poniedziałek, 27 maja 2013

24 - Na reszcie.

Nagle poczułem, jak Ariana ściska delikatnie moją dłoń.
- Ariana ty żyjesz! - Krzyknął.
- Cud... - Szepnął Liam.
- Wiedziałem, że da radę. - Powiedział lekarz.
- Ja też. - Powiedziałem szczęśliwy.
Wszyscy zaczęli krzyczeć i się przytulać. Otworzyła oczy.
- Ariana... - Zwróciłem się do wiśniowowłosej.
- Żyję. - Szepnęła zachrypniętym głosem. Było słychać, że nie ma sił nic mówić na razie.
- Tak. To wspaniale. Boże jak ja się cieszę... - Odpowiedziałem.
- Długo mnie nie było? - Zapytała.
- Równe 6 miesięcy. Jak się czujesz? - Spytałem.
- Wszystko mnie boli, a najbardziej gardło. - Odpowiedziała.
- Więc kochanie nic nie mów. Wiedziałem, że będzie dobrze. Directionerki, też... - Powiedziałem.
- Tak. Pani narzeczony ma rację. Zaraz przyniesiemy pani leki. Zostawimy panią na parę dni i będzie pani wolna. - Powiedział uśmiechnięty lekarz i wyszedł.
*Oczami Ariany*
- Narzeczony? - Spytałam zdziwiona.
- Inaczej, by mnie do ciebie nie dopuścili. - Uśmiechnął się, a reszta się śmiała.
- Oj cicho... - Powiedziałam i zamknęłam oczy.
- Ariana nie umieraj znowu! - Wydarł się Zayn.
- Ale to chujowo brzmi. - Powiedziała Jo.
- Nie umieram. Oczu zamknąć nie mogę? - Spytałam.
- Nie strasz nas. - Louis.
- No ciebie synku nie mogłabym zostawić, po raz kolejny. - Uśmiechnęłam się.
- Kocham cię mamo. - Przytulił się do mnie Louis.
- Ja ciebie też synku, ale już mnie puść, bo ledwie oddycham. - Powiedziałam.
- Przepraszam. - Powiedział Louis.
- Nie ma za co. Ja chcę już wrócić do domu. - Powiedziałam.
- Wytrzymasz te parę dni. Przywiozę ci telefon i macbook i będziemy ciągle w kontakcie, więc nudzić się nie będziesz, będę cię odwiedzał... - Powiedział Zayn. Widać, że mu zależy.
- Dziękuję. - Szepnęłam. Moje gardło było coraz słabsze nie mogłam wydusić jednego słowa. Zagestykulowałam, żeby ktoś dał mi telefon. Pierwsza skapnęła się Jo.
- Masz. - Powiedziała i mi podała urządzenie.
Napisałam i im pokazałam: To miłe z twojej strony Zayn. Ale pamiętaj, że wieczności tu nie będę. :) Oby. Kurcze. Nic nie mogę powiedzieć. Czy to tak miało być?!
- Pójdę zapytać się lekarza. - Powiedział Liam i wyszedł.
- Spokojnie nie ma się czym martwić, mamo. - Pocieszał mnie Lou, a ja mu napisałam: Ryj syneczku.
Jo to zobaczyła i krzyknęła.
- Moja szkoła! - Joanne.
- Jakaś ty skromna kochanie. - Powiedział Niall.
- No sie wie. - Zaśmiała się. Napisałam: Są razem?. I pokazałam Malikowi.
- Wiele się zmieniło, przez te 6 miesięcy. - Uśmiechnął się. - Ja też się zmieniłem. Na lepsze. - A to ostatnie mi szepnął na ucho.
- Lekarz powiedział, że to minie, za jakiś czas. Długo nie gadałaś i nagłe mówienie to jakby lekki szok, dla twoich strun, czy czegoś tam i teraz calutkie gardło cię boli. - Powiedział Liam, wchodząc do sali, a ja szybko chwyciłam telefon i napisałam: A jak długo będą mnie tu więzić?!
- Jakieś 2 tygodnie. - Liam.
- Spokojnie skarbie, szybko minie. - Powiedział Zayn. Napisałam: No obyś miał rację! I nie nazywaj mnie skarbem.
- Przepraszam, zapędziłem się. Ale na prawdę chcę, żebyśmy znów byli razem. Choć pewnie nie wybaczysz takiemu dupkowi, jak ja... - Spuścił głowę.
- Zastanowię się. - Wyszeptałam z ledwością.
- Dziękuję. - Powiedział.
- Nie chcę przeszkadzać, ale niestety musicie iść. Pacjentka musi odpocząć. - Do sali weszła pielęgniarka.
- No dobrze... Choć Zayn. - Powiedział Liam.
- Przyjadę do ciebie jutro i ci wszystko przywiozę. - Powiedział Malik i razem, z pozostałymi wyszedł.
Następnego dnia, jak mówił Zayn, przyjechał i dał mi telefon, oraz laptop.
- Więc jak się dzisiaj czujesz? - Zapytał Zayn.
- Lepiej. Gardło już mnie tak nie boli, jak wczoraj. A co u was? jak w domu? - Ja.
- A w domu lepiej, przyznam, że było ciężko jak byłaś nie żywa. Przychodziłem do ciebie cały czas, mówiłem co i jak, szkoda, że nie pamiętasz... - Odpowiedział.
- Nic... Ale muszę ci coś powiedzieć. - Powiedziałam.
- Co takiego? - Zapytał.
- Wybaczam ci. Zrozumiałam, że jesteś dla mnie ważny i nie umiem bez ciebie normalnie funkcjonować. - To ostatnie zdanie zacytowałam.
- Słyszałaś, jak do ciebie mówiłem. - Powiedział.
- Coś tam słyszałam. Tak jakby byłam w 1/8 żywa. - Uśmiechnęłam się.
- Boże tak się cieszę. - Pocałował mnie. Jak ja tęskniłam za tymi ustami.
- Zapomniałam, jak dobrze całujesz. - Zaśmiałam się.
- A ja zapomniałem, jaka wspaniała i piękna dziewczyna, jest koło mnie. - Powiedział.
- Tsa, paszczet jakich mało. - Odparłam.
- Nie prawda. Dla mnie jesteś wspaniała. - Uśmiechnął się.
- Nie kłam. Dobra nie ważne. Już nie mogę się doczekać, aż mnie wypuszczą. - Zmieniłam temat.
- Jeszcze trochę. Ale pamiętasz jak się chodzi? - Zaśmiał się.
- Chyba... Ciągle mnie wożą wózkiem. Więc się trochę nadźwigasz księciu. - Odpowiedziałam z uśmiechem.
- Nie jesteś ciężka. Lekka jak piórko. - Powiedział.
- W snach. - Odparłam.
- Mam dla ciebie niespodziankę, ale dam ci ją dopiero jak wrócisz. Nie! W sumie to dwie. - Zayn.
- Jakie? - Spytałam zaciekawiona.
- A sie dowiesz za jakieś 1,5 tygodnia. - Odpowiedział.
- No ej. - Jęknęłam.
- Lece kochanie, bo do studia jeszcze jadę. Nowa płyta, nowe piosenki, więc... - Wstał z krzesła.
- Leć. Pa. - Pocałował mnie i wyszedł.
____________________________________________
Głupi ten rozdział. Nie podoba mi się. Cieszycie się, że jej nie uśmierciłam? Szczerze to miałam takie zamiary, ale no cóż... Pamiętajcie o komentarzach, bo jakby nie patrzeć to one motywują. :) May xx

1 komentarz:

  1. Masz szczęscie ze jej nie usmierciłaś,bo bym cie znalazla i zabila.xD
    Zajebisty rozdział.
    Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń