Na reszcie minęły te 2 tygodnie. Dziś wychodzę, teraz czekam na wypis i na Zayn'a, który miał mnie odebrać i przy okazji przywieść jakieś ciuchy.
- Jestem. Masz już wypis? - Do sali wszedł Zayn.
- Nie. Zaraz go przyniosą. Masz ciuchy? - Spytałam.
- Tak, tak. Masz. - Podał mi torbę, więc ja wstałam i się zachwiałam.
- Ojeju. Dawno nie chodziłam. - Powiedziałam próbując złapać równowagę.
- Pomogę ci co? - Zapytał.
- Dzięki. - Odparłam.
Pomógł mi dojść do łazienki, która była w sali. Ubrałam się w te ciuchy, makijaż był delikatny, a włosy rozpuszczone. Gotowa, czekałam na wypis, lecz długo nie czekałam, bo tylko chwilę.
- Jesteś wolna Ari. - Uśmiechnął się lekarz.
- Dziękuję za wszystko. - Powiedziałam.
- Nie ma za co... Leć już. - Odparł.
- Dobrze. Do widzenia. - Powiedziałam i razem z Malikiem opuściliśmy szpital. Pełno paparatzzi się kręciło i ciągle robili zdjęcia, ale co się dziwić... To w końcu ich praca.
Po godzinie jazdy dojechaliśmy do domu. Weszłam, a tam wszyscy zaczęli mnie witać, jakbym po paru latach ich odwiedzała.
- Na reszcie jesteś. - Powiedziała Joanne.
- Ciężko z tymi wariatami co? - Zaśmiałam się.
- Boże z nimi, to jak w horrorze. - Odpowiedziała.
- Współczuję. - Ja.
- Świetnie wyglądasz. - Powiedział Harry.
- Dziękuję. - Odpowiedziałam.
- Ari choć pokarzę ci te niespodzianki co mówiłem. - Powiedział Zayn i zaprowadził mnie na górę, przekroczyłam próg, a tam wyskakuje mały piesek.
- Ojeja, aleś ty słodki maluchu. - Powiedziałam do pieska i wzięłam do na ręce.
- Aż taki mały to ja nie jestem. - Odezwał się Zayn.
- Mówiłam do psa. Jak się nazywa? I czyj on jest? - Zapytałam.
- Nie ma imienia, jest JUŻ twój, a do domu sprowadziliśmy właściwie ją wczoraj. - Wyjaśnił Zayn.
- To chuaua, prawda? - Zapytałam.
- Tak. Więc jak ją nazwiesz? - Zayn.
- Hm... Aliya? - Spojrzałam na ukochanego.
- Ali. Nie złe... Podoba mi się. - Pocałował mnie.
- A tobie się podoba? - Spytałam Ali, a ona zaczęła szczekać.
- Mam nadzieję, że to z radości... Ale nie ważne. Druga niespodzianka, to fortepian. Joanne mówiła, że kiedyś grałaś, ale przestałaś. Czemu? - Zayn.
- Nie miłe wspomnienie związane z ojcem. - Odparłam i odstawiłam psa.
- Och. Czyli nic dla mnie nie zagrasz? - Spytał.
- Nie powiedziałam tego. Tylko pozostaje pytanie, czy ja jeszcze pamiętam jak sie gra... - Podeszłam do instrumentu, usiadłam na stołku i zaczęłam grać. Zagrałam Bella's lulaby, ze Zmierzchu.
- Pięknie grasz kochanie. - powiedział Zayn i pocałował mnie w policzek.
- Dzięki. Fajnie znów zatopić emocje w muzyce. - Powiedziałam.
- Udał mi się prezent? - Spytał.
- Bardzo. Dziękuję ci za wszystko. - Wstałam i dałam mu całusa, którego Zayn przedłużył.
- Muszę ci częsciej coś kupować. - Zaśmiał się.
- Nie... Piesek i fortepian wystarczy. - Odpowiedziałam.
________________________________________________________
Jeśli krótki, sorry, ale mój tata pojechał w delegację i pożyczył se mojego laptopa, do kompa nie mam dostępu, bo albo siedzi mój młodszy brat, albo moja mama... A w dodatku jestem chora, wszystko mnie boli, a najbardziej gardło przy przełykaniu, nawet śliny. Nie mam ochoty na nic, ale postaram się coś dodawać, więc się nie denerwujcie jak będą krótkie rozdziały. Żegna was strasznie chora May xx.
poniedziałek, 27 maja 2013
25 - Wolność!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
super rozdzial:) cczekam nanastepny;3 i znowu mnie dlugo nie bylo....sorki ;p
OdpowiedzUsuńZajebist rozdział.
OdpowiedzUsuńCzekam. Na następny.<3