyś jechała na studia... - Zaczął.
- Czemu? - Spytałam.
- Bo niedawno miałaś białaczkę, z której ledwo cię wyleczyli. Pamiętam jak po roku wybudziłaś się ze śpiączki i nie mogłaś chodzić, a teraz tak na studia do szkoły artystycznej... - Dokończył.
- Zayn... Wszystko będzie dobrze zobaczysz. - Powiedziałam.
- Oby. - Odparł.
- No nic... Trzeba się zbierać. - Powiedziałam.
- Niestety. Chodź. - Chwycił mnie za dłoń i zeszliśmy na dół.
Całą grupą pojechaliśmy na lotnisko. Był płacz. Oj był. Po długich pożegnaniach Zayn pocałował mnie ostatni raz czule i namiętnie, jakbyśmy mieli się już nigdy nie spotkać  i poszłam z Joanne na odprawę, a po niej wsiadłyśmy do latającej puszki zwanej samolotem.
_______________________________________________
I jak się podoba rozdział? Ja uważam, że jest chujowy, tak jak inne. May xx

niedziela, 16 czerwca 2013

33 - Studia cz.1

- Braciszku... - Powiedziałam wchodząc do salonu.
- Tak siostrzyczko? - Zapytał Niall.
- Więc chodzi o to, że wyjeżdżam do Nowego Jorku razem z Joanne na studia. - Powiedziałam.
- CO?! - Zapytał zdziwiony.
- Em. Ari ja mu jeszcze nie powiedziałam o Julliardzie. - Odezwała się Jo.
- No to ja mu mówię teraz. Niall jadę z Joanne na studia na Julliard. - Odparłam.
- Oszalałyście? - Spytał. - Nie puszczę was samych do NY. - Dodał.
- Nie nie oszalałyśmy. Rok temu złożyłyśmy tam papiery i parę dni temu dostałyśmy odpowiedź i nas przyjęli. to zawsze było nasze marzenie. Chyba nie pozwolisz żeby twoja siostra i ja, nie spełniły swoich marzeń... - Powiedziała Joanne.
- Ale nie chcę, żeby której z was coś się stało. - Niall.
- Nie ufasz mi? - Zapytała Jo.
- Ja ci nie ufam. - Odezwał się Zayn.
- Em... Kochanie nie złość się, ale zgadzam się z Malikiem. Znając ciebie, to pójdziesz na jakąś imprezę, upijesz się, a jak jesteś piana to bywasz nie obliczalna jak wtedy jak spałaś na drzewie. - Niall.
- Oj tam. A Ariana? Jej ufasz? - Pytała. - No bo Ari, by mnie pilnowała... - Dodała po chwili.
- Jo... Ufam Arianie, bo ona jest ta grzeczna, ale to moja młodsza siostrzyczka... A ty masz dar przekonywania, który na mnie nie działa. No ogólnie na nas. - Niall.
- Mam cie w dupie i tak pojade. - Wstała, tupnęła nogą i poszła na górę.
- A ty Ariana też się zbuntujesz? - Zapytał Zayn.
- A żebyś wiedział. - Również tupnęłam nogą i se poszłam na górę, a Malik za mną.
- Oj Ari, Ari... Nie odpuścisz co? - Spytał.
- Nie. - Odparłam stanowczo.
- Jestem z ciebie dumny. - Powiedział.
- Bo...? - Zdziwiłam się.
- Zbuntowałaś się przeciwko mnie i Niall'owi. Podziw...  Ale i tak nie jedziesz. - Zayn.
- No to się przekonamy. Bilet mam zarezerwowany do NY na pojutrze. I pojadę tam spełniać swoje marzenia, czy tego chcesz, czy nie. A teraz wybacz, ale idę wziąść prysznic. - Ja.
- Mogę z tobą? - Zapytał z wielkim bananem na twarzy.
- Śnij dalej... - Powiedziałam i poszłam do łazienki.
Po orzeźwiającym prysznicu przebrałam się w piżamę. Wyszłam z łazienki, a Zayn znów coś rysował.
- Co robisz? - Spytałam, lecz nie otrzymałam odpowiedzi, więc wślizgnęłam się do łóżka i chwyciłam mój telefon.
- No dobra. - Odezwał się po długiej chwili.
- Co dobra? - Znów zapytałam.
- No bo, chcesz jechać do NY spełniać marzenia, a ja jakoś to przeboleję, ale będziemy do siebie dzwonić SMS-ować, rozmawiać na skypie i innych takich. Również będę cię odwiedzał. - Powiedział.
- Tak czy tak, bym pojechała kocie. - Zaśmiałam się.
- I tak bym do ciebie dzwonił i SMS-ował. - Odparł.
- Pokaż co tam narysowałeś. - Powiedziałam i wzięłam jego zeszyt.
Narysował mnie w samolocie do NY, a on płakał.
- Rysuję to co czuję. - Powiedział.
- Zayn... Nie masz się co martwić. Będzie dobrze. Nie wyjeżdżam na zawsze 3 lata, z czego będziemy się odwiedzać, w tedy, kiedy będziemy mogli, plus będziemy do siebie SMS-ować, dzwonić, rozmawiać na Skype... - Odpowiedziałam.
- Kocham cię. I nie chcę cię stracić. Znam tamtejszych facetów i proszę uważaj na siebie. - Mówił mi.
- Jestem tylko twoja. Nie stracisz mnie. A ty sobie nie myśl, że teraz jak ja będę na studiach, to będzie ci wszystko wolno. Teraz moje zakazy. Zakaz palenia, chodzenia do klubów ze striptizem, masz dużo nie pić alkoholu i proszę kontaktuj się ze mną i nie zarywaj do innych lasek. Ja cie za dobrze znam. -Powiedziałam.
- Jestem tylko twój. Nie ufasz mi? - Odparł.
- Tak, ale cię znam. Jest internet, więc łatwo się dowiem co robiłeś pod czas mojej nie obecności. - Odpowiedziałam.
- Jak to mądrze brzmi... - Zaśmiał się.
- Bo jadę do kujonów, żeby nie być gorsza, muszę być chamska, zarozumiała, kujońska, muszę mądrze się wypowiadać i ogólnie zachowywać się jak oni... Więc nie śmiej się patafianie. - Powiedziałam.
- Chyba się wczułaś... - Powiedział.
- I to jak... No nic. Ide spać. - Odparłam.
_______________________________________
Jak się miewają moje miśki? Przepraszam was, ale wena mnie opuszcza, znowu chora, wiec wrazie co miejcie duzo cierpliwosci... May xx

środa, 12 czerwca 2013

32 - Irlandia, czyli dom.

Samochodem pojechaliśmy do Mullingar... Chłopacy na zmianę prowadzili samochód, a mnie usadzili na tylnym siedzeniu. Jechaliśmy w ciszy. No nie zupełnie, bo Joanne, jechała z nami i sobie z nią gadałam. No co oni w dwójkę, a ja sama? Nie ma mowy. Jechaliśmy 8 godzin, w tym jakieś 2,5 promem. Gdy wjechaliśmy do Irlandii Niall prowadził, bo tylko on znał drogę. Dojechaliśmy, a moje ciało obleciał strach, ale musiałam to zrobić, choć w tym momencie mam ochotę skoczyć z wysokiego mostu.
Podeszliśmy do drzwi i zapukałam. Była 9 rano, więc na pewno nie śpią. Otworzyła nam mama Nialla i już moja.
- O Niall przyjechałeś, ze znajomymi! - Krzyknęła radośnie.
- Przyjechaliśmy to wyjaśnić. MAMO. - Zaakcentowałam  ostatnie słowo i podałam kobiecie akt adopcji i urodzenia.
- Ja... Emm... Wejdźcie. - Z jej twarzy znikł uśmiech i wpuściła nas do środka.
- O cześć synu. - Powiedział ojciec, gdy z kamiennymi twarzami weszliśmy do salonu.
- A z córką się nie przywitasz? - Spytałam.
- Słucham? - Odparł zdziwiony.
- Tato ona o tym wie. Mama wysłała mi te akty, a ja dałem je Arianie. I czekamy na wyjaśnienia. - Powiedział Niall.
- Chcecie coś do picia? - Zapytała mama.
- Nie dziękuję. - Odpowiedzieliśmy chórem.
- My tylko na chwilę. - Powiedziałam.
- No dobrze. Więc... Wysłałam te akty, po to... Nie umiałam już z tym żyć. Musiałam ci powiedzieć o tym. - Zwróciła się mama do Nialla.
- Dlaczego mnie oddaliście? - Zapytałam.
- I dlaczego wiedział o tym Greg, a ja nie? - Również spytał Niall.
- Ja... My... Ariana to trudne do wyjaśnienia, po prostu my... - Nie mogła nic wydukać.
- Nie chcieliście mnie... - Dokończyłam.
- Nie! To nie prawda! Kochaliśmy cię nad życie... - Maura.
- To czemu mnie oddaliście?! - Ja.
- Rachele i Jackson, byli zabójcami i to nie byle jakimi. Byli zawodowcami. Kiedyś tu mieszkali. Jak ja byłam w ciąży, oni się tu pojawili i powiedzieli, że mam oddać ciebie po urodzeniu. Grozili nam, wszystkim, że nas zabiją, a ty będziesz z nimi bezpieczna. Powiedzieli też że mogą zjawić się tu gorsi. Więc nie mieliśmy wyboru. Jak skończyłaś 3 lata, oni znów się tu pojawili i mówili, że mam im cię oddać. Więc z bólem oddałam... I to jest ta historia. - Maura.
- A czemu Greg o tym wiedział, a ja nie?! I czemu mnie trzymaliście od niej najdalej?! - Dopytywał Niall, gdy ja siedziałam z twarzą w dłoniach, a Zayn mnie obejmował.
- Greg był strasznie ciekawski, a ty byłeś gadułą. Baliśmy się również o ciebie, że wezmą i ciebie. Greg'a nie chcieli. Zabrali Arianę i słuch o nich zaginął. A ten wypadek co mieliście, to nie był przypadkiem. - To ostatnie ojciec skierował do mnie.
- Córciu przepraszamy, że dopiero teraz, ale nie wiedzieliśmy jak ci powiedzieć. - Powiedziała Maura.
- I myślisz, że teraz przytulę się do ciebie i powiem "nic nie szkodzi mamo" i będzie dobrze? Grubo się mylisz. Oszukiwaliście mnie przez 18 lat a wypadek był jakieś 5 lat temu! - Krzyknęłam.
- Przepraszamy... - Powiedział Bob.
- Może kiedyś wam wybaczę, ale nie teraz. Nie umiem... Muszę to przemyśleć. Niall proszę wracajmy już do domu. - Powiedziałam, a łzy cały czas leciały...
- Ariana ma rację. Mnie też oszukiwaliście. Jedziemy. - Ogłosił Niall i wyszliśmy.
Kolejne 8 godzin jazdy. Tylko tym razem w ciszy. Joanne coś rozmawiała z Niallem, ale ja siedziałam i wypłakiwałam się w ramię Zayn'a, a on tylko gładził po plecach. Ale tak czy tak zasnęłam.
- Kochanie wstawaj... Już jesteśmy. - Powiedział Zayn.
- Długo spałam? - Spytałam podnosząc się z torsu Zayn'a.
- Nie... Jakieś 2 godzinki, może nawet mniej. - Odparł.
- Poplamiłam ci ulubioną koszulkę. - Powiedziałam smutno.
- Trudno. Wypierze się. - odpowiedział.
- No dobra. - Powiedziałam.
Weszliśmy do domu, a tom chłopacy sobie w Dance Central grają.
- Hej... - Powiedziałam bez życia.
- Ari Ari patrz jestem Michael'em Jackson'em. - Śmiał się Harry.
- A ja wróciłam od rodziców. - Powiedziałam.
- Czyli to prawda? - Liam
- Yep, ale nie narzekam. Mam fajnego brata, kochanego chłopaka i zajebistych przyjaciół i mega pokręconą pozytywnie przyjaciółkę. - Powiedziałam.
- Zagrasz? - Spytał Louis.
- Głodna jestem. - Mruknęłam.
- Czyli masz coś z Niall'a. - Zaśmiali się.
- Oj no cicho. Po prostu nic od rana nie jadłam i jestem bardzo blisko zemdlenia. - Udałam obrażoną i poszłam do kuchni. Wzięłam jogurt i wróciłam do nich.
- Odważysz się księżniczko stanąć w pojedynku z mistrzem? - Zaśmiał się Hazz.
- A gdzie ten mistrz? - Zapytałam z powagą.
- A przed tobą skarbie. - Odparł Loczek.
- Harry nie zapominaj się. - Odezwał się Zayn.
- Sorry. - Loczek.
- Tylko nie płacz głośno jak przegrasz. - Wstałam z kanapy, odkładając mój jogurt na stolik.
Oczywiście ja wygrałam.
- Jak to możliwe?! - Pytał Harry.
- Wow jesteś jedyna która z nim wygrała... - Powiedział Lou.
- Ma się ten talent. - Zaśmiałam się i wróciłam do jogurtu.
Po grze poszłam z moim ukochanym do naszej sypialni. Położyłam się na łóżku i zaczęłam rozmyślać.
- Zayn... - Zaczęłam.
- Tak kochanie? - Spytał grzebiąc coś w komputerze.
- Może pójdę na studia? Kiedyś wysłałam zgłoszenie do Julliarda i ostatnio dostałam list i mnie przyjęli. - Powiedziałam.
- Co?! Ale będziemy się mniej widywać... - Zayn.
- No wiem, ale popatrz z mojego punktu widzenia, ty zaczniesz jeździć w trasy, a ja z Joanne będziemy się nudzić w domu...  - powiedziałam.
- Fakt, ale jak my będziemy w domu, to wy będziecie na uczelni w Nowym Jorku. Nie będziemy się widzieć. - Powiedział smutno.
- Zayn to moje i Joanne marzenie. Od dziecka marzyłyśmy, żeby iść na Julliard. I teraz mamy okazję, bo nas przyjęto... -  Odpowiedziałam.
- A Niall? Nie puści cię samej do Nowego Jorku. Teraz jak się dowiedział, że jesteście rodzeństwem to na pewno cię nie puści. - Odparł.
- Ale przecież pojadę z Joanne. - Ja.
- Nie ufam jej. Trochę straszna... Nie z wyglądu, a z charakteru. - Powiedział.
- Ale ona nie jest straszna, ona jest potulna jak baranek, jak będzie się dla niej miłym i będzie się spełniało jej zachcianki. Ale ze mną tak nie jest. Bo mnie się tak nie wykorzystuje. - Zaśmiałam się.
- Zobaczysz. Niall się nie zgodzi. - Powiedział.
- No to chodźmy do niego. - Wstałam.
- Dobra. - Więc poszliśmy do mojego brata.
- Braciszku...- powiedziałam, gdy weszliśmy do salonu.
- Tak siostrzyczko? - Zapytał.
- Więc... - Zaczęłam.
______________________________________________
I jest kolejny rozdział... Komentujcie i wchodźcie też na mojego drugiego bloga. NIE O 1D. Tu macie linka, jakbyście zechciały... [LINK].  May

wtorek, 11 czerwca 2013

31 - Ariana musisz to zobaczyć.

Obudziliśmy się późno. Coś ok. 15. Więc tak. Joanne znalazła się na drzewie (nie dziwię się skoro w chuj dużo wypiła...), Niall tulił lodówkę (to też nie dziwne...), Eleaonor na kanapie, Louis na podłodze, Daniell z Liamem się przenieśli do pokoju (chyba jedyni normalni w tej naszej familii...), Harry prawie nagi w szafie, a ja z Zayn'em nadzy we swoim łóżku. Pamiętam, że to zrobiliśmy więc pewnie dlatego jesteśmy goli. Głowa mnie boli i mam kaca.
- Niall do cholery pomóż mi zejść! - Krzyczała Joanne.
- Już ide po tą drabinę... - Odpowiedział jej blondyn.
- Ale mnie głowa boli... - Jęknął Zayn.
- Trzeba było jeszcze więcej pić. - Powiedziałam.
- Oj tam. Ale było fajnie. - Odpowiedział.
- Dziwne, że coś pamiętasz, ale fajnie było... Edwardzie. - Zaśmiałam się i wstałam.
- Edwardzie?! - Zdziwił się i również wstał.
- Tak. Nie pamiętasz? Latałeś w bokserkach po ulicy, później wróciłeś, powiedziałeś, że NIE jest ci zimno, bo jesteś zimnym wampirem i na koniec ugryzłeś Louis'a w szyję, nie mówiąc o skakaniu po kanapie i próbowaniu polecenia, a na koniec wziąłeś mnie na ręce, krzycząc, że porywasz Belle i zaczęliśmy to robić. - Streściłam.
- Czyli nie było ze mną, aż tak źle. - Zaśmiał się.
- Idę wziąść prysznic. - Powiedziałam i poszłam do łazienki.
Po długim i relaksacyjnym prysznicu, ubrałam się w to, a włosy spięłam w niedbałego koka na czubku głowy, a makijaż delikatny. Zeszłam do salonu, a tam chłopacy siedzą jak na stypie.
- Co się stało? - Spytałam siadając Zaynowi na kolana.
- Musisz to zobaczyć. Dzisiaj matka wysłała mi to mailem i sam nie mogę w to do teraz uwierzyć. Wszystko się zgadza... - Powiedział Niall i podał mi jakiś papier. To co przeczytałam mnie totalnie zamórowało.
"Akt urodzenia
Imię dziecka: Ariana Horan
Data urodzenia: 12.01.1995 r. 
Miejsce narodzin: Mullingar, Irlandia.
Rodzeństwo: Niall i Greg Horan
Rodzice: Maura i Bob Horan
Kolor oczu: Brązowe
Kolor włosów: Ciemny brąz"
Ale była też druga kartka
"Akt adopcji
Zmiana nazwiska: Ariana Collins
Rodzice: Rachele i Jackson Collins
Rodzeństwo: Brak."
- O boże... - Jęknęłam.
- Ciężko w to uwierzyć co? - Zapytał Horan.
- Wszystko się zgadza... Każdy szczegół.- Szepnęłam.
- Ari, będziesz płakać? - Spytał Zayn.
- Czemu miałabym płakać. Jestem zła na moich biologiczynych i tych przyszywanych rodziców! Mam tyle pytań... Czemu biologiczni mnie oddali do domu dziecka, a przyszywani oszukiwali przez 18 lat?! - Krzyczałam.
- Ariana, ja nie mam pojęcia, oni nic mi nie mówili... - Tłumaczył Niall.
- Spokojnie Niall, na ciebie nie jestem zła.  Ale po jakiego chuja to zrobili?! - Nie umiałam się uspokoić przez tą całą sytuację...
- Ariana spokojnie, wszystko się wyjaśni. - Powiedział Zayn.
- Nie będę spokojna! Mam to w dupie jadę do Irlandii, a ty Niall ze mną. - Powiedziałam stanowczo, wstałam i poszłam do swojego i Zayn'a pokoju.
Spod łóżka wyjęłam moją torbą i spakowałam do niej najpotrzebniejsze rzeczy. Usiadłam na łóżku z twarzą w dłoniach, a tuż po chwili do pokoju wpadł Niall i Zayn.
- Ariana jak się czujesz? - Zapytał zmartwiony Malik.
- A jak mogę się czuć?! Moi prawdziwi rodzice oddali mnie do domu dziecka, nie wiadomo czemu, a osoby których kochałam nad życie, których nazywałam rodzicami i przez których obwiniałam się dniami i nocami po tym cholernym wypadku okłamywali mnie przez cały czas! - Krzyknęłam spoglądając na Mulata.
- Ariana ja... Przepraszam... - Powiedział Horan.
- Za co? - Spytałam.
- No za nich... Ja na prawdę nie wiedziałem, a oni na pewno zrobili to dla twojego dobra... - Tłumaczył się.
- Spokojnie Niall. Pojadę tam i wyjaśnię to sobie z nimi. Tylko adres mi musisz podać. - Uśmiechnęłam się do blondyna.
- Ja pojadę z nią. - Odezwał się Malik.
- A ja z wami. Ja też chcę wysłuchać wyjaśnień. Też mi są to winni, bo nic mi nie mówili. Ciekaw jestem czy chociaż Greg wie o co chodzi... - Greg to 23-letni brat Nialla, może powinnam powiedzieć, że nasz?
- To dzwoń do niego! - Rozkazałam.
- Dobra. Zaraz wracam. - Powiedział i wyszedł z pokoju.
- To się nie dzieje na prawdę... - Mruknęłam.
- Ari, wszystko się ułoży zobaczysz... - Przytulił mnie.
- Oby... - Zsunęłam rękaw mojej bluzy.
- Co ty tam masz? Ukrywasz coś perzde mną? - spytał i podwinął rękaw, a tam parę blizn. No tak... ostatnio dużo się dzieje w moim życiu, no i ten tego...
- To nic wielkiego. - Powiedziałam.
- Ariana ty się tniesz?! - Krzyknął na mnie.
- Będziesz mi prawił kazanie? - Spytałam.
- Tak, będę. Ale najpierw chcę wiedzieć dlaczego? Tak ci ze mną, źle, że chcesz odejść z tego świata? - Pytał.
- Nie. Kocham cię nad życie, nie mogłabym cię zostawić... - odpowiedziałam.
- To czemu to zrobiłaś? - Zapytał zdenerwowany.
- Wiele w moim życiu się wydarzyło, ty na moim miejscu też byś to zrobił. - Powiedziałam.
- Przepraszam, ale nie rób tego proszę. Przetniesz jakąś żyłę i będzie po tobie. Nie chcę cię tak wcześnie stracić.
- Em, nie chce wam przeszkadzać, ale Ari Nialler cie woła. Mówi, że to pilne. - Do pokoju weszła Joanne.
- Już idę. - Wstałam i razem z brunetką poszłam do jej chłopaka.
-  Greg wiedział o tym. Gdy ciebie oddawali, on miał 8 lat, ponoć ja byłem w innym pokoju. Specjalnie trzymali nas osobno, ale czemu to nie wiedział. Mama powiedziała, że ma mi nie mówić, bo będę chciał odnaleść siostrę. Pojebane to wszystko. - Powiedział farbowany.
- Mnie to mówisz? - Spytałam retorycznie.
- Przepraszam siostrzyczko. Muszę się przyzwyczaić... Chcesz Horan Huga? - Zaśmiał się.
- Ja też i od brata nie od mówię. - Wystawiłam ręce.
- Wszystko się ułoży, siostra. - Przytulił mnie.
- To nie fair, że jestem taka niska, a to tylko 2 lata różnicy. - Powiedziałam.
- Nie martw się, jeszcze urośniesz. - Zaśmiał się i mnie puścił.
- Oj zamknij się. - Odparłam.
- A tak w ogóle, to kiedy jedziemy do Mullingar? - Zmienił temat.
- Za chwilę. Chcę to wszystko jak najszybciej wyjaśnić. Więc się zbieraj. - Odpowiedziałam.
- Okej. - Odparł, a ja wyszłam z pokoju i poszłam do Zayn'a. Bez słowa przytuliłam się do niego.
- Kocham cię wiesz? - Spytałam.
- Ja ciebie też. Bez względu na to jak masz na nazwisko, czy cokolwiek. - Pocałował mnie.
- To jedziemy, czy nie? - Spytał Horan wchodząc do pokoju.
____________________________________________________________________
U miss me? Nie ważne. Macie kolejny rozdział. Komentujcie i w ogóle... :* Kocham was :* <3 May xx

piątek, 7 czerwca 2013

30 - Party Time cz.3

Po nowym roku byly przygotowania do moich i Zayna. Ale szaleją. Wielkie halo z niczego robią. No co? To tylko moja 18-nastka i 20-dziestka Zayna. Nic wielkiego...
*12.01.2013r.*
- Kochanie jesteś gotowa? - Spytał mnie Zayn, gdy byłam w łazience.
- Daj mi minute. - Odpowiedziałam kończąc malowanie się.
- Wszyscy już czekają. Wow. Pierwszy raz uszykowałem się szybciej od ciebie. - Zaśmiał się.
- A no widzisz. Zawsze musi być ten pierwszy raz. - Wyszłam z łazienki.
- Pięknie wyglądasz... - Obiął mnie w talii.
- Ty też całkiem nie źle. A ta sukienka od ciebie jest idealna. - Dałam mu całusa.
- Cieszę się, że dobrą wybrałem i, że ci sie podoba. - Powiedział.
- Dużo osób przyjechało? - Zmieniłam temat.
- Aż tak dużo nie. Pare naszych znajomych i my oczywiście. - Odpowiedział.
- Idź i powiedz, że ja się położyłam bo boli mnie głowa, a wy sie bawcie. A ja pooglądam zaległe odcinki Glee, albo może CSI: Miami. - Powiedziałam.
- Ari, wiem, że nie lubisz świętować, ale każdy powinien uczcić swoje 18 urodziny. Nawet jeśli nie lubi. - Odparł.
- No dobra. - Odpowiedziałam z grymasem na twarzy. I poszliśmy.
Byłam ubrana w to, makijaż był nieco ciemniejszy, a moje farbowane na blond włosy zostały pofalowane.
Wszyscy już czekali z drinkami w rękach. Nerwy zżerały mnie od srodka. Nie wiem czemu. Gdy Jo mnie zobaczyła podbiegła do mnie pierwsza ścigając się z chłopakami.
- Jestem na szpilkach szybsza niż wy. - Zaśmiała się triumfalnie.
- O co chodzi? - Spytałam zdezorientowana.
- O to, kto złoży ci życzenia. Wszystkiego najlepszego! - Krzyknęła mi prosto w twarz lekko nachlana Jo.
- Dzięki, ale nie pij więcej. Nie chce cie znaleść na drzewie, jak kiedyś w LA. Nialler weź ją pilnuj, albo coś. - Zwróciłam sie do Irlandczyka.
- Spoko. Liam słyszałeś? - Czyli Niall też wypił.
- A tak w ogóle to Joanne się spóźniłaś, bo byłem pierwszy. - Odezwał się Zayn.
- Chyba śnisz Romeo. - Odpowiedziała Joanne.
- Nie, on mówi prawdę. Spóźniłaś sie, ale liczą się starania. Następne urodziny za rok.  - Powiedziałam.
- Za rok masz kolejną 18-nastkę? - Spytała.
- Nie. Ale urodziny to urodziny. - Odpowiedziałam.
- Malik mam cię na oku... - Powiedziała groźnie Jo i poszła do Niallera.
- Najlepszego rodzice! - Pojawił się przy nas Louis.
- Oj Lou ty zawsze wiesz jak pocieszyć człowieka... - Zaśmiałam się.
- No a jak... Życzę ci Ariano, żebyś miała do nas siłę i cierpliwość, a szczególnie do tego pana stojącego koło ciebie. Tu masz prezent. - Powiedział i dał mi małe pudełeczko, a w nim naszyjnik z moim imieniem.
- Dziękuję Louis jest piękny. - Odpowiedziałam i przytuliłam przyjaciela.
- Razem z Eleaonor wybierałem... No dobra ona wybierała, a ja płaciłem. Nie będę matki okłamywał. - Zaśmiał się.
- A ona gdzie jest? Nie przyjechała? - Spytałam.
- Za jakieś 10 minut powinna być. - Odpowiedział.
- Dziękuję jeszcze raz. - Powiedziałam.
- Do mnie najwięcej siły? - Ożywił się Malik.
- A do kogo? Przecież nie do mnie. - Zaśmiał się Lou i gdzieś poszedł, a kolejna osoba to był Harry.
- No kochanie, 18-nastka ci strzeliła. Najlepszego kotku. - Typowy Hazz.
- Dzięki Haroldzie. Dla mnie skróciłeś loczki? - Spytałam.
- Dla ciebie wszystko. Oj Zayn... Masz farta. Zazdroszcze ci takiej dziewczyny jak Ariana. - Powiedział Harry.
- No sie wie. - Powiedział Zayn i pocałował mnie czule, a Hazza se już poszedł.
- Cześć Ariana. Kope lat. - Podeszła do nas Daniell i Liam, trzymający się za ręce.
- Hej Dan... Nie wiedziałam, że jesteście znów razem... - Powiedziałam
- Od tygodnia. - Powiedział dumnie Liam.
- Tak się cieszę. - Odpowiedziałam i ich przytuliłam.
- Dobra dobra. Starczy tych czułości. Nie po to przyjechałam aż Hestings, żebyście nas tulili czy coś, tylko po to, bo macie urodziny. Najlepszego wam życzę i żebyście nie zrywali, bo zamorduje. A szczególnie ciebie Zayn. - Powiedziała Dan.
- No wy ode mnie chcecie! Ja ją kocham i jej nigdy nie zostawie! Nawet jeśli nie będzie mnie chciała. - Powiedział i mnie mocno przytulił.
- Zayn to troszeczkę boli. - Powiedziałam.
- Nigdy cię nie puszczę. - Szepnął mi na ucho.
- To fajnie, ale mnie to boli. - Odpowiedziałam.
- No hej. Sorry, ale lekkie korki na mieście były. - Do domu weszła Eleaonor.
- Cześć El. Bardzo podoba mi się ten naszyjnik, który wybierałaś, a Louis za niego płacił. - Przywitałam się z brunetką.
- Zabiję go. Miał nie mówić. - Powiedziała El.
- Spokojnie El. Możesz zabić tego obok mnie, bo mnie puścić nie chce. - powiedziałam, a Zayn się szybko ode mnie odsunął.
- Widzisz jaki mam respekt? - Zaśmiałyśmy się.
- No widzę widzę. - Odpowiedziałam.
- Ari chcesz drinka? - Zapytał Zayn.
- Nie piję, ale ty idź, bo wiem, że chcesz. - Powiedziałam.
- Jak możesz nie pić na swojej 18-nastce. Ja ze swojej nic nie pamiętam. - Zaśmiała się Elka.
- I dobrze, bo się działo. - Podszedł do nas Louis.
- Ja po prostu za alkoholem nie przepadam. Czasami wypiję, co jest rzadkością, czasami nie. - Odpowiedziałam.
- Ale dzisiaj wyjątkowo, będziesz piła. - Powiedział Zayn.
- A jeśli się nie zgodzę? - Spytałam ukochanego.
- Wtedy sięgnę po siłę wyższą, czyli poskarżę się Joanne, a wiesz doskonale jaka ona jest. - Odpowiedział.
- Joanne nic mi nie zrobi kotku. - Powiedziałam.
- No to sie jeszcze przekonasz. - Zayn.
Dużo tańczyliśmy i piliśmy też. Ja wypiłam trochę mniej, a Liam wcale, ale to nie oznacza, że się dobrze nie bawiliśmy. Były różne gry, np. kto wyceluje do kubeczka z napojem, piłeczką. Nie ma to jak te fajne gry po pianemu. Nawet Rock Band było. I muszę powiedzieć, że Louis w różowej sukience, która nie wiadomo do kogo należała, nie pasuje do perkusisty. Ale Zayn jako Edward ze Zmierzchu jako gitarzysta lepszy, a Joanne lepiej rapuje od Nicki Minaj. Ta impreza była najlepsza, od tych na których byłam, choć na 18-nastce Joanne też dużo się działo. Ale uspokoiliśmy się około 4, albo to była 5... nie ważne. Ale pamiętam, że zasnęliśmy w różnych miejscach.
***
Obudziliśmy się późno. Coś ok. 15. Więc tak. Joanne znalazła się na drzewie (nie dziwię się skoro w chuj dużo wypiła...), Niall tulił lodówkę (to też nie dziwne...), Eleaonor na kanapie, Louis na podłodze, Daniell z Liamem się przenieśli do pokoju (chyba jedyni normalni w tej naszej familii...), Harry prawie nagi w szafie, a ja z Zayn'em nadzy we swoim łóżku. Pamiętam, że to zrobiliśmy więc pewnie dlatego jesteśmy goli. Głowa mnie boli i mam kaca.
- Niall do cholery pomóż mi zejść! - Krzyczała Joanne.
- Już ide po tą drabinę... - Odpowiedział jej blondyn.
- Ale mnie głowa boli... - Jęknął Zayn.
- Trzeba było jeszcze więcej pić. - Powiedziałam.
- Oj tam. Ale było fajnie. - Odpowiedział.
- Dziwne, że coś pamiętasz, ale fajnie było... Edwardzie. - Zaśmiałam się i wstałam.
- Edwardzie?! - Zdziwił się i również wstał.
- Tak. Nie pamiętasz? Latałeś w bokserkach po ulicy, później wróciłeś, powiedziałeś, że NIE jest ci zimno, bo jesteś zimnym wampirem i na koniec ugryzłeś Louis'a w szyję, nie mówiąc o skakaniu po kanapie i próbowaniu polecenia, a na koniec wziąłeś mnie na ręce, krzycząc, że porywasz Belle i zaczęliśmy to robić. - Streściłam.
- Czyli nie było ze mną, aż tak źle. - Zaśmiał się.
______________________________________________________________________
I jest nn rozdział, ale tak czy tak mam focha i nadal się zastanawiam, czy nie usunąć tego bloga, nie przekonujecie mnie, czyli nie zależy wam... PS Do mojej przyjaciółki, która jest dla mnie jak siostra, której nie mam, Jo wybacz ale musiałam to napisać z tym drzewem. I masz rację z tym, że masz tam dobry zasięg WiFi. :p
Ciasto też dobre. :3 May xx

wtorek, 4 czerwca 2013

29 - Party Time! Cz.2

Po jakiś 5 godzinach dojechaliśmy z przystankami.
- Kochanie już jesteśmy. - Obudził mnie Zayn. Zawsze lubiłam sobie zasnąć podczas dłuższej podróży.
- Boję się. Zayn a co będzie, jeśli mnie nie polubiom? - spytałam.
- Nie panikuj. Pokochają cię. - Powiedział.
- A co jeśli nie? - Uniosłam lekko ton.
- To ja będę kochał cię jeszcze mocniej. - Cmoknął mnie.
- Raz kozie śmierć. Mam nadzieję, że przyjdziesz na mój pogrzeb. - Powiedziałam.
- Przestań. Weź Ali i idziemy. - Odparł, wysiadł z samochodu, ja chwyciłam psa, a Zayn otworzył mi drzwi.
- Jaki dżentelmen... - Zaśmiałam się.
- Staram się. - Uśmiechnął się i wziął bagaże, czyli 2 walizki.
- Mogę wziąść tą swoją walizkę. - powiedziałam
- Nie. Dam radę. - Odparł.
Podeszliśmy do drzwi, po czym Zayn zapukał.  Po chwili otworzyła nam dziewczyna, podobna do Zayna, może starsza o rok od Malika.
- Na reszcie przyjechaliście. Wejdźcie, bo zamarzniecie. - Powiedziała ciepłym głosem i nas wpuściła.
- Ari, poznaj moją starszą siostrę, Doniya'e. Doniya poznaj Ari. Moja dziewczyna. - Powiedział odkładając walizki.
- Cześć. Miło cię w końcu poznać osobiście, Zayn tyle o tobie gada i gada i japa mu sie nie zamyka. - Zaśmiała się i podała mi dłoń.
- Mam nadzieje, że same dobre rzeczy. - Uścisnęłam jej dłoń.
- Zayn! - Krzyknęła jakaś mała dziewczynka, tak na moje oko miała ok. 9 lat.
- Hej... Ari poznaj moją najmłodszą siostrę Safaa'ę. Safaa poznaj Arianę. - Powiedział Zayn.
- Hej Ari. - Przytuliła mnie.
- Cześć. - Ja.
- O hejka. Jestem Waliya, a ty pewnie Ariana. Miło mi. - Powiedziała.
- Hej. - Odpowiedziałam.
- Chodź Ari poznasz rodziców. - powiedział Zayn i pociącnął mnie w stronę kuchni.
- Dzień dobry. - Powiedziałam, gdy weszliśmy do owego pomieszczenia
- O cześć dzieci, pewnie jesteście zmęczeni podróżą. Długo jechaliście? - Przywitała ciepło nas jego mama.
- 5 godzin z przystankami. - Odparł.
- Może pani pomóc? - Spytałam.
- Nie, chociaż... Mogłabyś pokroić pomidory w kostkę na sałatkę? - Spytała Trish.
- Pewnie. - Uśmiechnęłam się, umyłam ręce i wzięłam się za krojenie pomidorów.
- Mamo, a tata gdzie jest? - Zapytał Zayn.
- W salonie mecz ogląda. - Odparła.
- Zaraz wrócę kochanie. Wy w tym czasie możecie pogadać, poplotkować, a ja sie przywitam z tatą. - Powiedział Zayn i wyszedł z kuchni.
- Nie długo wasze urodziny huh? - Trish
- Tak. Kompletnie nie wiem co mu dać. Tekst "ucieszę się bez względu na to co mi dasz" nie pomógł. - ja
- Zayn zawsze taki był, lubił rozpieszczać bliskich. - Trish.
- Tak... Ale po wielu próbach wydusiłam z niego co chciałby ode mnie dostać na święta i na urodziny. Nie było to łatwe, ale sie udało. - Zaśmiałyśmy się.
- Ciężko, co nie? I co mu dajesz? - Pytała.
- Na święta daje mu bilet VIP na ostatni koncert jego ulubionego, czyli *NSYNC. Mówił, że nigdy nie miał okazji iść, a na urodziny, chciał koszulkę z Jackiem Danielsem i Jacka Danielsa. - Na to ostatnie Trish zaśmiała się razem ze mną.
- Bywa nie obliczalny... - Powiedziała.
- To prawda... - Odparłam.
- O czym sobie gadacie? - Do kuchni wpadł Zayn.
- A tak ogólnie. - Odpowiedziała mu Trish.
- Pomidory pokrojone proszę pani.- Powiedziałam.
- Żadne Pani. Mów mi mamo. Wiem co spotkało twoich rodziców... Przykro mi. - Trish.
- Trudno się mówi, żyje się dalej... Dziękuję... Mamo. - To miło z jej strony.
- Ari... - Zaczął Zayn.
- Zaczyna się... Co się stało? - Spytałam.
- Chodź do salonu, poznasz tatę, to raz, a po drugie, to daj buziaka. - Powiedział.
- Jak mama z nim przez prawie 20 lat wytrzymała? - Spytałam stojącej koło mnie Trish.
- Właśnie sama się zastanawiam... Zayn, wiesz że zaraz kuzyni przyjadą? - Spytała.
- Ari poznasz całą rodzinę. - Powiedział.
- C...całą? - Wyjąkałam.
- Spokojnie Ari dasz radę. - Zayn.
***
Święta u państwa Malik były wspaniałe. Zayn co po chwilę mnie chwalił. Babcia Zayn'a opowiadała różne historie z jej i jej męża życia. To były pierwsze święta bez niego, lecz wszyscy mimo to uśmiechnięci od ucha do ucha. Od Zayn'a dostałam piękny naszyjnik w kształcie serca. Nie mógł mi uwierzyć, że daje mu bilet na ostatni koncert jego ulubionego zespołu. Po paru dniach wróciliśmy do Londynu.
__________________________________________________________
Tak skróciłam, bo by był za długi.... Ale se wcześniej myślałam i chyba zawieszę tego bloga, bo za mało komentujecie.
Next = nie wiem kiedy.
May.

niedziela, 2 czerwca 2013

28 - Party time! cz1.

Chłopacy wyrobili się z koncertam itp. przed świętami. Wigilię spędzamy razem, a w drugi dzień świąt jedziemy do swoich rodzin. Miałam jechać z Joanne do LA, ale ona jedzie z Niallem do Mulingar, a ja z Zaynem do Bradford. On chce mnie przedstawić swojej rodzinie. Powiedział mi wczoraj przez telefon, że powiedział już im, że przyjadę razem z nim. Uhg! A co jeśli mnie nie polubią? Przecież nie jestem muzłumanką. U nich to pewnie wielki minus.
Dzisiaj wstałam o 9. Wzięłam prysznic i ubrałam się w to, włosy zostawiłam rozpuszczone, a makijaż był delikatny. Zjadłam śniadanie, zrobione przez Joanne, a po nim ogarnęłyśmy calutką chatę i zmęczone opadłyśmy na sofę. Po 2 godzinach przyjechali chłopacy. Od razu rzuciłam się Zaynowi na szyję.
- Chyba troszeczkę za mną tęskniłaś... - Powiedział Malik obejmując mnie w pasie.
- Troszeczkę? Ona bez ciebie wariowała. - Wtrąciła Jo.
- Ale nie tak jak ty za Niallem. - Wystawiłam jej język.
- Ooo moja słodziudka Jo za mną wariowała. - Przytulił ją Horan.
- Ble nie jestem słodka! - Krzyknęła Jo.
- Oj jesteś. - Horan.
- Weź ty sie lepiej za te kanapki co ci zrobiłam. - Powiedziała, a Niall jak poparzony poleciał do kuchni.
- A my księżniczko chodźmy na górę. - Szepnął mi na ucho Malik. Wiedziałam co mu po głowie chodzi..
- A zmęczony nie jesteś? - Spytałam.
- Nie. - Odparł stanowczo i pociągnął mnie w stronę naszego pokoju. Drzwi zamknął na klucz, a jego walizki rzucił gdzieś w kąt.
- Ty chyba też za mną troszeczkę tęskniłeś. - Zaśmiałam się.
- Bardzo... A gdzie Ali? - Zmienił temat.
- W ogródku. - Odparłam a Malik zaczął mnie całować i rozbierać. Nie byłam mu dłużna. Po jakiejś chwili zaczęliśmy to robić. Gdy już oboje doszliśmy, opadliśmy na miękkie poduszki, znajdujące się na łóżku.
- Jesteś cudowna. - Szepnął mi na ucho przykrywając nasze nagie ciała kołdrą.
- Ty też. - Odparłam i cmoknęłam go w usta.
- Strasznie mi cię brakowało. - powiedział.
- Słodki jesteś. Ale nudzić tutaj to myśmy się nie nudziły. - Odpowiedziałam.
- A co robiłyście? - Zapytał.
- Na joge chodziłyśmy, imprezy, zakupy, więcej zakupów, grałyśmy w różne gry karciane i planszowe... Ale przede wszystkim było dużo imprez i zakupów. A wy? - Odparłam.
- Koncerty, wywiady, sesje, pare imprez, spanie, odpoczynek, tweetowanie i oczywiście tęsknota. - Zayn
- I dużo papierosów. Co ty myślisz, że nie wyczuję? - Spytałam.
- Staram się rzucić palenie. - Powiedział.
- No mam nadzieję. To bardzo nie zdrowe i możesz przez to szybciej umrzeć, a chcę mieć ciebie jak najdłużej przy sobie. - Odpowiedziałam.
- Dobrze, ale teraz ubierzmy się i idziemy z Ali na spacerek. Stęskniłem się za nią. Bardzo płakała? - Zayn.
- No raczej nie tęskniła za tobą. Świetnie się w trójkę bawiłyśmy. - Zaśmiałam się.
- Wstawaj i sie ubieraj.- Rozkazał.
- No dobra. - Wstałam.
Wzięłam prysznic i ubrałam się w to co poprzednio... Gotowa wyszłam z łazienki, podśpiewując piosenkę z serialu Glee - Move Like Jagger/ Jumping Jack Flash.
- Pięknie śpiewasz. - Powiedział Malik obejmując mnie w talii.
- Dzięki. - Odpowiedziałam.
- I ja się pytam, czemu ty jeszcze nie jesteś sławna? - Zapytał.
- Bo nie chce? - Odpowiedziałam pytaniem.
- Ale to fajna sprawa. Koncertujesz, zwiedzasz świat, masz miliony fanów... - Powiedział.
- Zero prawdziwych przyjaciół i brak czasu dla rodziny. - Dodałam.
- My jesteśmy twoimi prawdziwymi przyjaciółmi, tylko, że ja jestem chłopakiem. - Odparł.
- Wiem, ale takie życie to nie dla mnie. Może Joanne spróbuje, ona ma lepszy głos niż ja. - Powiedziałam.
- Nie mam pojęcia. Chodźmy już na ten spacer. Zahaczymy jeszcze o Starbuksa. - Zayn.
- Ok. - Odparłam.
***
Dziś są święta. Dzisiaj jedziemy do Bradford. Wstałam, cała obolała. Czemu? Wczoraj były urodziny Louis'a i ostro balowaliśmy... No ale nic. Zwlokłam swoje zwłoki z łóżka i doczłapałam się do łazienki, a Zayn w tym czasie słodko spał. Wzięłam gorący prysznic, po czym ubrałam się w to, mój makijaż był lekko ciemniejszy, a włosy wysuszyłam, rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone. Gotowa wyszłam z łazienki, a Malik nadal spał. Lecz niestety musiałam go obudzić.
- Zayn... Pora wstawać. - Ukucnęłam przy nim.
- A która godzina? - Spytał całkowicie zaspany.
- Em, 8:50. Ale sam powiedziałeś, że trzeba wstać przed 9. - Powiedziałam.
- Tak, tak. Już wstaję. - Odparł i się podniósł.
- Zayn, a co my zrobimy z Ali, skoro nikt nie zostanie z nami? - Spytałam.
- Pojedzie z nami. Moja rodzina lubi psy więc... Tylko spakuj jej łożysko i smycz. Miski i karmy mamy. - Odpowiedział.
- Ok. - Odparłam i spakowałam to co miałam. Nasze ciuchy wcześniej spakowaliśmy.
- Pójdę wziąść prysznic. - Powiedział Zayn i poszedł do łazienki.
- A ja wyjdę z Ali na spacer. - odpowiedziałam, zapięłam małą drugą smyczą i wyszłam z nią na mróz, jaki panował, wcześniej ubrałam mój czarny płaszcz, czapkę, szalik, oraz moje czarne botki na obcasie.
Strasznie bałam się wizyty w domu państwa Malik, ale cóż. Nie mogę się wiecznie przed nimi ukrywać.
Gdy wróciłam do domu z Ali, dokończyłam pakowanie z Malikiem i pojechaliśmy do Bradford.
__________________________________________________________________
Postanowiłam, że ten rozdział podzielę na parę części. I myślałam też i rozdział będzie dodawany raz w tygodniu, bo nie komentujecie, jeśli będzie więcej komentarzy, to się zastanowię.
Next = Środa.
May xx

piątek, 31 maja 2013

27 - Świat jest nasz!

Z Joanne pojechałyśmy pożegnać się z chłopakami. Troche smutno, bo to aż 7 cholernie długich miesięcy...
- Dalej Jo wskakuj do walizki! Zmieścisz sie! - krzyczał Horan.
- Oszalałeś?! Chcesz, żebym się udusiła?! - Joanne.
- A ja mam w dupie tą trase i nie jadę. Zostaję z tobą. - Powiedział Zayn.
- Jedziesz. Wytrzymamy prawda? - Ja.
- Nie. Zostaje. - Zayn mocno mnie przytulił.
- Zayn proszę nie zachowuj się jak dziecko... - Powiedziałam.
- Dobra. - Zrobił grymas na twarzy.
Pożegnałyśmy się z chłopakami i pojechałyśmy do domu.
- Co będziemy robić? - Spytałam siadając na kanapie.
- Nie wiem... Dawno nie byłyśmy na zakupach.  - Usiadła koło mnie.
- Podbijamy Centrum Handlowe? - Spytałam.
- Ja prowadzę. - Wstałyśmy. Jo wzięła kluczyki i pojechałymy.
Cały dzień łażenia po sklepach. Zmęczone wróciłyśmy do domu.
- To co robimy jutro? - Spytałam.
- Na pewno nie jedziemy na zakupy. - Odparła.
- No to może joga? - Zaproponowałam.
- Pojebało? - Jo
- Możliwe. Ale spójrz na to z lepszej strony...- Ja
- Tu nie ma lepszej strony. - wtrąciła.
- Przestań być taką pesymistką! A lepsza strona jogi jest taka, że możesz się odprężyć i wyluzować, zapomnieć o otaczającym cię świecie... - Próbowałam ją przekonać.
- Nie jestem pestmistką, tylko... - I tu jej przerwałam.
- Tylko realistką. Tak tak. Znam tę gatkę na pamięć. Ale co ci szkodzi? - Wtrąciłam.
- No nic. - Mruknęła.
- Więc zapisujemy się na jogę. - Powiedziałam.
- Głodna jestem. - Powiedziała.
- Zamieniasz się w damską wersję Nialla. - Zaśmiałam się, a Joanne zaczęła mnie bić poduszką.
- Zakochałaś sie, huh? - spytałam.
- Dziwne co? Zawsze myślałam, że taka wredna suka jak ja, nie pozna kogoś takiego jak Niall, kogoś kto pokocha mnie i wszystkie moje wady... - Powiedziała gdg skończyła mnie bić.
- Nie jesteś wredną suką... Po prostu jesteś szczera do bólu. - Powiedziałam.
- Dzięki Ari, ale sama wiesz jaka jestem. - Jo
- No wiem. I czasami mnie to trochę martwi. - ja
- E, nie potrzebnie. To normalme u mnie. - Odparła.
- Skoro tak twierdzisz... - Powiedziałam.
***
Przez całe 7 miesięcy chodziłyśmy na różne zajęcia. Było nawet fajnie, a już jutro wracają chłopacy. Tak się cieszę! Wreście będę mogła poczuć zapach jego perfum wymieszane z tytoniem...
__________________________________________________
Przepraszam, że rozdziały coraz gorsze, ale ta choroba mnie wykańcza, nie mam weny, a w dodatku muszę się uczyć biologi.  Mam nadzieję, że kiedyś mi to wybaczycie. May xx

44895889 - moj nr gg. ( jakbyscie chcialy popisac... Xd)

środa, 29 maja 2013

26 - Trasa.

Obudziłam się 9 w objęciach Malika a jeszcze między nami leżała Ali.
- Już nie śpisz królewno? - Zapytał półżywy Zayn.
- Nie... Pójdę zrobić śniadanie, co? - Ja.
- A ja w tym czasie pójdę na spacer z Ali. - Uśmiechnął się.
- Ja mogę z nią pójść. - Powiedziałam.
- Ja z nią pójdę. - Odparł stanowczo.
- Jak chcesz. Nie będę się z tobą kłócić. - Zaśmiałam się i wstałam.
Ubrałam się w to, zrobiłam makijaż, a włosy spięłam w luźnego koczka, ale wcześniej wzięłam szybki prysznic. Gdy już wyszłam gotowa z łazienki, wybuchłam śmiechem. Czemu? Zayn gonił Ali po całym pokoju ze niebieską smyczą. Komicznie to wyglądało...
- Zayn, może ci pomóc? - Spytałam opanowując śmiech.
- Chętnie. Jest bardzo uparta i chyba mnie nie lubi. - Powiedział.
- Ali choć do mnie. Ze mną pójdziesz na spacerek. - Powiedziałam wystawiając ręce do psa, a ona szybko do mnie przybiegła.
- Pójdę z wami. - Odezwał się Zayn.
- Okej. Daj mi smycz. - Powiedziałam, a Zayn podał mi ją.
Zapięłam mojego kochanego szczeniaczka i razem z Zaynem wyszliśmy z domu. Ali załatwiła swoje potrzeby i wróciliśmy do domu, a tam już wszyscy na nogach. Harry coś gotował, Louis denerwował Liama, Niall już coś jadł, a Jo parzyła sobie kawę.
- Cześć wam. - Powiedział Zayn.
- O dzień dobry gołąbeczki! - Krzyknął radośnie Lou w naszą stronę.
- Widzę, że śniadanko robicie. - Powiedziałam.
- Nom... Głodna? - Harry.
- Może troszeczkę. - Uśmiechnęłam się, a Ali zaszczekała.
- Nie martw się Ali, też dostaniesz... - Harold.
- A no właśnie! Zayn przed chwilą dzwonił Paul i kazał przekazać, że jedziemy w 7-miesięczną trasę. - Odezwał się Liam.
- Co?! - Zayn.
- Za dwa dni mamy wylot. - Dodał Niall.
- Kiedy miałeś zamiar mi powiedzieć? - Zapytała zdenerwowana Joanne.
- Em... E... - Niall.
- Dobra nie ważne. - Jo.
- Dłuższej nie dało się wymyślić?! - Zapytał zdenerwowany Malik.
- Zayn uspokój się. Szybko minie, zobaczysz... - Powiedziałam.
- No oby... - Odparł.
Pod czas wspólnego śniadania panowała niezręczna cisza. Po śniadaniu porozchodziliśmy się do pokoi. Położyłam się na łóżku, a Zayn koło mnie ze swoim Macbookiem.
- Co tam patrzysz? - Spytałam.
- TT. - Odparł krótko.
- Oj Zayn, wiem, że nie pasuje ci ta trasa, ale zobaczysz, szybko minie. Będziemy się ze sobą kontaktować... - Powiedziałam.
- Nie chcę jechać, głównie dlatego, że dopiero wyszłaś ze szpitala, dopiero cię odzyskałem, a Paul wymyślił sobie trasę. Chciałbym się tobą trochę nacieszyć... - Spojrzał na mnie.
- Wiem, ale taką masz pracę. Musisz... - Lekko się uśmiechnęłam.
- Niestety... A najgorsze jest to, że prawdopodobnie nie będzie mnie na świętach, w sylwestra i w twoje urodziny... - powiedział.
- Skąd wiesz kiedy mam urodziny? Nigdy ci nie mówiłam... - Zapytałam zdziwiona.
- Oj kotku takie rzeczy się wie... - Zaśmiał się.
- Joanne ci powiedziała, prawda? - Zapytałam.
- No. Ale i tak bym się dowiedział. - Zaśmiał się triumfalnie.
- No ciekawe skąd... - Powiedziałam.
- Wydusiłbym to z ciebie. - Odparł.
- Aha... Ciekawa jestem jak...- odpowiedziałam.
- Mam ci pokazać jak? Znam twój słaby punkt. - zapytał.
- Na prawdę? - Ja.
- No. - Odparł i zaczął mnie łaskotać.
- Przestań! Zayn! Czemu ty taki złośliwy jesteś! No kurczę przestań! - Krzyczałam w niebogłosy.
- Jak dostane buziaka to przestanę. - Powiedział.
- Szantażujesz mnie? - Spytałam.
- Tak. - Odpowiedział stanowczo.
- Jak przestaniesz to się zastanowię. - Ja.
- Pfff. Nie ma bata, chce buziaka. - Zayn.
- No dobra. - Ja.
- Widzisz? Trzeba było tak od razu. - Przestał, a ja dałam mu obiecanego buziaka.
***
Długo rozmawialiśmy, co po chwilę wybuchaliśmy śmiechem. Za każdym razem jest jak na pierwszej randce. Jak młodzi zakochani. Następnego dnia tak samo. Rozmawialiśmy i rozmawialiśmy i skończyć nie mogliśmy. Ale skończyć musieliśmy, gdyż chłopaki jadą w 7-miesięczną trasę, a ja zostaje sama z Joanne w domu...
_______________________________________________________
Jak tam? U mnie koszmarnie... Jestem chora, a co najgorsze nie mam weny i się nudzę. Cały dzień w łóżku. Jak znacie jakieś ciekawe książki FANTASTYCZNE to mi proszę napiszcie w komentarzach, bo na prawdę się nudzę i muszę coś przeczytać... :/ Chora May żegna xx

poniedziałek, 27 maja 2013

25 - Wolność!

Na reszcie minęły te 2 tygodnie. Dziś wychodzę, teraz czekam na wypis i na Zayn'a, który miał mnie odebrać i przy okazji przywieść jakieś ciuchy.
- Jestem. Masz już wypis? - Do sali wszedł Zayn.
- Nie. Zaraz go przyniosą. Masz ciuchy? - Spytałam.
- Tak, tak. Masz. - Podał mi torbę, więc ja wstałam i się zachwiałam.
- Ojeju. Dawno nie chodziłam. - Powiedziałam próbując złapać równowagę.
- Pomogę ci co? - Zapytał.
- Dzięki. - Odparłam.
Pomógł mi dojść do łazienki, która była w sali. Ubrałam się w te ciuchy, makijaż był delikatny, a włosy rozpuszczone. Gotowa, czekałam na wypis, lecz długo nie czekałam, bo tylko chwilę.
- Jesteś wolna Ari. - Uśmiechnął się lekarz.
- Dziękuję za wszystko. - Powiedziałam.
- Nie ma za co... Leć już. - Odparł.
- Dobrze. Do widzenia. - Powiedziałam i razem z Malikiem opuściliśmy szpital. Pełno paparatzzi się kręciło i ciągle robili zdjęcia, ale co się dziwić... To w końcu ich praca.
Po godzinie jazdy dojechaliśmy do domu. Weszłam, a tam wszyscy zaczęli mnie witać, jakbym po paru latach ich odwiedzała.
- Na reszcie jesteś. - Powiedziała Joanne.
- Ciężko z tymi wariatami co? - Zaśmiałam się.
- Boże z nimi, to jak w horrorze. - Odpowiedziała.
- Współczuję. - Ja.
- Świetnie wyglądasz. - Powiedział Harry.
- Dziękuję. - Odpowiedziałam.
- Ari choć pokarzę ci te niespodzianki co mówiłem. - Powiedział Zayn i zaprowadził mnie na górę, przekroczyłam próg, a tam wyskakuje mały piesek.
- Ojeja, aleś ty słodki maluchu. - Powiedziałam do pieska i wzięłam do na ręce.
- Aż taki mały to ja nie jestem. - Odezwał się Zayn.
- Mówiłam do psa. Jak się nazywa? I czyj on jest? - Zapytałam.
- Nie ma imienia, jest JUŻ twój, a do domu sprowadziliśmy właściwie ją wczoraj. - Wyjaśnił Zayn.
- To chuaua, prawda? - Zapytałam.
- Tak. Więc jak ją nazwiesz? - Zayn.
- Hm... Aliya? - Spojrzałam na ukochanego.
- Ali. Nie złe... Podoba mi się. - Pocałował mnie.
- A tobie się podoba? - Spytałam Ali, a ona zaczęła szczekać.
- Mam nadzieję, że to z radości... Ale nie ważne. Druga niespodzianka, to fortepian. Joanne mówiła, że kiedyś grałaś, ale przestałaś. Czemu? - Zayn.
- Nie miłe wspomnienie związane z ojcem. - Odparłam i odstawiłam psa.
- Och. Czyli nic dla mnie nie zagrasz? - Spytał.
- Nie powiedziałam tego. Tylko pozostaje pytanie, czy ja jeszcze pamiętam jak sie gra... - Podeszłam do instrumentu, usiadłam na stołku i zaczęłam grać. Zagrałam Bella's lulaby, ze Zmierzchu.
- Pięknie grasz kochanie. - powiedział Zayn i pocałował mnie w policzek.
- Dzięki. Fajnie znów zatopić emocje w muzyce. - Powiedziałam.
- Udał mi się prezent? - Spytał.
- Bardzo. Dziękuję ci za wszystko. - Wstałam i dałam mu całusa, którego Zayn przedłużył.
- Muszę ci częsciej coś kupować. - Zaśmiał się.
- Nie... Piesek i fortepian wystarczy. - Odpowiedziałam.
________________________________________________________
Jeśli krótki, sorry, ale mój tata pojechał w delegację i pożyczył se mojego laptopa, do kompa nie mam dostępu, bo albo siedzi mój młodszy brat, albo moja mama... A w dodatku jestem chora, wszystko mnie boli, a najbardziej gardło przy przełykaniu, nawet śliny. Nie mam ochoty na nic, ale postaram się coś dodawać, więc się nie denerwujcie jak będą krótkie rozdziały. Żegna was strasznie chora May xx.

24 - Na reszcie.

Nagle poczułem, jak Ariana ściska delikatnie moją dłoń.
- Ariana ty żyjesz! - Krzyknął.
- Cud... - Szepnął Liam.
- Wiedziałem, że da radę. - Powiedział lekarz.
- Ja też. - Powiedziałem szczęśliwy.
Wszyscy zaczęli krzyczeć i się przytulać. Otworzyła oczy.
- Ariana... - Zwróciłem się do wiśniowowłosej.
- Żyję. - Szepnęła zachrypniętym głosem. Było słychać, że nie ma sił nic mówić na razie.
- Tak. To wspaniale. Boże jak ja się cieszę... - Odpowiedziałem.
- Długo mnie nie było? - Zapytała.
- Równe 6 miesięcy. Jak się czujesz? - Spytałem.
- Wszystko mnie boli, a najbardziej gardło. - Odpowiedziała.
- Więc kochanie nic nie mów. Wiedziałem, że będzie dobrze. Directionerki, też... - Powiedziałem.
- Tak. Pani narzeczony ma rację. Zaraz przyniesiemy pani leki. Zostawimy panią na parę dni i będzie pani wolna. - Powiedział uśmiechnięty lekarz i wyszedł.
*Oczami Ariany*
- Narzeczony? - Spytałam zdziwiona.
- Inaczej, by mnie do ciebie nie dopuścili. - Uśmiechnął się, a reszta się śmiała.
- Oj cicho... - Powiedziałam i zamknęłam oczy.
- Ariana nie umieraj znowu! - Wydarł się Zayn.
- Ale to chujowo brzmi. - Powiedziała Jo.
- Nie umieram. Oczu zamknąć nie mogę? - Spytałam.
- Nie strasz nas. - Louis.
- No ciebie synku nie mogłabym zostawić, po raz kolejny. - Uśmiechnęłam się.
- Kocham cię mamo. - Przytulił się do mnie Louis.
- Ja ciebie też synku, ale już mnie puść, bo ledwie oddycham. - Powiedziałam.
- Przepraszam. - Powiedział Louis.
- Nie ma za co. Ja chcę już wrócić do domu. - Powiedziałam.
- Wytrzymasz te parę dni. Przywiozę ci telefon i macbook i będziemy ciągle w kontakcie, więc nudzić się nie będziesz, będę cię odwiedzał... - Powiedział Zayn. Widać, że mu zależy.
- Dziękuję. - Szepnęłam. Moje gardło było coraz słabsze nie mogłam wydusić jednego słowa. Zagestykulowałam, żeby ktoś dał mi telefon. Pierwsza skapnęła się Jo.
- Masz. - Powiedziała i mi podała urządzenie.
Napisałam i im pokazałam: To miłe z twojej strony Zayn. Ale pamiętaj, że wieczności tu nie będę. :) Oby. Kurcze. Nic nie mogę powiedzieć. Czy to tak miało być?!
- Pójdę zapytać się lekarza. - Powiedział Liam i wyszedł.
- Spokojnie nie ma się czym martwić, mamo. - Pocieszał mnie Lou, a ja mu napisałam: Ryj syneczku.
Jo to zobaczyła i krzyknęła.
- Moja szkoła! - Joanne.
- Jakaś ty skromna kochanie. - Powiedział Niall.
- No sie wie. - Zaśmiała się. Napisałam: Są razem?. I pokazałam Malikowi.
- Wiele się zmieniło, przez te 6 miesięcy. - Uśmiechnął się. - Ja też się zmieniłem. Na lepsze. - A to ostatnie mi szepnął na ucho.
- Lekarz powiedział, że to minie, za jakiś czas. Długo nie gadałaś i nagłe mówienie to jakby lekki szok, dla twoich strun, czy czegoś tam i teraz calutkie gardło cię boli. - Powiedział Liam, wchodząc do sali, a ja szybko chwyciłam telefon i napisałam: A jak długo będą mnie tu więzić?!
- Jakieś 2 tygodnie. - Liam.
- Spokojnie skarbie, szybko minie. - Powiedział Zayn. Napisałam: No obyś miał rację! I nie nazywaj mnie skarbem.
- Przepraszam, zapędziłem się. Ale na prawdę chcę, żebyśmy znów byli razem. Choć pewnie nie wybaczysz takiemu dupkowi, jak ja... - Spuścił głowę.
- Zastanowię się. - Wyszeptałam z ledwością.
- Dziękuję. - Powiedział.
- Nie chcę przeszkadzać, ale niestety musicie iść. Pacjentka musi odpocząć. - Do sali weszła pielęgniarka.
- No dobrze... Choć Zayn. - Powiedział Liam.
- Przyjadę do ciebie jutro i ci wszystko przywiozę. - Powiedział Malik i razem, z pozostałymi wyszedł.
Następnego dnia, jak mówił Zayn, przyjechał i dał mi telefon, oraz laptop.
- Więc jak się dzisiaj czujesz? - Zapytał Zayn.
- Lepiej. Gardło już mnie tak nie boli, jak wczoraj. A co u was? jak w domu? - Ja.
- A w domu lepiej, przyznam, że było ciężko jak byłaś nie żywa. Przychodziłem do ciebie cały czas, mówiłem co i jak, szkoda, że nie pamiętasz... - Odpowiedział.
- Nic... Ale muszę ci coś powiedzieć. - Powiedziałam.
- Co takiego? - Zapytał.
- Wybaczam ci. Zrozumiałam, że jesteś dla mnie ważny i nie umiem bez ciebie normalnie funkcjonować. - To ostatnie zdanie zacytowałam.
- Słyszałaś, jak do ciebie mówiłem. - Powiedział.
- Coś tam słyszałam. Tak jakby byłam w 1/8 żywa. - Uśmiechnęłam się.
- Boże tak się cieszę. - Pocałował mnie. Jak ja tęskniłam za tymi ustami.
- Zapomniałam, jak dobrze całujesz. - Zaśmiałam się.
- A ja zapomniałem, jaka wspaniała i piękna dziewczyna, jest koło mnie. - Powiedział.
- Tsa, paszczet jakich mało. - Odparłam.
- Nie prawda. Dla mnie jesteś wspaniała. - Uśmiechnął się.
- Nie kłam. Dobra nie ważne. Już nie mogę się doczekać, aż mnie wypuszczą. - Zmieniłam temat.
- Jeszcze trochę. Ale pamiętasz jak się chodzi? - Zaśmiał się.
- Chyba... Ciągle mnie wożą wózkiem. Więc się trochę nadźwigasz księciu. - Odpowiedziałam z uśmiechem.
- Nie jesteś ciężka. Lekka jak piórko. - Powiedział.
- W snach. - Odparłam.
- Mam dla ciebie niespodziankę, ale dam ci ją dopiero jak wrócisz. Nie! W sumie to dwie. - Zayn.
- Jakie? - Spytałam zaciekawiona.
- A sie dowiesz za jakieś 1,5 tygodnia. - Odpowiedział.
- No ej. - Jęknęłam.
- Lece kochanie, bo do studia jeszcze jadę. Nowa płyta, nowe piosenki, więc... - Wstał z krzesła.
- Leć. Pa. - Pocałował mnie i wyszedł.
____________________________________________
Głupi ten rozdział. Nie podoba mi się. Cieszycie się, że jej nie uśmierciłam? Szczerze to miałam takie zamiary, ale no cóż... Pamiętajcie o komentarzach, bo jakby nie patrzeć to one motywują. :) May xx

niedziela, 26 maja 2013

23 - Obudź się!

*Oczami Zayna*
Nie mogę w to uwierzyć! Umarła! Wyszedłem z sali, zsunęłem się po ścianie i rozpłakałem jak małe dziecko, któremu właśnie zabrano ukochaną zabawkę. Widziałem jak Joanne wybiegła z sali mojej ukochanej i krzyczała, żeby ktoś ją uratował. Po chwili stado lekarzy przybiegło i gdzieś ją zawieźli. Wstałem i zaczepiłem jednego z lekarza.
- Doktorze, gdzie ją zabieracie? - Spytałem.
- Kim pan jest dla panny Collins? - Nie odpowiedział na moje pytanie.
- Narzeczonym. - Skłamałem, ale bardzo chciałbym nim być dla niej
- Proszę poczekać, będziemy robić zabiegi. - Odparł.
- Jakie? - Znów zapytałem, ale nie otrzymałem odpowiedzi, bo facet już zdążył pobiec.
Kazałem pozostałym jechać do domu. Nie chętnie się zgodzili, a mi czas się strasznie dłużył. Jest środek nocy, a ja nadal czekam. Parę godzin temu chłopaki przysyłali mi wiadomości, żebym wrócił do domu i się przespał, ale ja nie mogę. Po jakimś czasie przyszedł lekarz, którego wcześniej zaczepiłem.
- Robiliśmy wszystko co w naszej mocy... - Zaczął.
- Nie żyje? - Spytałem.
- No nie umiem tego do końca stwierdzić... Może jej serce zacznie pracować, ale szanse są bardzo małe. Jak już mówiłem, robiliśmy wszystko co w naszej mocy... - Powiedział.
- Mogę ją zobaczyć? - Zapytałem.
- Lepiej będzie, jak pan pojedzie i odpocznie. A pacjentka... Sam pan wie. - Lekarz.
- No dobrze... Ale mam jeszcze jedno pytanie... - Powiedziałem.
- Tak? - Lekarz.
- Ile będzie trzeba czekać, aż się obudzi? - ja.
- Normalnie inni lekarze daliby jej jakieś 2,3 miesiące, a ja daję jej całe pół roku. A to tylko dlatego, że jakieś 5 lat temu w Los Angeles Ariana miała wypadek, nie wiem, czy panu nie mówiła, wtedy miała jeszcze mniejsze szanse na przeżycie, ale się obudziła, więc teraz ja też daję jej szansę na przeżycie. I oby tą szansę wykorzystała... - Lekarz.
- Tak tak, coś tam mówiła... Będę ją mógł jutro odwiedzić? - Zapytałem.
- Pod jednym warunkiem. - Powiedział.
- Jakim? - Ja.
- że sam pan odpocznie. I nie ma tu picia kawy, tylko niech pan się położy i zaśnie, jak zobaczę, że pan jest ledwo przytomny, to już nigdy pana tu nie wpuszczę. - Zaśmiał się.
- Dobrze. Do widzenia. - Powiedziałem i poszedłem.
Taksówką pojechałem do domu. O dziwo tam były światła po zapalane. Od kluczyłem drzwi i zobaczyłem, że tam wszyscy siedzą, tylko Joanne przysypiała na ramieniu Niall'a, a Harry to oczywiście spał. Mam ochotę nakopać mu do dupy, ale obiecałem Arianie.
- Wy nie śpicie? - Spytałem.
- Czekamy na wieści od ciebie... - Powiedział Liam.
- Więc lekarze zabrali ją na jakieś zabiegi i jeden z nich powiedział, że jej serce jeszcze nie pracuje i jest małe prawdopodobieństwo, że się obudzi, a lekarz, który ją już kiedyś operował, czy leczył, dał jej pół roku. Jeśli przez to pół roku się nie wybudzi, wtedy będzie oficjalny zgon. - Wyjaśniłem.
- Kurczę. - Louis.
- Dobra, a teraz idziemy wszyscy spać, przynajmniej ja, bo ten facet powiedział, że jeśli zobaczy, że jestem nie przytomny i nie wyspany, nie wpuści mnie do niej. - Powiedziałem.
Rozeszliśmy się do pokoi. Położyłem się na łóżku, wziąłem mojego MacBooka i szybko ogarnąłem TT. Było dużo tweetów od fanek i pisały, że będzie dobrze, a Ari się obudzi i bla bla bla. No oby miały rację...
***
Przez całe 6 miesięcy odwiedzałem Arianę w szpitalu, opowiadałem jej co w wielkim świecie, śpiewałem jej nowe piosenki, które napisaliśmy z chłopakami. Co dzień błagałem ją, żeby się obudziła. Jutro mija jej szansa. Chciałbym, żeby się obudziła jak każdy.
***
Właśnie dziś. Siedzimy wszyscy w sali, czekamy. Nie tracimy nadziei.
- Ariana obudź się... Proszę. Ja wiem, że ty mnie słyszysz. Obudź się do cholery! Nie możesz mnie zostawić! Nie umiem bez ciebie normalnie funkcjonować! - Krzyczałem przez płacz. Nie wstydziłem się moich łez.
- Zayn, spokojnie. Jeszcze 2 godziny. Obudzi się zobaczysz... - Uspakajał mnie Liam. On był najbardziej opanowany.
- A co jeśli nie?! - Krzyknąłem na niego.
- Nie trać nadziei. - Odezwała się Joanne.
Już nic nie mówiłem, tylko siedziałem i głaskałem jej dłoń. Nagle przyszedł lekarz.
- To nie ma sensu. Przykro mi... Myśleliśmy, że te zabiegi coś nam dadzą, ale nie... - Powiedział.
Nagle...
___________________________________
Chciałabym dodać gadżet, jakiś chat i odtwarzacz. Ale nie wiem jak... Jeśli ktoś wie, skąd mogę to ściągnąć proszę napisać w komentarzu. DZIĘKUJĘ. Następny dodam wtedy, jak będzie mi się chciało. xD. May xx