Był to mały piknik, były świece, a w dodatku słońce zachodziło. Piękny widok.
- I ty nie jesteś romantyczny? - Zaśmiałam się.
- Oj cicho. Choć. Na pewno jesteś głodna... - Powiedział i ciągnął mnie za rękę w kierunku koca z przekąskami.
- Troszeczkę. - Uśmiechnęłam się.
Usiedliśmy na kocu i zaczęliśmy się karmić różnymi przysmakami, takimi jak np. truskawki w czekoladzie. Było dużo śmiechu i rozmów. Opowiadaliśmy sobie śmieszne historyjki z dzieciństwa...
- Na prawdę wyrzuciłeś telewizor przez okno? - Spytałam przez śmiech.
- No tak. Miałem jakieś 5, 6 lat... Było śmiesznie. - Odparł, również śmiejąc się i paląc papierosa jednocześnie.
- A czemu? Co ten biedny telewizor ci zrobił, że go tak potraktowałeś? - Pytałam.
- Zdenerwował mnie i nie chciał włączyć mi bajeczki na dobranoc. - Odpowiedział.
- I to był powód? - Śmiałam się.
- A ty co mądralo zbroiłaś? - Spytał.
- Nie powiem. To głupie. - Odpowiedziałam.
- Ja ci opowiedziałem najgłupszą moją historię z dzieciństwa, więc teraz ty mów. - Powiedział.
- Oj no dobrze. Więc kiedyś rodzice nie pozwolili mi iść na jakiś koncert, a że mój ojciec był kiedyś policjantem miał kajdanki, nawet parę... I mamę przypięłam do jakiegoś słupka od schodów, a tatę z drugiej strony. A sama wyszłam, biorąc tylko to co mi potrzebne. Po koncercie, nadal byli przypięci do tych słupków i spali. Odpięłam ich i poszłam do pokoju spać. Następnego dnia się trochę działo... - Powiedziałam...
- Wow... Normalnie Bad Girl. - Śmiał się Zayn.
- Oj cicho. Jak będziesz niegrzeczny to też cię tak przypnę i zostawię, a kluczyk dam Niallowi do zjedzenia. - Powiedziałam i go pocałowałam, a gdy chciałam się oderwać, Malik mnie przytrzymał i całował dalej. W końcu zabrakło nam tlenu.
- Wracajmy do domu, póki chata wolna... - Powiedział.
- A tak w ogóle, gdzie są chłopacy? - Spytałam.
- A u Elki się zatrzymali, bo najbliżej mieszka... - Odparł.
- A Dani? Przecież ona mieszka w centrum... - Znów zapytałam.
- Liam i Dan się rozstali, a po za tym, to ona wyjechała do Australii, miała jakieś pokazy, czy coś... Oj kochanie nie jesteś na bieżąco... - Wyjaśnił mi i dał mi całusa.
- Ojeju... A byli taką piękną parą... - Powiedziałam.
- Nic nie trwa wiecznie, oprócz naszej miłości.. - Odpowiedział.
- To było słodkie. - Uśmiechnęłam się.
- Staram się. Ale teraz wracajmy już. Pewnie ci zimno w tej sukience, która jest piękna i świetnie w niej wyglądasz... - Powiedział.
- Trochę jest mi zimno i dziękuję. Ta sukienka również mi się podoba. - Odparłam.
Zayn wstał i pomógł mi wstać. Szybko zabrał koc i koszyk z resztkami jedzenia, które zostawiliśmy Niallowi. Wsiedliśmy w samochód i pojechaliśmy do domu. Drzwi były otwarte, a ponoć Joanne miała dołączyć do chłopaków i jechać do Eleaonor.
- Ej Joanne! Jeszcze nie pojechałaś? - Krzyknęłam zdejmując szpilki z nóg.
- Joanne już dawno pojechała! - Również krzyknęła osoba, której szczerze nienawidziłam od zawsze.
- Co ta dziwka tu robi?! - Spytałam wściekła jak osa, Malika.
- Skąd ja mam to wiedzieć?! - Odpowiedział pytaniem.
- Kochanie przyjechałam ci przekazać wspaniałą wiadomość i na pewno się ucieszysz misiaczku. - Przyszła Perrie.
- Perrie powiedziałem ci, że masz się tu więcej nie pokazywać i tak przy okazji jak ty tu weszłaś, skoro nikogo tu nie ma? - Spytał zdenerwowany.
- Po pierwsze musiałam. Po drugie, kiedy byliśmy razem i tu nocowałam, a ty w tym czasie brałeś prysznic, od cisnęłam sobie klucz i dorobiłam... Głupiutki mały miś... - Przy niej normalnie krew mnie zalewała.
- Co znowu?! - Malik.
- Jestem w ciąży, a ty zostaniesz tatusiem, a ta kurwa się wyprowadzi i zniknie z naszego życia! - Krzyknęła radośnie.
- Jak ci zaraz.... - Nie dokończyłam bo przerwał mi Zayn.
- Ari nie warto... A ja nie mogę być ojcem tego dziecka, bo ty mnie zdradzałaś od początku naszego związku. Więc jak urodzi się ten twój bachor domagam się testu na ojcostwo, żeby udowodnić ci, że nie jestem ojcem tego dziecka. - Powiedział.
- Jak chcesz misiaczku... Ale i tak udowodnię ci, że nim jesteś. - Powiedziała Perrie.
- Wypierdalaj stąd Perrie! - Krzyknęłam.
- A ty się ucisz mała dziwko. To nie twój dom, więc się tak nie rządź. Wyobraź sobie, że ja tu byłam krótko przed tobą. Też tu mieszkałam... - Zaśmiała się.
- Perrie wyjdź stąd. - Powiedział Zayn.
- Ja i tak tu wrócę. - Odparła różowo-włosa i wyszła z domu.
- Okłamałeś mnie! - Krzyknęłam po chwili.
- Nie okłamałem! Niby kiedy?! Ariana nie słuchaj jej Perrie kłamie! Ja nie jestem ojcem tego dziecka! A ciebie kocham ponad wszystko! - Również krzyczał.
- Tak?! A masz jakiś dowód na to, że nie jesteś?! No właśnie nie masz! Więc jest duża pewność, że jesteś! A po za tym to jak ja mam jej nie słuchać, skoro ona tu będzie przyjeżdżać, bo ty będziesz musiał jej pomagać! Albo "a ta kurwa się wyprowadzi i zniknie z naszego życia" i "jak chcesz misiaczku, ale i tak udowodnię ci, że nim jesteś". Boże Zayn ty nie rozumiesz, że ja tego nie przeżyję emocjonalnie?! - Łzy leciały mi z oczu.
- Ari, ja ciebie kocham, a nie ją. To z tobą chcę mieć mnóstwo dzieci, a nie z Perrie. Jestem pewien, że to nie moje dziecko, bo Perrie ruchała się na prawo i lewo. Mogła z każdym wpaść. - Przytulił mnie.
- A co jeśli wyjdzie, że to ty? Co zrobisz? Przecież nie będziesz mógł się wyrzec tego dziecka, Perrie to wykorzysta i będą hejty i cały zespół na tym ucierpi. Na prawdę tego chcesz? - Spytałam ocierając łzy.
- Wtedy coś się wymyśli. Pogadamy z chłopakami, może coś oni nam doradzą... - Pocałował mnie w czubek głowy.
- Idę spać. Za dużo emocji na raz... - Od kleiłam się od niego i poszłam do pokoju.
Wzięłam prysznic, przebrałam się w piżamkę i położyłam spać. Rano obudziłam się o 9. Poprawiłam się do pozycji siedzącej. Nagle przypomniało mi się wszystko z wczoraj. Najpierw było tak pięknie, a później... Szkoda gadać. Rozejrzałam się po pokoju i zorientowałam się że nie ma Zayn'a w pokoju. Wzięłam prysznic i ubrałam się w to. Zrobiłam makijaż, a włosy związałam w niesfornego koka na czubku głowy. Zeszłam na dół i poszłam do kuchni, a tam siedziała cała szóstka.
- Cześć. - Powiedziałam.
- Ari wszystko gra? Wyglądasz na przybitą... - Skierowała się do mnie Joanne.
- Nie. Zayn wyjaśni wam o co chodzi, a ja idę się powiesić. - Z lodówki wyciągnęłam wodę, zrobiłam łyka i wyszłam z kuchni i poszłam do pokoju. Usiadłam na parapet i patrzałam na deszcz padający za oknem.
- Nie wieś się! - Nagle do pokoju wparował Hazz.
- Harry, ale ja nie miałam takiego zamiaru. - Zaśmiałam się.
- To czemu powiedziałaś "Zayn wyjaśni wam o co chodzi, a ja idę się powiesić." ? - Spytał.
- Oj kochany debilku. Tak się tylko mówi, jak jest się przybitym. No wybacz, ale inteligencją nie grzeszysz... - Odpowiedziałam mu.
- Ale za to jestem seksi. - Uśmiechnął się.
- No masz fajne loki. - Tsa... Harry wie jak pocieszyć. Jo to bardziej groźna jest... Czasami się jej boję. Najczęściej jak coś gotuje. Noże i inne przyrządy...
- A co się stało, że jesteś taka smutna i przybita, jakby ci kota zamordowali? - Zapytał.
- Kota mi nie zamordowali, nawet do nie mam. A smutna jestem ponieważ Perrie tu wczoraj była i powiedziała, że jest w ciąży z Zayn'em. Zayn twierdzi, że nie jest, bo ona się ruchała na prawo i na lewo, więc może być z każdym. Ale ja i tak boję się, że ojcem może być Zayn, a tego dziecka wyrzec się nie będzie mógł, bo Perrie to wykorzysta, a ja ją znam od dzieciństwa, bo razem dorastałyśmy i chodziłyśmy do tej samej szkoły i wgl. - Wyjaśniłam mu na szybko.
- Nie martw się Ari... - Mocno mnie przytulił.
- Aua Harry! - Krzyknęłam.
- Dobra. A teraz leć na śniadanie, bo wyglądasz jakbyś co dopiero z grobu wstała. - Zaśmiał się Harry i mnie puścił.
- Okey... - Odpowiedziałam i razem z loczkiem zeszliśmy na dół, ale ja i tak nie odezwałam się ani słowem do Zayn'a.
___________________________________________________
I kolejny.
Bomba rozdział.♥
OdpowiedzUsuńCzekam na następny.:3
cieszę się, że ci się podoba. <3 następny już nie długo. :)
Usuń