Samochodem pojechaliśmy do Mullingar... Chłopacy na zmianę prowadzili samochód, a mnie usadzili na tylnym siedzeniu. Jechaliśmy w ciszy. No nie zupełnie, bo Joanne, jechała z nami i sobie z nią gadałam. No co oni w dwójkę, a ja sama? Nie ma mowy. Jechaliśmy 8 godzin, w tym jakieś 2,5 promem. Gdy wjechaliśmy do Irlandii Niall prowadził, bo tylko on znał drogę. Dojechaliśmy, a moje ciało obleciał strach, ale musiałam to zrobić, choć w tym momencie mam ochotę skoczyć z wysokiego mostu.
Podeszliśmy do drzwi i zapukałam. Była 9 rano, więc na pewno nie śpią. Otworzyła nam mama Nialla i już moja.
- O Niall przyjechałeś, ze znajomymi! - Krzyknęła radośnie.
- Przyjechaliśmy to wyjaśnić. MAMO. - Zaakcentowałam ostatnie słowo i podałam kobiecie akt adopcji i urodzenia.
- Ja... Emm... Wejdźcie. - Z jej twarzy znikł uśmiech i wpuściła nas do środka.
- O cześć synu. - Powiedział ojciec, gdy z kamiennymi twarzami weszliśmy do salonu.
- A z córką się nie przywitasz? - Spytałam.
- Słucham? - Odparł zdziwiony.
- Tato ona o tym wie. Mama wysłała mi te akty, a ja dałem je Arianie. I czekamy na wyjaśnienia. - Powiedział Niall.
- Chcecie coś do picia? - Zapytała mama.
- Nie dziękuję. - Odpowiedzieliśmy chórem.
- My tylko na chwilę. - Powiedziałam.
- No dobrze. Więc... Wysłałam te akty, po to... Nie umiałam już z tym żyć. Musiałam ci powiedzieć o tym. - Zwróciła się mama do Nialla.
- Dlaczego mnie oddaliście? - Zapytałam.
- I dlaczego wiedział o tym Greg, a ja nie? - Również spytał Niall.
- Ja... My... Ariana to trudne do wyjaśnienia, po prostu my... - Nie mogła nic wydukać.
- Nie chcieliście mnie... - Dokończyłam.
- Nie! To nie prawda! Kochaliśmy cię nad życie... - Maura.
- To czemu mnie oddaliście?! - Ja.
- Rachele i Jackson, byli zabójcami i to nie byle jakimi. Byli zawodowcami. Kiedyś tu mieszkali. Jak ja byłam w ciąży, oni się tu pojawili i powiedzieli, że mam oddać ciebie po urodzeniu. Grozili nam, wszystkim, że nas zabiją, a ty będziesz z nimi bezpieczna. Powiedzieli też że mogą zjawić się tu gorsi. Więc nie mieliśmy wyboru. Jak skończyłaś 3 lata, oni znów się tu pojawili i mówili, że mam im cię oddać. Więc z bólem oddałam... I to jest ta historia. - Maura.
- A czemu Greg o tym wiedział, a ja nie?! I czemu mnie trzymaliście od niej najdalej?! - Dopytywał Niall, gdy ja siedziałam z twarzą w dłoniach, a Zayn mnie obejmował.
- Greg był strasznie ciekawski, a ty byłeś gadułą. Baliśmy się również o ciebie, że wezmą i ciebie. Greg'a nie chcieli. Zabrali Arianę i słuch o nich zaginął. A ten wypadek co mieliście, to nie był przypadkiem. - To ostatnie ojciec skierował do mnie.
- Córciu przepraszamy, że dopiero teraz, ale nie wiedzieliśmy jak ci powiedzieć. - Powiedziała Maura.
- I myślisz, że teraz przytulę się do ciebie i powiem "nic nie szkodzi mamo" i będzie dobrze? Grubo się mylisz. Oszukiwaliście mnie przez 18 lat a wypadek był jakieś 5 lat temu! - Krzyknęłam.
- Przepraszamy... - Powiedział Bob.
- Może kiedyś wam wybaczę, ale nie teraz. Nie umiem... Muszę to przemyśleć. Niall proszę wracajmy już do domu. - Powiedziałam, a łzy cały czas leciały...
- Ariana ma rację. Mnie też oszukiwaliście. Jedziemy. - Ogłosił Niall i wyszliśmy.
Kolejne 8 godzin jazdy. Tylko tym razem w ciszy. Joanne coś rozmawiała z Niallem, ale ja siedziałam i wypłakiwałam się w ramię Zayn'a, a on tylko gładził po plecach. Ale tak czy tak zasnęłam.
- Kochanie wstawaj... Już jesteśmy. - Powiedział Zayn.
- Długo spałam? - Spytałam podnosząc się z torsu Zayn'a.
- Nie... Jakieś 2 godzinki, może nawet mniej. - Odparł.
- Poplamiłam ci ulubioną koszulkę. - Powiedziałam smutno.
- Trudno. Wypierze się. - odpowiedział.
- No dobra. - Powiedziałam.
Weszliśmy do domu, a tom chłopacy sobie w Dance Central grają.
- Hej... - Powiedziałam bez życia.
- Ari Ari patrz jestem Michael'em Jackson'em. - Śmiał się Harry.
- A ja wróciłam od rodziców. - Powiedziałam.
- Czyli to prawda? - Liam
- Yep, ale nie narzekam. Mam fajnego brata, kochanego chłopaka i zajebistych przyjaciół i mega pokręconą pozytywnie przyjaciółkę. - Powiedziałam.
- Zagrasz? - Spytał Louis.
- Głodna jestem. - Mruknęłam.
- Czyli masz coś z Niall'a. - Zaśmiali się.
- Oj no cicho. Po prostu nic od rana nie jadłam i jestem bardzo blisko zemdlenia. - Udałam obrażoną i poszłam do kuchni. Wzięłam jogurt i wróciłam do nich.
- Odważysz się księżniczko stanąć w pojedynku z mistrzem? - Zaśmiał się Hazz.
- A gdzie ten mistrz? - Zapytałam z powagą.
- A przed tobą skarbie. - Odparł Loczek.
- Harry nie zapominaj się. - Odezwał się Zayn.
- Sorry. - Loczek.
- Tylko nie płacz głośno jak przegrasz. - Wstałam z kanapy, odkładając mój jogurt na stolik.
Oczywiście ja wygrałam.
- Jak to możliwe?! - Pytał Harry.
- Wow jesteś jedyna która z nim wygrała... - Powiedział Lou.
- Ma się ten talent. - Zaśmiałam się i wróciłam do jogurtu.
Po grze poszłam z moim ukochanym do naszej sypialni. Położyłam się na łóżku i zaczęłam rozmyślać.
- Zayn... - Zaczęłam.
- Tak kochanie? - Spytał grzebiąc coś w komputerze.
- Może pójdę na studia? Kiedyś wysłałam zgłoszenie do Julliarda i ostatnio dostałam list i mnie przyjęli. - Powiedziałam.
- Co?! Ale będziemy się mniej widywać... - Zayn.
- No wiem, ale popatrz z mojego punktu widzenia, ty zaczniesz jeździć w trasy, a ja z Joanne będziemy się nudzić w domu... - powiedziałam.
- Fakt, ale jak my będziemy w domu, to wy będziecie na uczelni w Nowym Jorku. Nie będziemy się widzieć. - Powiedział smutno.
- Zayn to moje i Joanne marzenie. Od dziecka marzyłyśmy, żeby iść na Julliard. I teraz mamy okazję, bo nas przyjęto... - Odpowiedziałam.
- A Niall? Nie puści cię samej do Nowego Jorku. Teraz jak się dowiedział, że jesteście rodzeństwem to na pewno cię nie puści. - Odparł.
- Ale przecież pojadę z Joanne. - Ja.
- Nie ufam jej. Trochę straszna... Nie z wyglądu, a z charakteru. - Powiedział.
- Ale ona nie jest straszna, ona jest potulna jak baranek, jak będzie się dla niej miłym i będzie się spełniało jej zachcianki. Ale ze mną tak nie jest. Bo mnie się tak nie wykorzystuje. - Zaśmiałam się.
- Zobaczysz. Niall się nie zgodzi. - Powiedział.
- No to chodźmy do niego. - Wstałam.
- Dobra. - Więc poszliśmy do mojego brata.
- Braciszku...- powiedziałam, gdy weszliśmy do salonu.
- Tak siostrzyczko? - Zapytał.
- Więc... - Zaczęłam.
______________________________________________
I jest kolejny rozdział... Komentujcie i wchodźcie też na mojego drugiego bloga. NIE O 1D. Tu macie linka, jakbyście zechciały... [LINK]. May
Zaczepisty.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział.<3
To się robi coraz ciekawsze! Jak zwykle boskie!^.^
OdpowiedzUsuń