poniedziałek, 27 maja 2013

25 - Wolność!

Na reszcie minęły te 2 tygodnie. Dziś wychodzę, teraz czekam na wypis i na Zayn'a, który miał mnie odebrać i przy okazji przywieść jakieś ciuchy.
- Jestem. Masz już wypis? - Do sali wszedł Zayn.
- Nie. Zaraz go przyniosą. Masz ciuchy? - Spytałam.
- Tak, tak. Masz. - Podał mi torbę, więc ja wstałam i się zachwiałam.
- Ojeju. Dawno nie chodziłam. - Powiedziałam próbując złapać równowagę.
- Pomogę ci co? - Zapytał.
- Dzięki. - Odparłam.
Pomógł mi dojść do łazienki, która była w sali. Ubrałam się w te ciuchy, makijaż był delikatny, a włosy rozpuszczone. Gotowa, czekałam na wypis, lecz długo nie czekałam, bo tylko chwilę.
- Jesteś wolna Ari. - Uśmiechnął się lekarz.
- Dziękuję za wszystko. - Powiedziałam.
- Nie ma za co... Leć już. - Odparł.
- Dobrze. Do widzenia. - Powiedziałam i razem z Malikiem opuściliśmy szpital. Pełno paparatzzi się kręciło i ciągle robili zdjęcia, ale co się dziwić... To w końcu ich praca.
Po godzinie jazdy dojechaliśmy do domu. Weszłam, a tam wszyscy zaczęli mnie witać, jakbym po paru latach ich odwiedzała.
- Na reszcie jesteś. - Powiedziała Joanne.
- Ciężko z tymi wariatami co? - Zaśmiałam się.
- Boże z nimi, to jak w horrorze. - Odpowiedziała.
- Współczuję. - Ja.
- Świetnie wyglądasz. - Powiedział Harry.
- Dziękuję. - Odpowiedziałam.
- Ari choć pokarzę ci te niespodzianki co mówiłem. - Powiedział Zayn i zaprowadził mnie na górę, przekroczyłam próg, a tam wyskakuje mały piesek.
- Ojeja, aleś ty słodki maluchu. - Powiedziałam do pieska i wzięłam do na ręce.
- Aż taki mały to ja nie jestem. - Odezwał się Zayn.
- Mówiłam do psa. Jak się nazywa? I czyj on jest? - Zapytałam.
- Nie ma imienia, jest JUŻ twój, a do domu sprowadziliśmy właściwie ją wczoraj. - Wyjaśnił Zayn.
- To chuaua, prawda? - Zapytałam.
- Tak. Więc jak ją nazwiesz? - Zayn.
- Hm... Aliya? - Spojrzałam na ukochanego.
- Ali. Nie złe... Podoba mi się. - Pocałował mnie.
- A tobie się podoba? - Spytałam Ali, a ona zaczęła szczekać.
- Mam nadzieję, że to z radości... Ale nie ważne. Druga niespodzianka, to fortepian. Joanne mówiła, że kiedyś grałaś, ale przestałaś. Czemu? - Zayn.
- Nie miłe wspomnienie związane z ojcem. - Odparłam i odstawiłam psa.
- Och. Czyli nic dla mnie nie zagrasz? - Spytał.
- Nie powiedziałam tego. Tylko pozostaje pytanie, czy ja jeszcze pamiętam jak sie gra... - Podeszłam do instrumentu, usiadłam na stołku i zaczęłam grać. Zagrałam Bella's lulaby, ze Zmierzchu.
- Pięknie grasz kochanie. - powiedział Zayn i pocałował mnie w policzek.
- Dzięki. Fajnie znów zatopić emocje w muzyce. - Powiedziałam.
- Udał mi się prezent? - Spytał.
- Bardzo. Dziękuję ci za wszystko. - Wstałam i dałam mu całusa, którego Zayn przedłużył.
- Muszę ci częsciej coś kupować. - Zaśmiał się.
- Nie... Piesek i fortepian wystarczy. - Odpowiedziałam.
________________________________________________________
Jeśli krótki, sorry, ale mój tata pojechał w delegację i pożyczył se mojego laptopa, do kompa nie mam dostępu, bo albo siedzi mój młodszy brat, albo moja mama... A w dodatku jestem chora, wszystko mnie boli, a najbardziej gardło przy przełykaniu, nawet śliny. Nie mam ochoty na nic, ale postaram się coś dodawać, więc się nie denerwujcie jak będą krótkie rozdziały. Żegna was strasznie chora May xx.

2 komentarze:

  1. super rozdzial:) cczekam nanastepny;3 i znowu mnie dlugo nie bylo....sorki ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebist rozdział.
    Czekam. Na następny.<3

    OdpowiedzUsuń